00; little big fights
- Wrócę później, nie czekaj na mnie. - oznajmił blondyn, poprawiając swój krawat. Zeszłego wieczora znów się pokłócili, a Luke zmuszony został spać na kanapie. Red spojrzała na niego ze stołka barowego, obracając w dłoniach filiżankę z kawą.
- Nie mam takiego zamiaru. - mruknęła pod nosem, odkładając naczynie do zlewu. Wyminęła go, znikając w sypialni, aby przygotować się na kolejny pracowity dzień w przychodni weterynaryjnej. Pomyślicie sobie, że coś jest nie tak, prawda? Ale to nie było tak, że ich związek chylił się ku upadkowi. Nie do końca. Red była po prostu zbyt nieśmiałą osobą, a Luke momentami zapominał, co to wstyd. Początkowo było dobrze. On pokochał jej nieśmiałość i niepewność, jaka przemawiała przez jej drobne ciało, a ona uwielbiała jego porywczość. Jak było teraz? Nie rozmawiali prawie w ogóle, podczas, gdy dawniej wspólne tematy nie miały końca. Nie było żadnych czułości, gestów i słów. O seksie nie wspominając. Nie uprawiali już swojej dawnej miłości tak zachłannie i mocno, jak na początku.
To chyba nie było to, czego obydwoje od siebie oczekiwali.
:::
- Jesteś wredny, Michael! - warknęła Chloe. Spojrzała ze złością na swojego chłopaka. W dłoni trzymała pilot od odtwarzacza, a po jej twarzy spływało kilka kropel potu.
- Bo co? Bo powiedziałem, jaka jest prawda? Nikt nawet nie spojrzy na te twoje próby udawania tancerki, pogódź się z tym! - brunet uniósł się, wyrzucając dłonie w górę. Nienawidził tańców latynoamerykańskich, ani żadnych innych, według niego było to po prostu nudne i bez wyrazu. - Zabieraj to stąd, nie obchodzi mnie, co z tym zrobisz, ale gdy wrócę nie chce tego widzieć! - rzucił na odchodne. Zgarnął swoje rzeczy i wyszedł trzaskając drzwiami.
Było dokładnie tak samo. Poznali się, pokochali, aż w końcu wszystko zaczęło się sypać, jak zamek z piasku. Michael proponował terapię, ale Chloe nie dała się namówić. Była pewną siebie, upartą, młodą kobietą, której nie dało się wprawić w dyskomfort, a nie takiej kobiety potrzebował Clifford. Drobnej, nieśmiałej i uroczej. To był jego ideał. Czuł się we własnym mieszkaniu, jak w klatce. Żył zirytowany swoją dziewczyną oraz kochaniem bez prawdziwego kochania. Chloe natomiast nie potrafiła znieść faktu, że nie ma prawa się rozwijać, wyrażać siebie, bo jej chłopakowi się to nie podobało.
Wszystko było pozornie dobrze, ale najwidoczniej każdemu obecny związek powoli się nudził, a odświeżone uczucia wyszły jednak wszystkim na dobre.
~*~
hej! jak widzicie, już dłużej nie mogłam się powstrzymać i oto exchange ♡ myślę, że się wam spodoba, koniecznie powiedzcie co myślicie!
enjoy,
lots of love, red x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro