Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. D'you want to show off your dick so much?

W przyszłym tygodniu zacznę publikować Larry'ego pod tytułem fell in Diana, but love Louis

• • •

Harry mógł być nazwany zboczeńcem, ale o to nie dbał, bo on, kurwa, wzroku od Louisa oderwać nie mógł. Wyglądał tak cholernie gorąco w samych kąpielówkach, na dodatek jego! Ale to nic, poczuł, że brakuje mu powietrza, gdy w końcu byli już w basenie. Po prostu, kurwa, te jebane kąpielówki stały się mokre i przylegały do ciała Tomlinsona, tym samym pokazując, jak świetne je miał.

— Wow — skomentował. — Po prostu wow — uśmiechnął się, podpływając bliżej niego.

— Tak, też tak sądzę — kiwnął głową. — Jesteś wow — przygryzł dolną wargę.

— Co? — parsknął Louis. — Mówiłem o basenie i widoku... o czym ty mówisz?

— Um, ja? O... uhm, niczym — pokręcił głową.

— Niech ci będzie — pokręcił głową, przeczesując mokrą dłonią swoje karmelowe włosy. — Już uwielbiam twój jacht, jest... cudowny.

— Dzięki — uśmiechnął się, przyglądając ramionom młodszego. Chciał go objąć w pasie i pocałować, po prostu, kurwa, musiał to zrobić... ale nie chciał, aby Louis czuł się do tego przymuszony. Musiał walczyć ze sobą, aby się kontrolować, a ten niczego nie ułatwiał, wyglądając jak perfekcja.

Louis nabrał dużo powietrza do policzków i zanurzył się, aby dotknąć dłońmi podłoża, a Styles przełknął ślinę, obserwując go. Jak on tak mógł, do kurwy? To powinno być nielegalne!

— Jesteś kurewsko przystojny, przestań — westchnął, gdy ten się wynurzył.

— Słucham? — uśmiechnął się.

— Wyglądasz zbyt dobrze, będąc mokrym — wyjaśnił cicho.

— Ty też jesteś małym, perfekcyjnym gnojkiem — wzruszył ramionami.

— Nie jestem mały — mruknął, zbliżając się do młodszego. To nie było przekroczenie granicy, racja? W końcu prowadzili jedynie niegrzeczną rozmowę.

— Nie? — parsknął, obserwując go uważnie.

— Chcesz się przekonać? — poruszył znacząco brwiami.

— Oczywiście, marzyłem o tym po nocach — westchnął teatralnie.

Louis uchylił usta, gdy ten zdjął swoje kąpielówki i odrzucił je gdzieś dalej na podłogę. On naprawdę to, kurwa, zrobił!

— O mój... Boże — wymamrotał, podpływając do brzegu, a następnie podniósł się na łokciach, aby wyjść, dając tym samym Harry'emu widok na swój tyłek. — Nie możesz tak po prostu się rozbierać, gdy jesteśmy w basenie. Jesteś niegrzeczny, Harreh.

— Wybacz — uśmiechnął się. Zwykle pływał nago, tak było znacznie wygodniej... spał także w ten sposób, ale tym nie pochwalił się Louisowi.

— Robisz to specjalnie, prawda? — parsknął, kręcąc głową, aby woda skapnęła z jego włosów.

— A ty? Specjalnie wyglądasz tak kurewsko dobrze? — uniósł brew, skanując go wzrokiem.

— Tak się wygląda, gdy przez lata ktoś się tobą zajmuje — usiadł na leżaku i sięgnął po ręcznik, wycierając się nim.

— Mogę się tobą zajmować przez całe życie — mruknął loczek. Nie potrafił się pohamować i nie mówić tych wszystkich rzeczy. Po prostu mówił to, co chciał, a Louisowi chyba to odpowiadało.

— Jesteś uroczy — skomentował z uśmiechem.

— To nie jest zabawne, to przerażające — powiedział Zayn, marszcząc brwi. — Zjawiasz się zawsze tam, gdzie ja. Zaraz naprawdę zadzwonię na gliny.

— Po prostu najwyraźniej mieszkamy w swoim pobliżu i chodzimy do tego samego parku — zaśmiał się szatyn. — Swoją drogą, coś ty taki naburmuszony?

— Nie twój interes — burknął. Oczywiście, że chodziło o jego chłopaka, który odprawił go z pieprzonym listem i poleciał do Stylesa, który bardzo chętnie położyłby swoje łapy na nim. To go rozpierdalało.

— Powinieneś się uśmiechać, jest piękny lipiec — westchnął, siadając obok niego. — Może skusisz się na jakiś zimny deser?

— Nie, dzięki... — wywrócił oczami. — Idź sobie, pilnuj fretki.

— Mój przyjaciel jej aktualnie pilnuje — wzruszył ramionami.

— Słuchaj, Leeroy, nie mam ochoty na nowe znajomości, dobra? Mam ciężki okres w życiu, więc jakbyś mógł, zostaw mnie w spokoju.

— Moje imię to Liam i lepiej nie tlić w sobie tego wszystkiego, a komuś się zwierzyć — uśmiechnął się.

— Nie potrzebuję terapeuty, a pieniędzy — mruknął.

— Ile? — spytał.

— Milion — uśmiechnął się złośliwie.

— Mogę oddać ci moją zdrapkę — zaoferował życzliwie, a Zayn zmarszczył jedynie brwi.

— Jesteś popieprzony, w tych zdrapkach nigdy się nie wygrywa — westchnął.

— Spróbuj więc... co za różnica, kto ją zdrapie? — wzruszył ramionami.

Louis otworzył szeroko buzię, gdy Harry wyszedł z basenu, wciąż będąc nagim. Szybko zakrył sobie oczy ręcznikiem, na co tamten się zaśmiał.

— Nie widziałeś nigdy nagiego mężczyzny? — prychnął.

— Nie mogę oglądać ciebie nago — odparł. — Ubrałeś się już?

— Tak — odpowiedział, oczywiście kłamiąc, a gdy Louis odłożył ręcznik, jego oczy ujrzały Stylesa w całej okazałości; stał z zadziornym uśmieszkiem, opierając dłonie na biodrach.

— Tak bardzo chcesz się pochwalić swoim kutasem? — uniósł brew i mimo czerwonych policzków, nie sięgał już po ręcznik. — Może i nie jest najgorszy, ale nad tyłkiem to ty musisz popracować.

— I myślisz, że ty masz lepszy? — spytał.

— Oczywiście, że tak — wstał z leżaka i wystawił język w jego stronę.

— Musisz mi pokazać, żebym uwierzył — uśmiechnął się, podchodząc do szatyna. — Chyba się nie wstydzisz, hm?

— Nie wstydzę się — pokręcił głową, odwracając się do niego tyłem. — Ale możesz go oglądać jedynie w kąpielówkach, Harreh — spojrzał na niego przez ramię, a następnie zaczął iść w kierunku drzwi.

— Więc nie mogę powiedzieć, czy jest lepszy, bo go nie widzę — wzruszył ramionami, przygryzając dolną wargę. Lubił te niegrzeczne rozmowy, były jedną z ulubionych rzeczy Harry'ego.

— Na szczęście ja go widzę i potrafię to stwierdzić, a ty zakryj się w końcu, bo odstraszysz delfiny — uśmiechnął się, otwierając drzwi, a zanim wyszedł, puścił mu oczko.

Harry pokręcił głową, ciesząc się, że ten jednak zdecydował się na ten tydzień. Miło było spędzić tak z kimś czas... nawet jeśli za pieniądze. Louis był świetnym chłopakiem i tak cholernie zazdrościł Zaynowi... Gdyby był na jego miejscu, pewnie nigdy nie zgodziłby się na taki układ, ale najwidoczniej życie się do niego uśmiechnęło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro