18; take care of her
Powrót do domu minął raczej bezboleśnie, jeśli można to tak było ująć. W prawdzie ciężko było im się rozstać na lotnisku, ale jakoś dali radę. A przynajmniej Michael dał radę. Starał się być dobrej myśli i powtarzać sobie, że zobaczy ją naprawdę za niedługo. Uświadomił sam siebie, że już nie mógł bez niej funkcjonować, a przynajmniej nie na dłuższą metę. Red naprawdę mocno zawróciła mu w głowie. A przynajmniej do tego stopnia, że całkowicie zapomniał o kimś takim jak Chloe i fakcie, że żył z nią w czymś, co miało przypominać związek, a tak naprawdę było im do tego bardzo daleko. I w ten sposób minął tydzień, od ich powrotu z Paryża. Wymieniali się niezliczoną ilością smsów, czy maili w pracy, nie zdradzając się przy tym nikomu. Luke niczego nie podejrzewał, z resztą Michael przeczuwał, że już planuje, jakby się tu wykręcić od delegacji. Wcale go to nie dziwiło. O ile Paryż brzmiał naprawdę przystępnie, to nie można było tego powiedzieć o Pekinie. Hemmings nigdy nie lubił tam latać, ale jak na złość zawsze mu się trafiało właśnie tamto miasto. Clifford nawet trochę mu współczuć, ale z drugiej strony nie mógł się już doczekać momentu, w którym kumpla nie będzie, aby mógł poczuć się dosyć swobodnie przy brunetce. Nie miał tej swobody, jaką miał w Paryżu, co bardzo mu przeszkadzało. Chciał, aby wszyscy wiedzieli już dzięki komu jest szczęśliwy i kogo tak naprawdę kocha.
:::
Michael zostawił swój samochód pod przychodnią weterynaryjną i zamknął go. Wszedł do środka, upewniając się jeszcze po drodze, czy aby na pewno przyjechał na czas i mimowolnie uśmiechnął się. Umówili się z Red, a on przyłapał się na tym, że naprawdę mocno się za nią stęsknił. Całe siedem dni bez niej było niesamowicie męczące i długie. Wręcz odliczał do momentu, w którym będzie miał ją na wyłączność i powie jej to wszystko, co chciał jej powiedzieć.
Usiadł grzecznie na krzesełku w poczekalni, nie chcąc przeszkadzać w pracy Red i rozejrzał sie dookoła. Choć dobrze poznał to miejsce, to jednak lubił tam przebywać i oglądać to i owo. Przychodnia wydawała mu się taka spokojna w porównaniu z jego firmą i zaczął się nawet zastanawiać, czy przypadkiem nie zmienić tej pracy. W prawdzie mogło się to okazać nieopłacalne, ale może jednak warto było spróbować? Nie wiedział, ale stwierdził, że mu się nad tym zastanowić, gdy będzie sam. Wtedy i tak jego myśli zajmowała Red i tylko Red.
- O, cześć Michael - Victor wyszedł ze swojego gabinetu i posłał mu uśmiech. - Dawno się nie widzieliśmy - dodał, po czym się zaśmiał pod nosem. - Może wyskoczymy w następny piątek na jakieś piwo, hm?
- Cześć - przywitał się, odwzajemniając uśmiech. - Myślę, że to będzie dobry pomysł - zgodził się, a później skinął głową. - Nie wiesz, jak długo jeszcze zejdzie Red? Nie za bardzo wiem, ile jeszcze mam na nią czekać.
- Myślałem, że siedzisz tu bo czegoś zapomniała. Zerwała się dzisiaj wcześniej. Podobno pojechała do swojego mieszkania, żeby wywołać zdjęcia z tego waszego wyjazdu - zaczął Victor. - Mówiła, że musi ci o tym napisać, ale widocznie zapomniała - dodał, kręcąc głową.
- Nic nie dostałem - stwierdził, mając na myśli telefon i skrzynkę mailową.
- Nie przejmuj się, ona ostatnio stała się strasznie roztrzepana - zachichotał. - Ale nie dziwię się. W końcu zakochana po uszy - dodał, poruszając zabawnie brwiami. - Dobrze, że na ciebie trafiła, Mike. Mówię prawdę. Miałem ci tego nie mówić, ale naprawdę trzymam za was kciuki. Ale miej też świadomość, że jak nie będziesz o nią dbał, to się z tobą rozmówię - dodał, a Michael przytaknął głową.
- Możesz być spokojny, nie spuszczam z niej oka, kiedy tylko jestem obok - zachichotał, a później pożegnali się i Michael wyszedł z przychodni. Przynajmniej wiedział, gdzie szukać swojej brunetki.
:::
Michael zapukał do drzwi, ale gdy nikt mu nie otwierał przez jakiś czas po prostu wszedł do środka. Po drodze zajrzał jeszcze do pizzerii i przywiózł ze sobą coś do picia, a także do zjedzenia. Nie miał pojęcia, czy Red coś jadła, a jeśli nie to zje razem z nim.
- Red? Skarbie, gdzie jesteś? - zapytał nieśmiało, rozglądając się tu i tam za brunetką. Zaczynał się już bać, że coś jej się stało.
- Tutaj - wystawiła głowę z jednego z pokoju i posłała mu uśmiech. - O mój boże, przepraszam, że nic ci nie napisałam.
- Nic się nie dzieje, dobrze, że Victor mi powiedział, gdzie jesteś - zachichotał, podchodząc do niej i musnął ustami jej czoło. - Nie siedziałem tam jak skończony idiota i nie czekałem za długo. A po drodze tutaj wstąpiłem po jedzenie, więc nie będziesz chodzić głodna.
- Jesteś kochany - wspięła się na palce i pocałowała go czule, a później wtuliła się w niego. - Cieszę się, że w końcu możemy być razem - dodała, rumieniąc się lekko.
- Ja też się bardzo cieszę - uśmiechnął się, gdy usiadła razem z pudełkiem pizzy na kolanach w salonie na podłodze. - Bardzo się za tobą stęskniłem.
- Ja za tobą jeszcze bardziej - wtuliła się w niego zanim zaczęła jeść i pocałowała go kolejny raz. Ten tydzień był dla niej prawdziwą męczarnią i gdyby nie to, że pisali smsy, to chyba oszalałaby prędzej niż doczekała się momentu, w którym go spotka.
- Victor powiedział mi, że miałaś wywoływać zdjęcia. Jak ci poszło? - zaciekawił się, wręcz wciskając jej w dłonie kawałek pizzy. Chciał wiedzieć, że nie chodzi głodna, kiedy on był obok.
- Całkiem w porządku, ale jeszcze dużo pracy przede mną - stwierdziła, zakładając kosmyk włosów za ucho. Dała mu ugryźć kęs ze swojego kawałka. Chichotała przy tym, a jej nastrój od razu się poprawił. Michael nie musiał się specjalnie wysilać, aby utrzymać ją w takim stanie. Wystarczyło, że był obok, a Red była uśmiechnięta od ucha do ucha. - A jak w pracy?
- Nudno - wzruszył ramionami. - Czekam, aż Luke poleci w te delegację, bo wtedy będę miał cię cały czas dla siebie - powiedział, wpatrując się z nią w miłością w oczach, po czym kolejny raz ją pocałował. Uwielbiał to robić.
~*~
jutro mam dwie matmy i dwa wuefy, nie chce mi sie tam iść nawet:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro