23; love doesn't ask why
Wydawać się mogło, że najgorsze było już za nimi. I w zasadzie tak było. Michael cieszył się, że w końcu nie muszą się ukrywać i może okazywać Red swoje uczucia kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota. Ona też się cieszyła. Stres w końcu zniknął i sumienie też wydawało się uspokoić. Nie myślała już tyle o tym, co by się stało, gdyby Luke jednak się dowiedział, bo było już po fakcie. Mogła się skupić na tym, co tak naprawdę jest ważne. A ważny dla niej był blondyn i dziecko, które w niej rosło. Były to dopiero początki, a oni już nie mogli się doczekać, aż mały człowieczek będzie już z nimi na świecie. Clifford w zasadzie wciąż nie mógł się przyzwyczaić do tego, że ma obok siebie dziewczynę, którą kocha najmocniej na świecie i ta sama dziewczyna będzie matką dziecka, które razem stworzyli. Wydawało mu się to czasami do tego stopnia nierealne, że bał się, że to tylko sen i zaraz się z niego obudzi, tak naprawdę tkwiąc wciąż w toksycznym związku z Chloe, z którą nie chciał mieć już nic wspólnego. Obraz z sypialni wrył się mu tak mocno w pamięć, że chciał zrobić wszystko, aby się go pozbyć. Dosłownie wszystko.
:::
Tamtego dnia Michael wrócił do domu później niż zamierzał. W prawdzie był już na okresie wypowiedzenia, bo planował znaleźć sobie coś lepszego, a także uwolnić się od Hemmingsa, nawet na gruncie zawodowym. Całe to zamieszanie, jeśli można to było w ogóle tak określić spowodowało, że ani jeden, ani drugi nie potrafili już na siebie patrzeć, a co dopiero przebywać razem dłużej niż trzeba było. Mieli do siebie wielkie pretensje, a raczej Luke miał. Michaela za bardzo już to nie obchodziło, ale postanowił po prostu im to wszystko ułatwić i złożył wypowiedzenie. Miał w głowie pewien pomysł odnośnie własnej działalności i chciał zacząć go realizować. W tym samym czasie Red zdążyła już wrócić do domu i wziąć się za przygotowywanie jakiejś kolacji, choć obiecała blondynowi, że nie będzie się przemęczać. Gotowanie jednak nie było dla niej niczym męczącym i robiła to z przyjemnością. Zdecydowanie wolała przebywać w kuchni niż krzątać się po mieszkaniu z odkurzaczem, czy ścierką do kurzu.
- Wróciłem - oznajmił, odkładając na bok swoją aktówkę. Zdjął także płaszcz, po czym podrapał za uchem Pielgrzyma, który w końcu zaczął mieszkać ze swoim właścicielem. Zapach zawiódł go do kuchni, gdzie Red wyjmowała z piekarnika zapiekankę z makaronem. Przez luźny sweter jej brzuszek nie był tak widoczny, no chyba, że materiał opiął się mocniej w tamtym miejscu. - Cześć, skarbie.
- Cześć - odłożyła żaroodporne naczynie na wcześniej przygotowany stojak i stanęła na palcach, aby pocałować go w policzek. - Jak w pracy? Jakieś problemy z Luke'iem?
- Nie, na szczęście nie - westchnął, oplatając jej talię swoimi ramionami. - A poza tym, to w porządku. Chce już skończyć tam pracować. Pociesza mnie to, że naprawdę niedużo mi zostało i w końcu zajmę się czymś swoim - dodał, a później uśmiechnął się lekko. - Jak wy się czujecie?
- Całkiem dobrze - również się uśmiechnęła, a później nakryła dłońmi brzuszek. - Choć trochę bolą mnie plecy - poskarżyła się, a później potarła swoją dłonią kark.
- Zrobić ci później jakiś masaż? - spytał, opierając się o blat, gdy wróciła z powrotem do kończenia kolacji.
- Może - odpowiedziała tajemniczo, a później zachichotała. Zdjęła górną część z naczynia, a zapach, jaki rozniósł się po pomieszczeniu wydawał się pieścić nosy obydwojga. Michael spojrzał na Red, a po chwili jego brzuch dał o sobie znać, głośno burcząc.
- Pachnie świetnie - stwierdził, wyjmując dwa talerze z szafki. - A co to takiego?
- Sama nie wiem, chyba zapiekanka - zaśmiała się, wzruszając ramionami. - Zrobiłam to ze wszystkiego, co dało się zjeść z lodówki, więc naprawdę ciężko mi określić, ale powinno być jadalne - dodała.
Zjedli razem, jak to mieli w zwyczaju, a później Michael pozmywał. Red zaproponowała, aby to on odpoczął po całym tygodniu pracy, ale blondyn uparł się, że nie ma nawet takiej opcji, że on nie będzie nic robić, podczas gdy ona będzie się męczyć z naczyniami. Czasem bywał naprawdę uparty. Ale Red nie miała mu tego za złe. Było to często urocze, a nie irytujące, z resztą czasem takie wygodnickie życie ciężarnej miało swoje plusy. Clifford szybko uwinął się z naczyniami i po jakiś kilkunastu minutach siedzieli już razem na kanapie w salonie. Po całym tym zamieszaniu zostali u niego w mieszkaniu, nie chcąc szukać niczego nowego. Mieli dla siebie dostatecznie dużo miejsca, poza tym wystarczyło jeszcze na pokoik dla dziecka, a także legowisko dla Pielgrzyma i jego zabawki, czy miski na wodę i karmę. Wszystko zmierzało w naprawdę dobrym kierunku, co cieszyło i oboje.
Red położyła się na kanapie, układając głowę na kolanach blondyna. Westchnęła z ulgą, gdy on włączył telewizor, po czym ułożył swoją dłoń na jej brzuszku. Po chwili wkradła się pod materiał swetra i zaczął kreślić jakieś wzorki na jej nagiej skórze. Zaczęło to ją usypiać, ale dzielnie się trzymała, chcąc spędzić trochę czasu z blondynem sam na sam. W prawdzie ciągle się jakoś mijali, ale to nie było to samo, co po prostu bycie obok i nawet zwyczajne rozmawianie. Tamten moment akurat pod tamtym względem, może i był spokojny, ale też strasznie zabiegany. Dni uciekały w zaskakującym tempie i w zasadzie Red odliczała je tylko do kolejnych wizyt u ginekologa, aby upewnić się, że z dzieckiem wszystko w porządku. Michael towarzyszył jej za każdym jednym razem, a kolekcja zdjęć w jego portfelu nieustannie rosła.
- Jesteś zmęczona - raczej stwierdził niż zapytał, gdy przekręciła się na swój ulubiony bok do spania. Zachichotał pod nosem, a później odgarnął jej z twarzy włosy, aby jej niepotrzebnie nie łaskotały. - Idziemy spać, co?
- Nie - zaprotestowała i spojrzała na niego z dołu. - Posiedźmy jeszcze trochę razem. Ostatnio bardzo za tobą tęsknie - dodała, wypychając dolną wargę do przodu. Michael zachichotał, ale później i tak wziął ją na ręce. Zaniósł ją do sypialni, którą urządzili na nowo, tylko dla siebie i ułożył ją na materacu łóżka. Zasnęli w tuleni w siebie, ciesząc się, że się mają.
~*~
napisałam już wszystko, więc dodam rozdziały szybciej x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro