Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

- Chodźmy - szepnął nastolatek i nie wiadomo kiedy znalazł się tak blisko niego.

- Tak, zdecydowanie powinniśmy iść - głos Harry'ego wydawał się obniżyć jeszcze bardziej.

Patrzył w oczy niższego od siebie chłopaka i zauważył jak spojrzenie Willa powoli kieruje się na jego usta.

- Lub możemy zostać. - powiedział powoli brunet wypuszczając drżący oddech.

- To też jakaś opcja - rzucił będąc już w połowie drogi do warg chłopaka.

Widział jak młodszy powoli przymyka powieki i rozchyla wargi łaknąc jego pocałunku. Pomieszczenie było ciemne i jedyne światło jakie tu docierało, to to padające z korytarza, więc w zasadzie Harry mógł sobie wyobrazić lekki rumieniec na policzkach kelnera.

Położył dłoń na szczupłym biodrze chłopaka, a ich wargi już prawie się dotknęły, kiedy z tylnej kieszeni jeansów Lou wydobywa się głośna muzyka. W klimatycznej ciszy jaka ich otaczała, piosenka Beyonce wydaje się dudnić, więc oboje odruchowo się odsunęli.

Nastolatek szybko wyjął telefon po czym patrząc przepraszająco na Stylesa uciekł do łazienki by odebrać.

°°°°°

- Halo? - jest jedynym co Lou jest w stanie z siebie wymusić po tym co właśnie się wydarzyło. Albo raczej po tym co się NIE wydarzyło.

- Tommo? - głos Zayna wyrywa Louisa ze świata marzeń. - Gdzie jesteś? Myślałem, że skończyliście godzinę temu!

I rzeczywiście, Lou patrząc na zegarek widzi porę późniejszą niż się spodziewał.

- Oh, to tylko... W zasadzie to tylko pijany Niall, który stracił przytomność.

- Lou, wszytko w porządku?

Tomlinson westchnął zdając sobie sprawę z faktu, że kiedy on próbował dobrać się do mężczyzny w pokoju obok, jego współlokator martwił się o niego. Ta świadomość nie polepszyła mu nastroju.

Westchnął głęboko.

- Jest okay, Zayner. Po prostu chyba zostanę tu, żeby go przypilnować. Przepraszam że nie zadzwoniłem wcześniej. Po prostu wyleciało mi z głowy.

- Oh, nie ma sprawy. W takim razie miłej nocki życzę. - chłopak zaśmiał się i Lou zawtórował mu nieco przymuszenie - To na razie!

- Taaa...

Chłopak zakończył połączenie i oparł się o umywalkę wydając z siebie sfrustrowany jęk. Jest źle.
Jeśli miałby być szczerym, to troszkę go wszytko przerażało. Ta cała sprawa między nim i Harrym rozgrywała się w zastraszającym tempie. To nie tak, że Lou nigdy nie miał jednorazowych przygód, bo miał.

Jednak czy aby na pewno chciał uprawiać seks z tym mężczyzną?
Styles wydawał się nieco władczym typem, ale to nie to powodowało takie rozdarcie u Tomlinsona.

W zasadzie Louis był raczej tym pieprzonym niźli pieprzącym i wolał mężczyzn, którzy dominowali nad nim. Więc w czym problem? Cóż, Harry może i był bardzo przystojny, możliwe też, że pociągnął Tommo jak cholera. Niestety Stylesowi było zapewne bliżej wiekiem do jego ojca niż do niego. Co prawda jego ostatni facet był od niego starszy o prawie 7 lat, ale na Boga! Różnica wieku między nim, a Harrym była 2, może nawet 3 razy większa!

- Dlaczego ja muszę być tak bardzo, kurwa, rozsądny?! - warknął do siebie w lustrze po czym poprawił grzywkę (to że nie zamierza się z nim przespać nie znaczy że musi wyglądać jak bezdomny!) i wyszedł z łazienki.

Wkroczył do salonu gdzie zastał starszego na kanapie. Mężczyzna siedział tam wygodnie rozłożony i wyglądający jak milion pieprzonych dolarów. Jeszcze raz przeklnął w myślach samego siebie i swoje zasady po czym podszedł bliżej i usiadł po drugiej stronie mebla (który swoją drogą był maleńki, więc być może nie dało to za wiele).

- Przepraszam że tak uciekłem. Dzwonił mój współlokator, martwił się.

Harry pokiwał głową i posłał Louisowi delikatny uśmiech pokazujący dołeczki.

- Ale już go uspokoiłeś, tak?

°°°°°

Harry już nawet nie pamięta jakim cudem skończyli pijąc irlandzkie wino i oglądając jakąś zupełnie pozbawioną sensu komedię, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mu to. William był zabawny komentując wszytko co pojawiło się na ekranie, a nawet jeśli by nie był, sam widok jego poruszających się warg mu wystarczał.

- Spójrz tylko co ta dziwka ma na sobie. Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak Gucci, szmato?!

Śmiech pijanego chłopaka roznosił się po maleńkim mieszkanku nie wiadomo jakim cudem nie budząc sąsiadów.
Styles patrzył na niego zafascynowany. Do tej pory kelner ciągle się rumienił i jąkał. Teraz wyrzuca z siebie słowa z nieprawdopodobną prędkością, śmieje się głośno i wydaje się pozbawiony wcześniejszej nerwowości. Harry sam nie jest pewien, które oblicze nastolatka bardziej mu się podoba.

Niesamowite co też może uczynić z człowiekiem pół butelki irlandzkiego wina.

- Harreh, chyba skończył się nam trunek - zachichotał uroczo chłopak odwracając pustą butelkę do góry i czekając z wyciągniętym językiem na ostatnią, wolno spływającą kroplę.

Na ten widok Harry poczuł rosnące podniecenie.

- Gapisz się - wytknął Stylesowi nastolatek zdmuchując grzywkę opadajacą mu na oczy.

I cóż, Harry naprawdę bardzo starał się nie roześmiać, ale pijany William był jednym z tych rzeczy, którym człowiek po prostu nie może się oprzeć. Po kilku sekundach męki poddał się i wybuchnął, być może odrobinę opluwając się przy tym.

Szatyn spojrzał na swego starszego towarzysza urażony wypychając do przodu dolną wargę, dzięki czemu wydawał się jeszcze bardziej uroczy.

- Dlaczego się ze mnie nabijasz? Nie lubisz mnie?

Harry opanował się i spojrzał na nastolatka z uwagą.

- Jak możesz myśleć że Cię nie lubię?

- No bo... - wydawało się że kelnerowi nareszcie zabrakło słów - ponieważ jestem taki nudny, ciągle robię z siebie błazna na twoich oczach i jestem taką straszną ofermą! To nierealne, żeby ktoś taki jak ty...

- Jak ja? - zapytał z lekkim uśmieszkiem widząc delikatny rumieniec wpływający na twarz młodszego.

- Oh, dobrze wiesz co mam na myśli. Jesteś taki... Taki... Hazzowaty! - wykrzyknął chłopak uradowany że wreszcie udało mu się znaleźć odpowiednie określenie.

- Cóż mogę powiedzieć? Taki się urodziłem. - czterdziestolatek wzruszył ramionami starając się tym razem nie zaśmiać.

- Ty nie traktujesz mnie serio!

Harry westchnął po czym przybliżył się do nastolatka i złapał jego twarz w dłonie, tak by móc patrzeć mu w oczy.

- Czy myślisz, że gdybym choć trochę Cię nie lubił, siedziałbym tu teraz z tobą oglądając najgorszą komedię świata?

- Hej, to mój ulubiony film! - zaprotestował młodszy.

- Nie to miałem na myśli... Chodzi mi o to, że... Will, jesteś naprawdę najpiękniejszą osobą jaką w życiu widziałem. Oddałbym całą swoją hazzowatość żeby móc codziennie Cię oglądać. - mężczyzna nie pamięta w którym momencie zaczął szeptać, ale teraz słychać było tylko ich powolne oddechy. Przynajmniej póki nastolatek nie przerwał ciszy pytając:

- Kim do cholery jest Will?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro