osiem
Ed
- Piwko, mecz i pizza? – Środowego wieczora usłyszałem w słuchawce, po odebraniu połączenia przychodzącego od Bruno.
- U mnie, wbijaj.
- Podjadę po pizzę. Kupić piwo?
- Nie, mam coś.
- Kto dzisiaj gra?
- Liverpool z Barceloną.
- Będę za pół godziny.
Podjechałem do pizzerii po hawajską (narodzie włoski, nie zabij mnie) i margharitę, po czym pojechałem do mieszkania przyjaciela.
- Siema – przywitałem się
- Cześć, wchodź.
Usiedliśmy w salonie, mecz wkrótce się zaczął.
- Rozmawiałem z Zarą. – powiedziałem w końcu.
- I co powiedziała?
- To nie jest takie proste, stary, to... To nie jest tak, że ona nie chce cię kochać... Tylko się boi. Widać, że gdzieś tam jej na tobie zależy, ale... Ona sama nie wie jak z tego wybrnąć.
- Ed, o co tu chodzi? Wiem, że znasz ją naprawdę dobrze. Jeśli jest coś, o czym powinienem wiedzieć, to mi o tym powiedz, proszę cię.
- Wiesz... Nigdy nie zrozumiesz, jak bardzo ktoś jest zniszczony, dopóki nie spróbujesz go, czy też jej, pokochać. Kocham ją, po przyjacielsku, tak, jak siostrę. I... Przez te lata dowiedziałem się od niej dużo rzeczy. Wiem, jakie wszystko jest dla niej trudne. Ból zmienia ludzi, sprawia, że ufają mniej, za dużo myślą i odcinają się od innych. A ona... Jest typem dziewczyny, która jest z tobą, jeśli jest z tobą źle, nawet jeśli to ona jest tą osobą, którą coś złamało.
- Skąd to wiesz? Jakby... Co się takiego działo, że...
- Bo to ja byłem osobą, którą podnosiła. – Zamilkłem na chwilę. – Wiesz, że też miałem... Zły czas. I gdyby nie ona, to nie wiem, jakby było. Ale... Z nią chyba było gorzej. Była po drugiej operacji. Tej, po której ma bliznę na brzuchu. Nie mogła sobie z nią poradzić. Odkryłem to dopiero, gdy próbowała się zabić. Nie... - Wziąłem głęboki wdech, bo wraz z tymi wspomnieniami wracały do mnie łzy. – Nie była trzeźwa, ale po pijaku robimy to, na co normalnie nie mamy odwagi, nie? No więc jej ówczesny chłopak powiedział jej, że lepiej byłoby, gdyby się nie urodziła, czy coś w tym stylu. Ona dorwała whisky, potem próbowała podciąć sobie żyły. Zdążyłem w ostatniej chwili. Gdybym wtedy nie pojechał zabrać ją do pracy, dzisiaj w ogóle byśmy tu pewnie nie siedzieli. Po prostu... Pamiętaj o tym wszystkim, jak będziesz chciał ją skrzywdzić i przemyśl to jeszcze raz.
- Stary, ja nie widziałem żadnych blizn, przysięgam, naprawdę.
- Każdy poprzedni facet, który je zobaczył, zwiał. Nauczyła się je zakrywać, ot, cała filozofia.To chore, wiem, ale jeśli dzięki temu ma poczuć się choć trochę lepiej...
- Jezu, co za bagno... - Bruno z westchnieniem przeczesał palcami włosy.
- Myślę, że ona też się w tobie zakochała. Serio. Może sama jeszcze tego nie wie, ale przy tobie... zachowuje się zupełnie inaczej, swobodniej, nie jest tak spięta i zdenerwowana jak cały czas. Sposób, w jaki o tobie mówi...
- Mówi o mnie? - oczy mu się zaświeciły - Co dokładnie?
- Zwolnij, bo popadniesz w samozachwyt. - Zaśmiałem się. - A teraz wróćmy do patrzenia, jak Barca znowu rozgramia Liverpool.
Zara
- SŁUCHAM?! - wykrzyknęłam do słuchawki
- Ała, Zara, to bolało. - powiedziała Taylor
- Przepraszam, ale... nie, nie wierzę. Selena by go nie zdradziła.
- Ale to zrobiła, Abel* nie chce jej znać i wszystko się jebło.
- Ale... Z kim?!
- Um... Tylko nie krzycz na mnie, wyżyjesz się na niej, ok? No więc z nikim innym jak z Nicholasem Jerrym Jonasem.
- Żartujesz chyba ze mnie?! Utłukę tą głupią...
- Zaraz powiesz o słowo za dużo, młoda.
- ...debilkę.
- Ta, intelektem nie zabłysnęła. Opierdolę ją od ciebie. W sensie, była pijana...
- Zdrada to zdrada.
- ...ale to średnio ją w tym momencie usprawiedliwia, nieważne, jak bardzo ją kocham.
- Kurde, Abel to świetny facet.
- A ona to idiotka.
- I tu masz rację. - Usłyszałam pikanie w telefonie. - Mam połączenie przychodzące, muszę kończyć. Papa, stara.
- Papa, gówniaro.
Rozłączyłam się i przełączyłam na połączenie od Bruno.
- Tak?
- Hej - przywitał się
- Cześć
- Pomyślałem, że może chciałabyś... Mam wino, popcorn i netflixa więc może chciałabyś wpaść?
- Um... wiesz, ja... chyba spasuję, bo... jakoś boli mnie głowa i w ogóle...
- Mhm, jasne. Nieważne, zrozumiałem. Cześć - rozłączył się, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć
- Kurwa - kopnęłam nogą w ścianę. W tym momencie znów zadzwonił mój telefon - Kurna, co to za gorąca linia u mnie dzisiaj? - przywitałam rozmówcę
- Mi też miło cię słyszeć - odparł Ed
- Oh, to ty. Ed, pomocy, chyba jestem debilką.
- No Ameryki nie odkryłaś.
- Nie pomagasz! - jęknęłam - Czy bardzo głupie z mojej strony jest unikanie go?
- Tak? Zara... Jesteś głupia. Weź, załóż na siebie coś ładnego i nie, nie nowe, ładne dresy tylko coś choć trochę... pociągającego, rusz ten swój ładny tyłek i jedź do niego. Ale to już.
- Mhm...
- I nie bądź debilką. Cześć.
- Pa.
Przebrałam się i pojechałam do mieszkania Bruno. Zapukałam do drzwi. Chłopak otworzył mi zaskoczony.
- Hej - powiedziałam cicho
- Hej... - odparł, marszcząc brwi
- Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłeś i pozwolisz mi jednak wejść?
Uśmiechnął się i przejechał po mnie wzrokiem.
- Ty możesz zostać... Ale ubrań będziemy musieli się pozbyć.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
not me writing it on biology lesson, not me.
nie ma dzisiaj piosenki bo nie miałam pomysłu sorry nor sorry
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro