Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.

- Tak witasz żonę? - zapytała przeszywając go chłodnym spojrzeniem niebieskich tęczówek.

Harry westchnął po czym zmuszając się do każdego ruchu, ściągnął płaszcz i podszedł do kobiety.

- Miło Cię widzieć, Meradith. - mężczyzna uśmiechnął się sztucznie - Po prostu się ciebie nie spodziewałem.

- Ależ oczywiście, że nie. Przecież to zaskakujące, że chcę odwiedzić własnego syna. Gdzie jest Gordon?

- Myślałem, że tutaj. Najwyraźniej wyszedł.

- Najwyraźniej. - powtórzyła kiwając głową i zlustrowała powoli jego kolorową koszylę i obcisłe jeansy. Ten facet naprawdę nie rozumie, że się starzeje.

°°°°°

Louis wziął duży łyk swojej herbaty i przekrzywił głowę na prawo. Patrzył na swoich uśmiechniętych przyjaciół, zastanawiając się nad ich stanem psychicznym.

- Bardzo się staram, ale za nic nie mogę zrozumieć waszej dwójki. - oświadczył w końcu.

Perrie prychnęła, wywracając oczami, a Niall tylko rzucił jej spojrzenie sugerujące, że to z Tomlinsonem jest coś nie tak. Ta cała sprawa zaczynała już porządnie niepokoić szatyna, więc westchnął i spróbował jeszcze raz.

- Czy możecie mi wyjaśnić... O co wam tak właściwe chodzi?

Dziewczyna przeczesała ręką swoje fiołkowe włosy.

- Nie patrz na nas jak na niespełna rozumu. Sam powiedziałeś, że ty i ten jak-mu-tam przespaliście się że sobą.

- No tak - kiwnął głową na znak potwierdzenia, coraz bardziej żałując swojego gadulstwa.

- A potem dodałeś, że kiedy chciałeś wyjść, zatrzymał cię. Następnie spędziliście wspaniałe pół godziny pijąc kawę, której nie cierpisz i gadając o głupotach, tak?

- Nie mówiliśmy o głupotach! - zaprotestował osiemnastolatek, ale dziewczyna nie słuchała.

- Czy kiedykolwiek potraktowałeś tak swoją jednorazową przygodę? - zapytała, na co chłopak niechętnie pokręcił głową. - A może ktoś wcześniej cię tak potraktował? - Tommo znów zaprzeczył. - Czy więc wniosek nie jest oczywisty?

Chłopak patrzył na nią pytająco.

- Najwyraźniej Mike nie uważa cię za zwykłą przygodę. - orzekła jakby było to najoczywistszą rzeczą.

- Wciąż nie mogę pojąć na jakiej podstawie tak twierdzisz... - zaczął, ale przerwał mu głos roznoszący się po całej sali.

- Ty i Mike razem bylibyście jak... Mouis! - krzyknął uradowany Irlandczyk.

- Nie mam pojęcia o czym ty pierdzielisz, Niall - jęknął rozdrażniony nastolatek.

- Nie udawaj niekumatego, ty moja mała wywłoko! - pisnął irlandczyk wesoło.

°°°°°

Harry i Meradith rozmawiali ze sobą przez godzinę, nim ich syn postanowił łaskawie przekroczyć próg mieszkania. Cóż, w zasadzie "rozmawiali" to za dużo powiedziane. Właściwie byli już o krok od kolejnej sprzeczki, gdy do kuchni wkroczył młody chłopak od razu kierując się do lodówki.

- Gordon! To obrzydliwe. - krzyknęła blondynka.

- Nie mam pięciu lat - jęknął chłopak odkładając karton po mleku do lodówki i wycierając pozostałości cieczy z brody.

- Doprawdy? To dlaczego się tak zachowujesz?

Cóż, Harry potrafił wyobrazić sobie powód, dla którego jego syn wolał zamieszkać z nim.

- To mieszkanie ojca, tu nie panują twoje zasady.

Meradith spojrzała na Harry'ego ze złością, jakby to on był wszystkiemu winny.

Winny temu, że ich dziecko woli pić mleko z kartonu.

Temu, że pyskuje matce.

Temu, że nie jest taki jak ona.

Mężczyzna wzruszył ramionami starając się przekazać synowi odrobinę wsparcia.

°°°°°

Kiedy drzwi zaplecza otworzyły się ujawniając niskiego szatyna z niebieskimi oczami, chłopak trafił w sam środek... Sam do końca nie wiedział czego.

- Może następnym razem pozwolę ci, na coś więcej niż samo patrzenie, Fiołku. - szepnął mulat pochylając się nad ladą.

- Czasami myślę, że jestem zbyt wredna, ale wtedy patrzę na twoją głupią mordę i mi przechodzi. - powiedziała Edwards nawet nie zerkając na Malika, którego oczy iskrzyły się zadziornie.

- Ranisz mnie, skarbie - zaśmiał się chłopak zanim spostrzegł Louisa. - Gotowy?

- Jasne - mruknął Tommo podając mu swój plecak. - Nara Pezz.

- Więc w drogę - mówi Zayn, po czym mruga do kelnerki i wychodzi za przyjacielem.

°°°°°

Więc jednak szkoła średnia nie jest tak lekka jak sądziłam.
Mam na myśli to, że kończę lekcje o 16 i kiedy o 17 wreszcie docieram do domu... Cóż, czuję się wyczerpana.
Przepraszam, że trochę musieliście czekać, ale mój plan z dodawaniem rozdziałów co trzy dni jest nieco ponad moje możliwości. Przynajmniej na razie.
Kiedy już przywyknę do tego wszystkiego, na pewno rozdziały będą pojawiać się częściej. Tymczasem raz na tydzień powinno być w porządku.

Dziękuję, że wciąż to czytacie, głosujcie i komentujcie. Uwielbiam czytać co sądzicie o rozdziałach, więc za każdy komentarz dziękuję podwójnie.

Kończę tą przydługą notatkę, ponieważ i tak nikt ich nie czyta.

PS: 3,9K. Czy wy to widzicie? *.*

PPS: Zabierzcie szkołę daleko ode mnie, bo ja zaraz zwariuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro