Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.

"Tak w zasadzie, to jestem nawet głodny." Louis powiedziałem to unosząc delikatnie kąciki ust i wyglądał po prostu cudownie.

"Tak w zasadzie, to jestem nawet głodny." To były najpiękniejsze słowa, jakie Harry usłyszał tego wieczora.

"Tak w zasadzie, to jestem nawet głodny." Chyba nic nie mogło ucieszyć go w tym momencie bardziej.

Mężczyzna siedział w swoim apartamencie, wpatrując się w małe krople deszczu, widoczne za oknem.  Zawsze lubił taką pogodę. Może nawet z tego powodu przeprowadził się do Londynu, gdzie było zdecydowanie bardziej deszczowo, niż w miejscu, z którego pochodził. Jednak przyjazd tutaj oznaczał wiele zmian w życiu mężczyzny.

Po pierwsze, znalazł się dalej od Meradith. Znał tą kobietę prawie całe życie i kiedyś naprawdę myślał, że ją kocha. Przez jedną pijacką noc. Reszta ich relacji była tego skutkiem.

Ale odejście od Meradith, oznaczało również bycie z daleka od jego syna. Gordon miał tylko trzy latka, kiedy Harry wyjechał. Wychowaniem chłopca zajmowały się głównie nianie, za które Styles płacił. A jak wiadomo, nie jest łatwo nawiązać więzy emocjonalne, kiedy rozmawia się z dzieckiem raz na miesiąc przez Skype'a.

Jednak Londyn dawał mu też zdecydowanie większe możliwości w rozwoju kariery. To tutaj odniósł sukces.

Wyjazd z małego miasteczka do tętniącego życiem Londynu, był skokiem na głęboką wodę. Przywyknąć do tępa, z jakim wszytko się tu działo, do ludzi i zupełnie innego życia, nie było łatwe.

Siedemnaście lat temu, kiedy tu przyjechał, Londyn wydawał mu się przerażający. Teraz nie potrafiłby odnaleźć się nigdzie indziej.

°°°°°

- Impreza Halloweenowa! - krzyknął irlandczyk, rzucając w Louisa frytką.

- Nie ma szans, Niall. Jestem na to za stary - jęknął chłopak wycierając kolejny blat.

- Nie można być za starym na upijanie się piwem i tańczenie z gorącymi laskami przebranymi za aniołki.

Tomlinson wywrócił oczami, ponieważ serio, to było typowe dla Nialla.

- Musisz się rozerwać. Poza tym, to moja ulubiona impreza w roku. Zrób to dla naszej przyjaźni.

- Mówisz tak o każdej imprezie, Horan.

Blondyn popatrzył na niego z udawaną urazą.

- Jak możesz?! - przeżuł kolejną frytkę zamoczoną w - zdaniem Louisa - zbyt dużej ilości ketchupu. - A nawet jeśli, to co? Przecież jestem irlandczykiem. Muszę imprezować, żeby nie zawieść mojego ludu.

Szatyn prychnął rozbawiony argumentami chłopaka.

- Nawet jeśli, to mam już plany na sobotę. - I widząc pytające spojrzenie błękitnych oczu, dodał - Mam randkę.

Zaskakując Louisa, Niall pisnął i zaklaskał radośnie.

- Jesteś pewien, że nie jesteś gejem? - zapytał Lou patrząc na niego badawczo.

Irlandczyk wywrócił oczami.

- Nie ważne. Po prostu cieszę się twoim szczęściem, a Perrie wisi mi pięć dolców.

- O co się założyliście? - chłopak przerwał na chwilę sprzątanie.

- Cóż, być może miało to związek z tym, czy ty i Mike odważycie się w końcu...

- Ale ja nie umówiłem się z Mikiem. - przerwał przyjacielowi Tommo. - Właściwie to umówiłem się z Harrym.

Na chwilę cisza zapanowała w - nie licząc dwójki studentów - pustej knajpie. Moment później, blondyn machnął ręką obojętnie z lekko naburmuszoną miną.

- Co za problem? Po prostu przyprowadź ze sobą tego całego Hardina.

- Harry'ego.

- Taa, Harold też może przyjść. - rzucił nastolatek upychając jak największą ilość frytek w ustach.

°°°°°   

- Dodzwoniłeś się do Harry'ego Stylesa. Po usłyszeniu sygnału nagraj wiadomość, a postaram się ją odsłuchać później... No chyba, że to ty Leigh-Anne. Wtedy po prostu sobie daruj.

Piiiip.

- Heeey, Harry. - powiedział głos Louisa i Styles natychmiastowo porzucił wszystko co w tym momencie robił. - Cóż, więc prawdopodobnie jesteś teraz zajęty czy coś... Ale pomyślałem, że wiesz... Jakby zadzwonię i spytam co u ciebie?

Mężczyzna odłożył gazetę i przesunął swe ciało na koniec kanapy, dzięki czemu mógł w spokoju wpatrywać się w telefon.

- Lub cokolwiek. Jeśli mam być szczery, to chyba nie jestem najlepszy w mówieniu do sekretarki, więc... Postaram się załatwić to szybko.

- Pamiętasz, że jesteśmy umówieni? Boże, jakie głupie pytanie, Louis - nastolatek szepnął, prawdopodobnie do siebie, co rozbawiło Harry'ego. - Więc o czym to ja mówiłem?

- Miałeś go zaprosić na imprezę! - krzyknął jakiś głos z tyłu i Stylesowi mogło się wydawać, że słyszał w nim irlandzki akcent.

- Zamknij się, Horan! - odpowiedział niebieskooki, po czym westchnął przeciągle. - Uhg, więc cóż... Prawdopodobnie będzie to najgłupsza, najbardziej chaotyczna i desperacka wiadomość jaką dostałeś, ale przecież... Hey, Niall! Czy istnieje możliwość, że nikt nigdy tego nie odsłucha?

Po drugiej stronie zapanowała chwilowa cisza i czterdziestolatek wystraszył się, że może Lou postanowił się rozłączyć, kiedy usłyszał:

- Dobra, nieważne. Więc tak... Boże, czy możemy udać, że nie było tej głupiej części? No wiesz, jakby... Zapomnijmy. - mężczyzna mógł wyraźnie usłyszeć, jak chłopak bierze głęboki wdech. - Więc sprawa wygląda tak, że Niall bardzo chce zorganizować imprezę z okazji Halloween i jakby... No wiesz, trzydziesty pierwszy wypada w tą sobotę, więęęc....

Styles wstrzymał oddech obawiając się, że nastolatek ma zamiar odwołać ich spotkanie. W sumie to było do przewidzenia. Harry powinien się tego spodziewać. W końcu Louis był od niego dwa razy młodszy i na pewno mógł znaleźć sobie kogoś odpowiedniejszego.

- Pomyślałem...  Czy moglibyśmy pójść tam razem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro