Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18; take care of her

Powrót do domu minął raczej bezboleśnie, jeśli można to tak było ująć. W prawdzie ciężko było im się rozstać na lotnisku, ale jakoś dali radę. A przynajmniej Michael dał radę. Starał się być dobrej myśli i powtarzać sobie, że zobaczy ją naprawdę za niedługo. Uświadomił sam siebie, że już nie mógł bez niej funkcjonować, a przynajmniej nie na dłuższą metę. Red naprawdę mocno zawróciła mu w głowie. A przynajmniej do tego stopnia, że całkowicie zapomniał o kimś takim jak Chloe i fakcie, że żył z nią w czymś, co miało przypominać związek, a tak naprawdę było im do tego bardzo daleko. I w ten sposób minął tydzień, od ich powrotu z Paryża. Wymieniali się niezliczoną ilością smsów, czy maili w pracy, nie zdradzając się przy tym nikomu. Luke niczego nie podejrzewał, z resztą Michael przeczuwał, że już planuje, jakby się tu wykręcić od delegacji. Wcale go to nie dziwiło. O ile Paryż brzmiał naprawdę przystępnie, to nie można było tego powiedzieć o Pekinie. Hemmings nigdy nie lubił tam latać, ale jak na złość zawsze mu się trafiało właśnie tamto miasto. Clifford nawet trochę mu współczuć, ale z drugiej strony nie mógł się już doczekać momentu, w którym kumpla nie będzie, aby mógł poczuć się dosyć swobodnie przy brunetce. Nie miał tej swobody, jaką miał w Paryżu, co bardzo mu przeszkadzało. Chciał, aby wszyscy wiedzieli już dzięki komu jest szczęśliwy i kogo tak naprawdę kocha. 

:::

Michael zostawił swój samochód pod przychodnią weterynaryjną i zamknął go. Wszedł do środka, upewniając się jeszcze po drodze, czy aby na pewno przyjechał na czas i mimowolnie uśmiechnął się. Umówili się z Red, a on przyłapał się na tym, że naprawdę mocno się za nią stęsknił. Całe siedem dni bez niej było niesamowicie męczące i długie. Wręcz odliczał do momentu, w którym będzie miał ją na wyłączność i powie jej to wszystko, co chciał jej powiedzieć. 

Usiadł grzecznie na krzesełku w poczekalni, nie chcąc przeszkadzać w pracy Red i rozejrzał sie dookoła. Choć dobrze poznał to miejsce, to jednak lubił tam przebywać i oglądać to i owo. Przychodnia wydawała mu się taka spokojna w porównaniu z jego firmą i zaczął się nawet zastanawiać, czy przypadkiem nie zmienić tej pracy. W prawdzie mogło się to okazać nieopłacalne, ale może jednak warto było spróbować? Nie wiedział, ale stwierdził, że mu się nad tym zastanowić, gdy będzie sam. Wtedy i tak jego myśli zajmowała Red i tylko Red. 

- O, cześć Michael - Victor wyszedł ze swojego gabinetu i posłał mu uśmiech. - Dawno się nie widzieliśmy - dodał, po czym się zaśmiał pod nosem. - Może wyskoczymy w następny piątek na jakieś piwo, hm?

- Cześć - przywitał się, odwzajemniając uśmiech. - Myślę, że to będzie dobry pomysł - zgodził się, a później skinął głową. - Nie wiesz, jak długo jeszcze zejdzie Red? Nie za bardzo wiem, ile jeszcze mam na nią czekać.

- Myślałem, że siedzisz tu bo czegoś zapomniała. Zerwała się dzisiaj wcześniej. Podobno pojechała do swojego mieszkania, żeby wywołać zdjęcia z tego waszego wyjazdu - zaczął Victor. - Mówiła, że musi ci o tym napisać, ale widocznie zapomniała - dodał, kręcąc głową.

- Nic nie dostałem - stwierdził, mając na myśli telefon i skrzynkę mailową. 

- Nie przejmuj się, ona ostatnio stała się strasznie roztrzepana - zachichotał. - Ale nie dziwię się. W końcu zakochana po uszy - dodał, poruszając zabawnie brwiami. - Dobrze, że na ciebie trafiła, Mike. Mówię prawdę. Miałem ci tego nie mówić, ale naprawdę trzymam za was kciuki. Ale miej też świadomość, że jak nie będziesz o nią dbał, to się z tobą rozmówię - dodał, a Michael przytaknął głową.

- Możesz być spokojny, nie spuszczam z niej oka, kiedy tylko jestem obok - zachichotał, a później pożegnali się i Michael wyszedł z przychodni. Przynajmniej wiedział, gdzie szukać swojej brunetki. 

:::

Michael zapukał do drzwi, ale gdy nikt mu nie otwierał przez jakiś czas po prostu wszedł do środka. Po drodze zajrzał jeszcze do pizzerii i przywiózł ze sobą coś do picia, a także do zjedzenia. Nie miał pojęcia, czy Red coś jadła, a jeśli nie to zje razem z nim. 

- Red? Skarbie, gdzie jesteś? - zapytał nieśmiało, rozglądając się tu i tam za brunetką. Zaczynał się już bać, że coś jej się stało.

- Tutaj - wystawiła głowę z jednego z pokoju i posłała mu uśmiech. - O mój boże, przepraszam, że nic ci nie napisałam. 

- Nic się nie dzieje, dobrze, że Victor mi powiedział, gdzie jesteś - zachichotał, podchodząc do niej i musnął ustami jej czoło. - Nie siedziałem tam jak skończony idiota i nie czekałem za długo. A po drodze tutaj wstąpiłem po jedzenie, więc nie będziesz chodzić głodna.

- Jesteś kochany - wspięła się na palce i pocałowała go czule, a później wtuliła się w niego. - Cieszę się, że w końcu możemy być razem - dodała, rumieniąc się lekko.

- Ja też się bardzo cieszę - uśmiechnął się, gdy usiadła razem z pudełkiem pizzy na kolanach w salonie na podłodze. - Bardzo się za tobą stęskniłem. 

- Ja za tobą jeszcze bardziej - wtuliła się w niego zanim zaczęła jeść i pocałowała go kolejny raz. Ten tydzień był dla niej prawdziwą męczarnią i gdyby nie to, że pisali smsy, to chyba oszalałaby prędzej niż doczekała się momentu, w którym go spotka. 

- Victor powiedział mi, że miałaś wywoływać zdjęcia. Jak ci poszło? - zaciekawił się, wręcz wciskając jej w dłonie kawałek pizzy. Chciał wiedzieć, że nie chodzi głodna, kiedy on był obok. 

- Całkiem w porządku, ale jeszcze dużo pracy przede mną - stwierdziła, zakładając kosmyk włosów za ucho. Dała mu ugryźć kęs ze swojego kawałka. Chichotała przy tym, a jej nastrój od razu się poprawił. Michael nie musiał się specjalnie wysilać, aby utrzymać ją w takim stanie. Wystarczyło, że był obok, a Red była uśmiechnięta od ucha do ucha. - A jak w pracy?

- Nudno - wzruszył ramionami. - Czekam, aż Luke poleci w te delegację, bo wtedy będę miał cię cały czas dla siebie - powiedział, wpatrując się z nią w miłością w oczach, po czym kolejny raz ją pocałował. Uwielbiał to robić. 

~*~

jutro mam dwie matmy i dwa wuefy, nie chce mi sie tam iść nawet:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro