25. I need you in life, I miss you damn badly
Firma upada, a co robi z tym Harry Styles? Przejmuje się jedynie swoim nowym kochankiem! Może obaj mają jakiś plan, aby wszystko uratować? Cóż, na razie tego nie widać, ale za to widać, jak romantycznie spędzają czas. W końcu co go obchodzą TYSIĄCE ludzi, którzy stracą pracę?
Louis zmarszczył brwi, nie rozumiejąc tego artykułu, ale zdecydowanie nie był zadowolony z tego, że po internecie krążyło zdjęcie, gdzie całował się ze Stylesem. Zaczynał się irytować tym, że ten był sławny, bo ciągle musieli użerać się z papsami, zwłaszcza teraz. Co kogoś obchodziło ich życie?
— Co się dzieje, Harreh? — spytał Louis, wchodząc do gabinetu, gdzie ten robił coś na laptopie, dodatkowo porządkując dokumenty w segregatorach. — W internecie piszą, że-
— Wierzysz we wszystko, co piszą w internecie? — wtrącił się od razu, unosząc wzrok na młodszego.
— Nie, ale... twoja firma upada, tak? — uniósł brwi ku górze, podchodząc bliżej.
— Louis, masz wiele swoich zmartwień — westchnął ciężko, odsuwając się od biurka i siadając wygodniej na fotelu. — Dlaczego się tym interesujesz?
— Ponieważ ja też jestem w to zamieszany — mruknął smutno, zaciskając palce na swoim telefonie. — Ludzie uważają, że to ja przyniosłem ci pecha i spowodowałem utratę pieniędzy... nie chcę mieć negatywnej opinii.
— Dobrze, skarbie... — przymknął powieki, następnie klepiąc swoje uda, więc Tomlinson po chwili na nich usiadł i został przytulony. — Pójdziesz ze mną na wywiad, co ty na to?
— J-ja...? — skrzywił się nieznacznie. — Nigdy nie uczestniczyłem w wywiadach, nie wiem, jak się zachować.
— Będziesz odpowiadał ze mną na kilka pytań, a jeśli jakieś będzie niekomfortowe, dasz mi znak, może mrugniesz okiem albo złapiesz kciuka między palce — wymyślił, przesuwając dłońmi po jego ciele. — Wyrobimy ci nową, lepszą opinię, bo jesteś najlepszym człowiekiem na świecie, który zasługuje na najlepsze, kotku.
— Naprawdę chcesz wziąć mnie ze sobą, aby naprawić moją opinię? — uśmiechnął się.
— Oh, kochanie, oczywiście, że tak — kiwnął głową, następnie ujmując jego twarz w dłonie. — Moja firma nie upada, zapamiętaj, okay? Media kłamią.
— Więc co się z nią dzieje? — dopytywał, marszcząc brwi.
— Straciliśmy ostatnio pewną... rzecz, ale przysięgam, nad wszystkim mam kontrolę i powoli wracamy do formy — wyjaśnił wymijająco, na co Louis westchnął, ale ostatecznie kiwnął głową.
~*~
— Co dzisiaj jadłeś? — spytał Louis, rozglądając się po kuchni, a następnie zaczął wkładać naczynia do zmywarki.
— Nie musisz... wiesz, zamartwiać się o mnie — mruknął cicho mężczyzna siedzący przy stole.
— Wiem — kiwnął głową.
— I nie musisz sprzątać, sam to ogarnę... chciałem po prostu chwilę odpocząć — wyjaśnił.
— Myślę, że nie jest z tobą dobrze, Zayn — gdy tylko włączył zmywarkę, usiadł na krześle i ujął w dłoń jego policzek. — Nie uśmiechasz się, nie jesz, chyba że cię pilnuję, sprzątasz, ale tylko dlatego, abym ja tego nie robił. Może... potrzebujesz pomocy?
— Psychiatry? — parsknął, spoglądając w błękitne oczy. — Chcesz mnie wsadzić do psychiatryka, Lou? — przechylił głowę na bok.
— Nie, nie chcę, ale psycholog mógłby ci pomóc — odgarnął ciemne włosy z czoła, a następnie zbliżył się do niego. — Masz przekrwione oczy... ale dlaczego mnie to nie dziwi? Nie śpisz wystarczająco dużo godzin — westchnął, wstając, ale wtedy poczuł dłoń na swoim nadgarstku.
— Potrzebuję cię, kurwa — wykrztusił, lekko pociągając młodszego do siebie, a wtedy po prostu przytulił się do jego brzuszka. — Potrzebuję cię w życiu... Przepraszam za wszystko, ale cholernie mocno tęsknię.
Szatyn zamknął oczy, nie mogąc go odepchnąć, gdy był w takim stanie, więc wplótł palce w jego włosy i zaczął je przeczesywać, aby go uspokoić, ale Malik i tak zaczął płakać, trzęsąc się jak galareta. To go martwiło... Wiedział, że nie powinien spotykać się ze swoim byłym chłopakiem, ale nie mógł tego nie robić, bo to wciąż był człowiek, który przez lata dbał o niego.
— Dlaczego to robisz? — szepnął Louis.
— Kocham cię — uniósł na niego wzrok, a serce młodszego zabiło nieco szybciej. — Kocham cię i wiem, że... nie pokazałem tego poprzez zdradę, ale błagam, daj nam szansę, a będę najlepszym chłopakiem pod słońcem... jak przed tą propozycją Stylesa — na wspomnienie o mężczyźnie zaraz się odsunął i przełknął cicho ślinę.
— Ale Harry jest w moim życiu ważną osobą — oznajmił szczerze. — Lubię go.
— Więc gazety mówią prawdę? — spytał ze szklanymi oczach, a po jego policzkach wciąż spływały powoli łzy.
— Nie obchodzą mnie te gazety — wzruszył ramionami. — Nie czytam ich nawet — kłamstwo, ale niewielkie, więc się nie liczyło, racja?
— Ty i Harry jesteście uznawani za bardzo... uroczą parę — wyjaśnił smutno Zayn, opierając łokcie o stół.
— A ja uznawany jestem za wyzyskiwacza... albo jego dziwkę — parsknął śmiechem, kręcąc głową.
— Ponoć nie czytasz — przypomniał mu.
Tomlinson wzruszył ramionami, wzdychając ciężko, nim oparł się tyłkiem o stół. Nie wiedział, czemu ciągle tak bardzo martwił się o kolesia, który go zdradził, że przychodził do tego mieszkania co jakiś czas, aby go skontrolować... może wciąż czuł do niego miłość? Nie wiedział, bo był bardzo zagubiony.
— Jest już ciemno... — zaczął po chwili Malik. — Zostaniesz na noc?
— J-ja... nie wiem, raczej nie — zająknął się, marszcząc brwi. — Pójdę do siebie... do Harry'ego.
— Więc mieszkasz z nim? Myślałem, że ma dom w Los Angeles — mruknął, wpatrując się w swoje wytatuowane ręce.
— Posiada dużo... miejsc — wyjaśnił Lou. — Właściwie... mogę wynająć sobie jakieś mieszkanie, ale Harry lubi moje towarzystwo, a ja jego, więc...
— Jesteś szczęśliwy? — spytał nagle, co zamurowało młodszego. — Jesteś szczęśliwszy ze Stylesem niż ze mną? Daje ci kwiaty bez okazji, jak robiłem to ja? Mówi, jak pięknie wyglądasz o poranku? — wymieniał, próbując się nie rozpłakać jeszcze raz.
— Nie możesz się tym męczyć — oznajmił cicho.
— Jesteś szczęśliwszy? — powtórzył, kręcąc głową.
— Jestem szczęśliwy — odpowiedział, prostując się, a następnie przeszedł przez salon do przedpokoju, aby ubrać czarne vansy na stópki.
— Ale nie szczęśliwszy? — dopytał.
— Nie mogę tego porównywać, bo to całkowicie inne sytuacje — westchnął. — Przy twoim boku też miałem gorsze dni, tak samo jak przy jego.
— Chciałbym, abyśmy razem przeżywali gorsze i lepsze chwile... znowu razem — szepnął, ujmując dłoń Lou.
— Za szybko, Zee — zamknął na chwilę oczy, przygryzając dolną wargę. — Nie mogę.
— Gdy będziesz gotowy... komu oddasz serce? — zapytał, a jego głos był na załamaniu, wargi drżały.
Tomlinson przełamał się, po prostu przytulając mężczyznę, ale nie powiedział ani słowa, bo nie był w stanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro