45.
Harry przyciskał do siebie małe ciało Louisa, który nagle nie wiedział co powiedzieć. Żadne rozsądne słowa nie przychodziły mu do głowy. Chłopak chciał po prostu spędzić kilka przyjemnych chwil ze swoim... Kim oni właściwie dla siebie są?
Cóż, tak czy inaczej plan szatyna nie wypalił. Miał trzymać czterdziestolatka z daleka od wszystkich swoich problemów. Harry miał być linią, która będzie odgradzać nastolatka od tego całego gówna, pomoże mu zapomnieć. Zaburzenia odżywiania, problemy finansowe, umierająca matka i homofobiczny ojciec. Styles nigdy nie miał dowiedzieć się o żadnej z tych rzeczy.
- Wszytko dobrze kochanie, nie martw się. - szepnął w jego włosy straszy i niebieskooki poczuł, że Harry jest zdecydowanie za dobry dla niego. - Jeśli nie chcesz, nie musisz mi mówić. Ja po prostu chcę, żebyś wiedział, że zawsze możesz poprosić o pomoc, dobrze? Cokolwiek się dzieje, możemy temu zaradzić.
Student uniósł swoją głowę i posłał delikatny uśmiech mężczyźnie. Wiedział, że na jego twarzy jest teraz widoczny żółty siniak wielkości dłoni jego ojca. Wiedział też, że cała jego misternie ułożona fryzura jest teraz w tragicznym stanie. Jednak widząc spojrzenie jakim obdarowywał go starszy, chłopak nagle przestał przejmować się takimi drobnostkami jak wygląd.
Kiedy ich usta złączyły się w pocałunku, żaden nie zaprzątał sobie dłużej głowy myśleniem. Harry pozwolił by jedyną myślą w jego głowie było imię pięknego chłopca siedzącego obok.
°°°°°
Okay, więc czymkolwiek to było, Louis nie powinien ekscytować się tym tak bardzo. Ponieważ to na pewno nie była randka. Prawda?
To, że Harry zapłacił za ich jedzenie i jechał przez trzy godziny z Londynu, żeby się z nim spotkać, może oznaczać cokolwiek. Może to było zwykle przyjacielskie spotkanie.
Tylko czy na wypadach z kumplami kończy się obściskając na tylnych siedzeniach samochodu? Bo jeśli tak, to Tommo musi znaleźć sobie więcej znajomych.
- Powinienem już wracać. - mruknął chłopak mając gorące usta Stylesa na swojej szyi. Jęknął, kiedy mężczyzna zassał jego skórę nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do tego, że pozostawi po sobie ślad. - Uhhh... W sumie chyba nie spieszy mi się aż tak bardzo - powiedział szybko ostatnią część zdania mówiąc zaskakująco piskliwym głosikiem.
°°°°°
- Och, moja koszula jest cała pamięta. - Zauważył rozbawiony nastolatek i po chwili może zobaczyć jak Styles grzebie w kieszeni swojego płaszczu.
- Proszę, możesz kupić sobie nową. - Mówi mężczyzna wręczając mu sto funtów z zadowolonym uśmieszkiem.
Lou patrzy na niego pytająco i wcale nie wygląda jakby miał zamiar przyjąć pieniądze.
- Dlaczego mi to dajesz? - pyta. - Nie jestem dziwką. Chcesz mi zapłacić za to co przed chwilą robiliśmy?! - Nastolatek mówi pospiesznie i cały dobry humor już dawno z niego wyparował. Teraz pozostaje tylko wściekły i być może urażony.
Brew Harry'ego unosi się do góry, dzięki czemu wygląda absolutnie niewinnie. Tommo jest na siebie zły, ale ma ochotę pocałować tego kretyna.
- O czym ty mówisz, Lou? Nigdy bym tak o tobie nie pomyślał. Daję ci to, ponieważ zniszczyłem twoją koszulę. Nie chodzi o nic więcej.
W samochodzie nastaje chwila niezręcznej ciszy. Chłopak wie, że być może przesadził ze swoją reakcją i czuje się teraz okropnie. Kiwa głową niepewnie, a jego uszy czerwienieją odrobinkę bardziej.
- Emm, więc... Przepraszam?
A Styles nie może oprzeć się jego skruszonej mince, więc smieje się szybko i całuje chłopaka ostatni raz, przy okazji wsuwając mu banknot do tylnej kieszeni spodni.
°°°°°
Louis wysiada z auta i obserwuje odjeżdżającego Stylesa. Chłopak czuje się rozdarty po dzisiejszym dniu. Myślał, że jest silny, że da sobie radę ze swoimi uczuciami. I było dobrze dopóki pozostawał w odległości od zielonookiego.
Czasami wydaje nam się, że nawet jeśli jest beznadziejnie, jest dobrze. Wmawiamy sobie, że jesteśmy w stanie zadowolić się tym, co mamy. Mówimy sobie: "hej, jestem z tym okay. To nic wielkiego!".
Ale potem on pojawia się znowu. Widzisz jego szeroki uśmiech, oczy błyszczące szczęściem i wiesz, że zrobiłbyś wszytko, żeby pozostał taki na zawsze.
Wtedy upadasz krwiąc, wiedząc, że przegrałeś walkę z własnym sercem. I tak, zakochałeś się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro