Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

    Cała drżałam. Po moim ciele co chwilę przechodziły ciarki a ręce były mocno zaciśnięte na kubku z w dalszym ciągu nie tkniętą herbatą. Dalej nie mogłam uwierzyć w to co się wydarzyło. Przecież Sylveon nigdy by takiego czegoś nie zrobiła. Zawsze była uśmiechnięta, wszystkim pomagała i pocieszała ich gdy byli smutni lub ponieśli porażkę. Teraz. Prawdopodobnie wszystko się zmieniło. Dalej widzę przed oczami te jej czerwone oczy pełne bólu i nienawiści do wszystkich. Westchnęłam.
   Nagle drzwi na przeciwko otworzyły się a do środka weszła Siostra Joy i oficer Jenny z teczką wypełnioną różnymi papierami.

   - Witaj, ty jesteś Serena, prawda? - spytała a wydusiłam z siebie ciche "Tak". - Dobrze, możesz mi powiedzieć jak to dokładnie wyglądało? - spytała a ja po chwili ciszy zaczęłam opowiadać jak to było. Gdy skończyłam Jenny i Joy popatrzyły na siebie znacząco.

   - To już kolejny taki przypadek - mruknęła do mnie pielęgniarka.

   - J-jak to kolejny? - spytałam niedowierzająco. - Czyli że takie przypadki już się zdarzały?

   - Tak. Ostatnio coraz więcej pokemonów się tak zachowuje. Razem z siostrą Joy obawiamy się że może to być coś w rodzaju wirusa ale nie jesteśmy tego do końca pewne. - powiedziała Jenny a następnie położyła przede mną na stole kilka zdjęć a następnie uruchamiając telewizor w kącie pomieszczenia - Na nagraniu udało nam się złapać kilka dziwnych postaci które mogą być odpowiedzialne za te zdarzenia. Może poznajesz którąś z nich? - spytała i uruchomiła pierwsze nagranie. Przectawiało ono pusty parking, nagle na kadr weszła pewna osoba w czarnym kapturze i w tym samym kolorze pelerynie do ziemi, najwyraźniej na kogoś czekając. Kilka minut później na parking weszła osoba tak samo ubrana. Podeszła do pierwszej osoby i wręczyła jej jakiś pakunek. Spojrzała nerwowo dookoła, następnie chwyciła łuk, który miała zawieszony na plecach i wystrzeliła strzałę w kamerę, która z hukiem spadła w dół. Przez popękaną szybkę widać było jeszcze że tajemnicza postać z łukiem podeszła do kamery a następnie przygniotła butem powodując że nagranie się urwało.

   - I jak? Rozpoznałaś którąś z nich? - spytała Joy z nadzieją, a ja kiwnęłam przecząco głową. - Ugh... No trudno. A tak w ogóle wyleczyłam twoje pokemony. - powiedziała i wyszła na chwilę z pokoju a gdy wróciła w rękach trzymała dwa pokeballe i niebieskiego pokemona, który chciał nam pomóc. - Proszę. - powiedziała i położyła pokeballe i pokemona przede mną. - Niestety ale nie mogłam znaleść pokeballa twojego Mudkipa.... - powiedziała Joy pokazując na niebieskiego pokemona

   - Ale... To nie jest mój pokemon. - powiedziałam zdziwiona tym że dziwny pokemon w ogóle znajduje się w tym pomieszczeniu

   - To czyj on jest? - spytała Jenny. Nie dane było mi odpowiedzieć. Ktoś zapukał do drzwi. Joy rzuciła szybkie " Proszę" a drzwi otworzyły się i do środka weszła brązowowłosa dziewczyna z czerwoną opaską na głowie.

  - Przepraszam, oficer Jenny. Profesor Birch przysłał mnie tu spytać się, czy nie widziała pani nigdzie jakiegoś Mudkipa? Niedawno jeden uciekł nam z laboratorium. - mruknęła lekko skrępowana dalej stojąc w drzwiach.

  - Tak, właśnie się zastanawiałyśmy czyj on jest. - powiedziała i wskazała na Mudkipa siedzącego przede mną. Niebieski pokemon pomachał łapką do brązowowłosej dziewczyny. Dziewczyna wzięła go w ręce i już miała wychodzić ale Mudkip wyrwał z jej uścisku i podbiegł do mnie.

  - Mud... - powiedział zmartwiony.

  - Co się się stało Mudkip? - spytała brązowowłosa a następnie uśmiechnęła pod nosem - Mudkip chyba chciałby do ciebie dołączyć. - zwróciła się do mnie.

- A-ale to przecież pokemon dla początkujących trenerów - powiedziałam.

- O to się nie martw. Profesor Birch na pewno się zgodzi - machnęła ręką - A tak w ogóle nazywam się May.

*********

Chwilę potem Jenny wypuściła mnie, gdyż już nic ode mnie nie potzrebowała.
Następnie ruszyłam z May do laboratorium, bo jak się okazało, nie wzięła ze sobą pokeballa Mudkipa. Jeśli chodzi o May to jest naprawdę fajną osobą z którą można cudownie spędzić czas lub śmiać do woli.
Po chwili drogi lasem dotarłyśmy do małego miasteczka Litleroot. May zaprowadziła mnie prawdopodobnie pod laboratorium. Weszłyśmy do środka.

*Ash POV*
Weszłem do klasy. W środku każdy siedział uśmiechnięty, no może z wyjątkiem mnie. Usiadłem w swojej ławce a plecak położyłem obok.
Zamek od mojego plecaka po nie długiej chwili rozsunął się a ze środka wyszedł Rowleta i Meltan, którzy podeszli do reszty pokemonów w kącie klasy się przywitać. Pikachu zszedł z mojego ramienia i poszedł w ślady Rowleta i Meltana.
   Ja natomiast sięgnąłem do małej kieszonki od mojego plecaka i wyciągnąłem z niej zdjęcie. To zdjęcie znaczyło dla mnie bardzo dużo.

W końcu to jedyne zdjęcie, czy też pamiątka na, której jest Serena. Ciekawe jak sobie teraz radzi, w końcu sama zdecydowała że chce sama wyruszyć w podróż i  to do nowego dla niej regionu.      Cicho westchnąłem i schowałem zdjęcie z powrotem do plecaka akurat w momencie gdy profesor Kukui wraz z dyrektorem szkoły, weszli do klasy.

  - Alola - powiedzieli w tym samym czasie a klasa odpowiedziała tak samo w przywitaniu. 

  - Moi drodzy chciałem wam dzisiaj zapowiedzieć wycieczkę do pewnego regionu... - nie dokończył ponieważ Kiawe mu przerwał.

- Ale co z ligą pokemon? - powiedział oburzony właściciel Marowaka, który stał obok niego.

- Spokojnie, zanim powstanie budynek ligi minie jeszcze z dobry miesiąc - uspokoił go Kukui a dyrektor kontynuował.

- No, tak jak już przed chwilą mówiłem... Wybierzemy się do Hoenn!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro