49.
Harry całkiem zapomina o tym ile lat dzieli jego i Louisa oraz o fakcie, że powinien być odpowiedzialnym dorosłym. W momencie, kiedy z nieba zaczynają lecieć zimne krople deszczu, dwójka mężczyzn po prostu wstaje ze swoich miejsc i biegną w stronę parkingu z dzikim krzykiem rodzącym się w ich gardłach.
Śmieją się nawet kiedy młodszy z nich przewraca się i pociąga Stylesa za sobą. Lądują w całkiem sporej kałuży wody i śmieją się nie zważając na zdziwione spojrzenia innych przechodniów.
Włosy Harry'ego są już całkiem mokre i niektóre z loków przyklejają się do jego czoła, więc Tomlinson odgarnia je dłonią. Następnie ich usta łączą się, a pocałunek zostaje w ich pamięci jako ten smakujący deszczem.
Jadą do mieszkania Louisa cali przemoknięci, słuchając głośno radia i wykrzykując teksty lecących w nim piosenek. Harry wie, że to nie może skończyć się inaczej niż przeziębieniem, ale ma to gdzieś. W tym momencie liczy się dla niego zarumieniony chłopak z wilgotną grzywką opadającą na jego czoło.
°°°°°
Wejście do mieszkania jest głośne i nieco niezdarne. Szatyn wywraca się drugi raz tego wieczoru tworząc wielką kałużę zaraz przed drzwiami.
Chłopak prowadzi Harry'ego do łazienki, gdzie każe mu zdjąć morke ubrania, po czym rusza do sypialni Zayna. Tam znajduje największą parę dresów i jakąś bluzę. Wie, że Styles nigdy nie wszedłby w jego ciuchy.
Swoją drogą Tommo zastanawia się, gdzie też podział się jego współlokator, więc wysyła do niego krótkiego smsa. Następne wraca na korytarz i zostawia suche ubrania pod drzwiami łazienki.
- Harry? Zostawiłem tutaj rzeczy Zee i możesz się w nie przebrać. Myślę, że powinny pasować.
- Okay, dzięki! - Słyszy odpowiedz.
- Najwyżej wróć do mnie nago - dodaje cicho i oddala się do kuchni zrobić im ciepłą herbatę. Zanim jednak tam dociera, może usłyszeć krzyk Harry'ego sugerujący jakby nie miał nic przeciwko pomysłowi chłopca.
°°°°°
Jakimś dziwnym trafem kiedy wreszcie siedzą na łóżku Louisa ubrani w ciepłe rzeczy, z gorącą herbatą przed nimi i włączonym filmem na laptopie, wszytkie te rzeczy idą w niepamięć.
- To nie super drogi szampan, ale myślę, że może być na początek. - Mówi Lou tuż przy skórze mężczyzny, a mała dłoń nastolatka ląduje pod bokserkami starszego.
Harry wciąga szybko powietrze i już po chwili odchyla swoją głowę do tylu. Pozwala jego chłopcu zająć się nim i może poczuć małe paluszki ciężko pracujące dla Stylesa.
- Szybciej - mruczy z potylicą opartą o poduszki.
Tomlinson jeździ dłonią w górę i dół penisa zielonookiego i czuje się zadowolony widząc jak mężczyzna reaguje na jego pieszczoty. Podnieca się słysząc jęki, których jest sprawcą, więc pozwala drugiej ręce znaleźć drogę do jego własnych spodni. Klęczy teraz na łóżku obok Harry'ego, mając swoje nadgarstki pracujące na ich orgazmy.
Osiemnastolatek pociera się i wie, że Styles zauważa jego krótki oddech. Po chwili jego dłonie zostają odepchnięte, a student leży pod sapiącym mężczyzną. Ich ciała zbliżają się do siebie i Lou może poczuć przez materiał ich spodni penisa Harry'ego, napierającego na jego.
Starszy chwyta biodra mniejszego i w pierwszej chwili nie zauważa co jest nie tak. Dopiero po chwili orientuje się, że kości chłopca są znacznie bardziej wyczuwalne, niż były ostatnim razem. Postanawia jednak na razie przemilczeć ten fakt i ociera się o Tomlinsona, dając swojemu chłopcu poczuć jak bardzo go pragnie.
Paręnaście minut później legają obok siebie oddychając głęboko i starając się doprowadzić do porządku. Każdy z nich jest bałaganem i potrzebują czasu, by to ogarnąć.
Potem Tomlinson wstaje na nogi i rusza do pokoju mulata. Zgina się nad łóżkiem Malika i spod materaca wyjmuje małą blaszaną puszkę. Zaraz później mknie do Harolda spowrotem, niosąc ze sobą skręta i zapalniczkę.
- Co tam masz? - pyta Styles podpierając się na poduszkach. Lou nie odpowiada i po prostu wskakuje na łóżko, gdzie mężczyzna robi mu trochę miejsca.
°°°°°
Tomlinson kończy leżąc w ramionach starszego, kiedy dzielą się skrętem. Młodszy czuje się całkiem spokojny i odprężony, może nawet nieco senny, dlatego dziwi go nagły wybuch śmiechu Stylesa.
- Co cię tak bawi, pochwo? - pyta uderzając starszego w pierś.
- Pochwo? - odpowiada na jego zaczepkę Harry. - A co to ma znaczyć? Sugerujesz mi, że jesteś hetero? Jakoś nie skarżyłeś ostatnio mając mojego kutasa głęboko w tyłku.
Lou chichocze i zaciąga się dymem, żeby wypusić go w formie maleńkich obłoczków.
- Jesteś pochwą, bo jesteś cieplutki i miękki.
Jego towarzysz wybucha śmiechem ponownie co szatyn może poczuć nieco jakby jego poduszka miała trzęsienie ziemi.
- Gdyby moja żona mnie teraz zobaczyła, byłbym martwy. - Mówi Hazz i błękitnooki śmieje się razem z nim. Wie, że poczucie humoru czterdziestolatka jest dziwne i raczej mało efektowne, ale działanie marihuany sprawia, że głupi żart o żonie go śmieszy.
Harry żonaty. Też coś.
Chłopak robi się coraz bardziej senny i powoli przymyka swoje powieki. Czuje się jak maleńka pianka nad ogniem, jakby roztapiał się w bezpiecznych ramionach starszego.
Louis przez dziewiętnastego lat swojego życia budował mur wokół serca, który miał uchronić go przed cierpieniem. Lecz nagle, całkiem niespodziewanie, zjawił się wysoki, przystojny, inteligentny Harry Styles i zburzył go jednym podmuchem.
I niech ktoś mi powie, że miłość nie jest destrukcją.
°°°°°
Zapraszam na Short Stories || Boy×Boy.
Jej, kto razem ze mną zaczął ferie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro