Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26.

Louis był zdecydowanie bardziej niż zadowolony, kiedy obudził się w piątek rano. Ostatnimi czasy wszytko układało się doskonale... No może nie całkiem. Tomlinson nie chce wychodzi na próżnego, ale szczerze mówiąc, oczekiwał od Harry'ego nieco większego zaangażowania. Jasne, umówili się. Ale dlaczego dopiero pięć dni po tym jak uprawiali seks? I dlaczego do cholery Styles nie poczekał, aż Lou go wyrzuci i zwyczajnie wyszedł?! Poza tym, idą na lunch. Na który zresztą osiemnastolatek sam zaprosił Harry'ego. Ugh..!

Możliwe, że jednak wcale nie jest tak wspaniale jak nastolatek chciałby. I jeśli wypada (nawet jeśli nie, to Louis zdecydowanie ma to gdzieś), chłopak mógłby podsumować to za pomocą jednego słowa: gówno.

Szaryn początkowo był pewny, że Styles jest nim zauroczony. Ale z biegiem czasu zaczynał w to powątpiewać. Nie licząc tych kilku pijackich sms'ów oraz przeprosinowych wiadomości nazajutrz, mężczyzna w ogóle się do niego nie odezwał. To nie tak, że Louis jest jakimś narcyzem, który nienawidzi uczucia bycia ignorowanym, ale... Uhg, cholera, właśnie tak jest.

Dlatego też we wtorkowe popołudnie zaczął się trochę martwić. Być może ociupinkę bardziej niż trochę. W drodze z uczelni do Pysznego Żarełka zdążył obmyślić w głowie cały scenariusz luźnej i totalnie swobodnej rozmowy, którą zamierzał przeprowadził spotykając zielonookiego w knajpie. Ale mężczyzna nie zjawił się. Nie zrobił tego także następnego dnia, co zaowocowało desperackim telefonem w czwartek, który w założeniu wcale nie miał taki wyjść, oczywiście. To była po prostu wina Harry'ego, który nie trzymał się swoich kwestii.

- Cześć Harry - przywitał się Louis udając całkowity spokój i rozluźnienie.

- Umm... Louis? - było to mniej radosne, niż życzyłby sobie tego nastolatek, ale mniejsza z tym. To tylko cholerne przywitanie. Szatyn dał mężczyźnie minutę na ułożenie w głowie zgrabnego zdania, którym mógłby zaprosić go do jakiejś restauracji. Oczywiście Tomlinson nie zgodzi się od razu, dopiero kiedy Harry zacznie go niemalże błagać. - Jestem trochę zajęty.

Okay, nie tego się spodziewał. Ale w porządku, Tomlinsonie umie nakierować rozmowę na właściwe tory. Po prostu zachichotał uroczo, po czym odparł:

- To może od razu przejdziemy do rzeczy i powiesz mi dlaczego dzwonisz?

- Ale to ty zadzwoniłeś.

Nastolatek przestał chodzić po swoim małym pokoju i zatrzymał się przy oknie. Chwycił się parapetu i oparł nos o zimną szybę. Cholera. Ciężko pamiętać o takich szczegółach, kiedy nigdy nie jest się tym który dzwoni! Naprawdę, ile jeszcze upokorzeń czeka go przez tę burzę głupich loków?

Styles zamilkł na chwilę, dzieci czemu Louis mógł posłuchać przez moment odgłosów rozmów toczących się gdzieś za czterdziestolatkiem, które nie mieszały się z dźwiękiem deszczu uderzającego o szybę.

- Więc, dlaczego dzwonisz Louis?

Chłopak zamknął swoje oczy słysząc nieco łagodniejszy głos mężczyzny.

- Pomyślałem, że moglibyśmy porozmawiać. - odpowiedział po prostu czując się już zbyt zmęczony tym całym graniem dzisiejszego wieczoru. - Myślę, że powinien z tobą spotkać.

- Powinieneś?

Louis westchnął cicho, dzięki czemu duża część szyby, o którą się opierał, pokryła się parą.

- Ja... Chcę się z tobą spotkać. - chłopak przez moment słuchał szumu przerzucanych papierów.

- Zatem w porządku. Czy w przyszłym tygodniu..?

- Chcę cię zobaczyć jutro. - chłopak wiedział, że jego głos brzmi smutno przez cholerną chrypkę jakiej się nagle nabawił, ale miał to gdzieś. Nawet jeśli Styles umówi się z nim tylko przez litość, teraz nastolatka to nie obchodzi.

- Och, wiesz, wieczorem jestem trochę...

- Zajęty. Jasne, załapałem. To może lunch? - Jezu, jego głos właśnie brzmi jakby miał się rozpłakać i uhg, Louis zdecydowanie tego nienawidzi.

- Jasne - powiedział cicho głos Harry'ego i brzmiał jakby uśmiechał się lekko. Może nie tym uśmiechem z dołeczkami, ale jednak. - Wpadnę po ciebie, dobrze?

I Louis kiwnął głową, co oznaczało jeżdżenie czołem po zimnej szybie, ale trudno.

- Okay - mruknął cicho.

- To do zobaczenia jutro, Louis.

Szatyn po prostu rozłączył się i spędził następną godzinę przeglądając się deszczowi. Później poszedł spać, nadal czując się trochę zdołowany.

Ale to wszytko było wczoraj. Dziś Louis na powrót był sobą i nie zamierzał odgrywać roli zdesperowanego dzieciaka. O nie, on ma zamiar zdobyć dziś Harry'ego Stylesa bez względu na wszytko. Ponieważ nikt nie ma cholernego prawa ignorować Louisa Tomlinsona.

°°°°°
Wesołego Halloween, mordeczki❗ 👯👼👻💀👿👾👽🎃

Nwm skąd wzięło się tu 12,7K wyświetleń, ale zdecydować nie będę narzekać. :)))

🐕💨
*pierdzący pies, wasze życie jest kompletne, nie ma za co*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro