17.
"Tak w zasadzie, to jestem nawet głodny." Louis powiedziałem to unosząc delikatnie kąciki ust i wyglądał po prostu cudownie.
"Tak w zasadzie, to jestem nawet głodny." To były najpiękniejsze słowa, jakie Harry usłyszał tego wieczora.
"Tak w zasadzie, to jestem nawet głodny." Chyba nic nie mogło ucieszyć go w tym momencie bardziej.
Mężczyzna siedział w swoim apartamencie, wpatrując się w małe krople deszczu, widoczne za oknem. Zawsze lubił taką pogodę. Może nawet z tego powodu przeprowadził się do Londynu, gdzie było zdecydowanie bardziej deszczowo, niż w miejscu, z którego pochodził. Jednak przyjazd tutaj oznaczał wiele zmian w życiu mężczyzny.
Po pierwsze, znalazł się dalej od Meradith. Znał tą kobietę prawie całe życie i kiedyś naprawdę myślał, że ją kocha. Przez jedną pijacką noc. Reszta ich relacji była tego skutkiem.
Ale odejście od Meradith, oznaczało również bycie z daleka od jego syna. Gordon miał tylko trzy latka, kiedy Harry wyjechał. Wychowaniem chłopca zajmowały się głównie nianie, za które Styles płacił. A jak wiadomo, nie jest łatwo nawiązać więzy emocjonalne, kiedy rozmawia się z dzieckiem raz na miesiąc przez Skype'a.
Jednak Londyn dawał mu też zdecydowanie większe możliwości w rozwoju kariery. To tutaj odniósł sukces.
Wyjazd z małego miasteczka do tętniącego życiem Londynu, był skokiem na głęboką wodę. Przywyknąć do tępa, z jakim wszytko się tu działo, do ludzi i zupełnie innego życia, nie było łatwe.
Siedemnaście lat temu, kiedy tu przyjechał, Londyn wydawał mu się przerażający. Teraz nie potrafiłby odnaleźć się nigdzie indziej.
°°°°°
- Impreza Halloweenowa! - krzyknął irlandczyk, rzucając w Louisa frytką.
- Nie ma szans, Niall. Jestem na to za stary - jęknął chłopak wycierając kolejny blat.
- Nie można być za starym na upijanie się piwem i tańczenie z gorącymi laskami przebranymi za aniołki.
Tomlinson wywrócił oczami, ponieważ serio, to było typowe dla Nialla.
- Musisz się rozerwać. Poza tym, to moja ulubiona impreza w roku. Zrób to dla naszej przyjaźni.
- Mówisz tak o każdej imprezie, Horan.
Blondyn popatrzył na niego z udawaną urazą.
- Jak możesz?! - przeżuł kolejną frytkę zamoczoną w - zdaniem Louisa - zbyt dużej ilości ketchupu. - A nawet jeśli, to co? Przecież jestem irlandczykiem. Muszę imprezować, żeby nie zawieść mojego ludu.
Szatyn prychnął rozbawiony argumentami chłopaka.
- Nawet jeśli, to mam już plany na sobotę. - I widząc pytające spojrzenie błękitnych oczu, dodał - Mam randkę.
Zaskakując Louisa, Niall pisnął i zaklaskał radośnie.
- Jesteś pewien, że nie jesteś gejem? - zapytał Lou patrząc na niego badawczo.
Irlandczyk wywrócił oczami.
- Nie ważne. Po prostu cieszę się twoim szczęściem, a Perrie wisi mi pięć dolców.
- O co się założyliście? - chłopak przerwał na chwilę sprzątanie.
- Cóż, być może miało to związek z tym, czy ty i Mike odważycie się w końcu...
- Ale ja nie umówiłem się z Mikiem. - przerwał przyjacielowi Tommo. - Właściwie to umówiłem się z Harrym.
Na chwilę cisza zapanowała w - nie licząc dwójki studentów - pustej knajpie. Moment później, blondyn machnął ręką obojętnie z lekko naburmuszoną miną.
- Co za problem? Po prostu przyprowadź ze sobą tego całego Hardina.
- Harry'ego.
- Taa, Harold też może przyjść. - rzucił nastolatek upychając jak największą ilość frytek w ustach.
°°°°°
- Dodzwoniłeś się do Harry'ego Stylesa. Po usłyszeniu sygnału nagraj wiadomość, a postaram się ją odsłuchać później... No chyba, że to ty Leigh-Anne. Wtedy po prostu sobie daruj.
Piiiip.
- Heeey, Harry. - powiedział głos Louisa i Styles natychmiastowo porzucił wszystko co w tym momencie robił. - Cóż, więc prawdopodobnie jesteś teraz zajęty czy coś... Ale pomyślałem, że wiesz... Jakby zadzwonię i spytam co u ciebie?
Mężczyzna odłożył gazetę i przesunął swe ciało na koniec kanapy, dzięki czemu mógł w spokoju wpatrywać się w telefon.
- Lub cokolwiek. Jeśli mam być szczery, to chyba nie jestem najlepszy w mówieniu do sekretarki, więc... Postaram się załatwić to szybko.
- Pamiętasz, że jesteśmy umówieni? Boże, jakie głupie pytanie, Louis - nastolatek szepnął, prawdopodobnie do siebie, co rozbawiło Harry'ego. - Więc o czym to ja mówiłem?
- Miałeś go zaprosić na imprezę! - krzyknął jakiś głos z tyłu i Stylesowi mogło się wydawać, że słyszał w nim irlandzki akcent.
- Zamknij się, Horan! - odpowiedział niebieskooki, po czym westchnął przeciągle. - Uhg, więc cóż... Prawdopodobnie będzie to najgłupsza, najbardziej chaotyczna i desperacka wiadomość jaką dostałeś, ale przecież... Hey, Niall! Czy istnieje możliwość, że nikt nigdy tego nie odsłucha?
Po drugiej stronie zapanowała chwilowa cisza i czterdziestolatek wystraszył się, że może Lou postanowił się rozłączyć, kiedy usłyszał:
- Dobra, nieważne. Więc tak... Boże, czy możemy udać, że nie było tej głupiej części? No wiesz, jakby... Zapomnijmy. - mężczyzna mógł wyraźnie usłyszeć, jak chłopak bierze głęboki wdech. - Więc sprawa wygląda tak, że Niall bardzo chce zorganizować imprezę z okazji Halloween i jakby... No wiesz, trzydziesty pierwszy wypada w tą sobotę, więęęc....
Styles wstrzymał oddech obawiając się, że nastolatek ma zamiar odwołać ich spotkanie. W sumie to było do przewidzenia. Harry powinien się tego spodziewać. W końcu Louis był od niego dwa razy młodszy i na pewno mógł znaleźć sobie kogoś odpowiedniejszego.
- Pomyślałem... Czy moglibyśmy pójść tam razem?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro