Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43. I love you more, Zee

drugi rozdzialik, kochani!! ❤️✊🏼
• • •

— Naprawdę mi przykro, Lou — mruknął Harry, otrzymując w odpowiedzi smutne spojrzenie.

— Nie jest idiotą — szepnął, kręcąc głową. — Nie wziąłby insuliny... Hazz, ja naprawdę tego nie rozumiem. Było w nim okay.

— Nie dowiemy się, bo śpi — odparł, spoglądając na bruneta, który leżał na łóżku szpitalnym. — Ale muszę wiedzieć, co zamierzasz.

— Nie wiem — odpowiedział szczerze, zagryzając dolną wargę. — Czuję, że powinienem przy nim być, ale... nie chcę, aby między tobą a mną było gorzej, rozumiesz?

— Całkowicie — potarł policzek dłonią i odwrócił się w stronę okna, myśląc nad całą sytuacją. — Myślisz, że... ktoś mu to zrobił?

— Nie chcę nikogo oskarżać, bo gówno wiem, byłem z tobą na Malcie, ale... mam przeczucie, że tak.

— Ale kto? — zapytał, opierając się o parapet, a Louis westchnął ciężko, bo nie wiedział, do cholery, po prostu Zayn nie mógł sam zażyć tej cholernej insuliny.

— Pójdę do Nialla i wiesz... wezmę klucze od mieszkania, pojedziemy tam i może się czegoś dowiemy? Nie wiem, Hazz, ale... możemy zostać w Vegas na kilka dni? — poprosił niepewnie.

— Oczywiście, Lou, nie jestem skurwysynem... Zayn jest dla ciebie ważny, to okay — zapewnił, posyłając mu delikatny uśmiech.

Szatyn podniósł się z krzesełka i podszedł do Stylesa, aby pocałować go delikatnie i właśnie tym pocałunkiem pokazać, jak wdzięczny był za wszystko, co dla niego robił.

Jeg elsker deg — szepnął z uśmiechem, nim podszedł do drzwi. — Zaraz wracam, kochanie.

— Wybacz, nie zrozumiałem — zmarszczył brwi. — Po jakiemu to było?

Ale Louis mu nie odpowiedział, a jedynie wyszedł. Być może po prostu się bał, aby wyznać mu miłość... bezpośrednio i po angielsku. Tak, wiedział, że Harry go kochał, powiedział mu to, ale on wciąż się bał i to była normalna, ludzka rzecz.

— Hej, Niall — mruknął, podchodząc do blondyna. — Potrzebowałbym kluczy od mieszkania.

— Po co? — zmarszczył brwi, wyjmując je ze swojej kieszeni.

— Zostaję z Harry'm na kilka dni — odpowiedział. — Chcę wiedzieć, jak z Zaynem.

— I zatrzymujecie się w jego mieszkaniu?

— To takie dziwne? Jak tylko będzie z nim dobrze, znikniemy — zadeklarował, chcąc przejąć od niego klucze, ale Niall odsunął rękę. — Poważnie... o co ci chodzi? Nie spaliśmy od dwudziestu ośmiu godzin, jesteśmy kurewsko zmęczeni.

— Nie możecie zatrzymać się w hotelu? Harry jest bogaty — zauważył.

— To, że jest bogaty, nie zobowiązuje go do wydawania pieniędzy na tak bzdurne rzeczy — odparł, irytując się lekko.

— Po co tak właściwie zostajecie? Mogę do was dzwonić i pisać.

Louis zmarszczył brwi, wręcz wyrywając mu klucze z dłoni i naprawdę powstrzymywał się od bycia niemiłym. O co mu chodziło? W umowie na mieszkanie wciąż było jego nazwisko i okazywał kulturę, prosząc jeszcze o klucz, choć nie musiał!

— To ja byłem przy nim latami — podkreślił — i mam prawo być w mieście, gdy leży w szpitalu, nawet mnie, kurwa, nie denerwuj i nie obchodzi mnie to, że jesteś policjantem.

Horan odwrócił od niego wzrok, zaciskając lekko szczękę i nie powiedział już ani słowa, za co ten był wdzięczny, bo nie zamierzał uczestniczyć w kłótni czy bójce.

~*~

Louis zdjął buty w przedpokoju i przeszedł w głąb mieszkania, rozglądając się, a na jego ustach automatycznie zawitał uśmiech. Panował porządek, nie śmierdziało, więc Zayn dbał o mieszkanie, przez co był dumny.

Dotknął dłonią oparcia kanapy i od razu przypomniał sobie te wszystkie wieczory filmowe z toną popcornu. Zagryzł dolną wargę, aby nie uśmiechać się jak szaleniec.

— Ostatnim razem oglądaliśmy jeden z twoich filmów! — powiedział Lou, wyrywając pilot z jego dłoni. — Muszę obejrzeć Transformers.

— Nie musisz — pokręcił głową Malik, zbliżając się do niego i obejmując w talii. — Jest nowa część Szybkich i Wściekłych, kochanie.

— Jutro nie zniknie — sapnął, odsuwając się, bo on doskonale znał jego gierki.

— Transformers też nie znikną — parsknął, przyciągając go do siebie, a następnie mocno pocałował, przez co Lou zapomniał o całym świecie, po prostu zatracając się w przyjemnym pocałunku i nawet nie zwrócił uwagi, kiedy ten wziął mu pilot.

Harry spojrzał na ukochanego, który stał jak w jakimś transie, patrząc tępo na kanapę, dlatego podszedł i położył dłoń na jego ramieniu.

— Lou — mruknął, przez co ten się ocknął.

— Tak? — uniósł brwi ku górze, uśmiechając się niezręcznie.

— Z tobą okay? — spytał, przesuwając dłoń na jego plecy.

— Jak najbardziej... po prostu dawno tu nie byłem i już zapomniałem, jak tu wyglądało — wyjaśnił, wtulając się w Harry'ego i zaciągając się jego zapachem. Nie powinien myśleć o takich chwilach z Zaynem, one minęły i teraz kochał innego mężczyznę.

— W porządku — kiwnął głową, składając buziaka na jego włosach. — Jesteś głodny? Może coś zamówimy?

— Zjadłbym pizzę — mruknął.

Styles uśmiechnął się, wyjmując telefon z kieszeni i wciąż przytulając Lou, wybrał numer do pizzerii, aby zamówić dużą pizzę z dodatkową porcją sera i pepperoni. Właściwie... teraz Las Vegas nie było takie złe, może po prostu przedtem przesadzał z zazdrości?

Po kilku minutach przytulania przeszli do kuchni, aby zgarnąć sztućce, które im się przydadzą, a Louis ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu, przypominając sobie wszystko. Na przykład to, gdy czyścili lodówkę i schował się w niej, aby udowodnić, że się zmieści, a Zayn miał chyba nawet zdjęcie z tamtej chwili... o ile nie usunął.

— Otworzę — oznajmił loczek, idąc szybko do przedpokoju, a szatyn usiadł przy stole.

Przygryzł dolną wargę, leżąc torsem na stole i czując pocałunki na swoich plecach. Zacisnął dłonie na krawędzi, gdy w końcu poczuł palce bruneta w sobie, a z jego ust uciekł cichy jęk. Odwrócił głowę, aby na niego spojrzeć i ujrzał ten powalający uśmiech, na co westchnął, czując, jakby temperatura w pomieszczeniu wzrosła.

— Taki piękny chłopczyk — skomentował Zayn, pochylając się, aby zrobić ścieżkę pocałunków od uda do jego pośladka, a jedyne co mógł robić Tomlinson, to uśmiechać się i wzdychać z przyjemności.

— Daj mi więcej — poprosił, przymykając oczy i odchylając głowę do tyłu, a w odpowiedzi otrzymał język tuż przy palcach Malika. — Tak dobrze!

— Louis? — zapytał głośniej Harry, potrząsając jego ramieniem, na co pokręcił głową i spojrzał na niego zdezorientowany. — Odleciałeś... coś się dzieje?

— Martwię się o niego — mruknął jedynie, nie chcąc przyznawać, że właśnie wspominał chwile, w których się pieprzyli.

— Na pewno jeszcze dzisiaj się wybudzi, kochanie — cmoknął go w policzek, nim usiadł na drugim krześle i otworzył kartonowe pudełko, w którym była pizza.

— Tak... na pewno — uśmiechnął się delikatnie.

Obaj byli bardzo zmęczeni, więc gdy tylko zjedli posiłek, przeszli do sypialni i położyli się do łóżka. Nie byli pewni, czy to było okay, ale... to w połowie należało do Tomlinsona, więc chyba mogli się tu przespać raz czy dwa.

Sęk w tym, że gdy leżał już na w miarę wygodnym materacu z ręką Harry'ego wokół swojej talii, wciąż myślał o Zaynie. Nie uważał, aby to było w porządku, ale nie mógł wcisnąć magicznego przycisku, aby przestać!

— Jesteś taki piękny — szepnął brunet, lustrując wzrokiem całą jego buzię i tylko na nią zwracał uwagę, mimo iż byli nadzy i nie byli nawet przykryci kołdrą.

— Tak uważasz? — spytał cicho, przykładając dłoń do jego policzka.

— Każdy tak uważa — uśmiechnął się delikatnie, całując go w nadgarstek.

— Rumienię się — mruknął sennie, pocierając jego skórę kciukiem.

— Kocham cię, Lou — przymknął oczy, a następnie położył dłoń na jego biodrze, aby przesuwać nią w górę i dół, tak na okrągło, aby zachwycać się cudownymi kształtami swojego chłopaka.

— Kocham cię mocniej, Zee — uśmiechnął się.

Poczuł łzy w oczach, gdy pomyślał o tym, że Zayn naprawdę może zapaść w śpiączkę i nigdy się nie obudzić. Te wspomnienia już nie będą miłe, a okropnie raniące.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro