Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23. I have everything under control

Dlaczego edity czy manipy Larry'ego są tak piękne, a Zouisa już nie? Co ja mam wstawiać do rozdziałów...
• • •

Wszystko wydawało się Louisowi tak popieprzone, że nawet nie zwrócił uwagi na to, co robił. To stało się automatycznie... Jego organizm go zdradził, ponieważ umysł wcale tego nie chciał; chciał poczekać, przemyśleć pewne rzeczy i dojść do jakiegoś wniosku.

Louis: przyjdę o trzynastej

Harry'ego nie było od dwóch dni, przed tym długo się całowali na pożegnanie, jakby byli parą... Tomlinson poznawał jego dom, robiąc małą wycieczkę po każdym pomieszczeniu, oczywiście najpierw spytał o zgodę, nie chciał być wścibski.

Zayn: nie mam nic przeciwko, ale z Harry'm?

Louis: sam

Zayn: mam się na coś przygotować?

Louis: chciałbym po prostu pogadać proszę

Zayn: coś się dzieje?

Louis: nie

Brunet zmarszczył brwi, czytając wiadomość od byłego chłopaka; nie wierzył mu. Przecież nie pisałby do niego, gdyby wszystko się układało. Mieli się ze sobą skontaktować, gdy uporządkowaliby półki w bibliotece swoich umysłów, a tymczasem stało się to i obaj nie byli pewni, czy skończy się to dobrze.

— Co do cholery? — szepnął do siebie Lou, siadając na huśtawce, która była w ogrodzie. Było to piękne miejsce, ale brakowało tu tego czegoś, co wprowadzałoby poczucie domowego ciepła, ale jak sam Harry powiedział: to nie był dom.

Nie wiedział, ile spędził na tej huśtawce, korzystając z przyjemnych promieni słonecznych czy wiatru, przez który na jego skórze była gęsia skórka, ale gdy prawie zasypiał, usłyszał dzwonek.

— Halo? — spytał, odbierając od razu. Wstał i rozejrzał się po zielonym ogrodzie, a następnie przeszedł do małej altanki, aby tam wygodnie usiąść.

— Hej, kochanie, jak się czujesz? — usłyszał głos Stylesa, na co się uśmiechnął.

— Zjadłem dzisiaj ciastka od ciebie — odparł spokojnym głosem, a mężczyzna po drugiej stronie musiał aż przymknął oczy, bo to był głos anioła. — Nudzi mi się.

— Wiem, kochanie... Możesz iść do sklepu, kupić farby i pomalować jedną ze ścian... albo wszystkie. Cokolwiek sprawi, że poczujesz się lepiej — młodszy był pewien, że teraz ten się uśmiechał, mówiąc to.

— Zepsuję te ściany — parsknął, kładąc się na ławce, a telefon położył na stole i włączył tryb głośnomówiący.

— Może wtedy zacznę je lubić — odparł.

— Tęsknię za tobą — wyznał cicho, podkładając ręce pod głowę. — Kiedy wrócisz, Harreh?

— Jeszcze troszeczkę, kochanie — westchnął ciężko. — Też tęsknię, ale mój klient się wycofuje i... jest lekkie zamieszanie.

— Dlaczego to robi? Gdybym miał pracować z kimś tak miłym jak ty, nawet nie chciałbym pieniędzy — uśmiechnął się.

— Nie martw się moją firmą, wszystko mam pod kontrolą — zapewnił go Styles. — Opowiedz mi o czymś przyjemnym, jestem akurat w hotelu, więc mogę poświęcić ci nieco czasu.

— Świeci słoneczko i jest mi ciepło — zaczął melancholicznie. — Spędziłem dużo czasu na huśtawce.

— Jadłeś coś pożywnego, kochanie? — dopytywał, kładąc się na łóżku hotelowym i mimo iż była śnieżnobiała pościel, podobała mu się, ponadto pachniała lawendą.

— Płatki śniadaniowe.

— To nie jest pożywne — stwierdził. — Ugotuj sobie coś, proszę, albo zamów. Musisz mieć dużo energii.

— Mam — zapewnił go Lou.

— Masz słaby głos.

— Po prostu jestem zmęczony, nie głodny — wyjaśnił.

— Zamów sobie coś, pieniądze masz w-

— Mam pieniądze, Harry... — przerwał mu niepewnie. Owszem, miał, ale były od niego, więc brzmiało to nieco dziwnie.

— Tak, ale nie chcę, abyś je tracił, gdy jesteś pod moją opieką.

— Jesteś kochany, Harry... zbyt kochany na ten świat — oznajmił ze szczerym uśmiechem.

~*~

— Cześć — mruknął Zayn, gdy tylko otworzył drzwi i ujrzał szatyna. Jego serce zabiło nieco szybciej.

— Hej — zawiesił wzrok na bałaganie za nim, na co ten westchnął.

— Sprzątałem, ale nie zdążyłem... wiesz, zaskoczyłeś mnie — wyjaśnił, a gdy tylko Tomlinson wszedł do mieszkania, zamknął drzwi.

— Przepraszam, sam nie wiem... czemu to zrobiłem — wymamrotał, przechodząc dalej.

— Ładnie wyglądasz — skomentował Malik, przyglądając mu się. Miał na sobie żółte vansy z kilkoma słonecznikami, czarne jeansy, które opinały jego nogi, a do tego czarną koszulę z dwoma różami na lewej piersi i wbrew pozorom to świetnie się razem komponowało.

— Dziękuję — wysilił się na uśmiech, a następnie przełknął cicho ślinę. — Wyglądasz, jakbyś nie spał... Dobrze się czujesz?

— Radzę sobie — wzruszył ramionami, przechodząc z młodszym do salonu. — Już i tak śnię na jawie.

Louis skrzywił się na widok butelek po alkoholu czy tytoniu na stoliku, ale nie skomentował tego głośno. Nieco się teraz o niego martwił, bo widać, że nie radził sobie z obecną sytuacją.

— Wolałbym, żebyś śnił we śnie, jeśli to ma jakikolwiek sens — pokręcił głową, siadając na kanapie.

Zayn przeszedł do kuchni, aby zrobić herbaty, a po ponad pięciu minutach wrócił i położył kubki na stole, następnie siadając obok ukochanego.

— Co zamierzasz? — spytał szatyn.

— To znaczy? — zmarszczył brwi.

— Co zrobisz, aby uporządkować życie? — spojrzał w ciemne oczy, które wyglądały na mocno zmęczone, dodatkowo były przekrwione.

— Nie zastanawiałem się nad tym — przyznał szczerze Malik, układając dłoń na swoim udzie. — Wszystko jest ostatnio dosyć... inne.

— Zgadzam się z tobą — kiwnął głową.

Zapadła cisza, jednak obaj byli tak bardzo zamyśleni, że nie odczuli niezręczności. Nie wiedzieli, po co się spotkali, ale to zrobili i teraz tkwili w tym samym pokoju, będąc bardzo blisko siebie, nie mówiąc absolutnie niczego.

— Więc... ty i Harry? — odezwał się w końcu brunet, lustrując jego profil i to nie jego wina, że chciał złożyć pocałunek na jego policzku.

— Nie jesteśmy razem — odpowiedział, spuszczając wzrok na dywan. — Pomaga mi i... powoli idę z nim naprzód.

— Czytałem o was artykuł — skrzywił się nieznacznie. — Nieźle cię tam-

— Wiem, jak o mnie piszą — przerwał Zaynowi, spoglądając na niego. — Ale nie sypiam z Harry'm, a już zwłaszcza nie za pieniądze.

— Nie mówię, że jesteś jego dziwką... nawet jeśli sypiałbyś z nim, to całkowicie okay, bo... jesteś wolny — poczuł ukłucie w sercu, wypowiadając te słowa.

— Wiem — szepnął.

Minęła kolejna długa chwila ciszy, nim Louis wstał i przeszedł do kuchni, ale zaraz wrócił, trzymając w dłoni worek na śmieci, do którego zaczął wrzucać paczki po papierosach.

— Nie musisz sprzątać — oznajmił Malik, wstając.

— Pomóż mi, będziesz odkurzał dywan — mruknął, nie siląc się nawet na uśmiech. — Mamy sporo roboty.

Tomlinson sam nie wiedział, co robił, po prostu czuł wewnętrzną potrzebę, aby tu ogarnąć, ponieważ jego były chłopak był cholernie zmęczony i widział to, dlatego nie mógł po prostu odejść.

Sprzątanie mieszkania zajęło im jakieś cztery godziny, nie odzywali się zbyt wiele, zajęci tym bałaganem, a później wynieśli śmieci. Sąsiadka z mieszkania nad nimi zaczęła pytać, czy Louis wrócił już z pracy, na co jedynie zmarszczył brwi, bo co do cholery?

— Jestem wykończony — mruknął Zayn, kładąc się powoli na łóżku.

— Widzę — odparł, zdejmując mu buty, po czym zrobił to samo ze swoimi, aby ułożyć się na drugiej połowie. — Możesz iść spać.

— Nie chcę — szepnął, przewracając się na bok, aby obserwować Tomlinsona.

— Wypierdalaj spać — niepewnie się zbliżył, aby odgarnąć jego ciemne włosy z twarzy.

— Chcę cię podziwiać jeszcze przez chwilę — westchnął, kładąc dłoń na pościeli między nimi.

— Adorowałeś moje ciało równie mocno, gdy mnie zdradziłeś? — spytał cicho, nie chcąc być niemiłym, ale słowa same wyszły z jego ust.

Malik przygryzł dolną wargę, przymykając oczy. Tak, zachował się wtedy jak skończony dupek, a ten ponownie mu to uświadomił.

— Nie lubię zdrad — wyszeptał L. — Nie lubię być... gorszy.

— Jesteś najlepszy — zapewnił go.

Louis miał całkowitą papkę z mózgu, ponieważ obaj mężczyźni, do których miał uczucia, mówili mu dużo rzeczy i gubił się. A ponoć rozmowy pomagają...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro