Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.Dym przeszłości...


Hej:) nie planowałam tak szybko wrzucać kolejnego, ale dzisiaj mam całkiem nieźle zapowiadający się dzień... może wena po południu dopiszę to nadgonię zaległe FF:)

Taki prezent na ostatki :)


***

Kilka dni później Nick wyjechał gdzieś na jakąś premierę filmową żeby przeprowadzić wywiad z nową, wschodzącą gwiazdką filmową. Harry mógł więc chociaż przez te parę dni czuć się względnie bezpiecznie we wspólnym mieszkaniu. Oni wszystko mieli wspólne, a Styles czuł się tym wszystkim już tak cholernie zmęczony: brakiem prywatności czy przestrzeni dla siebie, ciągłą kontrolą i uczuciem niepokoju, ale przede wszystkim miał dosyć bycia niekochanym i nieszanowanym przez mężczyznę, który kiedyś był dla niego całym światem... Teraz Grimshaw był po prostu złem koniecznym w jego życiu. Podświadomie wiedział, że już dawno powinien spakować się i odejść, problem w tym, że nie miał dokąd ani do kogo. Jedyni znajomi, jakich miał to Ci, którzy byli bliżej z Nickiem i w życiu by mu nie pomogli, gdyby zdecydował się odejść.

Po kilku godzinach, podczas których czuł się jak aktor niemego filmu, zerwał się na równe nogi i z butelką piwa i grubym kocem w dłoniach, podreptał na dach. Mulat mówił, że zazwyczaj jest tam o północy, więc powinien się niedługo pojawić, a w tym czasie Styles miał chwilę na zebranie myśl. Zastanawiał się czy naprawdę chciał opowiedzieć komuś o tym jak spieprzył przyjaźń i tak po prostu zrezygnował z ostatniej osoby, której naprawdę na nim zależało.

- Hej - Usłyszał ciche przywitanie gdzieś za sobą, ale nawet się nie odwrócił.

- Cześć - Spróbował się uśmiechnąć, kiedy Mulat usiadł obok niego, ale nie był pewien czy mu się udało. Prawdopodobnie nie, sądząc po uważnym spojrzeniu, jakim obdarzył go Zayn, ale jakoś się tym nie przejmował, bo może i nie znał go za dobrze, ale czuł, że przy nim mógł przestać udawać. Pozwolić na to, by było widać jak bardzo załamany w rzeczywistości był. - Dzisiaj też palisz? - Zapytał.

- Tylko jednego. - Westchnął brunet. - Chcesz? - Wyciągnął w jego kierunku paczkę niebieskich Lucky Strike'ów. Styles mimowolnie się uśmiechnął, bo przywołało to kolejne wspomnienie.

- W sumie mogę zapalić... - Wyciągnął jednego i od razu odpalił go za pomocą zapalniczki wcześniej zabranej Zaynowi. Kiedy poczuł znajome drapanie w gardle aż się uśmiechnął. To będzie już dobre trzy lata, bo ostatniego papierosa wypalił jeszcze z Tommo. Czuł, że chłopak mu się przyglądał.

- Nie sądziłem, że palisz...

- Kiedyś, ale minęło sporo czasu. Spokojnie, nie wracam do nałogu, bo nigdy nie paliłem więcej niż kilka na tydzień.

- To dobrze. - Zayn odetchnął z ulgą.

- Ciekawy zbieg okoliczności, bo ten mój przyjaciel kupował tylko tą markę... Nie jestem przekonany, że zrobiłoby mu to jakąś różnicę, ale bardziej chodziło o upór i chyba lubił ich nazwę.

- Szczęśliwy traf - Mruknął Mulat cicho z odrobinę nieobecnym spojrzeniem. - Znałem kogoś, kto potrafił odwiedzać wszystkie sklepy z całodobową obsługą dopóki nie znalazł tego, w którym je sprzedawali.

- Brzmi znajomo. - Zaśmiał się Harry.- Obiecałem Ci historię, ale ona jest cholernie długa, a ja kiepsko opowiadam, bo co chwilę wtrącam jakieś niepotrzebne wątki i gadam nie o tym, o czym miałem. - Patrzył jak Mulat wypuszcza ostatni kłębek dymu, a potem przydeptuję peta.

- I tak nie śpię. - Powiedział zmęczonym głosem. - Ale szkoda, że nie wziąłeś drugiego piwa.

- Następnym razem. - Odparł wyższy.

- Okay. Zamieniam się w słuch, ale ostrzegam, że lubię wtrącać po drodze swoje zdanie.

- Boże, zajmie mi to wieki... Właściwie zaczęło się jeszcze po tamtej stronie brzucha. Moja mama była w ciąży i przyjaźniła się z jego mamą, podobno był bardzo zafascynowany tym jak kopałem. Potem zawsze chciałem go doścignąć, a to było dosyć zajmujące... Wiesz, był jakieś dwa lata starszy i on już chodził, a ja nadal pełzałem po podłodze. On składał pełne zdania, a ja ledwo mamrotałem jakieś pojedyncze słowa. To mnie chyba motywowało, bo podobno uczyłem się bardzo szybko nowych rzeczy.

- Brzmi miło. - Wtrącił Mulat.

- Tak było naprawdę, całe dzieciństwo i to coś przejściowego pomiędzy byciem gówniarzem a dorosłym też nie było złe i to dzięki niemu. - Uśmiechnął się do swoich wspomnień. - Ojciec nas zostawił, kiedy miałem jakieś siedem lat, a on w ogóle nie znał swojego. Nie rozumiałem, co jest grane, bo jednego dnia miałem tatę, a drugiego już nie. Do dzisiaj pamiętam minę matki jak zapytałem czy nie żyje... Kilka następnych lat było ciężkich. Moja starsza siostra prawie przestała bywać w domu, a matka nie interesowała się za bardzo tym, co się ze mną dzieję. Właściwie tylko tyle, by zachowywać pozory... nie chodziłem głodny czy brudny, ale to by było na tyle. Miałem swojego superbohatera, który próbował mnie nauczyć grać w nogę, chociaż do dzisiaj jestem w tym beznadziejny.

- Boże, czuję jakbyś mówił o kimś, kogo znałem...

- Jednak mam talent bajarza. - Powiedział Hazz z niewielkim, ale szczerym, uśmieszkiem. - Schody zaczęły się, kiedy on już był w średniej szkole, a ja jeszcze nie. Wcale nie tak, że mnie olał czy coś. Wręcz przeciwnie, wszędzie mnie ze sobą zabierał. Tak jak teraz o tym myślę, to jego pierwszy chłopak musiał mnie nienawidzić. - Styles pokręcił głową z niedowierzaniem. - Później to trochę ucichło, bo przez półtorej roku miałem dziewczynę, a on był już w maturalnej klasie. Mimo to nadal spotykaliśmy się czasami tylko we dwóch i zachowywaliśmy się jak dzieciaki z ADHD. Potrafiliśmy przewrócić dom do góry nogami w kilka godzin... Czasami dla czegoś takiego chciałbym jeszcze raz wrócić się do liceum.

- Mam nadzieję, że gdyby Ci się to udało, nie trafisz do mojej klasy... z tego co mówisz, mógłbym nie wytrzymać z twoją nastoletnią wersją. - Mruknął Zayn i ze zdziwieniem stwierdził, że naprawdę był rozbawiony, a nie tylko dobrze udawał. Z jednej strony to miłe czuć się lepiej, ale z drugiej miał wyrzuty sumienia, że zaczynał czuć cokolwiek poza smutkiem, bo to znaczyło, że oddalał się od Louisa.

- To co, reszta na kolejny raz? - Zapytał Styles pomiędzy ziewnięciami. Wstał i się odrobinę przeciągał, a kiedy poprawiał koc na plecach, Zayn zobaczył na kawałku jego odsłoniętej skóry fioleto-żółtego sińca. Jednak nie zapytał o to, co się stało, bo nie znali się jeszcze na tyle, żeby Harry odpowiedział mu szczerze, a on nie chciał standardowej historyjki o schodach czy drzwiach... chociaż to tez nie było wykluczone, bo młodszy zdawał się być odrobinę niezdarny. Obiecał sobie jednak, że jeśli dojrzy jeszcze jakieś niepokojące ślady na skórze chłopaka, to nie odpuści. Ewentualnie zmusi Liama do przyjścia tutaj i ocenienia kondycji psychicznej nowego znajomego. Właściwie nie wiedział, dlaczego aż tak się przejął, ale coś zmuszało go do poznania Stylesa... Był przerażony tym, że pewnego dnia będzie musiał opowiedzieć swoją historię. Może nie był psychologiem, ale wiedział, że jeśli wymagało się od kogoś szczerości i zaufania, trzeba było ofiarować to samo. To jednak wiązało się z wielokrotnym powtarzaniem na głos imienia narzeczonego, a nie robił tego od pogrzebu. Na końcu musiałby złamać swoje serce jeszcze raz, mówiąc o jego śmierci. Nie sądził, że był na to gotowy... bo jeśli to zrobi, nic mu nie zostanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro