Rozdział 2
Cała drżałam. Po moim ciele co chwilę przechodziły ciarki a ręce były mocno zaciśnięte na kubku z w dalszym ciągu nie tkniętą herbatą. Dalej nie mogłam uwierzyć w to co się wydarzyło. Przecież Sylveon nigdy by takiego czegoś nie zrobiła. Zawsze była uśmiechnięta, wszystkim pomagała i pocieszała ich gdy byli smutni lub ponieśli porażkę. Teraz. Prawdopodobnie wszystko się zmieniło. Dalej widzę przed oczami te jej czerwone oczy pełne bólu i nienawiści do wszystkich. Westchnęłam.
Nagle drzwi na przeciwko otworzyły się a do środka weszła Siostra Joy i oficer Jenny z teczką wypełnioną różnymi papierami.
- Witaj, ty jesteś Serena, prawda? - spytała a wydusiłam z siebie ciche "Tak". - Dobrze, możesz mi powiedzieć jak to dokładnie wyglądało? - spytała a ja po chwili ciszy zaczęłam opowiadać jak to było. Gdy skończyłam Jenny i Joy popatrzyły na siebie znacząco.
- To już kolejny taki przypadek - mruknęła do mnie pielęgniarka.
- J-jak to kolejny? - spytałam niedowierzająco. - Czyli że takie przypadki już się zdarzały?
- Tak. Ostatnio coraz więcej pokemonów się tak zachowuje. Razem z siostrą Joy obawiamy się że może to być coś w rodzaju wirusa ale nie jesteśmy tego do końca pewne. - powiedziała Jenny a następnie położyła przede mną na stole kilka zdjęć a następnie uruchamiając telewizor w kącie pomieszczenia - Na nagraniu udało nam się złapać kilka dziwnych postaci które mogą być odpowiedzialne za te zdarzenia. Może poznajesz którąś z nich? - spytała i uruchomiła pierwsze nagranie. Przectawiało ono pusty parking, nagle na kadr weszła pewna osoba w czarnym kapturze i w tym samym kolorze pelerynie do ziemi, najwyraźniej na kogoś czekając. Kilka minut później na parking weszła osoba tak samo ubrana. Podeszła do pierwszej osoby i wręczyła jej jakiś pakunek. Spojrzała nerwowo dookoła, następnie chwyciła łuk, który miała zawieszony na plecach i wystrzeliła strzałę w kamerę, która z hukiem spadła w dół. Przez popękaną szybkę widać było jeszcze że tajemnicza postać z łukiem podeszła do kamery a następnie przygniotła butem powodując że nagranie się urwało.
- I jak? Rozpoznałaś którąś z nich? - spytała Joy z nadzieją, a ja kiwnęłam przecząco głową. - Ugh... No trudno. A tak w ogóle wyleczyłam twoje pokemony. - powiedziała i wyszła na chwilę z pokoju a gdy wróciła w rękach trzymała dwa pokeballe i niebieskiego pokemona, który chciał nam pomóc. - Proszę. - powiedziała i położyła pokeballe i pokemona przede mną. - Niestety ale nie mogłam znaleść pokeballa twojego Mudkipa.... - powiedziała Joy pokazując na niebieskiego pokemona
- Ale... To nie jest mój pokemon. - powiedziałam zdziwiona tym że dziwny pokemon w ogóle znajduje się w tym pomieszczeniu
- To czyj on jest? - spytała Jenny. Nie dane było mi odpowiedzieć. Ktoś zapukał do drzwi. Joy rzuciła szybkie " Proszę" a drzwi otworzyły się i do środka weszła brązowowłosa dziewczyna z czerwoną opaską na głowie.
- Przepraszam, oficer Jenny. Profesor Birch przysłał mnie tu spytać się, czy nie widziała pani nigdzie jakiegoś Mudkipa? Niedawno jeden uciekł nam z laboratorium. - mruknęła lekko skrępowana dalej stojąc w drzwiach.
- Tak, właśnie się zastanawiałyśmy czyj on jest. - powiedziała i wskazała na Mudkipa siedzącego przede mną. Niebieski pokemon pomachał łapką do brązowowłosej dziewczyny. Dziewczyna wzięła go w ręce i już miała wychodzić ale Mudkip wyrwał z jej uścisku i podbiegł do mnie.
- Mud... - powiedział zmartwiony.
- Co się się stało Mudkip? - spytała brązowowłosa a następnie uśmiechnęła pod nosem - Mudkip chyba chciałby do ciebie dołączyć. - zwróciła się do mnie.
- A-ale to przecież pokemon dla początkujących trenerów - powiedziałam.
- O to się nie martw. Profesor Birch na pewno się zgodzi - machnęła ręką - A tak w ogóle nazywam się May.
*********
Chwilę potem Jenny wypuściła mnie, gdyż już nic ode mnie nie potzrebowała.
Następnie ruszyłam z May do laboratorium, bo jak się okazało, nie wzięła ze sobą pokeballa Mudkipa. Jeśli chodzi o May to jest naprawdę fajną osobą z którą można cudownie spędzić czas lub śmiać do woli.
Po chwili drogi lasem dotarłyśmy do małego miasteczka Litleroot. May zaprowadziła mnie prawdopodobnie pod laboratorium. Weszłyśmy do środka.
*Ash POV*
Weszłem do klasy. W środku każdy siedział uśmiechnięty, no może z wyjątkiem mnie. Usiadłem w swojej ławce a plecak położyłem obok.
Zamek od mojego plecaka po nie długiej chwili rozsunął się a ze środka wyszedł Rowleta i Meltan, którzy podeszli do reszty pokemonów w kącie klasy się przywitać. Pikachu zszedł z mojego ramienia i poszedł w ślady Rowleta i Meltana.
Ja natomiast sięgnąłem do małej kieszonki od mojego plecaka i wyciągnąłem z niej zdjęcie. To zdjęcie znaczyło dla mnie bardzo dużo.
W końcu to jedyne zdjęcie, czy też pamiątka na, której jest Serena. Ciekawe jak sobie teraz radzi, w końcu sama zdecydowała że chce sama wyruszyć w podróż i to do nowego dla niej regionu. Cicho westchnąłem i schowałem zdjęcie z powrotem do plecaka akurat w momencie gdy profesor Kukui wraz z dyrektorem szkoły, weszli do klasy.
- Alola - powiedzieli w tym samym czasie a klasa odpowiedziała tak samo w przywitaniu.
- Moi drodzy chciałem wam dzisiaj zapowiedzieć wycieczkę do pewnego regionu... - nie dokończył ponieważ Kiawe mu przerwał.
- Ale co z ligą pokemon? - powiedział oburzony właściciel Marowaka, który stał obok niego.
- Spokojnie, zanim powstanie budynek ligi minie jeszcze z dobry miesiąc - uspokoił go Kukui a dyrektor kontynuował.
- No, tak jak już przed chwilą mówiłem... Wybierzemy się do Hoenn!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro