Nieoczekiwana zamiana
Opowiem wam dzisiaj nietypową historię, która przytrafiła mi się dosłownie niespodziewanie. Dalej w to nie wierzę, ale jednak to wydarzyło się naprawdę. Ale gdzie moje maniery... Najpierw pozwól, że się przedstawię~
Nazywam się Anna i mieszkam (jak można się domyśleć) w Polsce. I teraz pewnie się zapytasz co ja mam do BTS? Albo że to kolejna niesamowita historia, gdzie dziwnym trafem poznaje każdego z członków tego zespołu i magicznie staje się ich przyjaciółką/kochanką czy bóg wie co... Otóż nie... Moja historia jest odrobinę, jakby to ująć... Nierealna?
Ale okey okey przejdźmy do sedna~~
Więc cofnijmy się o te parę dni~~
~~~Parę dni wcześniej~~
Z moich pięknych snów wyrwał mnie dźwięk budzika, który niemiłosiernie nie chciał dopuścić mojego zmęczonego umysłu na dłuższy odpoczynek. Obróciłam się na plecy przecierając delikatnie oczy dłonią, po czym otworzyłam je ociężale.
"To nie mój sufit" - pomyślałam sięgając do telefonu, który tak bardzo mnie irytował. Lecz dosłownie po chwili, gdy mój mózg wyłapał jakie słowa opuściły usta, zamurowało mnie - To nie mój sufit - powiedziałam cicho. A moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej, gdy po drugiej stronie pokoju zauważyłam łóżko, na którym ktoś spał.
Co się do cholery dzieje!? - krzyczałam w myślach i natychmiast wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Rozejrzałam się po pokoju i nie wiedziałam na czym skupić swoją uwagę. Wtedy kolejna myśl obiła się echem w moim umyśle. Czemu moje włosy, które sięgały mi do obojczyków nie uderzały w moją biedną twarz niczym bicze, skoro kręciłam swoją głową we wszystkie możliwe strony? A zawsze kładłam się spać z rozpuszczonymi kudłami.
Przejechałam dłonią po włosach i z większym (o ile to było możliwe) przerażeniem mój mózg zarejestrował, że one są zwyczajnie obcięte na chłopaka. Moje dłonie także były inne, znacznie większe od moich.
- Hyung wyłącz ten cholerny telefon - w pewnym momencie wyrwał mnie z moich myśli męski głos. Lecz za cholerę nie rozumiałam co on do mnie powiedział. W końcu nie znałam koreańskiego. Zaraz zaraz... co? Jak to koreański?
Spojrzałam na chłopaka, który wstał powoli, po czym wziął urządzenie do ręki by zaraz wyłączyć irytujący dźwięk. Popatrzył na mnie przecierając twarz.
TAEHYUNG?! CO?! Boże ja śnie w tym momencie obróciłam się śmiejąc się do samej siebie. I wtedy zbladłam momentalnie. Czy ja właśnie usłyszałam śmiech Hoseoka? No nie mówcie mi, że teraz jestem słoneczkiem Army. Wyrwałam telefon z ręki chłopaka, po czym od razu się w nim przejrzałam. No żeż... Jestem JHopem, ale jaja. Najgorsze było to, że mi nie było wcale do śmiechu.
- No tak to sen - zaśmiałam się ponownie, mówiąc w swoim ojczystym języku, czyli polskim. Na dowód potwierdzenia swojej tezy uszczypnęłam się. I co? Zabolało, a ja nadal stałam na środku pokoju, gdzie Tae patrzył na mnie jak na idiotę. Nie dziwiłam mu się.
Musiałam połączyć wątki, bo chyba mnie to teraz przerosło. Skoro ja jestem Hoseokiem, to znaczy, że on jest w moim ciele?!?!
A matka mówiła bym posprzątała pokój... No tak kurna myśl o tym, że masz syf w pokoju jak jesteś w ciele swojego biasa, bo nie ma lepszych rzeczy do roboty...
Co ja mam teraz zrobić? I w ogóle jak ja mam wrócić do swojego ciała? Jak ja się z nimi dogadam? Ja nawet nie znam koreańskiego. Dobra Namjoon zna angielski, więc może zrozumie mój kaleczony język. Lecz... Co ja mu powiem? "Hej Namjoon wiesz co coś się zadziało, że zamieniłam się z JHopem ciałami. No jakoś tak wyszło". Wyśle mnie chyba od razu do psychiatryka.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam znowu na Tae, który siedział i cały czas patrzył na mnie niezrozumiale. Ciężko było ogarnąć tą część siebie, która niemal skakała z radości, bo nie dość, że widzę tego pięknego chłopca będącego dziełem sztuki na żywo to jeszcze mam go na wyciągniecie ręki. No która z Army miała takie dziwne szczęście jak ja? HA? No chyba nikt. Ale dobra kobieto ogar, musisz mu wcisnąć jakiś kit, bo inaczej nie przetrwasz. Mam tylko nadzieję, że zrozumie co ja do niego mówię, bo inaczej jestem głęboko w 4 literach.
- Robię dzisiaj challenge - zaczęłam po angielsku wsłuchując się przy okazji w melodyjną barwę głosu Hoseoka - przez cały dzień będę mówić po angielsku, więc ty też tak do mnie mów - po prostu wymówka idealna, ale wtedy mogę się tłumaczyć, że "nie rozumiem" koreańskiego skoro ćwiczę mój angielski prawda?
- Serio hyung? Nie masz nic lepszego do roboty? - Oh kochany jakbyś tylko wiedział jak bardzo nie rozumiem co ty do mnie mówisz. Dlatego stałam uśmiechając się i dodatkowo miałam nadzieję, że nie zadał mi żadnego pytania, bo i tak mu nie odpowiem.
Staliśmy tak patrząc się na siebie, a mi było coraz bardziej głupio. Miałam taką ochotę się śmiać jak dosłownie nigdy. Dalej dla mnie to wszystko było abstrakcją i teraz nawet współczułam Hoseokowi skoro jest w moim ciele. On nawet się nie dogada z moimi rodzicami, bo nie znają angielskiego. Powodzenia Hobiaszku.
Dobra skoro Tae i tak nie chce się ze mną "bawić", to musiałam jakoś wybrnąć z sytuacji. Dlatego też skierowałam się do pierwszych lepszych drzwi. Chwyciłam za klamkę i po chwili otworzyłam te prowadzące do łazienki. Oh no cóż udam, że to było zamierzone. Więc weszłam tam pośpiesznie i przy okazji spojrzałam na siebie w lustrze. I musiałam przyznać, że nie mogłam się powstrzymać przed pomacaniem tych ślicznych policzków. Teraz mogę umrzeć szczęśliwa, a mój uśmiech był tak szeroki, że nawet w ciele takiego cuda wyglądałam jak psychopata. Nie moja wina okey?
Przemyłam jeszcze twarz dla pewności, ale nic to nie dało nadal byłam w ciele Hoseoka. Wzięłam głęboki wdech zamykając oczy i po chwili wypuściłam z płuc powietrze z lekkim świstem.
- Ej - spojrzałam znowu na "swoje" odbicie - a może jak znowu pójdziesz spać wieczorem to wrócisz do swojego ciała? To brzmi sensownie... Chyba... Jakbyś chociaż ogarniała koreański byłoby spoko... Ale oczywiście kupiłaś książkę do nauki i co? - patrzyłam gniewnie - I się kurzy na półce... A tak to byś może ogarnęła co do Ciebie mówią... - Teraz zostało jedno pytanie... Jak ja mam przeżyć cały dzień jako jedno z 7 cudów tego świata, kompletnie nie rozumiejąc nic. Przecież ten "challenge" nie przejdzie... Na Tae nie zadziałało... Ale nic innego mi nie zostaje, trzeba dalej grać. Tylko się modlę by nie było dzisiaj żadnego wywiadu, nagrań, albo nie daj gorzej ćwiczeń układów. W całości ogarniam tylko "go go" i refren do "Fire" no jestem mega przygotowana. A co jest najśmieszniejsze? Że umiem to tańczyć, ale tylko party Jungkooka, jeszcze bardziej zajebiście.
O! Mam plan! Najwyżej będę udawać, że się źle czuje. Na przykład zemdleje i będzie ideolo, nie będą mnie do niczego zmuszać. Albo jednak nie, bo wyślą mnie do szpitala i będzie jeszcze gorzej.
Potrzebuje innego planu. I to na wczoraj.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kolejnych drzwi. Tym razem znalazłam się na korytarzu. Rozejrzałam się ostrożnie, by zaznajomić się z terenem. I tak po prostu zaczęłam iść przed siebie, lepszego pomysłu nie miałam. Wtedy też ogarnęłam, że mam bose stopy jak i jedynie tą kochaną piżamkę z BT21, na którą zbieram od kilku miesięcy. Ah bycie biednym studentem jest takie cudowne.
Idąc powoli, doszłam w końcu do salonu. Dlatego zanim weszłam do końca wychyliłam się delikatnie rozglądając na boki. Nie zarejestrowałam żadnej osoby, więc poczułam niesamowitą ulgę
Jednak po chwili poczułam jak ktoś maca mnie po tyłku by zaraz dostać siarczystego klapsa przez co aż podskoczyłam wystraszona. Obróciłam się w stronę napastnika w pozie obronnej i jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłam Yoongiego z zadziornym uśmieszkiem.
- Dzień dobry - przybliżył się bardziej - kochanie - po czym połączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie wspomniałam chyba, że jestem za Sope? Nie? To teraz wiecie.
Ale miałam wtedy niezłą rozkminę. Czy w sumie Suga całuje Hobiasza czy mnie? Raczej chyba Hobiasza, bo to jego ciało. Dlatego jak oddam pocałunek to nie będzie to zdrada, prawda? Bo serio czułabym się źle, ale jednocześnie tak się cholernie cieszę, że mój paring nie istnieje tylko na scenie. Zatańczyłabym teraz taniec zwycięstwa, bo w końcu "Sope is real". Ah jaka szkoda, że shipperki Yoonmina czy Vhopa się tego nie dowiedzą. Ale no cóż ja nie powiem nawet słówka na ten temat, jedynie będę dalej piszczeć za każdym razem widząc te niewinne spojrzenia czy delikatne dotknięcia dłoni.
Lecz po chwili zostałam sprowadzona na ziemię, gdy Suga odsunął się ode mnie i zaczął coś mówić. Dlatego przerwałam mu kładąc mu palec na ustach. Oczywiście musiałam to tłumaczyć tym challengem, bo chce poćwiczyć swój angielski by dorównać swoim hyungom. Chłopak uśmiechnął się do mnie gładząc po policzku. W tym momencie sama się rozpływałam, ale nie wiedziałam czy to było pod wpływem uroku Yoongiego czy też dlatego, że to było cholernie urocze jak tak robi Hobiaszkowi.
- Kocham Cię - powiedział do mnie po angielsku, a ciało zareagowało samo z siebie. Płonąc żywym ogniem na policzkach, aż spuściłam wzrok - Jesteś przesłodki - dalej mówił do mnie wspólnie rozumianym językiem, po czym przygarnął mnie w swoje ramiona. No dobra okey nie mnie, a ciało Hoseoka. Ja nie mam zamiaru im związku rozbijać, a wręcz przeciwnie ja im kibicuje!
Odwzajemniłam uścisk czując przyjemne ciepło hyunga. Uśmiechnęłam się mimowolnie, w końcu to ciało reagowało na niego samo. Ja dosłownie nie musiałam nic robić. To się chyba nazywa prawdziwa miłość, skoro ciało zapamiętało każdą możliwą reakcje, która powinna nastąpić po gestach osoby, która jest zawsze przy tobie.
Wyłączyło mi się chyba myślenie, bo nie zwróciłam nawet uwagi kiedy to Suga zaprowadził mnie do kuchni i kazał usiąść. A zaraz pod moim nosem pojawiło się cudownie pachnące kimchi, które tak bardzo chciałam kiedykolwiek spróbować. Czułam się jak potrójny wygryw. Ah musiałam się powstrzymać od płaczu, serio. Widzę swoich biasów (jeszcze nie wszystkich, ale to kwestia czasu), mój paring okazuje się nie tylko fanservicem serwowanym na scenie oraz mam okazję spróbować prawdziwego koreańskiego kimchi. No lepiej być nie może.
Złożyłam ręce jak do modlitwy i zapominając o wszystkim powiedziałam po polsku (bo jakże by inaczej)
- Boże dziękuję - oczywiście po chwili zdałam sobie sprawę jakim debilem jestem. Spojrzałam kątem oka na Yoongiego, który był wpatrzony w swój obiekt westchnień z lekkim zaskoczeniem. No też bym się zdziwiła gdyby Hobiasz zaczął mówić po polsku. Już miałam zacząć panikować, ale urodził mi się w głowie chytry plan. Podziękujecie mi za to kiedyś moje kochane Army. Chwyciłam delikatnie rękę Yoongiego i patrząc mu z oczy pogładziłam kciukiem jego zewnętrzną stronę dłoni.
- A może by tak - powróciłam na swój kaleczony angielski - zrobić koncert w Polsce? Widzisz nauczyłem się kilku słów - Uśmiechnęłam się z dumą- to bardzo ciekawy kraj
- Chciałbyś tam pojechać? - powiedział lekko zdziwiony, chyba się tego nie spodziewał. Nie no... on NA PEWNO się tego nie spodziewał. No cóż... ktoś musi dbać o interesy polskich Army.
- Tak - uśmiechnęłam się szerzej. Boże o nic już więcej Cię nie poproszę jak to się uda i do końca życia będę Ci dziękować, więc błagam.
- Zobaczę co da się zrobić - wstał i pocałował mnie w policzek - więc jedz, niedługo mamy trening.
Po tych słowach usłyszałam swój głos rozbrzmiewający w moim umyśle "no ku*wa zajebiście". Przecież ja zginę. Przynajmniej umrę szczęśliwa, więc to jakiś plus... Prawda?
Chwyciłam za pałeczki i powoli zaczęłam dobierać się do jedzenia. Gdy tylko zaczęłam przeżuwać, usłyszałam szybkie przywitanie się. Obróciłam głowę i niemalże nie spadłam z krzesła krztusząc się tym dobrym kimchi. Ujrzałam swojego boga bez koszulki, co ty cholero ze mną robisz. Kiedyś dostanę zawału przez niego.
Przeszedł koło mnie kierując się do lodówki. Musiałam wtopić swój wzrok w miseczkę i udawać, że wcale mnie nie przyciąga widok świetnie wyrzeźbionego ciała Jungkooka. Opanuj się i nie patrz na niego jak wygłodniały pies na soczystą szynkę, bo jak tylko Yoongi to zobaczy to zjebiesz ich związek. A tego nawet ja nie zniosę i chyba się zabiję...
Po chwili do kuchni wparował też Jimin i widać było, że dosłownie przed chwilą wstał. Jego włosy były powykręcane dosłownie w każdą możliwą stronę. Zaśmiałam się cichutko na ten widok, wyglądał tak słodko. Jak nie umrę dzisiaj z powodu wykrwawienia się przez nos albo cukrzycę to uznam to za bardzo udany dzień.
Swoim tyłkiem odepchnął Jeona spod lodówki, co musiałam przyznać wyglądało komicznie, bo zrobił to w dość teatralny sposób. Wyciągnął z niego sok, który po chwili zgrabnym ruchem wlał do szklanki. Czy oni muszą być tacy perfekcyjni nalewając nawet głupi sok do kubka? No ludzie ja tu nie wyrobię całego dnia, bo zejdę na zawał przez te widoki.
Wiedziałam, że nie mam za dużo czasu do ustalonego treningu, więc po skończonym posiłku skierowałam się do pokoju Hoseoka by się ubrać. A raczej próbowałam, bo oczywiście nie zapamiętałam gdzie on się znajduje. Dlatego właziłam do każdego możliwego pokoju.
Pierwszy był zamknięty.
W drugim zastałam śpiącego Jina, dlatego też wycofałam się po cichu nie budząc starszego. Choć pewnie nieźle się wkurzy jak zostanie mu np. 10 minut do wyjścia, ale no nie znam dokładnie ich zwyczajów, by się w to mieszać.
Gdy trafiłam do 3 pokoju przeklęłam w myślach. RM siedział do mnie tyłem na obrotowym krześle i mówił coś po koreańsku, dlatego też patrząc na ekran jego monitora domyśliłam się, że w tej chwili prowadzi live. No świetnie... Nie dość, że i tak mam problem ze wszystkim to jeszcze wchodzę sobie bez pukania do pokoju. Przynajmniej w domu obejrzę sobie zapis z tego live i będę myśleć "No kurna to byłam ja".
Gdy usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi odwrócił się gwałtownie, po czym posłał mi spory uśmiech. Dlatego by ratować jakoś sytuacje, a bardziej siebie podeszłam do kamerki cmokając ją po czym mówiąc "I love you" wraz z palcami ułożonymi w charakterystyczne serduszka. A potem jak gdyby nigdy nic uciekłam z studia Namjoona.
Dalej szukając pokoju, zastanawiałam się jak potrafiłam opanować się spotykając swoich idoli. Czemu nie skalałam, nie piszczałam, czy nawet nie płakałam ze szczęścia. Tłumaczyłam to stresem przed zniszczeniem życia JHope'a, bo w końcu uwielbiam te (jak już wcześniej przyznałam) 7 cudów świata, którzy swoimi piosenkami pomogli mi pokochać siebie taką jaką osobą jestem. Dzięki tym piosenkom potrafiłam spojrzeć sobie w twarz mówiąc, że nie muszę udawać kogoś kim nie jestem, a po prostu pracować na lepszą wersje samej siebie. Dobra koniec tego filozofowania, czas w końcu znaleźć ten jeden pokój.
Po kilku nieudanych próbach w końcu dotarłam do upragnionego miejsca. Skierowałam się do szafy, którą o dziwo szybko rozpoznałam i zaraz zaczęłam w niej grzebać w poszukiwaniu jakiś dresów, bo w końcu mieli iść na trening tak?
Gdy tylko znalazłam jakieś pasujące dresy, skierowałam się do łazienki. Wtedy jak grom z jasnego nieba trafił we mnie. Muszę się rozebrać do naga... No żeż... Okey jestem zboczona pod różnymi względami, ale nie chciałam naruszać tak intymnych stref swojego idola. Oczywiście teraz dostałam mentalnego liścia w twarz, bo przecież Hobiacz był w moim ciele. Oparłam się o umywalkę dosłownie załamując się. Czułam się tak zażenowana myślą, że on będzie musiał zakładać na moje ciało bieliznę, że aż mi było wstyd. Jeszcze nie miałam wyrobionego brzucha, więc to było dla mnie dodatkowym ciosem. Ja teraz mam kaloryfer, a on oponkę, lepiej być nie mogło.
Zamknęłam oczy i drżącymi dłońmi zaczęłam rozpinać koszulę od piżamy. Potem pozbyłam się spodni i po omacku szukałam dresy, które ze sobą przytargałam. Minęło chyba 5 minut zanim byłam już całkowicie gotowa do wyjścia. A wychodząc z łazienki musiałam na kogoś wpaść. Na kogo zapytacie? Oczywiście, że na Yoongiego. Spojrzałam na niego zaskoczona, bo naprawdę nie spodziewałam się go w tym momencie. On zaś złapał mnie w pasie przyciągając do siebie. Twarz schował w zagłębieniu szyi Jhope'a, by zaraz obdarzyć tą część ciała krótkimi pocałunkami, które były delikatniejsze niż muśnięcia skrzydeł motyli. Przez ciało przeszedł dreszcz, który przeszedł od samego karku wzdłuż kręgosłupa. Jego dłonie przeniosły się na biodra, a policzki młodszego zaczęły dosłownie płonąć od tych gestów.
Ja zaś czułam się dosłownie jak widz. Jakbym siedziała sama na wygodnym krześle w ogromnym ciemnym pokoju i oglądała to co wyświetla projektor w postaci oczu Hoseoka. Ciało poruszało się samo idealnie odpowiadając na gesty starszego. Dlatego też ja miałam czyste sumienie i nawet nie miałam zamiaru przerywać przedstawienia jakie serwowali mi w tym momencie. Suga z szyi przeniósł się na linię szczęki, a stamtąd znalazł drogę do ust. Kosztował ich jakby to był ostatni pocałunek, wkładał w to naprawdę wiele uczucia jakim darzył młodszego. W tym momencie z całego serduszka życzyłam im długiego szczęśliwego życia w swoich ramionach, bo zasługiwali na to jak nikt inny.
- Musimy iść - dziwiło mnie to, że mimo wszystko dalej brnął w ten dziwny układ i mówił do mnie po angielsku. To też z jednej strony było bardzo urocze, że potrafił spełniać nawet takie prośby swojego chłopaka, ale nie wiedział także jak byłam mu za to wdzięczna.
~~
Najpierw wylądowaliśmy w siłowni, gdzie mogłam ze słuchawkami na uszach wyłączyć się muzykę i poćwiczyć bez żadnych krępujących pytań czy też rozmów w języku, który był mi całkowicie obcy.
Bieżnia, rowerek, sztangi, steper i inne rzeczy, których nazw nawet nie znam. To wszystko musiałam obskoczyć przez bite 7 godzin. Myślałam, że tam umrę. Pomimo posiadania ciała Hoseoka chciało mi się już płakać po 3 godzinach. Nigdy nie byłam przyzwyczajona do tak ogromnego wysiłku fizycznego, ale chyba bardziej cierpiała na tym moja psychika. Byłam bliska położenia się na podłodze i płaczu. Jak można tak żyć. Mamo ratuj... No tak już moja mama wykupuje bilet do Korei by ratować swoje dziecko, które nagle stało się mężczyzną.
Suga widząc jak bardzo chce pożegnać się z tym światem podszedł do mnie, gdy akurat prawie leżałam pod jednym z urządzeń. Usiadł koło mnie, a dłonią pogładził mnie po plecach dodając otuchy. Spojrzałam w jego oczy i jedynie co udało mi się wyczytać z nich to ogromną troskę wywołaną tym stanem. Nie chciałam go tak bardzo martwić, więc posłałam mu zmęczony uśmiech i wiedziałam, że muszę wziąć się w garść. Nie byłam pewna na ile sobie pozwalali w obecności chłopaków, dlatego wysiliłam się na krótki uścisk. Usłyszałam tylko cichy chichot Yoongiego.
"Dobra dasz radę" powtarzałam sobie w myślach. Nie mogłam martwić w końcu nie tylko chłopaka Hobiaszka, ale i całej reszty. Dlatego może nie już z taką ogromną zaciętością wróciłam do swoich ćwiczeń, które wykonywałam przez resztę czasu. I stwierdzam, że jak myślałam, że po tych 3 godzinach umieram to nie wiedziałam wtedy w jakim stanie będę po tych całych 7. Chciałam wyć do księżyca by jak najszybciej mnie uśmiercił.
Wszyscy wyglądali jakby właśnie wyszli spod prysznica, ale w przeciwieństwie do mnie oni mogli chodzić. Ja chciałam się czołgać do łóżka i nigdy z niego nie wychodzić.
- Hoseok nie udawaj, teraz idziemy tańczyć - zaśmiał się do mnie Suga i podał mi rękę bym wstała z podłogi. Ja zaś popatrzyłam na niego jakby opowiedział najgorszego suchara jaki istnieje na tej planecie.
Jaja sobie ze mnie robili? Ja tu umieram po intensywnym treningu, a wy każecie mi jeszcze tańczyć? No nie nie nie... Nie ma mowy... Poza tym już mówiłam, że nie znam układów... Halo policja znęcają się nade mną! Chcą mnie tu zabić! Halo halo!!
Oczywiście policja się nie zjawiła, a ja zostałam zaciągnięta na sale. Wtedy dostałam niekontrolowanych drgawek, dla ciała Hoseoka może to była podnieta przed tym co kochał robić, ale w tym momencie dla mnie to było przerażenie. Jak ja się wytłumaczę z braku znajomości układów? O przypomniało mi się, że umiem jeszcze układ do "Otsukare", szkoda tylko, że to mi teraz tak potrzebne jak jedzenie najedzonemu. Świetnie po prostu świetnie. A w sami dosłownie nie było niczego za czym mogłabym się schować i udawać, że nie istnieje.
- Dzisiaj mamy nauczyć się układu do "Idol" - Namjoon coś mówił, dlatego patrzyłam się w ścianę czując jak zaraz wybuchnę śmiechem. Śmiałam się dosłownie z bezsilności. - Co Cię tak śmieszy Hoseok?
- Angielski poproszę - spojrzałam na niego powstrzymując tą głupawkę.
- Co Cię tak śmieszy - powtórzył po angielsku
- Nic szczególnego, mam dobry humor - zajebisty bym mogła rzec.
- Dobra... Zaraz przyjdzie choreograf, to jeszcze się porozciągajcie na wszelki wypadek
Jak powiedział tak wszyscy zaczęli drobne ćwiczenia, ja oczywiście z opóźnieniem. W końcu musiałam jakoś skumać o co chodzi.
Jestem takim cholernym szczęściarzem, że aż w siebie nie wierze. Nowy układ, czyli nikt nic nie umie, jestem uratowana. Mogłabym tańczyć szczęśliwa, gdyby nie to, że musiałam bardzo uważnie przyglądać się każdemu ruchowi. Nie miałam niestety tłumacza, dlatego też tylko z pokazywanych gestów musiałam ogarnąć co się dzieje.
Tak zleciały kolejne godziny, w których mieliśmy jedną dłuższą przerwę. Dostaliśmy wtedy kolacje w postaci smażonego kurczaka z ryżowym makaronem i warzywami, a to wszystko w sosie słodko-kwaśnym. Rewelacja. Jak kiedyś przestanę być biednym studentem i przylecę do Korei na wakacje będę codziennie to jeść. Niby mogłam w domu to zrobić, ale nigdy nie wychodzi mi to tak dobrze jak w restauracjach.
Do końca dnia mimo, że nic nie rozumiałam spędzałam czas z Yoongim, bo przynajmniej on był na tyle uprzejmy rozmawiając ze mną po angielsku. Reszta to bardziej się śmiała z tego, choć przyznam szczerze to dokładnie nie wiem.
Oczywiście można się domyśleć, że gdy tylko wylądowaliśmy sami nie obeszło się bez niewinnych pocałunków, które z czasem stawały się coraz bardziej namiętne. Mogły one prowadzić do czegoś więcej, lecz nie potrafiłam do tego dopuścić. Nie potrafiłam, nie mogłam, nie chciałam. To powinna być ich intymna chwila, bez świadków, bez przypadkowego gapia. Dlatego to przerwałam, a zawiedziona mina kochanka Hoseoka sprawiła ból w sercu.
"Przepraszam... Ale nie mogę" pomyślałam, a z moich ust wydobyły się słowa, które sama nie miałam na myśli.
- Jutro kochanie - sama byłam tym zaskoczona, ale najwidoczniej to wystarczyło, bo usta chłopaka wygięły się delikatnie w słodkim uśmiechu. Może pomyślał, że JHope jest zbyt zmęczony, w końcu dałam dzisiaj taki pokaz na siłowni, a chyba każdy dałby mu spokój. Jeszcze kilka słodkich pocałunków na pożegnanie i każdy skierował się do swojego pokoju. Chociaż tyle, że Suga mnie odprowadził, bo znowu właziłabym ludziom do pokoi.
- Dobranoc moje słońce
- Dobranoc mój księżycu - Oho chyba po dzisiejszym dniu wrócimy do swoich ciał. Bo to kolejne zdanie, które wypadło spomiędzy warg niespodziewanie. Choć dzięki temu poczułam ulgę, gdyż dosłownie starczy mi wrażeń jak na całe życie. Lecz z jednej strony dziękuję niebiosom, że dali mi tą szansę spotkania tej 7 wspaniałych osób. No dobra w sumie 6.
Gdy kładłam się do łóżka włożyłam jeszcze złożoną karteczkę pod poduszkę Hoseoka. Po czym z uśmiechem na ustach zasnęłam.
~~
Gdy JHope wrócił do swojego ciała odetchnął z ulgą, to było dla niego strasznie dziwne przeżycie, które było niczym sen na jawie. Wstając z łóżka dostrzegł kawałek papieru, który delikatnie wystawał spod poduszki. Wyciągnął go delikatnie po czym rozwinął czytając wiadomość, którą Anna dla niego zostawiła. Uśmiechnął się sam do siebie, ten z pozoru nic nie znaczący świstek stał się dla niego mimo wszystko ważną rzeczą.
"Życzę Wam samych sukcesów, a przede wszystkim Tobie i Yoongiemu szczęśliwego życia u swojego boku.
PS. Przyjedźcie do Polski <3 :D
Kochająca Was Army"
//////
Pod wpływem kolejnej weny napisałam coś troszku innego :D Mam nadzieję, że nie wyszło źle ;w;/
Mam już wymyślone nawet kilka opowiadań, ale brak na nie czasu trochę mnie smuci... Mam nadzieję, że chociaż powoli się za nie zabiorę ;A;
Teraz znowu zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału "Lek mego serca" lecz wątpię by mi się udało publikować go jeszcze w tym roku... A nawet jeśli to dopiero w poniedziałek, bo w niedzielę wraz z moimi ukochanymi dziewczynami wybieramy się na Kmusicfest >w<
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro