Rozdział 7
Rzuciłam gazetę w kąt pomieszczenia. Czemu to wszystko było takie... Nagłe, pełne pośpiechu? Czemu chociaż raz dzień nie będzie normalnym dniem? Dniem w którym mogłabym tylko siedzieć, nudzić się, nic nie robić!
Od kiedy poznałam Asha ciągle pakowaliśmy się w jakieś kłopoty. Jednak... Lubiłam to. Te wszystkie zdarzenia z przed około kilku miesięcy kiedy razem podróżowaliśmy po Kalos, sprawiały mi radość, chęć do życia i poznawania świata. Krok po kroku.
Te wydarzenia przed kilku dni, jednak mnie męczyły. A cała moja radość nagle wyparowała pozostawiając tylko nic nie znaczącą mgłę, która w każdej chwili może się ulotnić nie pozostawiając po sobie ani śladu.
Wstałam z łóżka i podeszłam do biurka z ciemnego dębu. Na blacie leżało małe, skromne, różowe pudełeczko. Otworzyłam je i wyciągnęłam z środka kawałek błękitnej wstążki i wzięłam w ręce.
Mój pierwszy prezent od Asha. Bardzo się do niego przywiązałam, i chociaż może się to wydawać dziwne to miętoląc ją w swoich dłoniach mogłam się uspokoić.
-Nie powinnaś jeszcze spać? - spytał Ash wchodząc do pokoju. Jego wzrok był utwiony we mnie, bawiącej się wstążką.
Tak, dostałam pokój z Ashem. Nie wiem czy Gary zrobił to specjalnie ale wiem że w tamtym momencie miałam ochotę chwycić go za te jego kudły i przywalić mu głową w ścianę.
- To nie jest ta wstążka którą ci dałem? - spytał czarno włosy siadając na łóżku obok biurka i schylając się żeby zobaczyć co robię, powodując że moja twarz przybrała różowy kolor.
- Tak - powiedziałam zaplatając sobie wstążkę do okoła palców a stres zaczął wyżerać mnie od środka.
Mimo że znałam go od dzieciństwa to i tak nadal bardzo się stresowałam w jego towarzystwie.
Naraz zapadła niezręczna cisza którą przegrywał tylko cichy wiatr za oknem i ciche śpiewanie jakiegoś Tailowa za oknem.
- Emm... Mam do ciebie takie pytanko - zaczął Ash a ja cieszyłam się w duchu że przerwał tą okropną ciszę.
- Jakie?
- Chciałabyś pójść ze mną do takiego wesołego miasteczka nie daleko? - spytał posyłając w moją stronę uśmiech, a nosem "potarł" pod nosem, co oznaczało że lekko się stresował.
Dopiero po chwili zrozumiałam że mówił do mnie. Serce mi na chwilę stanęło a ręce nagle zdrętwiały. A policzki zrobiły się całe czerwone. W tym momencie moja dusza miała ochotę skakać z radości.
- P-pewnie - powiedziałam
- Na prawdę? - Chłopak wyglądał na zdziwionego - Bo wiesz, chciałem żebyś się trochę wyluzowała, bo ostatnio ciągle chodzisz zestresowana i pomyślałem że może przydałoby ci się trochę zabawy - wytłumaczył szybko.
- Emm, spoko - powiedziałam pewna że ktoś chyba uciął mi język, ponieważ nie mogłam wydusić kilku zdań tylko krótkie odpowiedzi.
- Dobra, ja idę coś zjeść - powiedział wstając od biurka - A tak by the way to o której jutro wyruszamy do Maville? Nie wiem czemu ale Lillie chyba mówiła coś o 13 - powiedział stojąc w progu pokoju.
- C-czekaj. Do jakiego Mavile?! - spytałam powracając na ziemię.
- Bo jutro wyruszamy do Mavile, a z tamtąd będzie najszybciej do Verdanturf w którym odbędzie się następny konkurs - powiedział czarno włosy.
- A czy ja mówiłam że chcę to kontynuować? - powiedziałam wkurzona - Wydarzenia z ostatniego pokazu wystarczająco mi tego odradziły - Szczerze? Ash chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Myślałem że chciałaś brać w nich udział i wygrać Grand Festiwal - zauważył brązowo oki.
I tu... miał rację. Z jednej strony, bardzo tego chciałam ale z drugiej, przeciwnie. Szczerze bałam się że na scenie znowu coś wybuchnie, a takie takich rzeczy bałam się najbardziej... Wybuchów. Jedno bum a ciebie może już za chwilę nie być na świecie. I to tego bałam się najbardziej. Śmierci.
-Sama już nie wiem. Muszę się z tym przespać. - powiedziałam spuszczając wzrok.
- Nie idziesz na kolacje? - spytał czarno włosy dalej stojąc w drzwiach.
- Nie. - chłopak tylko kiwnął głową i wyszedł z pomieszczenia.
Gdy wyszedł poszłam przebrać się w piżamę. A następnie szybko wskoczyłam do łóżka. I dopiero wtedy dotarło do mnie co Ash przed chwilą powiedział.
- "On tak na serio?" - pomyślałam a moje policzki miały ochotę chyba eksplodować.
W tym samym czasie Ash poszedł na jadalnię.
-I jak ci poszło Ash? - spytała Mallow siedząca przy jednym z stolików, a obok niej siedziała May, Lana i Lillie... Chyba naprawdę zainteresowana swoimi paznokciami.
- Właśnie! Opowiadaj wszystko, że szczegółami! - powiedziała May
- Poszłem tam do niej i po prostu spytałem czy... - nie dokończył bo dostał w głowę od May.
- Jak to "tak po prostu"?! - krzyczała - Przecież mówiłyśmy ci żebyś najpierw ją zagadał a potem dopiero, i to z takim uśmiechem, takim, no w każdym bądź razie wiesz o co mi chodzi! - Widać było że nie mogła już dobrać słów do tego co mówiła.
- Jesteś taka jak zawsze. Nic się nie zmieniłaś. - mruknął cicho pod nosem czarno włosy.
- Uznam to jako komplement. Ale teraz won do niej! Mam was jutro widzieć trzymających się za rączki! - powiedziała jego "nauczycielka" od spraw miłosnych, których on sam nigdy nie umiał pojąć.
- Ale..
- Dobra niech ci będzie Kethum ale pamiętaj że jutro będę cię miała na oku - powiedziała wstając od stołu a emocje nieco ją opuściły - Do jutra - powiedziała jeszcze i poszła do swojego pokoju, który dzieliła z Laną.
- Ja już chyba też - powiedziała jej współlokatorka i również poszła do swojego pokoju.
- Idziemy też Mallow? - spytała May a ta kiwnęła głową i odeszły do swojego pokoju.
- Ta, dzięki za wsparcie - mruknął pod nosem cicho chłopak i również, nie jedząc kolacji poszedł do swojego pokoju.
*************
Ludzie, ja was tak bardzo przepraszam że nie wstawiałam żadnego rozdziału ale nie wiedziałam jak upiąć w słowa to co miałam w zamyśle.
I teraz będzie szantaż.
Każdy, ale to dosłownie każdy. Niech zostawi tą gwiazdkę pod rozdziałem bo ja mam wtedy zaciesz że głowa mała. I. Jak pod tym rozdziałem będzie 9 (tak 9) gwiazdek to wtedy pojawi się nowy rozdział.
I _Kikka05_ PROSZĘ nie pytaj się więcej kiedy rozdział. Bo wezmę i uduszę poduszką xD
Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję że mnie nie zabijecie!
~Asu aka Jeleń aka Amour Marmur 😜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro