Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38. Fuck you, Styles!

Byłam ostatnio bardzo zabiegana, ale oto i jest rozdział, mogę rzec nawet, że zaczyna się następna akcja, kochani x
• • •

Louis zdziwił się, gdy nie zobaczył H w łóżku, a doskonale pamiętał, że zasypiał dosłownie na nim! Jęknął męczeńsko, przewracając się na plecy i przymknął oczy jeszcze na krótką chwilę.

Gdy biznesmen długo nie wracał, wiedział, że wcale nie poszedł na śniadanie, a do pracy... albo Camile; w końcu miał z nią ustalone spotkanie.

Podniósł się z dużego, wygodnego łóżka i odrzucił białą kołdrę na bok. Przetarł powieki piąstkami, nim rozejrzał się po całym apartamencie. Okno było odsłonięte, ale stwierdził, że nikt raczej go nie zobaczy, skoro byli na siódmym piętrze. Dlatego pokonał kilka kroków, aby wyjąć ubrania ze swojej walizki i zaraz pomaszerował do łazienki. Nie wiedział, ile spał, ale było jeszcze widno, więc łudził się na to, że jest popołudnie.

Wziął prysznic, ogarnął to miejsce, bo ich ubrania wciąż walały się po podłodze, a później zszedł nawet do hotelowej restauracji na obiad, dowiadując się, że była godzina siedemnasta. Wrócił do pokoju powolnym krokiem, bo przecież nigdzie się nie spieszył, a przy okazji porozglądał się dookoła, podziwiał obrazy czy wazy.

— Harry? — zdziwił się, gdy zobaczył go w pokoju. Był trochę smutny, bo dzisiaj kochali się po raz pierwszy, a później Harry zniknął, zostawiając go samego, kiedy chciał czułości po tym wszystkim.

— Cześć, jak minął ci dzień? — spytał, patrząc w jego sztormowe oczy.

— Źle... Gdzie byłeś? — zmarszczył brwi, ale odpowiedź dostał już po chwili, gdy spojrzał na stolik i wszystkie dokumenty porozrzucane na nim. — Co z Camile?

— Wnoszę sprawę do sądu — oznajmił, następnie dodając — a ciebie proszę o wspólnictwo.

— Co to znaczy? — dopytał, siadając na ciemnozielonym fotelu.

— Chciałbym, abyś był moim wspólnikiem... w firmie — wyjaśnił krótko, odwracając się w stronę stolika, aby uporządkować to wszystko, przez co nie widział rozchylonych warg Tomlinsona.

— Żartujesz, prawda? — mruknął, marszcząc brwi.

— Nie, masz w sobie to coś, co jest pożądane w tym świecie — odparł, kręcąc głową.

Louis nabrał dużo powietrza do płuc, czując, że jeszcze chwila, a wybuchnie gniewem. Tyle razy powtarzał, że to nie jego świat, nie ukończył nawet pieprzonych studiów, aby być na tak poważnym stanowisku, bo Harry tak chciał. Każdy by go nienawidził w firmie, bo oni harowali na awans miesiącami czy latami, a on przyszedłby i od razu takie stanowisko. Już teraz ludzie twierdzili, że leciał na jego kasę i nic więcej go nie obchodziło, nie chciał być postrzegany jako zła osoba.

— Pierdolę to Los Angeles czy Nowy Jork, Styles — oznajmił, specjalnie używając jego nazwiska, aby być poważniejszym. — Podaj mi adres, kupię sobie lot na Maltę czy inne zadupie.

— O co ci chodzi? — spojrzał na młodszego, marszcząc brwi.

— O co mi chodzi? — uniósł brwi, wstając z fotela i podchodząc do loczka. — Zacznij myśleć racjonalnie! Jestem twoim chłopakiem, a czuję się jak... maskotka? Sam nie wiem, jak to nazwać. Jestem twoją ozdobą, pomocnikiem, a teraz jeszcze dziwką. Wiesz, powoli mam tego dość, jesteś cholernym pracoholikiem! Potrzebuję trochę czułości, rozumiesz? Oddałem ci się w całości, a ty sobie poszedłeś i co ja mam sobie myśleć? Przeleciałeś mnie i...

— Lou... — mruknął, przerywając mu. Ujął jego dłonie, całując je, a następnie objął go w talii, chcąc przyciągnąć bliżej siebie, ale szatyn wyrwał się i odsunął. — Przepraszam.

— Co mi po tym? Zaraz znowu wyjdziesz, bo pewnie masz spotkanie, a ja zostanę sam w tym cholernie drogim, dużym apartamencie — prychnął, wzruszając ramionami. Nim przeszedł do łazienki, spojrzał na Harry'ego, który przygryzał dolną wargę. — Chwila... naprawdę? Zaraz znowu wyjdziesz?

— Posłuchaj, ja naprawdę chciałbym...

— Więc wyjdź — warknął, zaciskając dłoń w piąstkę. — Wyślij mi adres smsem, z resztą sam sobie poradzę.

— Nie bądź zły, proszę... — westchnął wręcz męczeńsko, co jedynie podjudziło Louisa, który natychmiast zgarnął telefon i opuścił pokój, bo jak, do cholery, miał nie być zły?

Harry wyszedł oczywiście za nim, wołał go i prosił, aby wrócił, a na Maltę polecą razem, ale szatyn nawet go nie słuchał, po prostu pobiegł schodami na dół, bo na windę musiałby czekać. Musiał jakoś odreagować, wyluzować się, więc stwierdził, że wyjście do baru czy klubu mogło być spoko.

Styles zamknął z hukiem drzwi i wplątał dłoń we włosy, lekko za nie pociągając. Nie mógł odwoływać spotkań, był poważnym biznesmenem i jego firma wciąż prosperowała, nawet jeśli już nie tak jak dawniej.

~*~

Zayn przeglądał właśnie swoje media społecznościowe, czekając na Nialla, który powinien się zaraz pojawić z pizzą. Zastanawiał się, czy powinien dać unfollow Louisowi, w końcu nie byli już razem, rozeszli się, ale z drugiej strony... co do cholery? To był tylko instagram czy twitter, nie powinien się tym przejmować.

Wszedł na jego profil i uniósł brwi, gdy zobaczył, że wstawił coś na story, więc postanowił to sprawdzić. Może znowu jakieś słodkie zdjęcie z Harry'm? Cóż, nieco go to raniło, ale... już mniej. Powoli się odkochiwał, zapominał o miłości do niego, wkraczał na nową drogę w swoim życiu z pomocą Nialla i swojej psycholog.

Skrzywił się, gdy usłyszał głośną muzykę, więc od razu nieco ściszył, oglądając nagranie z jakiegoś klubu. Louis trzymał w dłoni drinka, za nim błyskało jakieś światło, na co się uśmiechnął. Przypomniał sobie wszystkie imprezy, na których się bawili.

— Pieprzyć cię, Styles! — powiedział nagle, a nagranie się skończyło. Zayn zmarszczył brwi i obejrzał je jeszcze raz, bo myślał, że się przesłyszał, ale Louis naprawdę tak powiedział. Czy oni zerwali? Powinien napisać i spytać, jak się czuł?

Nim zdążył to przemyśleć, usłyszał otwieranie drzwi, więc zablokował telefon i podniósł się z kanapy. Przywitał się z Horanem, który bardziej zainteresowany był jedzeniem, jakie przyniósł, ale nieważne.

— Więc... Grease czy the Notebook? — zapytał blondyn.

— Nie możemy obejrzeć horroru? — westchnął w odpowiedzi.

— Żebym później się zesrał i nie zasnął w nocy? Nie, dzięki — parsknął, kręcąc głową.

— Ale to tylko efekty specjalne! — jęknął z dezaprobatą.

— Dlaczego chcesz, abym się nie wyspał? — zmrużył oczy na bruneta, który jedynie machnął na to ręką. — Obejrzymy komedię romantyczną i chuj.

— Jak wolisz, w trakcie zasnę — wzruszył ramionami, ponownie siadając na kanapie.

Gdy Horan włączył już film i zgarnął pudełko pizzy na swoje uda, Zayn po kryjomu odblokował telefon i zaczął przeglądać twittera. Może trafi na jakieś słodkie pieski? Byłoby super.

Po kilku minutach otrzymał wiadomość na messengerze, więc niechętnie to sprawdził, bo wiedział, że jeśli odłoży to na później, już nigdy tego nie odczyta.

Liam Payne: udało mi się, więc jesteśmy umówieni, racja?

Zmarszczył brwi, czytając tę wiadomość, ale nie był wielce zdziwiony, że ten znalazł do niego kontakt. W końcu podał mu imię, wiedział, jak wyglądał i gdzie mieszkał.

Zayn: tylko jeśli załatwisz miętową czekoladę

Liam Payne: załatwię nawet kilka

Zayn: okay, a teraz wybacz, ale młody John Travolta śpiewa, więc pa

Liam Payne: nie wiedziałem, że jesteś typem osoby, która ogląda Grease

Zayn: John był hot, już mam dłoń w spodniach

Liam Payne: nie mówisz poważnie

Zayn: chcesz zdjęcie na potwierdzenie?

Liam Payne: chętnie bym to zobaczył na własne oczy ;)

Zayn: ahahshb oglądam dalej pa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro