Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Kolejne Spotkanie

Wszystko, co obiecałam w ogłoszeniu się dzisiaj pojawi. Tylko mam opóźnienia.

Musiałam kotu podłączyć kroplówkę... no i przy odpinaniu wężyka od wenflonu coś naruszyłam i później musiałam już usunąć igłę... poleciało trochę krwi. Po wszystkim kotek zwinął się w kłębek i zaczął mruczeć, a ja o mało nie zemdlałam :/ wspominałam już, że nienawidzę igieł?

W mediach uczniowie Zayna z nadmiarem hormonów :) Taki wesoły akcencik z drugiego planu...W końcu muszą być jakieś pozytywy :)


***

Harry od rana był podenerwowany i rozkojarzony. Trochę przez to, jak Zayn poprzedniego dnia uciekł z jego mieszkania, ale głównym powodem jak zwykle pozostał Nick. Przed wyjściem na uczelnie jeszcze raz posprawdzał czy sprzątnął wszystkie dowody wczorajszego, leniwego popołudnia. Grimshaw nie pozwalał mu na niezdrowe jedzenie, twierdząc, że strasznie szybko od tego tyje. Zajrzał do lodówki, upewniając się, że zapiekanka makaronowa z serem i szpinakiem nadal tam była i nigdzie nie wyparowała. To jedno z ulubionych dań jego partnera i liczył na to, że kupi sobie tym jeszcze kilka godzin bez wyzwisk. Po zamknięciu lodówki złapał swoje notatki u wybiegł z mieszkania, kierując się na poranne zajęcia, a potem na jeszcze trzygodzinny wykład.

Spędził naprawdę przyjemne przedpołudnie wśród ludzi, którzy zazwyczaj byli przyjaźni, ale żadnego z nich nie mógł tak naprawdę nazwać przyjacielem. Był bardzo zdziwiony, kiedy na jednym z korytarzy, pomiędzy zajęciami, usłyszał znajomy głos:

- Irwin, Hemmings! Macie się trzymać razem, idziemy na gościnny wykład, a potem kilku wybranych studentów pokaże wam uczelnię.

- A wie pan, czy nie mogłyby być to gorące studentki? - Zapytał kolejny głos i wtedy Styles już nie mógł się powstrzymać. Zeskoczył ze swojego wygodnego miejsca na parapecie i skręcił w sąsiedni korytarz, który prowadził do największej auli, jaką mieli na wydziale. Tak jak mu się wydawało, był to Zayn z kilkunastoosobową grupą nastolatków. Widać było, że jeszcze chwilę i jego cierpliwość wyparuje.

- Szukacie czegoś konkretnego? - Zapytał, zanim zdążył się powstrzymać.

- Uhm... - Mruknął wysoki szatyn z krótko przystrzyżonymi włosami. - Jesteśmy z klasą maturalną... uczelnia zgodziła się na nasz gościnny udział w kilku zajęciach. Jesteśmy z drugiego liceum.

- A czego ma dotyczyć wykład, na który jesteście zaproszeni, i o której godzinie się zaczyna?

- Biochemia i jej zastosowanie. - Mruknął mężczyzna z wyraźną niechęcią. - Uhm, tak w ogóle to jestem, Liam Payne, pedagog, a to mój kolega i wychowawca tej wesołej gromady...

- My akurat się znamy. - Powiedział Malik i nawet uśmiechnął się nieznacznie, na co Payne prawie dostał szoku. - Cześć, Harold.

- Hej. - Mruknął. - Powiedzcie jeszcze, o której mieliście być na miejscu?

- Jedenasta trzydzieści. - Westchnął wyższy, przeskakując wzrokiem od Stylesa do swojego przyjaciela i zastanawiając się nad czymś intensywnie.

- Aula trzydzieści trzy, na końcu korytarza, to będzie wykład dla pierwszego roku. Raczej traficie bez problemu. - Stwierdził i wytrzeszczył oczy na chłopaków z tyłu grupy. Zayn, łapiąc jego spojrzenie, odwrócił się od razu, prezentując swoją najbardziej groźną postawę. Jednak widok, jaki zastał kompletnie go ogłupił.

Połowa licealistów śliniła się na widok drużyny piłkarek wracających z treningu, a pozostała część - w tym pięć dziewczyn, siadło na podłodze przy ścianie, czekając na dalsze decyzje nauczycieli. Michael wlazł na parapet i wystawił głowę za okno, krzycząc coś mało składnego do studentek, ale pech chciał, że niektóre profesorki też były młode i całkiem atrakcyjne...

- Radziłbym mu się zamknąć, bo ta wysoka blondynka, to nasza wykładowczyni i opiekun mojego roku... nie należy do zbyt wyluzowanych i ma zerowe poczucie humoru. - Powiedział, podchodząc bliżej mulata, bo skoro zamierzał on udawać, że zdarzenia z poprzedniego wieczora nie było, zielonooki mógł zrobić to samo.

- Clifford, na Allaha, złaź stamtąd!

- Już, już. - Mruknął kolorowowłosy chłopak.- Hej piękna! - Ryknął na całe gardło, machając do magister Reyes. Harry zamknął oczy i pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

- Macie przejebane. - Powiedział do Zayna. - Serio, ja się zmywam, żeby mnie nawet z wami nie zobaczyła.

- Kiedyś zabiję gówniarzy. - Odpowiedział równie cicho Malik. - Jak zwykle będę na papierosie... jeśli chcesz, to zapraszam...

-Nie wiem, bo Nick dzisiaj wraca. - Westchnął młodszy. - Kiedyś na pewno jeszcze Cię odwiedzę. - Rzucił i odszedł w swoim kierunku, a Mulat odprowadził go zamyślonym spojrzeniem. Zastanawiał się, jak jednocześnie ma pomóc młodemu i nie doprowadzić do jego kompletnego załamania, informując go o tym, co się stało Louisowi? Czy w ogóle uda mu się cokolwiek powiedzieć na ten temat bez całkowitego załamania.

- Zayn? - Mruknął Liam, przyglądając mu się intensywnie.

- Nawet o tym nie myśl, Payne. - Warknął, bo może i znał tego gościa krótko, ale Liam był prosty jak budowa cepa. Chciał dla wszystkich szczęśliwego zakończenia i pokoju na świecie. Cholerny optymista. - Harold jest przyjacielem Louisa z dzieciństwa... chociaż nigdy nie mieliśmy okazji się poznać. To skomplikowana i trudna sprawa, a co najgorsze, on nie wie o tym...

- Czym?

- No wiesz...Kontakt im się urwał całkowicie kilka lat do tyłu.

- Och?! - Jęknął Liam.

- Ta... dokładnie. - Mruknął i odwrócił wzrok od zatroskanej twarzy szatyna. - Isak, Even! Naprawdę rozumiem wszystko, hormony i tak dalej, ale nie połykajcie sobie twarzy na środku korytarza.

- Przepraszamy - Speszył się Valtersen i odsunął się o dwa kroki od swojego chłopaka, przez co ten zrobił zawiedzioną minę. Malik nie lubił aż tak spoufalać się z uczniami, ale ta dwójka aż za bardzo przypominała mu jego samego i Louisa, żeby mógł ich zostawić tak jak teraz.

- Chłopaki, to nie chodzi, że ja mam coś przeciwko. - Powiedział, podchodząc do nich bliżej, żeby bez problemu usłyszeli jego głos. – Klasa też już się do was przyzwyczaiła i w pełni akceptuje, ale musicie pamiętać, że na świecie są różni ludzie i nie wszyscy są przyjaźnie nastawieni i tolerancyjni.

- Wiemy. - Westchnął Næsheim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro