34.
- Cześć, Lou - szepnął wciągając za sobą do mieszkania stęsknionego studenta, którego serce roztopiło się słysząc to zrobienie.
Nastolatek rozejrzał się po mieszkaniu czując dziwne uczucie. Coś jakby już kiedyś tu był, ale bardzo dawno, nie mógł przypomnieć sobie kiedy ani czy w ogóle. Najprawdopodobniej jego umysł po prostu platał mu głupie figle.
- Masz śliczne mieszkanie - powiedział nie mogąc oderwać wzroku od wnętrza. Cóż, może to było głupie, ale w porównaniu do tego miejsca Lou czuł się jeszcze brzydszy.
Harry przesunął swoim spojrzeniem po drogich meblach i nowoczesnych obrazach wiszących na ścianach przedstawiających w zasadzie sam nie wiedział co... Wzruszył ramionami nie widząc w tym nic niezwykłego. Po pewnym czasie każde piękno zaczyna brzydnąć w naszych oczach.
- Kiedyś też tak uważałem - mruknął po czym ruszył w kierunku salonu połączonego z kuchnią licząc na to, że szatyn pójdzie w jego ślady. - Napijesz się czegoś? - zapytał.
Ale nastolatek nie słuchał. Głowę chłopaka zaplątały tysiące myśli przelatujących przez nią z zawrotną prędkością. Zastanawiał się, jak Styles może być tak obojętny na piękno, które go otacza. Szatyn usiadł na kanapie w salonie czterdziestolatka nic nie mówiąc.
Zielone oczy spoczęły po raz kolejny na młodym mężczyznie. Po chwili wszedł do salonu niosąc ze sobą talerzyk ciasteczek. Położył je na stoliku między kubkiem z zimną kawą, a laptopem.
Ten chłopak był dla czterdziestolatka jedną wielką zagadką. Mężczyzna nie miał pojęcia jak interpretować jego zachowanie. Poznał go jako wstydliwego kelnera, żeby później przekonać się jak bardzo głośny i rozmowny potrafi być po alkoholu. Z początku wydawał mu się nieco niedostępny, chwilę później wylądowali w łóżku. Flirtował z nim, żeby za jakiś czas ulotnić się i nie dawać znaku życia. Oczywiście później pojawiał się wyglądając jak wszytko czego Styles mógłby kiedykolwiek potrzebować... Tylko czego osiemnastolatek może chcieć od kogoś takiego jak on? I czy Lou w ogóle wie czego chce?
- Mam nadzieję, że ci nie przeszkodziłem - powiedział błękitnooki. - W zasadzie to sam do końca nie wiem, co tu robię. Ostatnio dużo czasu czuję się jakby nikt mnie nie rozumiał, jakbym nawet wśród tłumów pozostawał sam i pomyślałem, że może... No, że może...
- Pomyślałeś, że..? - zapytał Harry, chcąc mu pomóc.
- Umm, ja pomyślałem, że może czucie się samotnie we dwójkę jest nieco mniej dołujące. - Skończył wywołując u mężczyzny delikatny uśmiech.
°°°°°
Wzrok Harry'ego wędrował po otulonym kocem ciele chłopaka. Siedzieli już od ponad godziny na kanapie oglądając "Słodki Listopad", ponieważ jak się okazało, Louis nigdy nie widział tego filmu. Oczywiście Stylesowi wydawało się to najdziwniejszą rzeczą na świcie. Osobiście mógł zaliczyć go do swoich ulubionych.
- Pić mi się chce. - stwierdził nastolatek szepcząc.
- To się napij - odszeptał odruchowo zielonooki sam nie do końca wiedząc dlaczego.
Chłopak przeniósł na chwilę swoje spojrzenie z laptopa na właściciela mieszkania, w którym właśnie się znajdował.
- Jestem twoim gościem - powiedział używając swoich słów jako argumentu.
- Jesteś młodszy.
- To twój dom.
- To tobie chce się pić.
- Nie wiem, gdzie trzymasz rzeczy.
- Nie wiem czego chcesz się napić.
- Nie chcę opuścić filmu.
- Oglądamy na laptopie, w każdej chwili możemy zatrzymać.
Młoda twarz chłopaka stała się jeszcze piękniejsza, dzięki ogromnemu uśmiechowi, który się na niej pojawił.
- Świetnie! Kiedy już wstaniesz, żeby zatrzymać film, skocz przy okazji po wodę dla mnie.
I kim był Harry, żeby móc mu odmówić?
°°°°°
- Ten film jest taki stary! - jęknął Lou mocniej otulając się kocem. - Nie wiem jakim cudem nagrali to wszytko z dinozaurami chodzącymi za ich plecami.
Harry zaśmiał się cicho, po czym przybrał urażoną minę i przyłożył dłoń do serca.
- Jestem starszy niż ten film.
- Wiem, ktoś musiał przecież nauczyć dinozaury obsługiwać kamerę.
- Przysięgam jesteś taki głupi - zaśmiał się mężczyzna.
Przez chwilę leżeli w ciszy oglądając dalsze losy bohaterów, kiedy Harry zapytał:
- Nie przeszkadza ci to?
- Co? - Tomlinson spojrzał na niego spojrzeniem, które mówiło, że nie ma pojęcia o co został zapytany.
Styles podrapał się po karku czując się niezbyt komfortowo przez temat, jaki sam zaczął.
- No wiesz... Mam na myśli to, że jestem od ciebie dwa razy starszy.
Chłopak pozostał przez chwilę nieruchomo, myśląc. Czasami pozostanie w jednej pozycji przez krótki czas pomagało mu w rozważaniu niektórych spraw.
- Kimże bym był, gdybym oceniał cię na podstawie tego, kiedy wszedłeś z łona? - Harry przewrócił oczami, ale Lou pozostał całkowicie poważny. - Nie, poważnie. Ja mógłbym zapytać się ciebie o to samo.
Styles opadł głową na poduszki zatapiając w nich swoje loki.
- Gdybym miał rozum, nigdy nie doszłoby między nami do czegokolwiek.
Nastolatek opuścił nieco głowę i najmniej urażonym głosem na jaki było go stać, zapytał:
- Chcesz powiedzieć, że poznanie mnie było błędem?
- Nie, ja po prostu... Nie potrafię logicznie myśleć, kiedy jesteś w pobliżu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro