Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48.

Więc Louis nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo można za kimś tęsknić. Okazało się, że wszytkie jego wyobrażenia na temat dzisiejszego wieczoru nie mogłyby nawet równać się z rzeczywistością. A to oczywiście za sprawą Harry'ego Edwarda Stylesa i... to tylko wyobraźnia nastolatka, czy mężczyzna naprawdę wyprzystojniał?

Ale pokolei.

Kiedy Harry zadzwonił do Tomlinsona z propozycją spotkania, minął już ponad tydzień od kiedy ostatnio się widzieli. Lou nie zwracał na brak starszego w swojej codzienności, aż takiej uwagi, będąc całkowicie pochłonięty nauką. Tak na marginesie, okazało się, że stres związany z powrotem na studia pomógł spalić chłopakowi nieco zbędnego tłuszczu, z czego (w porównaniu do Malika) ucieszył się niezmiernie.

Tak czy inaczej, postanowili spotkać się tego wieczoru i taaak, Tommo może był odrobinkę podekscytowany.

- Masz zamiar stać tak cały wieczór? - pyta mulat tuląc do siebie Scooby'ego.

Tommo macha na niego ręką, ponieważ to nie tak, że w jego zachowaniu jest coś dziwnego. To, że od pół godziny stoi przy oknie (oczywiście ze zgaszonym światłem wewnątrz) nic nie znaczy. On po prostu, umm, dawno nie wychodził... czy coś.

Kiedy wreszcie samochód starszego parkuje przed kamienicą, Lou ma motylki w brzuchu. Nie kątroluje się już i szybciej niż by chciał, chwyta telefon, portfel i wybiega z mieszkania. Harry wygląda na nieco zaskoczonego, kiedy spotykają się w połowie schodów.

- Huh, widzę, że ktoś nie mógł się już doczekać, co? - smieje się zielonooki, więc twarz szatyna pokrywa się purpurą. Och, Chryste, jak by tu wybrnąć z sytuacji?

- Emm, ja... - Mówi niższy prychając i odzucając za ramię niewidoczne włosy. - Wcale nie przybiegłem po ciebie. Byłem wynieść śmieci, kiedy na siebie wpadliśmy. I wcale nie byłem w oknie obserwując czy już jesteś. To byłoby dziwne, a poza tym... To było twoje przywitanie?

Uważa się za sprytnego dopóki rozbawiony wzrok Stylesa nie wędruje po ziemi przypominają chłopcu, że nie ma ze sobą żadnych śmieci. Mimo wszytko, Harry pozwala udawać im, że nic się nie stało, sam uznając zachowanie nastolatka za urocze. Ponieważ tak postępują gentelmeni, prawda?

°°°°°

- Nie jest ci zimno? - pyta czterdziestolatek, kiedy w końcu wysiadają z samochodu kierując się do jakiejś francuskiej restauracji z nazwą tak trudną, że student nawet nie potrafiłby jej wymówić.

- Może odrobinkę. - Mówi na to chłopak i z zaskoczeniem zauważa jak Harry zmierza do bagażnika swojego auta. Chwilę później zarzuca na ramiona błękitnookiego jeansowy materiał i chociaż kurtka zupełnie nie pasuje do dzisiejszej stylizacji Tommo, chłopak nie narzeka.

- Już lepiej?

- Tak, teraz w porządku. - odpowiada na to z małym uśmieszkiem i chyba powinien już przywyknąć do uczucia ciepła rozchodzącego się w jego podbrzuszu za każdym razem kiedy Styles robi jedną z takich rzeczy.

Wchodzą do restauracji trzymając się blisko siebie i Lou nic nie może poradzić na myśli, które krążą po jego głowie krzycząc randka randka randka!.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - wita się z nimi elegancko ubrana kobieta.

- Mieliśmy rezerwację na nazwisko Styles.

Wyraz jej twarzy zmienia się na zmieszany, albo Louisowi tylko się wydaje. Przegląda coś na ekranie komputera i wygląda na nieco skołowaną.

Styles chyba zaczął się nieco niecierpliwić, bo oparł się o blat i zaczął wystukiwać palcami jakiś nieznany utwór. Chociaż... Tomlinson chyba kojarzy jakiegoś młodego chłopaka śpiewającego to na YouTube. Shawn Mercedes czy ktoś taki.

- Och. Serdecznie przepraszam, ale pańska rezerwacja przepadła.

- Słucham? - zapytał Harry nie wyglądając na ani trochę zadowolonego. Blondynka za ladą chyba także to zauważyła, bo przybrała przepraszający wyraz twarzy i szatynowi zrobiło się jej szkoda.

- Możemy zaproponować państwu kolację na koszt firmy w innym terminie, bądź jeśli bylibyście skłonni zaczekać, aż...

- Nie mam zamiaru czekać! - przerwał kobiecie Harry prawie krzycząc. Lou obserwował małą żyłkę ma skroni starszego, która pulsowała zaciekle. - Moja asystentka zrobiła tu rezerwację na dziś i nie mam pieprzonego zamiaru czekać. Nie przeszedłem tu żeby...

- Spokojnie, Hazz. - szepcze do ucha czterdziestolatka niższy z nich i w uspokajającym geście, kładzie swoją dłoń na dole jego pleców, masując je przez materiał marynarki. - Znam lepsze miejsce. Chodź.

Zaskakująco, dwójka mężczyzn wychodzi z restauracji niemal tak szybko jak do niej weszli. Kobieta za ladą jeszcze raz sprawdza rejestr czując rozczarowaniem samą sobą. Zawaliła na całego.

°°°°°

Tomlinson wie, że nie wpłynie to zbyt dobrze na jego sylwetkę, ale ten jeden raz postanawia sobie odpuścić. Przeklina w myślach swoje grube uda i bierze spory kęs fast foodu.

- Jestem pewien, że tam takich nie mają - mówi do Harry'ego rozbawiony, kiedy już połknął.

Stoją właśnie pod gołym niebem w jakiejś niezbyt drogiej dzielnicy i jedzą kebaby prosto z food tracka. Ich prosiłek kosztował żałośnie mało, co i tak nie zmienia faktu, że Styles uparł się by płacić.

- To nie miało tak wyglądać. - odpowiada mu mężczyzna i siadają na jakimś brudnym murku, ale chyba żadne z nich nie przejmuje się tym zbytnio. - Chciałem, żebyś spróbował pysznych ostryg, na deser zjadł gateau au chocolat fondant* i popił to taką ilością szampana, że widziałbyś gwiazdy.

- Hej. - Lou chwyta mężczyznę za rękę i przyciąga do siebie jego spojrzenie. Kiedy już patrzą sobie w oczy nastolatek ma pewność, że zostanie wysłuchany. - Nie potrzebuję tego całego francuskiego jedzenia. Możesz mi wierzyć lub nie, ale widok, który mam przed sobą w zupełności mi to wynagradza. - Harry uśmiecha się do niego ze swoimi dołeczkami, dlatego szatyn już czuje się jak zwycięzca. - Poza tym nie trzeba mi szampana, żeby widzieć gwiazdy.

Następnie spędzają całkiem miłe chwile patrząc w niebo i jedząc swoje kebaby na zniszczonym murku w miejscu, którego pewnie nie ma nawet na przewodniku po Londynie.

* gateau au chocolat fondant -czekoladowy deser z płynną czekoladą w środku.

°°°°°
DZIEŃ DOBRY WIECZÓR.
Chciałam tylko wspomnieć, że pod wpływem (niczego tak właściwie... to był totalny spontan), dodałam na wattpada książkę z prompami/one shotami/czymkolwiek.
Osoby zainteresowane mogą znaleźć ją na moim profilu pod super tajemniczym i oryginalnym tytułem "Short Stories || Boy×Boy" (tak jakoś to szło) xD

Możecie tam znaleźć już jedną historię "Daddy's Little Boy" o Larrym i myślę, że może przypaść wam do gustu. 😏
W przeciągu kilku dni dodam też os o Muke'u i zdecydowanie jestem podekscytowana moim małym scenariuszem na to.

Będę dodawać tam także (jeśli ktokolwiek będzie w ogóle chciał 😂 *udawany śmiech przez łzy*) prompy na podstawie waszych pomysłów. Więc jeśli posiadacie pomysł na one shota i chcielibyście przeczytać go w moim wykonaniu, dajcie mi o tym znać w pierwszej notce "Short Stories" lub na priv. :)

Wiktoria ××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro