12. D'you want to show off your dick so much?
W przyszłym tygodniu zacznę publikować Larry'ego pod tytułem fell in Diana, but love Louis
• • •
Harry mógł być nazwany zboczeńcem, ale o to nie dbał, bo on, kurwa, wzroku od Louisa oderwać nie mógł. Wyglądał tak cholernie gorąco w samych kąpielówkach, na dodatek jego! Ale to nic, poczuł, że brakuje mu powietrza, gdy w końcu byli już w basenie. Po prostu, kurwa, te jebane kąpielówki stały się mokre i przylegały do ciała Tomlinsona, tym samym pokazując, jak świetne je miał.
— Wow — skomentował. — Po prostu wow — uśmiechnął się, podpływając bliżej niego.
— Tak, też tak sądzę — kiwnął głową. — Jesteś wow — przygryzł dolną wargę.
— Co? — parsknął Louis. — Mówiłem o basenie i widoku... o czym ty mówisz?
— Um, ja? O... uhm, niczym — pokręcił głową.
— Niech ci będzie — pokręcił głową, przeczesując mokrą dłonią swoje karmelowe włosy. — Już uwielbiam twój jacht, jest... cudowny.
— Dzięki — uśmiechnął się, przyglądając ramionom młodszego. Chciał go objąć w pasie i pocałować, po prostu, kurwa, musiał to zrobić... ale nie chciał, aby Louis czuł się do tego przymuszony. Musiał walczyć ze sobą, aby się kontrolować, a ten niczego nie ułatwiał, wyglądając jak perfekcja.
Louis nabrał dużo powietrza do policzków i zanurzył się, aby dotknąć dłońmi podłoża, a Styles przełknął ślinę, obserwując go. Jak on tak mógł, do kurwy? To powinno być nielegalne!
— Jesteś kurewsko przystojny, przestań — westchnął, gdy ten się wynurzył.
— Słucham? — uśmiechnął się.
— Wyglądasz zbyt dobrze, będąc mokrym — wyjaśnił cicho.
— Ty też jesteś małym, perfekcyjnym gnojkiem — wzruszył ramionami.
— Nie jestem mały — mruknął, zbliżając się do młodszego. To nie było przekroczenie granicy, racja? W końcu prowadzili jedynie niegrzeczną rozmowę.
— Nie? — parsknął, obserwując go uważnie.
— Chcesz się przekonać? — poruszył znacząco brwiami.
— Oczywiście, marzyłem o tym po nocach — westchnął teatralnie.
Louis uchylił usta, gdy ten zdjął swoje kąpielówki i odrzucił je gdzieś dalej na podłogę. On naprawdę to, kurwa, zrobił!
— O mój... Boże — wymamrotał, podpływając do brzegu, a następnie podniósł się na łokciach, aby wyjść, dając tym samym Harry'emu widok na swój tyłek. — Nie możesz tak po prostu się rozbierać, gdy jesteśmy w basenie. Jesteś niegrzeczny, Harreh.
— Wybacz — uśmiechnął się. Zwykle pływał nago, tak było znacznie wygodniej... spał także w ten sposób, ale tym nie pochwalił się Louisowi.
— Robisz to specjalnie, prawda? — parsknął, kręcąc głową, aby woda skapnęła z jego włosów.
— A ty? Specjalnie wyglądasz tak kurewsko dobrze? — uniósł brew, skanując go wzrokiem.
— Tak się wygląda, gdy przez lata ktoś się tobą zajmuje — usiadł na leżaku i sięgnął po ręcznik, wycierając się nim.
— Mogę się tobą zajmować przez całe życie — mruknął loczek. Nie potrafił się pohamować i nie mówić tych wszystkich rzeczy. Po prostu mówił to, co chciał, a Louisowi chyba to odpowiadało.
— Jesteś uroczy — skomentował z uśmiechem.
— To nie jest zabawne, to przerażające — powiedział Zayn, marszcząc brwi. — Zjawiasz się zawsze tam, gdzie ja. Zaraz naprawdę zadzwonię na gliny.
— Po prostu najwyraźniej mieszkamy w swoim pobliżu i chodzimy do tego samego parku — zaśmiał się szatyn. — Swoją drogą, coś ty taki naburmuszony?
— Nie twój interes — burknął. Oczywiście, że chodziło o jego chłopaka, który odprawił go z pieprzonym listem i poleciał do Stylesa, który bardzo chętnie położyłby swoje łapy na nim. To go rozpierdalało.
— Powinieneś się uśmiechać, jest piękny lipiec — westchnął, siadając obok niego. — Może skusisz się na jakiś zimny deser?
— Nie, dzięki... — wywrócił oczami. — Idź sobie, pilnuj fretki.
— Mój przyjaciel jej aktualnie pilnuje — wzruszył ramionami.
— Słuchaj, Leeroy, nie mam ochoty na nowe znajomości, dobra? Mam ciężki okres w życiu, więc jakbyś mógł, zostaw mnie w spokoju.
— Moje imię to Liam i lepiej nie tlić w sobie tego wszystkiego, a komuś się zwierzyć — uśmiechnął się.
— Nie potrzebuję terapeuty, a pieniędzy — mruknął.
— Ile? — spytał.
— Milion — uśmiechnął się złośliwie.
— Mogę oddać ci moją zdrapkę — zaoferował życzliwie, a Zayn zmarszczył jedynie brwi.
— Jesteś popieprzony, w tych zdrapkach nigdy się nie wygrywa — westchnął.
— Spróbuj więc... co za różnica, kto ją zdrapie? — wzruszył ramionami.
Louis otworzył szeroko buzię, gdy Harry wyszedł z basenu, wciąż będąc nagim. Szybko zakrył sobie oczy ręcznikiem, na co tamten się zaśmiał.
— Nie widziałeś nigdy nagiego mężczyzny? — prychnął.
— Nie mogę oglądać ciebie nago — odparł. — Ubrałeś się już?
— Tak — odpowiedział, oczywiście kłamiąc, a gdy Louis odłożył ręcznik, jego oczy ujrzały Stylesa w całej okazałości; stał z zadziornym uśmieszkiem, opierając dłonie na biodrach.
— Tak bardzo chcesz się pochwalić swoim kutasem? — uniósł brew i mimo czerwonych policzków, nie sięgał już po ręcznik. — Może i nie jest najgorszy, ale nad tyłkiem to ty musisz popracować.
— I myślisz, że ty masz lepszy? — spytał.
— Oczywiście, że tak — wstał z leżaka i wystawił język w jego stronę.
— Musisz mi pokazać, żebym uwierzył — uśmiechnął się, podchodząc do szatyna. — Chyba się nie wstydzisz, hm?
— Nie wstydzę się — pokręcił głową, odwracając się do niego tyłem. — Ale możesz go oglądać jedynie w kąpielówkach, Harreh — spojrzał na niego przez ramię, a następnie zaczął iść w kierunku drzwi.
— Więc nie mogę powiedzieć, czy jest lepszy, bo go nie widzę — wzruszył ramionami, przygryzając dolną wargę. Lubił te niegrzeczne rozmowy, były jedną z ulubionych rzeczy Harry'ego.
— Na szczęście ja go widzę i potrafię to stwierdzić, a ty zakryj się w końcu, bo odstraszysz delfiny — uśmiechnął się, otwierając drzwi, a zanim wyszedł, puścił mu oczko.
Harry pokręcił głową, ciesząc się, że ten jednak zdecydował się na ten tydzień. Miło było spędzić tak z kimś czas... nawet jeśli za pieniądze. Louis był świetnym chłopakiem i tak cholernie zazdrościł Zaynowi... Gdyby był na jego miejscu, pewnie nigdy nie zgodziłby się na taki układ, ale najwidoczniej życie się do niego uśmiechnęło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro