Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Do you want Harry to fuck you?

Harry prowadził w ciszy, a na tylnych siedzeniach jego samochodu siedział Louis z Zaynem. Musiał wpłacić kaucję, aby ich wypuszczono i był zły. Ale nie zły, bo wydał kilkaset dolców, po prostu... Był zły, że miał uczucia, które utrudniały mu życie.

— Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś — wymamrotał po kilku minutach. — Po co?

— Ponieważ się o to prosił — odparł Tomlinson.

— Powiedzieć do policjanta nożyce, gdy prosił was o papiery? — uniósł brwi, spoglądając na niego w lusterku.

— To prosta gra, wygraliśmy — uśmiechnął się, a Harry natychmiast odwrócił wzrok, skupiając się jedynie na drodze.

— Możesz po prostu jechać szybciej? Chcemy znaleźć się już w domu — wtrącił Zayn; wciąż był niezadowolony z tego, że to właśnie Styles aka Wielki Bohater wyciągnął ich z aresztu.

Loczek chciał wywrócił oczami, bo kurwa, był zmęczony jak cholera, leciał tu specjalnie z Los, kurwa, Angeles, marnował godziny, jakie mógł przeznaczyć na sen, a ten nie mógł okazać odrobiny wdzięczności?

— Czekajcie... — zmarszczył brwi, gdy już zaparkował przy ich bloku mieszkalnym. — Jak to możliwe, że musiałem wpłacić kaucję?

— Nie studiowaliśmy prawa, wybacz — mruknął Louis, wzruszając ramionami.

— Znam prawa — odwrócił się w ich stronę. — Jakim cudem nie mieliście kilku stów?

— Oh... więc to dosyć-

— Po prostu nie mieliśmy — przerwał mu Zayn, nie chcąc gadać o tej sprawie. W końcu czemu Harry się tak interesował?

— Nie macie już tych stu tysięcy, racja? — parsknął, spoglądając na Louisa, bo wiedział, że to od niego prędzej usłyszy prawdę. — Przejebaliście wszystko, huh?

— To nie tak, po prostu... — westchnął, przecierając twarz dłonią. — Tak, przejebaliśmy, ale nie na byle co!

— Macie za co żyć? — spytał.

— Nie twój interes — warknął Zayn, opuszczając jego samochód, a następnie obszedł go, aby otworzyć drzwi od strony swojego ukochanego.

— Hej, chcę wam tylko pomóc! — obruszył się Harry, wysiadając, bo on wcale nie chciał jeszcze kończyć rozmowy. — Możemy kontynuować układ...

— I żyć w trójkącie, huh? — parsknął brunet, zaciskając dłoń na talii Tomlinsona.

— Tydzień i znikam z waszego życia... i tak miałem zamiar się przeprowadzić — wzruszył ramionami.

— Harry, nie musisz-

— Dam wam milion dolarów za tydzień.

— Jakie jest twoje ale? — spytał Zayn. Nie wierzył w to, że tak po prostu chciał jadać posiłki z szatynem.

— Będę mógł całować Louisa, jeśli będę miał jego zgodę — odparł.

— To szaleństwo — skomentował najmłodszy. — Nie chcesz dać nam, obcym osobom, tak po prostu miliona! To w chuj pieniędzy, Harreh...

— A Louis ma chłopaka — dodał z uśmiechem.

Harry przygryzł dolną wargę, lustrując ich wzrokiem. Nie liczył od razu na zgodę, ale... przecież potrzebowali pieniędzy, więc dlaczego ciągle mieli opory?

— Dobra, nie zgadzacie się — po kilku długich chwilach ciszy pokiwał głową. — Louis, usuń mój numer i nigdy więcej nie dzwoń. Nie jestem adwokatem, nie będę wyciągać was z pudła ani płacić za wasze rachunki. Dawałem wam szansę, ale skoro jej nie chcecie, w porządku. Miłego życia wam obu.

— Harry... — zaczął cicho Tomlinson, jednak przerwał, czując, jak palce Zayna zacisnęły się na jego talii. — Przepraszam.

— Nie masz za co przepraszać, usuń mój numer, wracam do LA i nie zamierzam przylatywać na wasze wezwanie — miał poważną minę i to nieco przerażało najmłodszego, bo przecież zazwyczaj był miły, uśmiechnięty i uprzejmy.

— W porząsiu — Malik kiwnął głową. — Dzięki za wyciągnięcie z aresztu, a teraz możesz wracać, jak mówiłeś.

Harry uniósł dumnie głowę i uśmiechnął się w niegrzeczny sposób, po czym wsiadł do samochodu. Może troszeczkę bolało, ale w końcu nie miał żadnych uczuć do Louisa, więc nie mógł przeżywać. Przynajmniej zachowa milion w kieszeni, nic wielkiego.

— Usuwaj jego numer — mruknął Zayn, gdy wchodzili już do swojego mieszkania.

— Już — westchnął, odblokowując telefon, a następnie faktycznie usunął jego numer, w końcu Styles nie życzył sobie żadnych telefonów od niego. — Zadowolony, kotku?

— Leci na ciebie — mruknął, przyszpilając swojego ukochanego do ściany, a następnie zaczął składać pocałunki na jego szyi. — A ty?

— Ja? Co ja? — spytał, odchylając głowę do tyłu.

— Lecisz na niego, kochanie? — spytał, podnosząc go i układając dłonie na jego tyłku. — Podoba ci się ten dziany koleś?

— Podoba mi się Zayn, nie kasa tamtego gościa — westchnął, rozpinając guziki od koszuli starszego.

— Chciałbyś spędzić z nim tydzień za milion dolców? — dopytywał, łącząc ich usta w pocałunku, tym samym nie dał nawet szansy odpowiedzieć Louisowi. — Chciałbyś, aby cię całował i dotykał? — postawił go na podłodze i upadł na kolana, aby zsunąć jego spodnie i przy okazji bokserki. — Chcesz, aby robił to? — składał ścieżkę pocałunków na jego udzie aż do miejsca intymnego.

— O Boże, Zayn — mruknął, opierając się o ścianę.

— Chcesz, aby Harry cię pieprzył? — uniósł brew.

— Nie chcę — pokręcił głową, a wtedy został odwrócony w stronę ściany.

— Chcesz, abym ja to zrobił?

— Zrób to — poprosił, przygryzając dolną wargę z podekscytowania. Tak, jeszcze niedawno byli na siebie obrażeni, ale w końcu kłótnie zdarzały się w związkach, racja?

— Oh, zrobię to, kochanie — zapewnił Zayn.

• • •
Przepraszam, że taki krótki, ale nie mam ostatnio siły do takich rzeczy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro