15.
Zayn przemierzał cichą uliczkę Londynu czując jak zimne, angielskie powietrze daje o sobie znać. Mocniej zaciągnął się papierosem i powoli wypuścił z ust mały obłok szarego dymu. Patrzył jak przestrzeń wokół niego odzyskuje ostrość, gdy wiatr rozwiewał utworzoną przez niego chmurkę.
Skończył palić papierosa i zgasił peta o chodnik. Wyciągnął telefon z kieszeni skórzanej kurtki i przejrzał się swojemu odbiciu. Kiedy był już pewny, że wygląda przyzwoicie, ruszył w kierunku wejścia do "Pysznego Żarełka".
Przeszedł przez całą salę czując jak przyjemne ciepło panujące w lokalu ogrzewa jego zmarznięte kończyny. Stanął przy ladzie i opierając się o nią, rzucił swoim najseksowniejszym głosem:
- Obsłużysz mnie, Boróweczko?
Perrie uniosła na niego pytające spojrzenie.
- Serio? Boróweczko?
Chłopak chrząknął dyskretnie po czym poprawił nerwowo swoją kurtkę.
- Przecież masz fioletowe włosy, prawda? A borówki są fioletowe.
- Nieważne - mruknęła dziewczyna wywracając oczami. Ostentacyjnie spojrzała na zegar wiszący na żółtej ścianie, który wskazywał za dziesięć dwudziestą drugą. - Louuuuuuis! - krzyknęła w stronę zaplecza.
- Sekunda! - odpowiedział jej po chwili piskliwy głos zza drzwi.
Przez moment między nimi zaplanowała chwila ciszy, w czasie której młody mężczyzna przeszukiwał spojrzeniem pustą już knajpę i obserwował wkurzającą ćmę uderzającą raz po raz w lampę. Po chwili spojrzał na Edwards, która stała zaopatrzona niewidzącym wzrokiem w jego klatkę piersiową.
- Gapisz się - powiedział nawet nie starając się ukryć zadowolenia w swoim głosie.
- Co? - zapytała Perrie wyrwana z zamyślenia.
- Może następnym razem pozwolę ci, na coś więcej niż samo patrzenie, Fiołku. - szepnął mulat pochylając się nad ladą.
- Czasami myślę, że jestem zbyt wredna, ale wtedy patrzę na twoją głupią mordę i mi przechodzi. - powiedziała Edwards nawet nie zerkając na Malika, którego oczy iskrzyły się zadziornie.
- Ranisz mnie, skarbie - zaśmiał się chłopak zanim spostrzegł Louisa. - Gotowy?
- Jasne - mruknął Tommo podając mu swój plecak. - Nara Pezz.
- Więc w drogę - rzucił Zayn, po czym mrugnął do kelnerki i wyszedł za przyjacielem.
Po opuszczeniu budynku, dwudziestojednolatek uśmiechnął się do siebie, dochodząc do wniosku, że w sumie, to całkiem lubi przychodzić po Louisa.
°°°°°
Tomlinson westchnął zmęczony, kiedy wreszcie dotarł do swojego pokoju. Rzucił swój plecak z uniformem i innymi bzdetami na podłogę, po której walały się już tony innych rzeczy. Gdyby przeszukał tą kupkę, może znalazłby swoje vansy, na które wydał wszystkie zarobione do tej pory pieniądze.
Może jutro.
Chłopak przymknął oczy, po czym delikatnie ułożył się na maleńkim materacu pod oknem, starając się wyłączyć wszystkie myśli.
Niestety, jego umysł nigdy nie robił tego o co go prosił, więc zamiast w końcu odpocząć po kilku naprawdę męczących godzinach pracy, zaczął rozmyślać nad swoją sytuacją finansową.
Właściwe to nie było za bardzo nad czym rozmyślać. Jakimś cudem, znalezienie pracy skłoniło go tylko do wydawania większej ilości pieniędzy. Wszystko co mu teraz zostało, to nieco ponad dwadzieścia dolców. To nie było nawet wystarczające na opłacenie jego połowy czynszu.
Oczywiście osiemnastolatek zdawał sobie sprawę, że zawsze może zwrócić się z prośbą o pomoc do rodziny. Rodzice od razu wysłaliby mu na konto niezbędne środki.
Ale taki ruch oznaczałby przyznanie się do porażki.
Ojciec chłopaka wspomniałby mu, jak głupim pomysłem było studiowanie dziennikarstwa. "A nie mówiłem?" powiedziały. Louis naprawdę nienawidził słuchać tych słów. Za to jego ojciec wydawał się napawać ich brzmieniem, za każdym razem, gdy młodemu Tomlinsonowi coś nie wychodziło.
Samo wyobrażenie sobie pogardy z jaką jego rodzic by do niego wtedy przemawiał sprawiało, że po ciele szatyna przeszły dreszcze.
Nie może na to pozwolić. Nie zniósłby tego ponownie. Całkiem prawdopodobne, że ojciec w zamian za pomoc, zażądałby zmiany kierunku studiów chłopaka. A finanse i pilnowanie czyichś oszczędności naprawdę nie były jego powołaniem.
Louis nie potrafił upolować zawartości własnego portfela, na Boga!
Po prostu musi znaleźć inny sposób. To może być cokolwiek i tak nic nie będzie gorsze od "a nie mówiłem?" starszego Tomlinsona.
°°°°°
Kiedy Zayn wszedł do pokoju swojego współlokatora, zastał go śpiącego z lekkim grymasem na twarzy. Pewnie zasnął od razu, kiedy wrócili. Musiał być wyczerpany.
Chłopak podszedł cicho do sporej kupy rzeczy, które walały się na podłodze i podniósł z wierzchu plecak. Ostrożnie wyjął w dużej kieszeni telefon Tommo i go włączył.
Zobaczył powiadomienie o nowej wiadomości od jakiegoś Mike'a, ale nie to go interesowało. Szybko przeszukał listę kontaktów, by znaleźć ten jeden, który się dla niego liczył.
Przepisał numer do swojego aparatu, po czym zapisał go jako "Pezziak ❤".
Odłożył wszytko na miejsce, po czym wyszedł z pokoju zamykając po sobie drzwi. Biedny Louis, nawet nie ma czasu odpocząć.
°°°°°
Wprowadzamy wątek poboczny - Zerrie! Ktoś się cieszy? 😸😸😸
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro