Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Road trip with husband

— Wow... ale tu pusto — mruknął Louis, rozglądając się po domu. Tak jak ustalili, zamierzali przeprowadzić się na Maltę; ich rzeczy już tam były, wszystko było gotowe, teraz musieli się jedynie pożegnać z Ameryką.

— Tak naprawdę zawsze było tu pusto — wzruszył ramionami, podchodząc do niego i obejmując w talii. — Tylko wtedy, gdy tu ze mną mieszkałeś, mogłem nazwać to miejsce... domem.

Baby cakes — uśmiechnął się, przykrywając jego dłonie tymi swoimi. — Czy uważasz, że to ja jestem twoim domem?

Harry złożył pocałunek na jego karku i westchnął cicho, przytakując, bo to była prawda. Już od dnia pierwszego czuł się przy nim jak jeszcze nigdy wcześniej. Mógł śmiać się wniebogłosy, opowiadać nieśmieszne żarty, rzucać zboczonymi tekstami i po prostu być sobą, bo Louis go akceptował niemal od samego początku i to topiło jego serduszko.

— To piękne, Harry — szepnął, odwracając się w jego stronę, aby złożyć delikatny pocałunek na jego ustach.

— Ty jesteś piękny — uśmiechnął się. — Chodź, musimy jeszcze odwiedzić Los Angeles.

— Pojedziemy na chwilę na plażę? — spytał z iskierkami w oczach. Tęsknił za tym miejscem bardziej, niż powinien.

— Jasne, cokolwiek sobie zażyczysz, sweetcheeks.

Opuścili dom i wsiedli do samochodu, kierując się na lotnisko. Louis wyjął telefon z kieszeni i włączył youtube'a, aby sprawdzić wyświetlenia pod ich wywiadem z Nickiem.

— Zgadnij ile — poprosił z uśmiechem.

— Uh... milion? — spytał Styles.

— Dwa miliony i prawie dwieście tysięcy. To naprawdę wiele jak na nas, bo ty jesteś tylko bogatym człowiekiem w świecie show biznesu, a ja nikim specjalnym. Po co ludzie chcą nas słuchać? — pokręcił głową ze śmiechem.

— Jesteśmy ciekawi — wzruszył ramionami, układając dłoń na jego udzie. — Wczoraj sprawdzałem i przybyło mi followersów na instagramie, tobie pewnie też. Powinniśmy zostać jakimiś... influencerami — parsknął.

— Nasze zdjęcie ma... — wymamrotał, wchodząc szybko na inną aplikację — o Boże, mamy prawie milion polubień.

— Musimy zrobić sobie kolejne — odparł z uśmiechem.

Louis skorzystał z okazji i zrobił zdjęcie dłoni Stylesa na swoim udzie, a następnie wrzucił na swojego instagrama, dodając jeszcze jakiś filtr.

— Okay, nasze zdjęcie już wędruje po internecie, tym razem na moim koncie — wyjaśnił.

— Jakie zdjęcie?

— Przed chwilą zrobiłem — wzruszył ramionami.

— Nawet nie zauważyłem — zmarszczył brwi. — Jaki podpis?

 Road trip with husband — spojrzał na loczka, chcąc znać jego reakcję, ale on jedyne co zrobił, to przygryzł dolną wargę i kiwnął głową. — Nic nie powiesz? Właśnie nazwałem cię moim mężem.

— Cóż, ludzie będą zszokowani, prawda? — spojrzał na młodszego kątem oka.

— Tak naprawdę dałem podpis: baby cakes — wyjaśnił. — Nie jestem dobry w tych sprawach.

— Ostatnio lubisz mnie tak nazywać, co? — parsknął.

— To urocze, nie uważasz?

— Czuję, jakbyśmy byli razem od lat — westchnął z uśmiechem.

~*~

— Nienawidzę lotnisk — westchnął męczeńsko Louis, przekładając nogi przez podłokietnik, a plecami oparł się o ramię H. — Mamy tu czekać ponad godzinę?

— Tak, ale szybko zleci — zapewnił starszy, obejmując go.

Owszem, Styles miał swój własny helikopter, ale nie spieszyło im się aż tak, aby musieć nim lecieć dzisiejszego dnia.

— Nie mogę się doczekać, aż będziemy na plaży — uśmiechnął się, przymykając oczy. — Tym razem mam swoje kąpielówki.

— Szkoda, bo moje idealnie na ciebie pasowały — parsknął.

— Były trochę małe...

— Właśnie dlatego były idealne, mogłem bezczelnie wgapiać się w twój tyłek — szepnął.

— Czasami mam wrażenie, że interesuje cię tylko mój tyłek — zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu, aby móc na niego spojrzeć.

— Może jeszcze kutas — mruknął, spuszczając na niego wzrok.

— I nic więcej? — pokręcił głową.

— Hmm... pomyślmy — westchnął, udając, że się zastanawia. — Lubię twoje dłonie, są malutkie w porównaniu do moich.

— Ale gdyby ich nie porównywać... są duże, racja? — uniósł brwi ku górze.

— Oczywiście, sweetcheeks.

— Ty też polubiłeś mnie tak słodko nazywać! — uśmiechnął się szeroko, mając wrażenie, że później dostanie przez to zakwasów na twarzy.

— Bo ty cały jesteś taki słodki, LouLou! — objął go mocno, przyciągając bliżej siebie, aż w końcu wylądował na jego kolanach. — Mam wrażenie, że zostałeś upieczony jak słodka babeczka.

— Jesteś bardzo uroczy — pokręcił głową, poprawiając się na jego nogach, a następnie wtulił się w niego mocno.

— Dziękuję — uśmiechnął się, pocierając jego plecy dłonią. Nagle przypomniał sobie coś, więc rozejrzał się dookoła i pochylił do ucha młodszego — zrobiłem tę listę.

— Jaką listę? — mruknął.

— Pamiętasz, gdy zostaliśmy oficjalną parą?

— O Boże — zaśmiał się, unosząc na niego wzrok — pamiętam. I jak, masz na tej liście lotnisko?

— Cóż... nie do końca — jego policzki stały się lekko rumiane.

— Łazienka w samolocie? — spytał, na co loczek kiwnął głową. — Ty niewyżyta bestio — zaśmiał się głośno, zwracając na nich uwagę kilku ludzi.

— To nie ja robiłem ci loda w samochodzie — zmrużył oczy, szczypiąc go delikatnie w brzuszek. — Co myślisz o tej liście?

— Myślę, że jest zajebista — mruknął, całując go krótko.

Na tym skończyli ten temat i przerzucili się na jakiś inny. Louis wciąż siedział na jego kolanach, robiąc snapy telefonem Harry'ego. Pomógł mu założyć konto, bo ten nie za bardzo ogarniał... albo nie chciał ogarniać, nieważne.

— Ohydne zdjęcie — skomentował, patrząc na swoją zniekształconą przez filtr twarz.

— Wybierzemy lepszy — zapewnił Lou, usuwając zdjęcie, po czym zaczął przeglądać filtry.

Harry spojrzał na swój zegarek, który miał na nadgarstku i uśmiechnął się aż, bo zostało trzydzieści minut do ich lotu. Nim szatyn zdążył się odezwać, podeszła do nich jakaś nieznajoma dziewczyna, miała na oko dziewiętnaście lat, choć mogli się mylić.

— Wybacz — mruknął Tomlinson, zdejmując stopy z krzesełka obok.

— Nie... nie chciałam siadać — uśmiechnęła się. — Chciałam zrobić sobie z wami zdjęcie... jeśli to okay?

— Raczej ze Stylesem — podniósł się z niego i wzruszył ramionami.

— Nie, z tobą też — odparła. — Chyba że nie chcesz.

— Nie jestem osobą publiczną... po co ci zdjęcie z osobą, której nikt nie zna? — zaśmiał się melodyjnie.

— Zna cię bardzo wiele osób w Ameryce, jesteś w końcu miłością Harry'ego Stylesa i widziałam nawet fanpage o Larry'm — wytłumaczyła.

— Kto to Larry? — wtrącił biznesmen, marszcząc brwi.

— Wy! Louis i Harry to Larry. Naprawdę mało siedzicie w internecie, co? Jesteście ciekawą parą.

— I co ludzie o nas piszą? — dopytał.

— Że jesteście razem uroczy... niektórzy spekulują na temat waszej orientacji, bo ty, Harry, zazwyczaj widziany byłeś z kobietami — odpowiedziała.

— Gdzie możemy o sobie poczytać?

— Tumblr i twitter — wzruszyła ramionami. — Przepraszam, zaraz mam lot, to jak będzie z tym zdjęciem?

— Jasne — zgodził się, obejmując Louisa w talii, aby także był na zdjęciu. Dziewczyna podała najstarszemu telefon, więc zrobił ich kilka i to było całkiem ciekawe dla L, bo to była pierwsza taka sytuacja w jego życiu!

Niestety zdjęcie szybko poszło w obieg, w końcu to Harry Styles i jego kochanek, więc jakieś dwadzieścia minut później na lotnisku zjawili się paparazzi.

— Załóż — polecił loczek, podając mu okulary przeciwsłoneczne i czapkę beanie.

— Ugh, niech się pierdolą, nie będę zakładał czapki, gdy jest tak cholernie gorąco — wywrócił oczami, ujmując jego dłoń i ciągnąc w stronę stewardessy.

— Nie mów później, że wyszedłeś niekorzystnie na jakimś zdjęciu! — parsknął, wkładając do torby rzeczy.

Tak, zrobiono im kilka zdjęć, ale tym razem nie przejmowali się tym aż tak bardzo. Dodatkowo przed wejściem na pokład pocałowali się specjalnie. Skoro już ludzie się pofatygowali na to lotnisko, niech mają jakiś ciekawy materiał.

Usiedli na swoich miejscach i wysłuchali stewardessy, która tłumaczyła im, jak mieli się zachować w razie jakichś turbulencji czy uszkodzenia samolotu. Louis nie słuchał jej, aby nie panikować, a dłoń H na udzie naprawdę pomagała w rozluźnieniu się.

— Mamy godzinę — szepnął Tomlinson, gdy już spokojnie wystartowali i lecieli między chmurami.

— Zdążę dojść, nie martw się — parsknął cicho, następnie całując go delikatnie w czoło.

— Teraz moja kolej, kolego — puścił mu oczko, rozglądając się i gdy nikt na nich nie patrzył, ujął nadgarstek starszego i ułożył dłoń na swoim kroczu. — Wiesz, co masz robić.

— Nie wolisz, abyśmy zaczęli w łazience? — spytał, ściskając go lekko.

— Sądzisz, że to co robimy, jest ohydne? — zmarszczył brwi.

— Co?

— No wiesz... chcemy to zrobić w miejscu publicznym — wyjaśnił szeptem.

— Dużo osób tak robi... — wzruszył ramionami.

— Nie chcę, aby ktoś pomyślał, że jestem ohydnym, niewyżytym pedałem — westchnął.

— Jesteś najpiękniejszym, całkowicie normalnym mężczyzną — uśmiechnął się delikatnie, odpinając swój pas, aby wstać.

Louis westchnął, myśląc nad tym wszystkim, aż w końcu po dłuższej chwili również wstał i poszedł do łazienki, w której czekał już Harry.

— Już myślałem, że to będzie solówka — parsknął, popychając lekko szatyna na ścianę, a następnie upadł na kolana.

— Rób to wolno, okay? — poprosił, wplątując palce w jego loki.

— Okay, sweetcheeks — kiwnął głową, zsuwając jego spodnie razem z bokserkami. Spojrzał na twarz młodszego i w końcu zaczął ssać jego kutasa.

— Harry — wymamrotał, jednak szybko zakrył sobie usta dłonią. Język Harry'ego powoli poruszał się na jego penisie, a gdy skupiał się na samym czubku, dłonią poruszał przy podstawie, a to wszystko sprawiało, że Louis ledwo stał na nogach, dodatkowo nieco się obawiał, że wyda z siebie jakiś głośniejszy jęk, a pasażerowie dowiedzą się, co właśnie robili.

Na całe szczęście pozostał cicho aż do momentu, w którym osiągnął spełnienie, a Harry połknął wszystko to, co mu oferował. Wstał z kolan i złączył ich usta w leniwym pocałunku, który Tomlinson oczywiście odwzajemnił, nie bardzo brzydząc się własnej spermy. Wyrównał oddech, ubierając się, a Styles przed wyjściem powiedział:

— Zaczekaj minutę czy dwie, Lou.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro