55.
Telefon Louisa zawibrował, odwracają jego uwagę od prowadzącego wykład profesora. Sięgnął ręką do kieszeni starając się być przy tym jak najbardziej subtelnym.
Harry: Co robisz wieczorem?
12:47
Louis: jestem wolny.
12:50
Zaskakująco, szatyn nie musiał czekać na odpowiedź dłużej niż kilka sekund. Uśmiechnął się widząc to, w duchu dodając mężczyźnie dodatkowego plusa za bycie uroczym.
Harry: Świetnie, przyjadę po ciebie o 20. Chciałbym Ci coś pokazać :)
12:50
Louis: Dobrze, będę gotowy.
I... Harry? Czy tym czymś jest Twój penis?
12:52
Harry: nie.
W każdym razie nie tylko. :))
Niby jak miałbyś zobaczyć go od tyłu? ××
12:56
I być może Tommo miał już totalnie gdzieś fakt, że pozostali studenci starają się słuchać monologu wykładowcy. Zaśmiał się głośno, po czym całkiem dojrzale wystawił język wszystkim krzywo patrzącym na niego osobom.
°°°°°
Tomlinson nie przepadał za samotnością. Lubił świadomość, że ludzie są wokół niego, nawet jeśli mieliby znajdować się w innych pomieszczeniach.
Tym razem jednak musiał zadowolić się wyłącznie swoim towarzystwem (które oczywiście było czymś o czym marzyła przynajmniej połowa jego uczelni, ale jednak) z powodu Malika, który musiał coś załatwić (co prawdopodobnie wiązało się z dużą ilością narkotyków). Zostało mu mniej niż półtorej godziny do przybycia Stylesa, a został tu zupełnie sam.
Ostatecznie postanawia wziąść się w garść i przestać myśleć o tym jak prawie zdradził Harry'ego i jak bardzo na niego nie zasługuje. Po prostu wchodzi do łazienki gdzie bierze naprawdę długi prysznic goląc się, na wypadek gdyby niespodzianką czterdziestolatka rzeczywiście miałby być seks (co oczywiście ucieszyłoby go niezmiernie). Gdy już jest czysty i pięknie pachnący, ubiera na siebie zwykłą czarną koszulkę i ciemne jeansy, które podkreślają wszytko to czego Louisowi nie brakuje. Układa swoje włosy w artystyczny nieład, który zajmuje mu sporo czasu, ale wygląda jakby szatyn nie włożył w niego zbyt dużo wysiłku.
Cóż Lou może powiedzieć? Najwyraźniej urodził się stworzony do uwodzenia.
Zostaje mu jeszcze kilka minut do ósmej i w duchu przeklina Harry'ego za jego punktualność. Spędza ten czas krążąc niespokojnie po małym korytarzu w swoim mieszkaniu, wariując wewnętrznie.
Kiedy słyszy samochód zatrzymujący się przed kamienicą, po prostu zamyka za sobą drzwi i rusza w dół schodów. Udawanie niezdesperowanego i nie zakochanego na zabój jest przereklamowane, prawda?
°°°°°
Harry kładzie swoją dużą dłoń na udzie Louisa. Wydaje mu się, że noga szatyna zrobiła się zaskakująco szczupła, ale woli nie rozmawiać teraz na ten temat.
Kiedy osiemnastolatek wsiadł do auta nie spodziewał się widoku szofera. Siadając z tyłu rzucił Stylesowi pytające spojrzenie.
- Nie mówiłeś, że masz szofera. - Szatyn szepcze do ucha starszemu. - Czuję się przez to jakbyśmy mieli widownię.
A Harry widząc lekkie zażenowanie chłopaka i to jak uroczo się zachowuje, po prostu śmieje się głośno, za co obrywa małą piąstką w żebra.
Podróż trwa około dwudziestu minut i Styles spokojnie obserwuje przez ten czas profil młodszego. Tomlinson najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo przyciąga spojrzenia, jednak Harry'emu to nie przeszkadza. Patrzy dalej nawet kiedy kierowca zatrzymuje się na parkingu w środku budynku.
- To tutaj? - pyta zaciekawiony student.
Harry kiwa głową i wychodzi z samochodu. Okaża auto, by móc otworzyć drzwi Louisowi, jak przystało na dżentelmena, jednak ten zdążył już poradzić sobie sam.
- Pięknie wyglądasz. - Szepcze Styles do ucha niższego. Na skórze Louisa pojawia się gęsia skórka. Uśmiecha się delikatnie i przystaje na moment.
- Dziękuję, Harry. Ale nie musiałeś. - Mówi i oboje wiedzą, że ma na myśli drogi płaszcz, który przyjemnie otula jego ciało.
- Nie ma za co. Lubię to. - Stwierdza z machnięciem dłoni starszy. - Jeśli to sprawia, że jesteś szczęśliwszy, dlaczego miałbym tego nie robić?
Louis nie jest szczęśliwy. Nie mógłby taki być z tą całą nienawiścią do siebie i ciągłym poczuciem odrzucenia. Jednak będąc przy Harrym czuje się jakby był o krok bliżej tego.
°°°°°
Ich buty stukają głośno po pustych korytarzach. Harry kręci na palcu swoje klucze, które odbijają się od siebie, wydając kolejne dźwięki. Poza ich dwójką w firmie zostało już niewiele osób. Kilku ochroniarzy, Paige z działu sprzedaży oraz Holden, który czeka na nich za drzwiami studia.
- Czy możesz mi już powiedzieć? - Pyta Lou rozglądając się niespokojnie.
- Chcę żebyś posłuchał jak brzmi twoja piosenka. - Słyszy odpowiedź, kiedy szklane drzwi na końcu korytarza stają przed nim otworem.
Pomieszczenie jest ciemniejsze i sprawia wrażenie przyjemnego. Przy długiej ladzie z całą masą sprzętu, którego Louis nie potrafiłby nazwać siedzi mężczyzna ze słuchawkami na uszach. Jest odwrócony do nich tyłem, więc jedyne co Tommo może dostrzec, to burza blond włosów.
- Holden? - woła Styles dotykając ramienia mężczyzny. Kiedy wreszcie odwraca się do nich, ma na twarzy szeroki, nieco krzywy uśmiech.
- Harry. - Pracownicy witają się, po czym uwaga blondyna skupia się na najmłodszym z nich. - A to pewnie Lou.
Tomlinson rumieni się na sam pomysł, że czterdziestolatek miałby komuś o nim opowiadać. Podaje dłoń Holdenowi starając się wyglądać jak najbardziej przyjaźnie.
- Miałem okazję usłyszeć kilka twoich tekstów i są świetne, stary!
Świadomość tego spada na szatyna jak głaz. Dopiero teraz w pełni dociera do niego fakt, że wszystkie teksty piosenek jakie pisał przez ostatnie kilka miesięcy dostały się na światło dzienne. Ludzie mogli zobaczyć emocje jakie przeżywał, nawet te związane z ostatnimi wydarzeniami...
Przełyka głośno ślinę gorączkowo zastanawiają się, który z tekstów wybrali. I co o tym sądzi Harry. W końcu w jakiś sposób odkrył się przed nim, pokazując wszytko to co na codzień stara się ukryć przed spojrzeniami innych.
- Gotowy? - pyta Holden i Lou może poczuć dłoń starszego delikatnie ściskającą jego.
Masz na mnie wpływ
Nawet nie znasz swojej siły
Stoję na wysokości stu stóp
Ale upadam kiedy jestem blisko ciebie.
Gdy muzyka rozbrzmiewa serce studenta staje na moment, by chwilę później puścić się szaleńczym galopem. Słyszy własne myśli, wątpliwości i całe przerażenie jakie towarzyszyło mu w ostatnich tygodniach. Głos młodego mężczyzny śpiewa prosto do wnętrza Tomlinsona sprawiając, że jednocześnie ma ochotę skryć się w cieniu i pokazać to wszystkim ludziom jakich zna.
Pokazujesz mi otwarte drzwi
Potem przychodzisz i zatrzaskujesz je przede mną
Nie mogę tak dłużej
Mówię, kochanie
Proszę, zmiłuj się nade mną
Uspokój moje serce
Nawet jeśli nie chciałeś mnie zranić
Ciągle mnie rozrywasz na części
Czy mógłbyś zmiłować się, zmiłować się nad moim sercem.
Osiemnastolatek przypomina sobie moment kiedy napisał ten tekst. To było na krótko przed tym jak Harry znalazł jego dziennik. Siedział w swoim starym pokoju w domu rodzinnym, chwilę po rozmowie telefonicznej ze starszym. Wtedy wydawało mu się, że uczucie jakim darzy Stylesa jest zwykłym zauroczeniem, jednak teraz nie wie jak mógł być tak ślepy. Już wtedy go kochał. Kto wie, może tak było zawsze? Może Louis został stworzony do bycia śmiertelnie zakochanym w mężczyźnie ściskającym jego dłoń w studiu nagraniowym?
Mógłbym jechać przez noc
Tylko by być blisko ciebie, kochanie
Serce stare i świadczące
Powiedz mi że nie zwariowałem.
Nie proszę o wiele
Tylko żebyś był ze mną szczera
Moja duma jest wszystkim co mam
Mówię, kochanie
Proszę, zmiłuj się nade mną
Uspokój moje serce
Prawda jest taka, że Louis jest zakochany w Harrym na całego i już wie, że jest gotowy dla niego na wszytko. Czuje się jak marionetka w jego rękach, bo wie, że nie posiada własnej woli gdy w grę wchodzi Styles, jednak ta świadomości nie przeraża go w tym momencie ani trochę.
Trawię całe powietrze w moich płucach
Zrywam całą skórę z moich kości
Jestem gotów poświęcić swoje życie
Chętnie zrobiłbym to drugi raz. *
Twarz Louisa uśmiecha się pięknie i lśni cudownym blaskiem, podkreślając jego urok. Jednak nie wiedzieć czemu, Harry wciąż nie może pozbyć się wrażenia, że patrzy na przerażająco smutnego oraz zagubionego chłopca.
* Shawn Mendes - Mercy
°°°°°
Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu. Patrzę teraz na liczbę wyświetleń i widzę prawie 43 tysiące. Chciałam wam tylko powiedzieć, że jesteście niesamowitą motywacją. Każda gwiazdka, komentarz czy choćby sama wasza obecność tutaj sprawia, że na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Jesteście najlepsi, kocham was jak stąd na księżyc.
Wiktoria ××
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro