cztery
- Więc...
- No, trzy dni temu tu przyleciałam, tego samego dnia spędziłam całą noc z kawałkiem w studiu, potem od razu miałam wielogodzinną próbę, w nocy mieliśmy niemały problem, bo na całe piętnaście minut wyciekł nam kawałek mojego nowego singla do sieci, więc noc nieprzespana, rano znów próba, potem impreza u Taylor...
- Czy ktokolwiek wie, że się przepracowujesz?
- Nie nazwałabym tego tak. Mam teraz po prostu szalony czas.
- Jasne... - Mruknął.
- Co ty możesz niby o tym wiedzieć?
- Bo zdaję sobie sprawę z tego, jak chujowy jest nasz zawód pod tym względem. Też czasami mam taki trudny czas, ale w przeciwieństwie do ciebie, zachowuję zdrowy rozsądek.
- Oj już bez przesady.
- Masz ochotę coś obejrzeć? - Kiwnął głową w stronę telewizora.
- Będę się raczej zbierać.
- Goni cię ktoś?
- W sumie nie, ale nie chcę...
- Nie przeszkadzasz.
- Włącz "Focus".
- Nie gadaj, że ty kochasz ten film równie mocno, jak ja.
- Ubóstwiam go!
Leżeliśmy na jego łóżku, ja oparta o jego tors. Po około godzinie oglądania, zaśmiałam się.
- Wiesz, że na dobrą sprawę wiemy o sobie tylko tyle, jak wyglądamy nago, prawda?
- Więc coś mi opowiedz. - Wzruszył ramionami.
- Kiedy byłam mała, razem z Hanną, moją siostrą, wymykałyśmy się w nocy z domu, żeby pograć w koszykówkę. - Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - A raz przyłapała nas mama. Obiecała, że nie powie tacie, jeśli do końca roku będziemy zmywać naczynia. Nawet nie dyskutowałyśmy!
Nim się zorientowałam, potok słów opuścił moje usta. Mówiłam o dzieciństwie, przygodach z siostrą, układach z mamą.
- A twój tata? - Spytał chłopak.
- Może kiedyś ci opowiem. - Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił manager. - Wybacz, to ważne.
Wzięłam komórkę i wyszłam na balkon.
- Tak, Jimmy?
- O co chodzi z twoim chłopakiem?! Czy może już byłym?! Miałem już pierdyliard telefonów, odgrzebuję skrzynkę z mailami sprzed miesiąca. Miesiąca! Wyjaśnisz mi to?! Miałaś obowiązek mnie poinformować! Uciszyłbym to!
- Wiesz, że to wszystko gówno mnie obchodzi, prawda?
- Jesteś niepoważna! Myślisz, że możesz sobie od tak...
- Zrywać z facetem, który od lat mnie zdradzał? Tak, myślę, że mogę!
- To... To cię nie usprawiedliwia!
- Słuchaj mnie! Miałam bardzo ciężki czas przez to, co się wydarzyło, mam zapierdol i dobrze o tym wiesz, więc z łaski swojej daj mi święty spokój, bo za chwilę nie tylko będziesz musiał odkręcać mój związek, ale i poodwoływane koncerty, bo wyląduję z przemęczenia w szpitalu! - Rozłączyłam się. Wróciłam do środka. - Dużo słyszałeś?
- Wszystko, co mówiłaś. To twój manager? - Kiwnęłam głową. - Siadaj.
Usiadłam naprzeciwko niemu.
- Odwróć się do mnie plecami.- Poprosił. Wykonałam jego polecenie.
Chłopak położył dłonie na moich ramionach i zaczął je delikatnie rozmasowywać.
- Jesteś bardzo zdenerwowana. Zdejmij tą koszulę.
- Co? - Zaśmiałam się cicho.
- Moja mama była masażystką. Nauczyłem się od niej co nieco.
- Ufam, że mnie nie zabijesz.
- To będzie czysta przyjemność.
Zdjęłam z siebie koszulę należącą do niego i związałam włosy najwyżej, jak mogłam.
- Jakby cię coś bolało, to mów.
Kiwnęłam głową, a po chwili znów poczułam jego dłonie na moich nagich ramionach. Delikatnie rozmasowywał moje spięte mięśnie, a ja z minuty na minutę czułam, jak się rozluźniam. To było mega przyjemne. Powoli schodził dłońmi w dół mojego kręgosłupa, a ja zaczęłam odpływać. Czułam, jak dotyka mojej skóry w okolicy piersi. Mruknęłam z przyjemnością.
- Coś nie tak?
- Nie, nie przestawaj. To takie przyjemne.
Dłonie chłopaka zsuwały się coraz niżej, poczułam je na dole kręgosłupa.
- A to też jest przyjemne? - Spytał, wsuwając dłoń między moje uda.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... Oh, tak...
Chłopak po chwili wysunął ze mnie swoje palce.
- Nie, nie przestawaj, proszę.
- Nie zamierzam, chcę, żeby ci było wygodniej. - Popchnął mnie lekko na poduszki i kontynuował te słodkie pieszczoty.
*
- Więc prawie go zabiłeś, zanim na dobrą sprawę się poznaliście? - Zaśmiałam się.
- No tak!
- Nie dziwię się w sumie. Ed jest strasznie roztrzepany, nie raz prawie wlazł mi pod samochód.
Dochodziła czwarta nad ranem. Leżeliśmy, jedliśmy pizzę i oglądaliśmy filmy, co pewien czas może robiąc sobie przyjemny przerywnik, ale mniejsza o to. Było mi tam tak przyjemnie. Czułam się z nim lepiej niż w ramionach każdego innego mężczyzny. Byłam tak niezmiernie spokojna i szczęśliwa. Zaczęłam się zastanawiać... Czy w ogóle możliwe było, żebym zaczęła się w nim zakochiwać?
- Wiesz co? - Powiedziałam. - Chyba bardzo cię lubię. - Zobaczyłam błysk w jego oczach. - To... dziwne i szalone i chyba nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. I ledwo się znamy, ale jest mi z tobą tak dobrze. Czuję się jakoś tak... bezpiecznie. Spokój... zapominam o Bożym świecie. To dziwne.
- Jesteś pijana?
- Wypiłam tyle, co ty.
- Więc mówisz serio? - Kiwnęłam głową. Bruno uśmiechnął się szeroko. - Cieszy mnie to. Ale z innej beczki. Mam od Eda nakaz dostarczenia cię jutro do domu Taylor i mamy się spowiadać.
- Nie... - Jęknęłam, opierając się czołem o jego ramię, po czym ziewnęłam.
- Idziemy spać. Jest późno. Albo wcześnie. Nie wiem, jest czwarta nad ranem, ok? Idziesz spać.
- Chcę buziaka na dobranoc.
- Problem polega na tym... - Wyłączył telewizor. - Że jeśli cię pocałuję to nie wiem, czy będę mógł przestać.
- Na dalsze przyjemności będziesz musiał poczekać do rana, a teraz chcę całusa.
Przysunęłam swoje usta do jego, a on zrobił to samo. Miał być tylko buziak, ale chłopak przesunął językiem między moimi wargami, a ja je posłusznie rozchyliłam. nasze języki zatraciły się w namiętnym tańcu. Kiedy poczułam jego dłoń sunącą po moim udzie, odsunęłam się i powiedziałam:
- Dobranoc.
Bruno zaśmiał się krótko, zgasił światło i położył obok, ciasno przylegając do moich pleców.
Ed
- Halo! - Usłyszeliśmy z korytarza.
- W salonie! - Odkrzyknęła Taylor.
Zara i Bruno weszli do pomieszczenia.
- Czyli jednak żyjecie. - Mruknąłem. Wszyscy patrzeliśmy na nich wyczekująco.
- No tłumaczcie się, do cholery! - Nakazała Anne-Marie.
Nasze gołąbki spojrzały na siebie nawzajem.
- Chyba... - Zaczęła Zara. - Czegoś spróbujemy. Nie do końca wiem, czego, ale...
- Tyle, to ja się domyślałam, ale chciałabym wiedzieć, co robiliście przez ostatnią dobę bo zaczęłam się bać, że mieliście po drodze wypadek. - Burknęła Perrie.
Wszyscy zatopili się w rozmowie, ale ja, będąc dobrym obserwatorem, zauważyłem coś w zachowaniu mojego przyjaciela. Znałem go od kilku lat. Nie zachowywał się w stosunku do żadnej kobiety tak, jak w stosunku do Zary. Wszystko, co robił, jednoznacznie mówiło: "Nie widzę świata poza tą dziewczyną". Skąd to wiem? Jeśli facet patrzy na dziewczynę, gdy ona tego nie widzi, w taki sposób, jak on to robi, nie trzeba nic dodawać. Zara mówiła o czymś dziewczynom, głośno z czegoś się zaśmiały, a on patrzył na nią z błyskiem w oku i uśmiechem na twarzy.
Mój nieposkromiony przyjaciel przepadł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro