Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38.

- Podoba mi się ten chłopak - powiedział Harry Styles patrząc wyzywająco w oczy swojego szefa, a za razem jednego ze swoich kolegów. - Jest zdolny, może zajść daleko. I wiem, że ty także to widzisz - dodał po chwili. - Więc jaki masz z nim problem?

Merlin podrapał się po swojej koziej bródce i wyciągnął w wygodnym fotelu prezesa niczym kot.

- Nie chodzi o to, że mam z nim problem, Styles. Shawn to po prostu jeszcze dzieciak. Dobrze wiesz, że osiemnastolatek z gitarą nie jest tym, czego potrzebuje Modest. - Jęknął.

- Więc go skreślasz? Ponieważ nie jest wystarczająco stary, żeby podbić serca naszych babć? - zielonooki uniósł swoją brew patrząc na Merlina z zaskakującą pewnością siebie. - Jest młody, to fakt, ale przecież nie trudno będzie uczynić z tego jego zaletę. Wystarczy wepchnąć go do serc nastoletnich dziewczyn. Ma ładną twarzyczkę i dobry głos, więc nic nie stoi na przeszkodzie.

W gabinecie zapadła chwilowa cisza. Harry denerwował się delikatnie, ale dobrze wiedział, że Merlin jest rozsądnym facetem i szybko zrozumie, iż zmniejszenie o połowę ich budżetu na Mendesa, to poważny błąd. Poza tym, facet miał oczywistą słabość do Stylesa.

- On nawet nie ma własnych piosenek! - powiedział Merlin jako swój ostatni desperacki argument. - Nie możemy wydawać samych coverów. A dobrze wiesz, że żaden szanujący tekściasz nie będzie pracował dla jakiegoś dzieciaka.

Harry zamyślił się w głowie przyznając swojemu rozmówcy rację. Niby mogliby zatrudnić kogoś dobrego, ale jak mieliby pozwolić sobie na to z ograniczonym budżetem?

- Zróbmy tak: ja załatwię mu tekścierza do końca roku, a wtedy ty przywrócisz wcześniejszą sumę.

- A jeśli Ci się nie uda?

- Jeśli mi się nie uda, mogę odpuścić sobie moją miesięczną wypłatę - rzekł z udawaną pewnością siebie.

Starszy facet znów podrapał się po twarzy, po czym wyszczerzył swe zęby błyskając złotą dwójką.

- Masz czas do końca listopada, Styles. I ani sekundy dłużej.

Harry zrobił zadowoloną minę, jakby właśnie uzyskał wszytko po co tu przyszedł, a wychodząc niepostrzeżenie wytarł nadmiar potu ze swoich zestresowanych dłoni.

Ma przejebane.

°°°°°

"Panta Rhei"* powiedział kiedyś człowiek i wszyscy od tej pory zaczęli utwierdzać się w tym przekonaniu. Minęło dwadzieścia sześć wieków i jakoś nikomu specjalnie nie przychodziło do głowy podważenie tych słów.

A jednak w momencie, kiedy on i jego ojciec wsiedli razem do auta, by wyruszyć w drogę, Louis był gotów sprzeciwić się starożytnemu filozofowi. Ponieważ dla młodego Tomlinsona w tym momencie, czas stanął w miejscu.

- To miło, że na mnie zaczekałeś - powiedział niezręcznie Lou obserwując jak lewa powieka jego ojca drga niespokojnie.

Mężczyzna jednak mruknął tylko coś w odpowiedzi i mimo całej swej miłości do ojczystego języka, osiemnastolatek miał spory problem ze zrozumieniem.

Jechali chwilę w ciszy starając się udawać, że cała sytuacja nie jest dla nich niekomfortowa. Prawdopodobnie już kłuciliby się w niebo głosy, gdyby nie zaistniała sytuacja.

- Więc... - zaczął mężczyzna po chwili głośno chrząkając. - Co... Co tam u Carla? - zapytał siląc się na uprzejmość.

- To był Kayl. - poprawił go chłopak, na co jego ojciec sapnął. - I zerwaliśmy. Trzy lata temu.

Po wyznaniu szatyna w samochodach znów zapanowało milczenie. Mężczyźni siedzieli więc w ciszy ignorując siebie nawzajem. To będzie cholernie długa podróż.

°°°°°

Zayn wszedł do ciepłego pomieszczenia i uśmiechał się delikatnie. Przeszedł przez salę, aż w końcu dotarł do blatu, gdzie stała Edwards.

- Hej, skarbie - rzucił uśmiechając się szeroko.

- Cześć - spojrzała na niego z policzkami lekko zarumienionymi. - Musisz jeszcze chwilę poczekać, dobrze? Właśnie skończyłam, muszę się tylko przebrać.

- Jasne - odparł pochylając się nad blatem i szybko całując dziewczynę w usta. - Poczekam tutaj.

Młody mężczyzna podszedł do najbliższego boksu i usiadł w nim wygodnie. Miał właśnie zamiar napisać smsa do Louisa, żeby sprawdzić jak tam sprawy z jego ojcem i czy wciąż się nie pozabijali, ale przerwał mu w tym niespodziewany dźwięk.

- W zasadzie to już zamykamy, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek - powiedział jakiś facet stając nad nim i uśmiechając się szeroko.

- Oh, ja... Nie jestem klientem - odrzekł Malik czując się dziwnie poprzez spojrzenie jakie wlepiał w niego nieznajomy.

- To dobrze, bo ja nie jestem kelnerem - rzucił mrugając i siadając na przeciwko mulata. - Jestem Liam.

I cóż innego mu pozostało? Wyciągnąłem swoją dłoń w kierunku przybysza, szukając spojrzeniem Perrie (albo chociaż Ryana), by wybawiła go z opresji.

- Zayn, miło mi.


* podstawowa teoria filozofii Heraklita, oznacza "Wszystko płynie".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro