Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

cztery

- Więc... 

- No, trzy dni temu tu przyleciałam, tego samego dnia spędziłam całą noc z kawałkiem w studiu, potem od razu miałam wielogodzinną próbę, w nocy mieliśmy niemały problem, bo na całe piętnaście minut wyciekł nam kawałek mojego nowego singla do sieci, więc noc nieprzespana, rano znów próba, potem impreza u Taylor...

- Czy ktokolwiek wie, że się przepracowujesz?

- Nie nazwałabym tego tak. Mam teraz po prostu szalony czas.

- Jasne... - Mruknął.

- Co ty możesz niby o tym wiedzieć?

- Bo zdaję sobie sprawę z tego, jak chujowy jest nasz zawód pod tym względem. Też czasami mam taki trudny czas, ale w przeciwieństwie do ciebie, zachowuję zdrowy rozsądek.

- Oj już bez przesady.

- Masz ochotę coś obejrzeć? - Kiwnął głową w stronę telewizora.

- Będę się raczej zbierać.

- Goni cię ktoś?

- W sumie nie, ale nie chcę...

- Nie przeszkadzasz.

- Włącz "Focus".

- Nie gadaj, że ty kochasz ten film równie mocno, jak ja.

- Ubóstwiam go!

Leżeliśmy na jego łóżku, ja oparta o jego tors. Po około godzinie oglądania, zaśmiałam się.

- Wiesz, że na dobrą sprawę wiemy o sobie tylko tyle, jak wyglądamy nago, prawda?

- Więc coś mi opowiedz. - Wzruszył ramionami.

- Kiedy byłam mała, razem z Hanną, moją siostrą, wymykałyśmy się w nocy z domu, żeby pograć w koszykówkę. - Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - A raz przyłapała nas mama. Obiecała, że nie powie tacie, jeśli do końca roku będziemy zmywać naczynia. Nawet nie dyskutowałyśmy!

Nim się zorientowałam, potok słów opuścił moje usta. Mówiłam o dzieciństwie, przygodach z siostrą, układach z mamą.

- A twój tata? - Spytał chłopak.

- Może kiedyś ci opowiem. - Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił manager. - Wybacz, to ważne.

Wzięłam komórkę i wyszłam na balkon.

- Tak, Jimmy?

- O co chodzi z twoim chłopakiem?! Czy może już byłym?! Miałem już pierdyliard telefonów, odgrzebuję skrzynkę z mailami sprzed miesiąca. Miesiąca! Wyjaśnisz mi to?! Miałaś obowiązek mnie poinformować! Uciszyłbym to!

- Wiesz, że to wszystko gówno mnie obchodzi, prawda?

- Jesteś niepoważna! Myślisz, że możesz sobie od tak...

- Zrywać z facetem, który od lat mnie zdradzał? Tak, myślę, że mogę! 

- To... To cię nie usprawiedliwia!

- Słuchaj mnie! Miałam bardzo ciężki czas przez to, co się wydarzyło, mam zapierdol i dobrze o tym wiesz, więc z łaski swojej daj mi święty spokój, bo za chwilę nie tylko będziesz musiał odkręcać mój związek, ale i poodwoływane koncerty, bo wyląduję z przemęczenia w szpitalu! - Rozłączyłam się. Wróciłam do środka. - Dużo słyszałeś?

- Wszystko, co mówiłaś. To twój manager? - Kiwnęłam głową. - Siadaj.

Usiadłam naprzeciwko niemu.

- Odwróć się do mnie plecami.- Poprosił. Wykonałam jego polecenie.

Chłopak położył dłonie na moich ramionach i zaczął je delikatnie rozmasowywać. 

- Jesteś bardzo zdenerwowana. Zdejmij tą koszulę.

- Co? - Zaśmiałam się cicho.

- Moja mama była masażystką. Nauczyłem się od niej co nieco.

- Ufam, że mnie nie zabijesz.

- To będzie czysta przyjemność.

Zdjęłam z siebie koszulę należącą do niego i związałam włosy najwyżej, jak mogłam.

- Jakby cię coś bolało, to mów.

Kiwnęłam głową, a po chwili znów poczułam jego dłonie na moich nagich ramionach. Delikatnie rozmasowywał moje spięte mięśnie, a ja z minuty na minutę czułam, jak się rozluźniam. To było mega przyjemne. Powoli schodził dłońmi w dół mojego kręgosłupa, a ja zaczęłam odpływać. Czułam, jak dotyka mojej skóry w okolicy piersi. Mruknęłam z przyjemnością.

- Coś nie tak?

- Nie, nie przestawaj. To takie przyjemne.

Dłonie chłopaka zsuwały się coraz niżej, poczułam je na dole kręgosłupa.

- A to też jest przyjemne? - Spytał, wsuwając dłoń między moje uda.

- Nawet nie wiesz jak bardzo... Oh, tak...

Chłopak po chwili wysunął ze mnie swoje palce.

- Nie, nie przestawaj, proszę.

- Nie zamierzam, chcę, żeby ci było wygodniej. - Popchnął mnie lekko na poduszki i kontynuował te słodkie pieszczoty.

*

- Więc prawie go zabiłeś, zanim na dobrą sprawę się poznaliście? - Zaśmiałam się. 

- No tak!

- Nie dziwię się w sumie. Ed jest strasznie roztrzepany, nie raz prawie wlazł mi pod samochód.

Dochodziła czwarta nad ranem. Leżeliśmy, jedliśmy pizzę i oglądaliśmy filmy, co pewien czas może robiąc sobie przyjemny przerywnik, ale mniejsza o to. Było mi tam tak przyjemnie. Czułam się z nim lepiej niż w ramionach każdego innego mężczyzny. Byłam tak niezmiernie spokojna i szczęśliwa. Zaczęłam się zastanawiać... Czy w ogóle możliwe było, żebym zaczęła się w nim zakochiwać?

- Wiesz co? - Powiedziałam. - Chyba bardzo cię lubię. - Zobaczyłam błysk w jego oczach. - To... dziwne i szalone i chyba nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. I ledwo się znamy, ale jest mi z tobą tak dobrze. Czuję się jakoś tak... bezpiecznie. Spokój... zapominam o Bożym świecie. To dziwne.

- Jesteś pijana?

- Wypiłam tyle, co ty.

- Więc mówisz serio? - Kiwnęłam głową. Bruno uśmiechnął się szeroko. - Cieszy mnie to. Ale z innej beczki. Mam od Eda nakaz dostarczenia cię jutro do domu Taylor i mamy się spowiadać.

- Nie... - Jęknęłam, opierając się czołem o jego ramię, po czym ziewnęłam.

- Idziemy spać. Jest późno. Albo wcześnie. Nie wiem, jest czwarta nad ranem, ok? Idziesz spać.

- Chcę buziaka na dobranoc.

- Problem polega na tym... - Wyłączył telewizor. - Że jeśli cię pocałuję to nie wiem, czy będę mógł przestać.

- Na dalsze przyjemności będziesz musiał poczekać do rana, a teraz chcę całusa.

Przysunęłam swoje usta do jego, a on zrobił to samo. Miał być tylko buziak, ale chłopak przesunął językiem między moimi wargami, a ja je posłusznie rozchyliłam. nasze języki zatraciły się w namiętnym tańcu. Kiedy poczułam jego dłoń sunącą po moim udzie, odsunęłam się i powiedziałam:

- Dobranoc.

Bruno zaśmiał się krótko, zgasił światło i położył obok, ciasno przylegając do moich pleców.

Ed

- Halo! - Usłyszeliśmy z korytarza.

- W salonie! - Odkrzyknęła Taylor.

Zara i Bruno weszli do pomieszczenia.

- Czyli jednak żyjecie. - Mruknąłem. Wszyscy patrzeliśmy na nich wyczekująco. 

- No tłumaczcie się, do cholery! - Nakazała Anne-Marie.

Nasze gołąbki spojrzały na siebie nawzajem.

- Chyba... - Zaczęła Zara. - Czegoś spróbujemy. Nie do końca wiem, czego, ale...

- Tyle, to ja się domyślałam, ale chciałabym wiedzieć, co robiliście przez ostatnią dobę bo zaczęłam się bać, że mieliście po drodze wypadek. - Burknęła Perrie.

Wszyscy zatopili się w rozmowie, ale ja, będąc dobrym obserwatorem, zauważyłem coś w zachowaniu mojego przyjaciela. Znałem go od kilku lat. Nie zachowywał się w stosunku do żadnej kobiety tak, jak w stosunku do Zary. Wszystko, co robił, jednoznacznie mówiło: "Nie widzę świata poza tą dziewczyną". Skąd to wiem? Jeśli facet patrzy na dziewczynę, gdy ona tego nie widzi, w taki sposób, jak on to robi, nie trzeba nic dodawać. Zara mówiła o czymś dziewczynom, głośno z czegoś się zaśmiały, a on patrzył na nią z błyskiem w oku i uśmiechem na twarzy.

Mój nieposkromiony przyjaciel przepadł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro