Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45. Even if he wakes up, he'll have to deal with consequences because of you!

Louis spojrzał na Zayna ze łzami w oczach i przygryzł dolną wargę tak mocno, że po chwili poczuł metaliczny posmak krwi, ale naprawdę o to nie dbał. Przyłożył dłoń do jego policzka i przełknął cicho ślinę. Dzisiaj był siódmy dzień w Las Vegas i musiał wyjechać, obiecał Harry'emu, że nic go tu nie zatrzyma na dłużej, zwłaszcza że Zayn był w śpiączce. Nie mógł przesiadywać w szpitalu całych dni, płacząc i martwiąc się, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczy jego oczy.

— Trzymasz się, kochanie? — usłyszał za sobą spokojny głos Harry'ego, na co przymknął oczy i odwrócił się do niego, kiwając głową. — Słuchaj, jeśli chodzi o jego... wiesz, pobyt w szpitalu-

— Zapłaciłem za to, żeby go nie odłączali — powiedział ciężko, podchodząc do ukochanego, aby się w niego wtulić. — To ciężkie... — szepnął.

— To cholernie drogie, mogę ci pomóc — zapewnił, głaszcząc go po włosach.

— Nie, poradzę sobie — pokręcił głową, zaraz dodając — ale będę wdzięczny, jeśli dasz mi numer do Nicka.

— Mogę to zrobić, ale po co?

— Chcę u niego pracować... traktował mnie w porządku, gdy każdy inny obrzucał mnie nienawiścią, bo ponoć chciałem zagarnąć twój majątek — wyjaśnił cicho. — Oczywiście, chciałbym własne radio, ale... to nie najlepszy moment.

— Nie musisz pracować — cmoknął czoło Louisa, gdy ten uniósł lekko brodę, aby na niego spojrzeć.

— Chcę — odpowiedział.

— Ale wiesz, że Nick ma radio tutaj, w Ameryce, racja? — mruknął, zastanawiając się, czy młodszy chciał wrócić, bo jeśli chodziło o Harry'ego, życie na Malcie było cudowne, mieli siebie blisko, ciszę i spokój, piękne morze. A może chodziło o to, że nie mieszkali w luksusowym domu? Może ten stęsknił się za tym ogromem Ameryki?

— Przemyślałem to — posłał mu pokrzepiający uśmiech. — Będę u niego pracował tak długo, aż sprawa z Camile będzie zamknięta. Za niedługo rozprawa, racja? Wrócimy na Maltę i będę mógł być instruktorem.

— Instruktorem czego? — zmarszczył brwi.

— Umiem surfować i bardzo to lubię, więc stwierdziłem, że ta praca mogłaby być całkiem fajna — wzruszył ramionami, uśmiechając się niepewnie.

— W porządku — odwzajemnił uśmiech, obejmując Louisa w talii. — Niech tak będzie.

Louis pocałował swojego kciuka i przyłożył go do ust Malika, jakby w ten sposób pokazywał wsparcie. Miał nadzieję, że ten nie będzie w śpiączce do końca życia... to byłoby okropne.

Opuścili salę chwilę później i zmarszczyli brwi, gdy usłyszeli zdenerwowany głos Nialla, więc podeszli bliżej, jednak stanęli w miejscu, gdy zauważyli jakiegoś dobrze zbudowanego mężczyznę za rogiem.

— Kim on jest? Znasz go? — szepnął Lou, a Harry pokręcił głową, bo nie miał bladego pojęcia.

Wsłuchali się w ich rozmowę, a raczej kłótnię... Na początku pomyślał, że może to kolega z klasy Nialla, którzy przeszedł go opierniczyć za siedzenie w szpitalu zamiast na patrolu czy coś, ale nie, to nie o to chodziło.

— Mogłeś go zabić, gdyby dał mu więcej tej insuliny! — powiedział blondyn, szarpiąc się za włosy.

— Ale żyje — odparł szatyn.

— Jest w śpiączce i nie wiadomo, kiedy się wybudzi, czy to cię pociesza, kurwa? — zapytał, machając energicznie rękami.

— Posłuchaj... — westchnął ciężko, łapiąc policjanta za koszulę. — Zayn sam chciał czegoś spróbować, więc zabrałem go do dilera, a to, że otrzymał coś całkowicie innego, to nie moja wina.

Louis uchylił usta, nie wytrzymując i podszedł do dwójki, zaraz uderzając mężczyznę z pięści w twarz. To przez niego, wszystko było jego winą. Gdyby nie jego popieprzone znajomości z dilerem, Zayn nie leżałby w szpitalu.

— Jesteś, kurwa, poważny?! — warknął, popychając go na ścianę. — Chciał czegoś spróbować? Wychodził z jebanego dołka, miał rzucić picie, a ty byłeś chętny, aby wciągnąć go w narkotyki?! Kimkolwiek jesteś, popierdoliło cię ostro! — znowu go uderzył, będąc w furii.

— Louis, proszę — odezwał się Harry, chcąc go odciągnąć, ale wtedy nieznajomy mężczyzna uderzył szatyna, przez co prawie upadł na podłogę.

— Kim ty w ogóle jesteś, żeby tak robić? — warknął.

— A kim ty jesteś, aby mu oddawać? — Styles przyszpilił go do ściany, uderzając kolanem w brzuch. — Imię i nazwisko, kurwa.

— Spierdalaj — prychnął, wywracając oczami.

— Kim on jest, Horan? — spytał jeszcze spokojnie, próbując tak załatwić sprawę.

— Liam... Liam Payne — wymamrotał słabo, mając już łzy w oczach.

— To znaczy?!

— Zayn zdradził Louisa, pamiętasz? To... właśnie z nim — wyznał. Miał dość tej sytuacji i milczenia, był policjantem, powinien być lojalny i szczery! — A niedawno-

— Zamknij się! — nakazał Payne, próbując się wyrwać, a wtedy Harry bardziej przycisnął go do ściany.

— Niedawno zaczęli się spotykać i sądziłem, że to dobra rzecz, bo Zayn powinien poznawać ludzi i nie siedzieć w domu, ale... ta sprawa z narkotykami — westchnął, a Louis przygryzł dolną wargę, aby się nie rozpłakać.

— Wiesz, że mogłeś go zabić? — pociągnął noskiem, podchodząc do dwójki, a następnie spojrzał w brązowe oczy. — Nawet jeśli się wybudzi, będzie musiał się zmagać z konsekwencjami... przez ciebie!

— Nie wiedziałem, że poda mu insulinę — bronił się, a Harry nie wytrzymał i uderzył go mocno w policzek, odznaczając wzory swoich sygnetów na jego skórze.

— Chuj nas to obchodzi, że nie wiedziałeś — powiedział niskim głosem, zaciskając mocno szczękę. — Chciałeś, aby zażył narkotyk, od którego mógłby się uzależnić i w ten sposób też byś go skazał na śmierć. Nie obchodzi mnie to, że chciałeś być fajnym kumplem, trzeba było mu wybić z głowy jakiekolwiek używki, zwłaszcza że nie był w najlepszym stanie, jeśli chodzi o psychikę. Jak się czujesz z tym, że typ przez ciebie i twojego dilera zapadł w śpiączkę, hm?

Liam nie odpowiedział, a jedynie przełknął ślinę, co doskonale zauważył. Harry mruknął jedynie chodź, nim pociągnął go do wyjścia ze szpitala, a pozostała dwójka podążyła za nim, nie wiedząc, co zamierzał.

Znaleźli się na parkingu, tuż obok jego samochodu. Harry uderzył go w policzek, a ten wciąż się nie odzywał i nawet pozwalał na to, aby go bił.

— Nigdy, przenigdy, kurwa, nie rób w ten sposób — warknął, ponownie go uderzając. — Jeśli życie nie jest dla ciebie darem i je testujesz, to twoja sprawa, ale nie wpierdalaj się w cudze. Zayn chciał żyć pełnią życia, chodził do psychologa, jeśli nie wiesz — parsknął, zaciskając dłoń na jego szyi. — Wynoś się stąd i nie wracaj do tego jebanego szpitala, bo nie ręczę za siebie.

Louis zamrugał kilkukrotnie, bo naprawdę nie spodziewał się tego po Stylesie, który nie przepadał za Zaynem i był kiedyś z jego powodu zazdrosny, ale najwidoczniej widział, że L na nim zależało, więc nie mógł pozwolić żadnemu Liamowi na niszczenie jego już i tak zniszczonego życia.

~*~

— Kocham cię, Harry — szepnął, przytulając się do jego torsu.

Wynieśli się z mieszkania Zayna, przed tym zostawiając list, w którym napisali kilka słów o tym, że tu byli i dlaczego, że mają nadzieję, że znajdzie list i go przeczyta, że z jego zdrowiem jest lepiej. Aktualnie znajdowali się w apartamencie H w Los Angeles i młodszy czuł się, jakby cofnęli się do początku ich relacji.

— Kocham cię, Louis — odparł cicho, przeczesując jego włosy palcami. Na jego dłoniach znajdowały się opatrunki i bandaż, bo były lekko zdarte i zakrwawione po pobiciu Liama. 

— Mam na myśli... naprawdę cię kocham — poczuł łzy w oczach, mówiąc to, ale czuł, że musiał to zrobić. — Wyleczyłem się z Zayna, teraz jest dla mnie bardziej jak brat, o którego się troszczę i martwię. Chcę stworzyć z tobą przyszłość, chcę się ustatkować u twoim boku, kiedyś wziąć ślub i może adoptować dziecko, jeśli obaj będziemy gotowi. Czy to jest to, czego także chcesz?

— To idealna wizja na przyszłość — skomentował cicho, zsuwając dłonie na jego talię, aby lekko go unieść i usadowić na sobie. — Będę bardziej niż szczęśliwy, jeśli będziesz moim mężem, wiesz?

Młodszy uśmiechnął się, unosząc lekko ramiona i marszcząc nosek; to był znak, że naprawdę był szczęśliwy, bo tak właśnie wtedy robił, co zaobserwował Styles już jakiś czas temu.

— Czy teraz możemy iść spać, mój ukochany? — spytał, przesuwając dłońmi po jego nagim, idealnym ciele.

— Tak — kiwnął głową, kładąc się na Harry'm, a ten przykrył ich obu kołdrą. — Dobranoc — złożył pocałunek na jego torsie.

— Dobranoc.

• • •

Zapraszam na guns and roses, kochani, super tam będzie, prolog opublikowany x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro