Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Najpierw go lubiłem, potem kochałem...

Błędy NIESPRAWDZONE 

*** 

Harry wiedział, że powinien pójść już dawno do własnego mieszkania. Tylko czy tak naprawdę mógł je nazywać własnym? Może na samym początku faktycznie czuł się tam jak w domu - bezpiecznie i komfortowo. Niestety teraz było z tym dokładnie tak samo jak z ramionami Grmishawa, chciał być tak daleko jak tylko mógł. Nie miał pojęcia jak się od niego uwolnić i tak szczerze to trochę bał się tego. To chore, bo Nick od dawna tylko go niszczył. Jednak Harry był z nim od kilku lat i to było coś więcej niż więź. Chociaż nie... źle to określił, bo to było o wiele mniej niż wzajemna relacja... Ten dziwaczny rodzaj presji i uległości jaki wymuszał na nim Nick sprawiał, że Harry z każdym dniem znikał coraz bardziej.

- Amensalizm - mruknął cichutko. Zdawało mu się, że cały świat z niego kpi skoro coś o czym uczył się na zajęciach było idealnym opisem jego związku. 

- Co? - zapytał równie cicho Zayn z drugiego krańca kanapy. Styles żałował, że nie ugryzł się w język, bo cisza między nimi była taka zwyczajna i nie miał poczucia przymusu zapełnienia jej na siłę słowami. - Harold?  

- Ugh... nic w zasadzie myślałem o tym, że chyba wypadałoby już iść. - pokręcił lekko głową, kiedy zauważył, że Malik zamierza zaprotestować - Oraz o tym, że wcale nie chcę tego robić.

- To zastań. - mulat tylko wzruszył ramionami - Kanapa jest do twojej dyspozycji... I to propozycja bez terminu ważności. Jasne?

- Zayn... - westchnął. Nie wiedział zbyt wiele o tym mężczyźnie, ale jakimś dziwnym sposobem czuł się przy nim tak jakby znał go szmat czasu. Skoro tak, to czy mógł być tak szczery jak jeszcze nigdy przed nikim? Nawet przed samym sobą. 

- Nie poproszę o to żebyś, to z siebie wyrzucił - powiedział niespodziewanie Malik - Sam mam tajemnice, którą nie jestem gotowy się z tobą podzielić. - wstał na chwilę by wyciągnąć z paczki dwa papierosy. Jednego podał Harry'emu, a drugiego sam odpalił od razu mocno się zaciągając. - Możliwe, że ty nie jesteś gotowy by ją poznać - dodał, co w zasadzie wyjaśniało dokładnie NIC. Jednak Harry nie pytał o nic widząc jak bardzo mulat był zdenerwowany. W zamian podszedł do okna i je uchylił. Dopiero, gdy ten stanął obok niego, wyciągnął z jego dłoni zapalniczkę. 

Kolejny szczęśliwy traf poszedł z dymem...

- Nie musisz nic mi mówić Zayn. Ale... czy to ma coś wspólnego z Louisem? - trudno byłoby przegapić, to jak jego ramiona spięły się przez wypowiedziane zdanie. Harry westchnął smutno.

- Yeah - odpowiedział Malik. 

- W porządku. Tyle mi wystarczy... resztę powiesz, kiedy będziesz chciał. - I chociaż bardzo chciał wiedzieć, co mieli ze sobą wspólnego jego dawny i obecny przyjaciel, to postanowił póki co zostawić ten temat w spokoju. 

- Dzięki.

Harry uśmiechnął się lekko do Zayna. Trochę tak jakby chciał powiedzieć: naprawdę nie masz za co. Wypalili w milczeniu, a potem jeszcze kilka minut wpatrywali się we wciąż tętniący życiem Londyn. 

- To co wcześniej wymamrotałem do siebie, to; amensalizm - wyjaśnił - Coś, co występuje w przyrodzie i najwidoczniej może też z powodzeniem uchodzić za najprostszą definicję tego, co łączy mnie teraz z Nickiem. 

- Hazz... wiesz, że ja w przeciwieństwie do ciebie jestem beznadziejny jeśli chodzi o przedmioty ścisłe? 

- Jeden gatunek wpływa niekorzystnie na drugi. To relacja jednostronna, a to oznacza, że obecność tego drugiego jest obojętna dla pierwszego. - wytłumaczył najprościej jak umiał - Nick w kilka sekund potrafi sprawić, że nie mam siły absolutnie na nic. Wystarczy jedna jego uwaga, obelga czy zobaczenie go kolejną zdobyczą... a to czy ja jestem czy mnie nie ma - Głos Harry'ego załamuję się na chwile - To go zupełnie nie obchodzi. 

- Jak...? 

- Jak się w to wpakowałem? - Styles zaśmiał się przez łzy - Nie mam kurwa zielonego pojęcia. Uwierz, że na początku był całkowicie normalnym facetem. Najpierw go lubiłem, potem kochałem, a teraz go nienawidzę.

- To dlaczego wiąż z nim jesteś?

- Bo wciąż kocham tego mężczyznę, którym był kiedyś... tylko, że przestałem wierzyć, że on kiedykolwiek wróci. - Zayn zagryzł wargę prawie do krwi i Harry mógł się łatwo domyślić, że bardzo mocno stara się powstrzymać przed powiedzeniem czegoś. - No i nie mam tak naprawdę nikogo. Mówiłem ci, że moja matka i siostra zupełnie się ode mnie odcięły... 

- Tak jak mówiłem Harold - kanapa w moim mieszkaniu może i nie jest szczytem marzeń, ale od teraz jest bezterminowo zarezerwowana dla ciebie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro