Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Styles' lover apparently prefers his longtime partner!

— Co robiłeś z Zaynem? — zapytał Harry, siadając na kanapie obok szatyna.

— Nic — odpowiedział cicho. — Pomagam mu w ogarnianiu życia — wzruszył ramionami.

— Nic mi nie mówiłeś — zmarszczył brwi.

— A miałem ci mówić? Zresztą ty sam nic mi nie mówiłeś o jakiejś blondynce, z którą się całowałeś... Myślałem, że jesteś we mnie zakochany — wymamrotał.

— Jestem, oczywiście — kiwnął głową, kładąc dłoń na jego kolanie. — Ta blondynka to Camile...

Louis parsknął, odsuwając się do niego. Camile. Więc tak teraz wygląda współpraca?

— To było dnia, gdy moja firma nieco stanęła na nogi i oboje byliśmy szczęśliwi, a wtedy mnie pocałowała — wyjaśnił spokojnie. — Nie odwzajemniłem tego, kochanie.

— Stanęła na nogi? Mówiłeś, że nie upada — zauważył, spoglądając w, teraz zakłopotane, szmaragdowe oczy. — Kłamałeś — mruknął smutno.

— Nie chciałem cię martwić — westchnął, zbliżając się do młodszego. — Masz tak wiele na głowie, dodatkowo dowiaduję się, że pomagasz Zaynowi po rozstaniu... Chcesz do niego wrócić? Powiedz mi szczerze, bo ja... nie zamierzam stawać wam na drodze, jeśli naprawdę to jego chcesz.

— Nie chcę — szepnął, przygryzając policzek od wewnątrz; chyba sam nie był pewien, czy tak było. — Ale wciąż mi na nim zależy i nie mogłem po prostu... patrzeć, jak upada! To był wieloletni związek, Harry, mam prawo mieć wątpliwości.

— Przepraszam — mruknął ze skruchą, splatając swoją dłoń z tą jego, po czym cmoknął delikatnie jego policzek. — Za to, że naskoczyłem na ciebie i za to, że pozwoliłem na to, aby Camile mnie pocałowała. Nie podoba mi się, ale jest pomocna.

— Jeśli... jeśli chcesz coś ze mną tworzyć, nie chcę takich sytuacji — westchnął, podnosząc się, aby usiąść na kolanach Stylesa. — A już na pewno nie chcę dowiadywać się tego od jakiejś kobiety z radia.

— Przepraszam również za ten wywiad... myślałem, że przebiegnie nieco inaczej — objął L w talii, opierając policzek na jego ramieniu. — Wybacz, kochanie.

— Mogło być gorzej... przynajmniej nie wyciągnęła mojej przeszłości z policją — wymusił uśmiech.

Przez długą chwilę panowała cisza, w której obaj przytulali się do siebie i to było to, czego potrzebowali. Zaczęli nawet cicho śpiewać jakąś piosenkę, której tytułu oczywiście nie pamiętali.

— Hej, tak właściwie... dlaczego nadal masz na instagramie zdjęcia z Zaynem? — spytał Harry, przesuwając palcami po jego udach.

— Moja mama mówiła, że... jeśli ktoś sprawiał, że byłeś szczęśliwy, nie należy się tego wypierać — wyjaśnił cicho. — Nie zamierzam ich usuwać, ponieważ... ponieważ tak to rozumiem. Zayn był moim szczęściem i zdjęcia mi o tym przypominają.

— Twoja mama jest cudowna — stwierdził z uśmiechem.

— Um... była — poprawił go delikatnie.

Oh — wykrztusił jedynie, nim objął Louisa mocniej. — Przykro mi, kochanie.

— To okay, minęło już sporo czasu — mruknął, składając buziaka na jego czole.

Harry podniósł go, wstając z kanapy, a następnie włączył muzykę. Nie chciał, aby ten się teraz smucił, chciał, aby był wiecznie radosny. Dlatego zaczął z nim tańczyć na środku salonu, uśmiechając się szeroko, a Lou kręcił głową ze śmiechem, jednak wcale nie zamierzał się odsuwać.

~*~

Harry pocałował krótko Lou, po czym przeczesał swoje loki dłonią. Był wczesny ranek, jednak mieli niemałe plany na ten dzień, skoro po wywiadzie im nie wyszło.

— Pierwsza strona — mruknął szatyn, pokazując mu gazetę. — Kochanek Stylesa najwyraźniej woli swojego wieloletniego partnera, zresztą jego media społecznościowe mówią same za siebie! — udał zszokowanie, a Harry parsknął i wrzucił gazetę do kosza, aby następnie pocałować L ponownie, tym razem mocniej.

— Więc zróbmy sobie zdjęcie i wstawmy na instagrama — mruknął, podnosząc młodszego i sadzając go na blacie.

— Chcesz wywołać furorę? — zaakcentował ostatnie słowo, parskając.

— Chcę — uśmiechnął się szeroko.

Harry opuścił kuchnię, aby po chwili wrócić, ale z telefonem, który następnie ustawił na szafce i włączył samowyzwalacz.

— Mówiłem już, jak kurewsko mnie pociągasz w moich ubraniach? — spytał, stając między nogami Louisa i zaraz zbliżył się, aby być dosłownie milimetry od jego ust.

— Twoje koszulki są wygodne — mruknął z uśmiechem, układając dłoń na jego policzku. — Ale niemożliwe, że wziąłem ci wszystkie.

— Huh? — zmarszczył brwi.

— Jesteś w samych spodenkach, kochanie — szepnął, ledwo dotykając jego warg, co uchwycił aparat telefonu.

— Cóż, ty za to ich nie masz — odpowiedział, układając dłonie pod jego udami, aby je unieść, a następnie przyciągnął Louisa bliżej siebie, na co pisnął zaskoczony i opadł plecami na blat.

— Przez to, że mówisz tak wolno, zapominam, że potrafisz robić też szybkie ruchy — westchnął, spoglądając na Stylesa.

— Bardzo szybkie — szepnął, puszczając mu oczko.

— Oh, Boże — zakrył twarz dłońmi, czując, jak się rumieni.

— Co zjesz na śniadanie, kotku? — spytał, odsuwając się od Tomlinsona, aby następnie zgarnąć telefon i go zablokować.

— Ciebie — zaśmiał się, zeskakując z blatu.

— Deser jemy po obiedzie — przypomniał.

Gdy zjedli już śniadanie, przeszli do garderoby, a tam ubrali się w miarę podobnie. Obaj mieli na sobie obcisłe, czarne spodnie, jednak Louis na stopy założył żółte vansy w słoneczniki, a Harry sztyblety, górna część także trochę się różniła, bo gdy Louis miał na sobie tank top, który odsłaniał jego tatuaże na rękach czy obojczykach, Harry zdecydował się na koszulę w tym samym kolorze, odpinając trzy guziki od góry, przez co również eksponował swoje tatuaże.

— Ktoś cię zerżnie na ulicy, jak cię zobaczy — zaśmiał się Louis, patrząc na niego.

— Aż tak? — poruszył sugestywnie brwiami.

Yeah, yeaaah — postarał się, aby zaśpiewać wysokie noty, czym zaimponował biznesmenowi. — A teraz chodźmy, kochanie — uśmiechnął się.

— Umiesz śpiewać — oznajmił, ujmując jego mniejszą dłoń. — Grasz na instrumentach... — przypomniał sobie. — Chciałeś kiedyś być muzykiem?

— Tak, oczywiście, umiem śpiewać, bo usłyszałeś dwa słowa z moich ust — parsknął, ciągnąc loczka do wyjścia.

— To były wysokie noty, Louis! — obruszył się. — Poza tym słyszałem cię już, jak śpiewasz. Chcę, abyś coś zrobił z tym głosem, bo inaczej będę naprawdę zły.

— Harry, nie załatwię sobie menadżera, wytwórni muzycznej i... nie wiem kogo jeszcze, aby mnie promowali i wydawali moją muzykę — zaśmiał się. — Poza tym chciałem mieć własne radio... to jest moim marzeniem.

— A jeśli załatwię to wszystko? — zapytał, patrząc w sztormowe oczy.

— Jesteś głupkiem — pokręcił głową, składając buziaka na ustach starszego. — Nie możesz stwierdzić, że mam talent, bo zaśpiewałem dwa słowa nieco lepiej niż zwykle.

— Więc zaśpiewaj coś jeszcze — poprosił. — Ale postaraj się, proszę.

— Harry, po co ci to? Nie będę muzykiem!

— Masz rację... przepraszam, że naciskam — westchnął, wyjmując telefon z kieszeni, a następnie sprawdził godzinę, przy okazji włączając dyktafon. — Ale mógłbyś dla mnie coś zaśpiewać, wiesz? Kurwa, chcę cię posłuchać.

— Jedną piosenkę, ale tylko dlatego, bo naprawdę cię lubię — wywrócił oczami. — Podaj tytuł.

Cherry pie — powiedział zaraz.

— To piosenka rockowa — parsknął Louis.

— No i? Zaśpiewaj, kochanie — zrobił proszące oczy.

— Uh... czekaj, przypomnę sobie słowa — westchnął, przymykając oczy i próbując przypomnieć sobie wszystko od początku. — Czekaj, jak to się zaczynało?

— Od refrenu, no wiesz... She's my cherry pie — zanucił.

Cool drink of water, such a sweet surprise...? — zaczął, na co Styles pokiwał energicznie głową. — Tastes so good, makes a grown man cry, sweet cherry pie, yeah... — zrobił krótką przerwę, aby przypomnieć sobie słowa pierwszej wzrotki. — Well, swingin' on the front porch, swingin' on the lawn, swingin' where we want 'cause there ain't nobody home, swingin' to the left and swingin' to the right. If I think about baseball, I'll swing all night, yeah... Yeah, yeaah! — zapewne tutaj wydarł się jak obdzierany kot ze skóry, ale Styles sam się na to pisał! — Swingin' in the living room, swingin' in the kitchen, ost folks don't 'cause they're too busy bitchin', swingin' in there 'cause she wanted me to feed her, so I mixed up the batter and she licked the beater — spojrzał w szmaragdowe oczy, uśmiechając się szeroko.

— Ej, no co to ma być? Nie dojechałeś do najlepszego momentu! — jęknął z dezaprobatą.

— Naprawdę mam zacząć krzyczeć? — westchnął.

— Tak, proszę — kiwnął głową.

— Jesteś niemożliwy — parsknął, kręcąc głową. — I scream, you scream, we all scream for him, don't even try 'cause you can't ignore him! He's my cherry pie — zakończył, zmieniając słowa i wskazując na loczka, który uśmiechnął się rozczulony.

— Kurewsko dobrze śpiewasz — skomentował, całując go i dyskretnie wyłączając dyktafon. On już doskonale wiedział, co zrobi z tym nagraniem.

— Możemy już po prostu wyjść z domu? Jak tak dalej pójdzie... — Harry przerwał mu, ponownie go całując, co oczywiście odwzajemnił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro