Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33.

Louis miał zdecydowanie dość. Przez ostatni tydzień ciągle towarzyszyło mu uczucie bycia porażką. Oczywiście przyjaciele nie mówili mu tego w prost, byli przy nim i starali się zachowywać jakby nic złego się nie stało. Ale Tomlinson nie był dzieckiem i wiedział co tak naprawdę sobie myślą. Rozczarował ich, zawiódł.

Przez te kilka dni Zayn praktycznie nie wychodził z domu. Ciągle był dla Louisa w pobliżu, gotując i pilnując by zjadał wszytko. Troszczył się o młodszego i dbał o to, by nie wymiotował swoich posiłków. Przez co nastolatek czuł się jeszcze gorzej.

Niall przychodził świeżo po skończeniu zajęć niosąc ze sobą torby wypchane jedzeniem. Oficjalnie były to zakupy robione na prośbę Malika, ale Lou wiedział, że chcą go po prostu utuczyć.

Perrie wpadała w przerwach pomiędzy zajęciami a pracą. Opowiadała śmieszne historie na temat klientów i innych pracowników. Czasami po prostu kładła się na kanapie krzycząc, że umiera i rzuca robotę w knajpie. Ostatnio jednak najwięcej czasu poświęcała całowaniu pełnych ust Zayna. Nie żeby Louis był zazdrosny o swojego przyjaciela tudzież współlokatora. W życiu. Czy Louis jest jakimś zepsutym do szpiku kości frajerem, który wkurza się, bo ktoś jest szczęśliwy bez niego?

Tak, jest.

To właśnie dlatego stoi teraz przed drzwiami swojego pokoju ubrany w cholerny płaszcz Zayna, trzymając dłoń na klamce. Jest w pełni gotowy do wyjścia. Dziś spędził przed lustrem pół godziny chcąc doprowadzić się do perfekcji. A nie było łatwo. Kilka dni "regeneracji" źle na niego wpłynęło. Przez prawie pięć dni nie mył głowy, więc jego włosy zrobiły się tłuste i świecące. Większość dnia spędzał siedząc bezczynnie przed telewizorem kłucąc się z mulatem o pilota, co też nie wpłynęło na dobrze na jego wygląd. Poważnie, Tommo powinien częściej wychodzić z mieszkania.

Na przykład teraz. Wdech, wydech.

Chłopak otworzył w końcu drzwi i pojawił się na korytarzu. Okay, najłatwiejsze z głowy.

- Lou? - zawołał z kuchni głos Malika. - Potrzebujesz czegoś?

Cholera, osiemnastolatek wiedział, że przyjaciel bardzo się o niego troszczy, ale przewrócenie oczami było w tym momencie nie uniknione.

- Wychodzę - powiedział i zmartwiona twarz współlokatora pojawiła się na przeciwko niego.

- Jak to? Źle się czujesz? Potrzebujesz powietrza? Czegoś z apteki? Jesteś może głodny?

- Potrzebuję odpocząć od bycia twoim dzieckiem, Zayn - odparł odciągając od swojej głowy ręce chłopaka. - I myślę, że tobie też przyda się przerwa w matkowaniu.

°°°°°

Harry siedział spokojnie na wygodnej kanapie w salonie. Na kolanach trzymał laptopa, gdzie przegrzebywał się przez miliony e-maili, które ostatnio dostał. Na stoliku przed nim leżała filiżanka zimnej już kawy.

I... to w zasadzie wszytko. Nie było żadnej wkurzającej swoim gadaniem niby żony, syna zapraszającego swoich wyjadających wszytko z lodówki znajomych, Leigh-Anne, która przez ostatnie dni zajmowała pokój gościnny. Meradith wyjechała, Lee wyszła spotkać się ze swoją przyjaciółką, a Gordon... Cóż, Styles nie miał nawet ochoty skłamać, że wie, gdzie podziewa się jego pierworodny.

Tak więc spędzał po prostu kolejny nudny dzień pracując, nie mając żadnego towarzystwa. Super.

Przeklnął cicho w swojej głowie, po czym włączył nowe okno. Szybko wpisał znany mu adres i już po chwili miał na oku konkretny film. Minęło może dziesięć minuty od rozpoczęcia, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Chryste... Harry zsunął się z kanapy i pofatygował się nawet, by zatrzymać "Słodki Listopad", zanim ruszył otworzyć. Ktokolwiek to jest, lepiej, żeby miał dobry powód. Szarpnął klamkę chcąc by irytująca osoba wciąż naciskająca dzwonek w końcu umarła, ale cała złość wyparowała z niego, gdy zobaczył nastolatka stojącego na korytarzu.

- Ja, umm. Cóż, tak właśnie to jestem tu, bo... - chłopak podrapał się po karku czując się bardzo niekomfortowo. - Tak w zasadzie to... Cześć Harry.

Mężczyzna nie planował namiętnego pocałunku, który nastąpił moment później, ale nie miał zamiaru narzekać.

- Cześć Lou - szepnął wciągając za sobą do mieszkania stęsknionego studenta, którego serce roztopiło się słysząc to zrobienie.

°°°°°
Tęskniłam, mordeczki xD (co z tego, że minął dopiero tydzień, pff)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro