42. We're in the hospital and he's... kind of unconscious
Louis wpatrywał się w Harry'ego przez długi czas, nie dowierzając w słowa, jakie usłyszał. Cała chęć osiągnięcia spełnienia odeszła, teraz nie potrafił skupić się na niczym innym.
— Co powiedziałeś? — odezwał się w końcu. Może był otumaniony przez przyjemność i się przesłyszał.
— Powiedziałem, że... że cię kocham, Lou — mruknął, zaciskając mocniej palce na jego udach, bo prawdę mówiąc, denerwował się, ta rozmowa była cholernie poważna.
— Oh... to — zaczął, szukając odpowiednich słów, ale Harry pokręcił głową i wysunął się z niego, odstawiając go. — Wiesz, ja...
— To całkowicie w porządku — zapewnił, przeczesując włosy dłonią. — Po prostu pamiętaj.
— Jestem w szoku — wymamrotał, ujmując większą dłoń i przesunął kciukiem po skórze. — Nie liczyłem na te słowa, na pewno nie w momencie, gdy uprawialiśmy seks.
— Więc nie kochaliśmy się? — zmarszczył brwi.
— Nie... znaczy tak! Miałem na myśli, wiesz — odchylił głowę do tyłu, nabierając powietrza do policzków, aby zaraz je wypuścić. — Kochaliśmy się, tak, ale to seks, racja?
— Okay — mruknął jedynie, będąc lekko speszonym, a następnie opuścił kabinę prysznicową i zgarnął ręcznik z wieszaka.
— Cieszę się — oznajmił nagle Louis, zakręcając kurek z ciepłą wodą. — Cieszę się, że tak wspaniała osoba mnie kocha... tylko ja nie wiem, czy mogę powiedzieć to samo. Nie, to zabrzmiało źle — wymamrotał, kręcąc głową.
— Nie musisz mówić tego, co chcę usłyszeć.
— Harry, czuję do ciebie coś... ogromnego — wyznał, podchodząc bliżej niego. — Gdy praca nie jest u ciebie na pierwszym miejscu, jest mi cudownie. Naprawdę czuję się kochany przez ciebie i mam nadzieję, że czujesz to samo.
Styles posłał mu pokrzepiający uśmiech, nim objął go w talii i pocałował w czubek głowy, a młodszy po prostu zamknął oczy i wtulił się w jego tors. Poważne rozmowy wcale nie były takie proste, jak się wydawało. Wymagały dużo odwagi i doboru odpowiednich słów, co czasem po prostu... nie wychodziło.
Przez kilka minut nie robili nic innego oprócz przytulania, a następnie osuszyli się i przeszli do kuchni, aby zrobić kolację. Nie ubierali się, byli przyzwyczajeni do swojej nagości i było to już tak naturalne, jakby byli kilka lat po ślubie.
— Olive Harry — powiedział nagle Louis, czym zdezorientował starszego, który odwrócił się w jego stronę i uniósł brwi. — Olive you.
— O czym mówisz? — uśmiechnął się, próbując to ogarnąć, ale naprawdę nie wiedział, co znaczy olive.
Louis uchylił usta, jego dolna warga nieco drżała, ale w końcu zebrał się w sobie i chciał wyjaśnić, gdy przerwał mu telefon. Spojrzał na Stylesa, a następnie na ekran i zmarszczył brwi.
— To Zayn — wymamrotał cicho.
— Cóż... odbierz — zachęcił go, przygryzając policzek od wewnątrz. — Może to coś ważnego?
— Tak... może znalazł coś mojego w mieszkaniu — wzruszył ramionami, odbierając. — Cześć, Zayn.
— Nie Zayn — usłyszał w odpowiedzi, przez co zacisnął mocniej palce na telefonie. — Tu Niall, pamiętasz mnie jeszcze, prawda?
— Tak, zamknąłeś nas z dwa razy w areszcie — kiwnął głową, a Harry zbliżył się, opierając łokcie na blacie. — Czemu masz jego telefon?
— Potrzebuję jego danych, jesteśmy w szpitalu, a on... jakby... jest trochę nieprzytomny — wyjaśnił powoli.
— Jak to trochę nieprzytomny, Horan? — warknął, przymykając oczy.
— O co chodzi? — szepnął Harry, dotykając policzka swojego chłopaka.
— Dostał insulinę — powiedział na jednym wdechu Niall.
— Po chuj mu insulina, skoro nie ma cukrzycy?!
Harry pobiegł do sypialni i ubrał się szybko, zgarniając ubrania także dla Louisa, a następnie zadzwonił do swojego pilota, prosząc o szybki lot do Las Vegas. Okay, nie przepadał za Zaynem, bo był przez niego zazdrosny, ale... wiedział, że wciąż był ważny dla L, dlatego to zrobił. Nie chciał być złym chłopakiem i zakazywać im się widywać, skoro sprawa była poważna.
— Czy on, kurwa, myśli?! — sam zaczynał się martwić, słuchając głosu Louisa, który z każdą chwilą stawał się bardziej i bardziej zirytowany. — A ty co, nie potrafiłeś mu przemówić do rozsądku?! Nie, Niall, pierdol się!
— Powiedz, że będziemy za dwanaście godzin — polecił Harry, a ten zmarszczył brwi, bo to było kurewsko długo. — Nie da się szybciej, kochanie.
— Okay, słuchaj, Horan — westchnął, przecierając twarz dłonią. — Idź do salonu i przeszukaj szafki pod telewizorem, są tam wszystkie najważniejsze dokumenty. Weź to, co potrzebujesz i widzimy się za dwanaście godzin.
— Dwanaście? — spytał zdziwiony.
— Tak, nie jestem w Ameryce — rozłączył się, zaraz się ubierając — dziękuję, Hazz, naprawdę.
Loczek pokręcił głową, całując go jedynie w czoło. Chciał okazać mu wsparcie i zaufanie... w końcu Louis był z nim, byli razem szczęśliwi, żaden Zayn tego nie zniszczy, racja?
~*~
— Co się stało? — zapytał Louis, gdy tylko dostał się na odpowiednie piętro i podbiegł do blondyna, który siedział na jednym z plastikowych krzeseł.
— Jest teraz stabilnie, ale... musimy czekać, aż się wybudzi — wyjaśnił niepewnie Niall.
— Kłamiesz — warknął, łapiąc go za koszulkę i przyciągając do siebie. — Skąd miał insulinę i po co?
Harry objął młodszego w talii i wyszeptał do jego ucha, aby się uspokoił. Sam nie wiedział, jak powinien go uspokoić, cała ta sytuacja była dziwna i ten naprawdę się martwił o byłego chłopaka, nawet jeśli nie byli już razem.
— Co to za zamieszanie, panowie? — cała trójka odwróciła się w stronę głosu, który, jak się okazało, należał do jakiegoś lekarza.
— Co się dzieje z Zaynem Malikiem? — spytał od razu Louis. — Nie mogłem wcześniej dotrzeć.
— Jest pan kimś z rodziny?
— Pieprzyć to, czy jestem z jego rodziny, kurwa, byłem z nim przez kilka lat, chyba mam prawo wiedzieć, co? — zirytował się, a Harry złączył ich dłonie razem, aby ten mógł ewentualnie na nim wyładować swoją złość poprzez mocne zaciskanie palców.
— Czy naprawdę pan Malik nie ma żadnej rodziny... tylko wy? — westchnął ciężko mężczyzna, poprawiając swoje okulary.
— Tak, tylko my, do kurwy, a teraz chcę się czegoś dowiedzieć!
— Niech będzie... mam nadzieję, że pan Malik nie będzie miał nic przeciwko — mruknął, zaraz odchrząkując. — Pewnie to wiecie, ale insulina zmniejsza stężenie cukru we krwi. Zayn jest zdrowy, a otrzymał insulinę, przez co doszło u niego do hipoglikemii.
— Niedocukrzenie? — spytał dla pewności szatyn. Nigdy nie interesował się biologią, więc nic dziwnego, że o to zapytał. Zresztą był pewien, że prawie każdy pod wpływem stresu by tego nie wiedział!
— Tak — kiwnął głową, zaraz wskazując na blondyna — Pan Horan powiedział mi, że Zayn czuł niepokój, drżały mu dłonie czy wargi, dodatkowo nadmiernie się pocił, to dlatego, że jego mózg nie otrzymywał wystarczająco glukozy i tutaj mam dla was złą wiadomość...
— Złą? — Tomlinson ścisnął mocniej dłoń Harry'ego, nie wiedząc nawet, na co miał się przygotować. Jego serce biło nieco szybciej, ale to wszystko przez cholerny stres i zmartwienie.
— Um... więc Zayn nie pamiętał, gdzie trzyma swoje dokumenty w domu, plątał się w słowach i przez to był też rozdrażniony — kontynuował spokojnie lekarz, ponownie poprawiając swoje okulary. — To znaczy, że miał większy niedobór glukozy, ale na szczęście nie miał drgawek, więc możecie to odbierać jako dobrą wiadomość.
— Jest z nim teraz dobrze? — tylko to się teraz liczyło.
— Cóż... jest stabilnie — kiwnął głową, na co młodszy zmarszczył brwi. — Stracił przytomność i jeśli jego organizm się nie podniesie, to oznaczać będzie śpiączkę.
Szatyn uchylił usta, czując łzy w oczach. Nie mógł sobie tego wyobrazić... Nie mógł stracić kolejnej bliskiej jego sercu osoby. To nie tak miało wyglądać! Przecież teraz miało być już lepiej, miał być szczęśliwy na Malcie, pływać w morzu ze Stylesem, a nie zamartwiać się o stan byłego chłopaka!
— Dlaczego... dlaczego dostał insulinę? — wyszeptał słabo. Nie rozumiał tej sytuacji, przecież Zayn nie mógł się aż tak upić, aby ją zażyć, nie był idiotą, do cholery! Poza tym próbował walczyć z chęcią napicia się, chodził do psychologa... nie zmarnowałby tak wiele czasu starań.
— Tego już nie wiem, wybacz, chłopcze... Teraz muszę wracać do obowiązków, a tobie przyda się sen... masz przekrwione oczy — zauważył, klepiąc go po ramieniu, a następnie odszedł.
— Skąd wytrzasnął insulinę? — przymknął oczy, pozwalając, aby Harry go przytulił. Po jego policzku spłynęła pierwsza łza, a Horan nie mógł tego wytrzymać, bo on znał prawdę, ale obiecał, że nikomu nie powie!
— Na pewno wybudzi się jeszcze dzisiaj — mruknął spokojnie Styles, całując go w skroń.
• • •
Dawno nie pytałam, więc co sądzicie o tej książce? Będę wdzięczna za opinie x
Btw zapraszam na Savage Love, a w przyszłym tygodniu będę publikować guns and roses
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro