4. Tell me, why do you need pepper spray?
Zayn nie otrzymał jeszcze żadnej wiadomości od Louisa, a minęły cztery godziny. Pomyślał, że chyba nie było najgorzej, a teraz pewnie spali... osobno oczywiście. Martwiło go jedynie to, że nie wiedział, gdzie się znajdowali, ale musiał jakoś to przeżyć, bo co innego miał zrobić?
Zjadł frytki z serem na kolację, po czym w dresach położył się do łóżka, kładąc dłoń na poduszce Louisa. Miał nadzieję, że będzie długo spał, aby tak dużo nie myśleć o ukochanym i się nie martwić.
W tym czasie jednak Harry przyglądał się szatynowi, który z uśmiechem szedł przez cały sklep w butach na obcasach. Nie wiedział kiedy, ale naprawdę zaczęły mu się podobać te zakupy. Nie zamierzał wprawdzie kupować tych butów, ale ciekawie się w nich chodziło.
— Myślę, że powinieneś kupić... — loczek przesunął kilka wieszaków, po czym podał w jego stronę spodnie w kratę — to.
— Przymierzę — kiwnął głową, a gdy przejął wieszak, pobiegł do przebieralni, wydając odgłosy obcasów. Tylko oni byli w sklepie, ale kobieta za ladą, mimo tej popieprzonej pory, nie zamierzała ich wypraszać, wręcz przeciwnie, pomagała im w wybieraniu.
Louis czuł się... dobrze. Przymierzał różne ubrania, a te, które mu się podobały, Harry kładł na ladzie, aby następnie je kupić. Nie zamierzał tutaj przychodzić tylko po to, aby coś obejrzeć i tego nie kupić.
— Jak wyglądam? — spytał szatyn, obracając się dookoła własnej osi, gdy odsunął zasłonę.
— Świetnie! — odparła zaraz blondynka, szybko przechodząc do półek i zgarnęła z jednej pasek. — Podejdź tu, proszę — gdy już to zrobił, zapięła mu pasek i uśmiechnęła się. — Idealnie.
— Naprawdę pięknie — dodał loczek z uśmiechem.
Tomlinson również się uśmiechnął, oglądając w lustrze; w tym momencie bardzo lubił swoje nogi. Gdy w końcu przeszedł do przymierzalni, Styles zapłacił za wszystko, aby ten nie widział kwoty, jaką wydał, a następnie czekał już z torbami przy wyjściu.
— Do widzenia, dziękujemy — powiedział, a blondynka odpowiedziała tym samym, machając im na pożegnanie. Miło było czasem obsługiwać takich klientów, a nie wiecznie poważnych.
Wsiedli do samochodu, Louis ziewnął cicho, więc starszy pojechał już prosto do swojego apartamentu. On także czuł zmęczenie, ale był naprawdę zadowolony z tego, jak spędzali czas. Było naprawdę przyjemnie w jego odczuciu.
— Trochę mi zimno, Harry — mruknął, obejmując swoje ramiona.
— Gdzie masz moją kurtkę? — spytał, włączając ogrzewanie.
— Nie wiem — ponownie ziewnął, ale to tak samo wyszło, nawet nie chciał tego robić!
— Jesteś na coś uczulony? — włączył dodatkowe światła, dodając nieco gazu.
— Na orzeszki i awokado — na to drugie nie, ale nienawidził awokado, więc każdemu mówił o uczuleniu, aby nikt mu tego gówna nie wciskał do ust.
Harry zaparkował, a następnie wziął torby, zamknął samochód i z Louisem wszedł do budynku, gdzie od razu skierowali się do windy.
— Zaczekaj — szatyn zaczął panikować, czując pustkę w kieszeniach. — Gdzie są moje rzeczy?
— W torbie, wypadły ci w sklepie — wyjaśnił spokojnie. — Ale powiedz mi, po co ci gaz pieprzowy?
Policzki Louisa przybrały różowy kolor, bo naprawdę nie chciał, aby ten się dowiedział o tym gazie. To miał być sekret, aby mógł go użyć w razie czego.
— W porządku, nie odpowiadaj.
Zatrzymali się na odpowiednim piętrze, wchodząc do apartamentu Stylesa, które wyglądało naprawdę ładnie. Korytarz miał jedną szklaną ścianę, przez którą mógł zobaczyć salon, w którym była duża kanapa, kilka mebli, obrazy na ścianie i następna szklana ściana z widokiem na miasto. Przechodząc dalej, mógł zobaczyć przejście do kuchni, gdzie po środku był barek łączący ją z jadalnią.
— Wow — wykrztusił jedynie. Był pod ogromnym wrażeniu, wszystko wyglądało pięknie. Bał się dotknąć czegokolwiek, bo pewnie było drogie.
— Pokażę ci sypialnię, chodź — uśmiechnął się, otwierając pewne drzwi, a następnie włączył światło.
— Będziemy spać razem? — spytał, wchodząc do pomieszczenia, gdzie było tylko ogromne łoże, po bokach szafki nocne i jakieś drzwi. Okna były duże, podszedł bliżej i uśmiechnął się, widząc kolorowe światła miasta.
— Nie — odpowiedział, odkładając torby na podłogę. — Ja prześpię się w drugim pokoju, ty jesteś gościem, dlatego zajmiesz moją sypialnię.
— Nie, to nie w porządku — pokręcił głową, odwracając się w jego stronę.
— Zaczekaj, za chwilę pokażę ci łazienkę — zignorował jego słowa, po czym wyszedł, aby przygotować sobie miejsce do spania.
Louis ponownie obejrzał całe pomieszczenie, po czym usiadł na brzegu łóżka i uśmiechnął się, opadając na miękki materac. Zaczynał myśleć, że ta doba za pieniądze to wcale nie był tak okropny pomysł. Harry był szarmancki i miły, nie próbował go dotykać czy całować i to naprawdę mu imponowało.
Nie wiedział, ile tak leżał, ale czuł ogromne zmęczenie, chciał jedynie spać, ale nie mógł, bo usłyszał głos Stylesa. Podniósł się i poszedł w stronę głosu, przy okazji podziwiając następne części apartamentu.
— Proszę, tutaj masz ręcznik, wszystkie kosmetyki — wskazał na półkę. — Możesz wziąć prysznic albo kąpiel w wannie, nieważne.
— Jeszcze tylko świeczki i płatki róż — zaśmiał się, spoglądając na ogromne lustro, które naokoło miało ładne, małe światełka.
— Mogę to załatwić — odparł poważnie.
— Nie trzeba, dziękuję — pokręcił głową.
Nim został sam w łazience, poszedł po torby, bo w końcu tam miał rzeczy do spania. Może Harry wyrzucał pieniądze w błoto, ale to było miłe. Akceptował fakt, że Louis miał chłopaka, który czekał na niego w domu, dlatego kupił mu te ciuchy, aby nie musiał dzisiejszej nocy czuć perfum innego mężczyzny.
Gdy już się rozebrał i miał wchodzić do kabiny prysznicowej, postanowił napisać do Zayna. Nie wiedział, czy się martwił, ale tak dla pewności to zrobił.
Louis: Jeśli śpisz i odgłos wiadomości cię zbudzi - wybacz, wynagrodzę ci to. Jestem w apartamencie Harry'ego Stylesa i pewnie zaraz padnę ze zmęczenia, ale chciałem, abyś wiedział, że kocham cię nad życie x
Z uśmiechem odłożył telefon na blat łazienkowy i już się nie ociągając, wziął prysznic. Opuścił łazienkę, kierując się po cichu do sypialni. Było cicho... zbyt cicho, przez co poczuł się nieco dziwnie, ale może Harry po prostu już zasnął? Nie powinno go to interesować.
Zayn, gdy obudził się rankiem i odczytał wiadomość od ukochanego, uśmiechnął się leniwie, odpisując. Jeszcze tylko trochę, a się spotkają. Będą mieli sto tysięcy, zapomną o Stylesie i będą żyć dalej, jakby to nie miało miejsca.
Zayn: Kocham cię mocniej LouLou, trzymaj się x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro