64.
Harry nie spodziewał się, że spędzi półtorej godziny siedząc przy barze w Pysznym Żarełku, pijąc już trzecią gorącą czekoladę tego wieczora i rozmawiając z Louisem. Zwłaszcza, że żaden z tematów, jakie poruszali nie był niczym konkretnym. Zaczęło się od Tomlinsona narzekającego na brak czasu spowodowany dużą ilością nauki. Później Harry począł opowiadać historie z czasów, kiedy sam studiował. I nawet jeśli niektóre z opowiedzianych przez niego zdarzeń nie były do końca zabawne, albo były bardzo widocznie podkoloryzowane, Lou i tak śmiał się radośnie i z zachwytem pochłaniał każde słowo z ust starszego.
- Myślę, że twoja obecność zdecydowanie obniża jego zdolności skupienia się na pracy. A możesz mi wierzyć, że i bez tego jest kiepsko. - Zażartował Rayn wyglądając do mężczyzn przez okienko łączące bar z kuchnią.
- Czy powinienem czuć się obrażony? - Zapytał Lou, jednak nie dane było mu doczekać się odpowiedzi, ponieważ Grace, z którą dzielił swoją dzisiejszą zmianę, rzuciła mu naprawdę wściekłe spojrzenie. - Oops, chyba muszę na chwilę zniknąć. - Chłopak oddalił się szybko z dzbankiem gorącej kawy. No albo przynajmniej całkiem ciepłej. Nie jego winą jest, że Harry po prostu skupia całą jego uwagę.
- Naprawdę jest aż tak źle? - Spytał Styles z ciekawością przyglądając się pomocnikowi kucharza.
- Znasz prawo Murphy'ego? "Jeśli da się tu popełnić błąd, to on go zrobi". Jestem pewien, że gość musiał mieć styczność z jakimś przodkiem Tomlinsona.
Brunet zaśmiał się głośno, przyciągając tym samym spojrzenia ostatnich klientów siedzących w knajpie. Była już prawie dwudziestadruga w środę i w Pysznym Żarełku było już tylko kilka osób. Poza personelem i Harrym siedzącym przy barze, pozostała jeszcze starsza kobieta wyglądająca na zmęczoną, jedzącą jakąś zupę, dwójka nastolatków cicho chichotających do swoich uszu i nachylających się do siebie bardziej niż to konieczne oraz młody mężczyzna szukający czegoś w telefonie. Facet mógł mieć koło dwudziestupięciu lat, a czarna czupryna skutecznie zasłaniała jego twarz. Do momentu, kiedy Louis nie podszedł do niego radosnym krokiem, niosąc dzbanek kawy.
- Dolać może kawy? - spytał Tommo.
Głowa klienta uniosła się ukazując jego poszarzałą twarz. Harry potrzebował dobrej minuty, żeby rozpoznać w nim Dave'a - byłego narzeczonego Leigh-Anne. Mężczyzna wyglądał dużo gorzej, niż kiedy Styles widział go ostatnio. Miał na sobie wełniany sweter w choinki, który Harry pomógł wybrać Pinnock jako prezent dla ukochanego w zeszłym roku. Zielonooki pamięta, że kobieta naprawdę to wymęczyła go wtedy okropnie, pytając milion razy z rzędu o "męskie zdanie".
Prawda jest taka, że Harry nigdy nie lubił Dave'a. Nie znał też powodu rozstania się jego asystentki z byłym narzeczonym. Po dwóch dniach, które dziewczyna spędziła w jego mieszkaniu płacząc w poduszkę i sunąc z miejsca na miejsce jak duch, mógł się jedynie domyślać, że nie było ono przyjacielskie. Jednakże patrząc na niego teraz, po jakimś miesiącu, jeśli Styles dobrze pamięta, i widząc jego pochyloną sylwetkę, cienie pod oczami i rozczorchane włosy, mężczyźnie zrobiło się go żal.
- Coś się stało? - Przerwał jego rozmyślania Lou, który pojawił się obok niego nagle.
Harry pokręcił głową i posłał chłopcu uśmiech, nieco jednak przygaszony.
°°°°°
Tomlinson może i nawet czułby wyrzuty sumienia spowodowane zostawieniem zamknięcia knajpy i umycie podłogi, na głowie Grace. Czułby, gdyby nie obecność Harry'ego, która skutecznie odrywała jego uwagę od czegokolwiek innego.
Szli właśnie przez prawie pusty chodnik na tyle blisko, że wystarczyło, by jeden z nich lekko odwrócił swoją dłoń, żeby je złączyć. Jednak żaden z nich tego nie zrobił. Jeden z nich bał się reakcji swojego towarzysza, zaś Louis nie sądził by trzymanie się za ręce było odpowiednie dla ich układu.
- Zarząd chce kolejnej piosenki dla Shawna. Spodobało im się to, co na razie dostali. - Powiedział z uśmiechem Harry.
- Naprawdę? - Myśli szatyna przeniosły się do pokoju nagrań. Od momentu kiedy usłyszał swoją piosenkę (albo raczej piosenkę Mendesa) minęły w jego wyobrażeniu całe wieki. - Który z tekstów im się spodobał?
- Hmm... W zasadzie to chcą czegoś nowego. - Głowa mężczyzny odwróciła się do Louisa, sprawiając że brązowe loki utworzyły przez moment aureolę wokół niego. - Nie zrozum mnie źle, twoje teksty bardzo się im podobają. Jednak wpadli na pomysł, żeby przyciągnąć fanki w postaci piszczących nastolatek. A do tego najlepiej przydają się piosenki o miłości, złamanym sercu, wiesz... - Czterdziestolatek machał swoimi dłońmi podczas przemowy i Louisa bardzo śmieszył jego dziwny nawyk.
- Myślę, że mam coś takiego. - Wyznał szatyn starając się nie patrzeć w stronę starszego. Fakt, że to o nim napisał ten tekst, był dla niego dość krępujący.
- To świetnie! - Ucieszył się Styles. - Czy mogę to zobaczyć? Jestem po prostu ciekawy.
Louis z lekkim przerażeniem zerknął w stronę swojej kamienicy do której nieuchronnie się zbliżali. W zasadzie, nie miał ochoty otwierać się przed Harrym aż tak bardzo. Wydawało mu się, że słowa spisane w jego czarnym dzienniku, który w końcu odzyskał, są zbyt oczywiste.
- Nie jest jeszcze skończona... I tak w zasadzie to opowiada o moim przyjacielu. - Niebieskooki zacząć wyrzucać z siebie słowa z prędkością błyskawicy. - Tekst jest dopiero pierwowzorem. Będę musiał jeszcze dużo zmienić zanim będzie odpowiednia do pokazania ją światu. Potrzebuję dopiero zrobić małą burzę mózgu i...
- Świetnie! Więc chodźmy. - Rzucił radośnie starszy i pociągnął opierającego się chłopaka za ramię.
Jezu.
°°°°°
Było wpół do jedenastej, kiedy Harry wraz z Louisem przekroczyli próg mieszkania młodszego. Mieszkanie było ciemne i jedynym hałasem był dźwięk grającego telewizora w salonie. Styles od razu przypomniał sobie niezbyt przyjemne spotkanie z współlokatorem chłopaka i w duchu miał nadzieję uniknąć powtórki z rozrywki.
Ma szczęście od razu skierowali się do pokoju nastolatka. Lou wyszedł tylko przywitać się z Zaynem, a kiedy wrócił zastał bruneta leżącego na jego łóżku z ramionami pod głową.
- Więc gdzie ten jakże genialny tekst, który powinienem zobaczyć? - Spytał wesoło mężczyzna. Na jego słowa, student zarumienił się, co próbował ukryć zasłaniając twarz grzywką.
- Nie taki genialny. Mówiłem, że jestem dopiero w trakcie...
- Och, po prostu mi go pokaż! - Jęknął, na co Tomlinson posłusznie podał mu zeszyt, uprzednio otwierając go na odpowiedniej stronie.
- To historia Nialla. Tak właśnie, Nialla... - Zaczął znów młodszy, jednak Styles już go nie słuchał. Jego myśli skupiły się na pochyłym piśmie nastolatka.
Tylko jeszcze jedna noc
Leżenia w łóżku
Czy to jest złe czy dobre
Po prostu musi nadać temu sens
A ty odejdziesz jutro
Skończysz to
Tylko jedna noc, a ja mogę zapomnieć
- W zasadzie to jeszcze nie jest nawet pierwowzór. To tylko takie luźne notatki... - Paplał dalej młodszy siedząc na brzegu materacu i patrząc z rozpaczą na zeszyt.
Zostań i połóż się tutaj
W moich ramionach
Tylko przez moment, zanim odejdziesz
A ja cię ogrzeję
I udaj że mnie kochasz, a ja na to przystanę
- Jak tak sobię myślę, to dochodzę do wniosku, że to bardzo zły tekst. Powinien być bardziej radosny, albo w ogóle zupełnie inny. Nie czytaj tego, to i tak tylko takie... No wiesz, byle co...
Kiedy idziesz , nie mogę patrzeć, jak mnie zostawiasz
Obiecaj mi, że wymkniesz się gdy będę spał
I kiedy pójdziesz, i będziesz mile od drogi
Obudzę się życząc sobie żeby to wszystko było tylko snem *
-
Chyba napiszę to od nowa. Albo może coś zupełnie innego. To tylko historia Perrie... Znaczy Nialla... Em, i on z pewnością nie będzie... - Tomlinson wciąż gadał jak najęty i wykręcał swoje palce zestresowany. Mówił i mówił, dopóki pewne bardzo ciepłe usta nie zamknęły tych należących do niego.
- Mi się podoba - szepnął w jego wargi Harry, po czym pogłębił pocałunek. Najwyraźniej to by było na tyle z dyskusji tej nocy.
*Shawn Mendes - Act like you love me
°°°°°
Jak patrzę na ilość rozdziałów, które napisałam w kwietniu (a przypominam, że dziś dopiero 10!) to boję się, że skończymy tą opowieść jeszcze przed majem xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro