Rozdział 8. Fifty Shades Of Grey.
Dzisiaj nikt, a ni nic nie mogło zepsuć mi humoru. Nawet to, że od godziny stoję w korku. Byłam zadowolona z wczorajszej kolacji i nie mogę się doczekać dzisiejszego spotkania. Nie myślcie, że zakochałam się w Michaelu od pierwszego wejrzenia, bo pewnie po moim gadaniu można tak wywnioskować. Po prostu dobrze czuję się w jego towarzystwie i wspaniale się z nim dogaduję, mamy wspólny język. Wiele tematów, na które możemy rozmawiać bez końca. To zadziwiające jak szybko zmieniłam zdanie o nim, wystarczyło tak naprawdę jedno spotkanie. Nie znając go osobiście miałam wyrobioną opinię o nim dzięki mediom. Sama się sobie dziwię, że głupa gazeta plotkarska potrafi tak manipulować ludźmi i wcisnąć każdy kit, a ludzie którzy w to wierzą są głupi. To jest bardzo smutne. Patrząc na to, że każdy człowiek ma rozum i powinien go używać, ale większość idzie na łatwiznę wierząc brukowcom, bo najlepiej jest oskarżać kogoś na podstawie plotek. Sama taka byłam, ale gdy poznałam Michaela moje życie i pogląd na świat zmienił się o 360 stopni. Wyobrażałam go sobie jako rozpieszczoną i rozkapryszoną gwiazdeczkę, która nie widzi nic prócz czubka własnego nosa. Nie liczę na nic więcej z jego strony niż przyjaźń. Gdzie ja taka zwykła dziewczyna i Król Popu? Nie wyobrażam sobie tego. Kompletnie nie pasuję do jego świata. Na wczorajszej kolacji nie chciałam poruszać tematu Madonny, bo mimo że Michael świetnie udawał, że ma ją gdzieś widać było po nim, że cierpi. Gdy byłam w restauracji z klientem w radiu usłyszałam co ta wywłoka zrobiła i sądzę, że niestety Michael też to słyszał. Byłam bardzo zła i miałam ochotę powyrywać jej te farbowane kłaki. Jak bardzo trzeba być fałszywym i podłym żeby posunąć się do takich rzeczy? Nie mieści mi się to w głowie. Usłyszałam nagle dźwięk telefonu. Jak to Nina to wyrzucę komórkę przez okno przysięgam! Na szczęście mojego telefonu to była Alex.
-Hej Alex.- rzuciłam zadowolona, że to ona do mnie dzwoni.
-No witaj gwiazdo, jak tam randka się udała?
-Po pierwsze to nie była randka, a po drugie kolacja się udała. Ty chociaż normalnie dzwonisz, a nie to co ta świruska. Tracę do niej cierpliwość.- westchnęłam. Wjechałam na parking, zamknęłam samochód i udałam się do ogromnego wieżowca.
-Co ona znowu wymyśliła?
-Wchodzę do domu...Przepraszam! Nie zdążyłam nawet do niego wejść, bo ona już tam na mnie czekała i brutalnie wciągnęła do środka. Zaczęła się wypytywać o wszystko jak zwykle na co powiedziałam, że było miło i zamknęłam jej drzwi przed nosem.- zaśmiała się.
-Cześć Sydney.- przywitałam się z sekretarką.
-Hej Vicki.- uśmiechnęła się do mnie.
-Myślisz, że z tego coś wyjdzie?- zaciekawiła się.
-Co masz na myśli?- weszłam do swojego biura i rozsiadłam się na fotelu kładąc nogi na stole.
-No Między Tobą, a Michaelem przecież...
-...Alex błagam Cię nie zaczynaj tak jak Nina. Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. Nie wiem co jest trudnego w zrozumieniu słowa przyjaźń. Chociaż znamy się krótko więc sama nie wiem czy można naszą relację nazwać przyjaźnią.- westchnęłam.
-A widzisz! Fajną bylibyście parą.
-Dobrze wiesz, że mam dosyć facetów i związków. Na początku zawsze jest kolorowo, a po kilku miesiącach wszystko się sypie.
-Ale przyznaj, że Michael Ci się podoba.
-Jest przystojny, ale powie Ci to 90% kobiet na ulicy.
-Ale to Ty się z nim spotykasz. W Twoim głosie nie wyczułam zachwytu.-zaśmiała się.
-A co mam wzdychać na jego widok i mieć za przeproszeniem kisiel w majtkach tak jak Nina?- wybuchnęłyśmy śmiechem.
-A prezent Niny się chociaż przydał?- cały czas się śmiała.
-No coś ty. Tylko jak wyszłyście wywaliłam wszystko do kosza.
-Wiesz co by na to powiedziała?
-Mhmm, że zmarnowałam tak pożyteczną rzecz.- zaśmiała się.
-No dokładnie.
-Dlatego lepiej jej nic nie powiem, bo się jeszcze nie daj Boże obrazi na mnie.
-Ja jej nie wygadam.
-To dobrze, a wiesz zaprosiłam Michaela dzisiaj do siebie.
-To wspaniale!
-Tylko wiesz nie wiem czy dobrze zrobiłam, bo nie chcę być nachalna i się narzucać.
-A jaka była jego reakcja?
-Ucieszył się i zgodził od razu.
-Widzisz, więc czym się przejmujesz?
-Nie wiem już sama. Mam po prostu wątpliwości czy dobrze robimy spotykając się. On ma ważniejsze sprawy na głowie niż ja. Jesteśmy z dwóch różnych światów, on jest super gwiazdą, a ja...
-Gdyby nie chciał się z Tobą spotkać odmówiłby od razu.
-Jesteś pewna? A może nie chciał mi zrobić przykrości.
-Przestań, Victoria więcej pewności siebie.
-Dobrze wiesz, że jestem jaka jestem. Nie potrafię być taka jak Nina.
-Gdybyś była taka jak Nina na pierwszej randce zaciągnęłabyś Michaela do łóżka.
-No w sumie tak...
-Dziewczyno więcej optymizmu.
-Jestem realistką.
-To czas najwyższy to zmienić.
-Dziękuję Ci.
-Za co?- zdziwiła się.
-Że mnie wspierasz, bo Nina tylko ciągle poucza i ma o wszystko pretensje. Powinna zrozumieć, że jestem taka, a nie inna. Nie muszę być taka jak ona.
-Nie ma za co, przecież się przyjaźnimy. A Niną się nie przejmuj ona ma taki trudny charakter.- zaśmiałam się.
-Taaa biedny Stefano.
-Też mu współczuję.
-Alex ja będę już kończyć w pracy jestem. Mam trochę roboty.
-Okej tylko odezwij się jak tam z Michaelem było.
-Ależ Ty ciekawska.
-No niestety pod tym względem jestem taka jak Nina.
-Dobrze, że tylko pod tym.
-To miłej pracy papa.
-Cześć.-odłożyłam telefon i zabrałam się od razu do roboty. Miałam dzisiaj pracować nad projektem dla Pauli Abdul. Oprócz Michaela pierwszy raz miałam styczność z taką sławną osobą. Nasza firma jest najlepsza w LA więc nie pierwszy raz takie gwiazdy robią u nas zamówienia, tyle że ja nie pracuję tu długo, a szef chce mnie sprawdzić dlatego akurat moją klientką jest Paula. Byłam z nią na jednym spotkaniu i na pewno nie ostatnim, bo trzeba jeszcze dużo omówić i zaplanować. Chociażby muszę zobaczyć miejsce, które ma być zagospodarowane przez różnorodne rośliny i meble ogrodowe. Na spotkaniu z Paulą poznałam jej oczekiwania co do ogrodu, jest bardzo wymagającą osobą, ale również miłą. Świetnie mi się z nią pracuję. W przeciwieństwie do ostatniego klienta, który był biznesmenem. Dobrze, że mam to już za sobą był strasznie arogancki i bezczelny. Ciągle mnie pouczał nie mając pojęcia o czym nawet mówi. Wszystkie moje pomysły mu nie odpowiadały, a to kolor zły, a to drzewo nie te, a to kształt nie taki. To ja skończyłam studia o kierunku architektury krajobrazu i w przeciwieństwie do niego znam się na tym co robię. Przeglądając pocztę w internecie zauważyłam, że mam e-maila od Pauli, w którym chce umówić się na następne spotkanie. Szybko jej odpisałam. Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!-do biura wszedł mój szef. Miły, starszy pan z brodą. Wstałam od razu poprawiając marynarkę.
-Usiądź Victorio nie jestem jakimś Królem żebyś tak reagowała.- zaśmiał się.
-Przepraszam.-zmieszałam się i usiadłam z powrotem.
-Chciałem sprawdzić jak idzie Ci projekt.- zajął miejsce naprzeciwko mnie.
-Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Byłam już na jednym spotkaniu z Panią Abdul i właśnie umówiłyśmy się na następne.
-To dobrze, wiem że na razie nie masz nic do roboty tak naprawdę póki nie zobaczyłaś miejsca przyszłego ogrodu.- jak to nie mam nic do roboty? Zdziwiłam się.
-Znaczy ja właśnie chciałam zrobić rysunek techniczny...
-Ale nie rób sobie dodatkowej pracy. Teraz zrobisz rysunek, a jak później wymiary rzeczywiste nie będą się zgadzać?
-No tak, przepraszam.
-Nic się nie stało, w końcu mogłaś się pomylić. Ostatnie zamówienie dostałaś po Kimberly, miałaś je tylko dokończyć.
-Wiem, ale chyba powinnam wiedzieć takie rzeczy.
-Pracujesz tu dopiero dwa miesiące. Nauczysz się wszystkiego spokojnie. Właśnie chciałem Ci powiedzieć żebyś pojechała do domu. Po co masz tu bezczynnie siedzieć? Chyba, że chcesz pomóc Chrisowi?-skrzywiłam się lekko.
-Chrisowi?
-Żartowałem! Ale miałaś minę.- zaśmiał się, a ja również z nim.
-Wiemy jaki jest Chris z charakteru w życiu nie kazałbym Ci z nim pracować.- odetchnęłam z ulgą.
-Ale jest dobrym pracownikiem, najlepszym.
-To prawda, ale to może ulec zmianie.- puścił mi oczko. Nie wiedziałam co ma na myśli.
-Idę teraz na spotkanie z zarządem. Jak będziesz miała jakieś pytania, albo problemy zawsze możesz do mnie przyjść.- wstał uśmiechając się przyjaźnie.
-Dziękuję panu.- skinął głową i wyszedł. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 14:00. Czas strasznie szybko leci, gdy jestem w pracy. Zanim dojadę do domu minie godzina, bo na pewno będą korki. Muszę jeszcze wstąpić do sklepu, bo moja lodówka świeci pustkami i najważniejsze posprzątać w domu. 400 m2 w godzinę? Coś mi się wydaję, że wszystko będę robiła biegiem. Zamknęłam laptopa i chwyciłam torebkę. Już chciałam wyjść, ale zadzwonił telefon stacjonarny. Akurat teraz! Odebrałam szybko.
-Tak Sydney?
-Jakiś facet na czwórce. Mówi, że musi koniecznie z Tobą porozmawiać.-zdziwiłam się. Michael?
-Połącz.-odparłam zrezygnowana.
-Witaj ślicznotko.- nie no jego się nie spodziewałam. Myślałam, że już się odczepił.
-Sebastian?
-A spodziewałaś się kogoś innego?
-Czego chcesz?- warknęłam.
-Ciebie.-zaśmiał się.
-Wiesz co, mam Cię serdecznie dość. Odpieprz się w końcu ode mnie!-rzuciłam słuchawką. Co za dupek! To się normalnie nazywa prześladowanie. Chyba jednak popsuł mi się humor. Wyszłam z gabinetu.
-Do jutra Sydney. Aha jak jeszcze raz zadzwoni Sebastian White nie łącz mnie z nim i przekaż, że kazałam mu się wypchać.
-Ale...
Trzasnęłam drzwiami po czym jak najszybciej wsiadłam do auta i odjechałam z parkingu.
******
Zrobiłam szybkie zakupy i właśnie latam po całym domu z odkurzaczem i ścierką. Chyba jeszcze tak szybko nigdy nie sprzątałam, a było co. Wreszcie odłożyłam wszystko i opadłam zmęczona na kanapę. Za pół godziny przychodzi Michael. Poszłam więc wziąć ekspresowy prysznic i przebrać się. Założyłam ciemne jeansy i białą koszulkę na ramiączkach, a włosy związałam w kucyka. Psiknęłam się jeszcze ulubionymi perfumami i byłam gotowa. Słysząc dzwonek do drzwi zbiegłam po schodach żeby otworzyć. Ujrzałam uśmiechniętego Michaela.
-Witaj.- rzucił mierząc mnie wzrokiem z góry na dół.
-Cześć.- przytuliłam go delikatnie na powitanie co mu się chyba spodobało, bo przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie.- zaśmiałam się.
-Bo mnie udusisz.
-Po prostu się stęskniłem, bo dawno się nie widzieliśmy.- wyszczerzył się.
-Tak doprawdy, jeden dzień to naprawdę długo.
-A żebyś wiedziała.
-Wejdź do salonu. Wiesz tak sobie pomyślałam, bo Nina ostatnio dała mi kilka nowych filmów do mojej kolekcji. Obejrzymy coś?
-Jestem za.- usiadł na kanapie.
-W takim razie wybierz coś. Filmy są w szufladzie pod telewizorem, a ja w tym czasie przyniosę coś do picia i jedzenia.
-Okej.-poszłam do kuchni. Wsypałam do misek popcorn, chipsy i żelki, które uwielbiam. Zaniosłam wszystko do pokoju. Michael jeszcze wybierał, a ja wzięłam jeszcze dwie puszki pepsi.
-I jak wybrałeś?- spytałam siadając na kanapie.
-5o Twarzy Grey'a co myślisz?- pokazał opakowanie.
-Czemu nie. Jak to Nina powiedziała...-zastanowiłam się na chwilę- Zajebisty film musisz go koniecznie obejrzeć.- zaśmialiśmy się. Włączył film i usiadł blisko mnie. Bardzo blisko...
-Uwielbiam popcorn.- wziął miskę na kolana.
-Wiem.
-Skąd?
-Z Thrillera.- roześmiał się.
Po godzinie oglądania tego czegoś miałam ochotę go wyłączyć. Tak durnego filmu dawno nie widziałam. Spojrzałam na Michaela. Po jego wyrazie twarzy wywnioskowałam, że podobał mu się bardzo. Gapił się w telewizor jak zaklęty, a raczej na pewną scenę, której nie mam zamiaru opisywać. Przecież to facet. Czego się spodziewałam, że zakryje oczy i powie : „Bleeee, nie będę tego oglądał!" Ze względu na niego postanowiłam pomęczyć się jeszcze kolejną godzinę. Patrzyłam na tą biedną dziewczynę i nie wierzyłam w to co widzę. Nina jakby posłuchała mojej recenzji na temat tego filmu powiedziała by pewnie, że ze mnie cnotka orleańska. No cóż my mamy odmienne zdania na takie tematy. Kiedy film się skończył odetchnęłam z ulgą.
-Fajny film.- stwierdził Mike wyłączając go.
-No Ty chyba żartujesz.- spojrzałam na niego oburzona.
-Już wiem czemu Ninie tak się podobał.- prychnęłam. Michael się zaśmiał.
-Przesadzasz.
-Przesadzam? Boże ja współczuję tej Anastazji, że trafiła na takiego sadystę. Jak on ją w ogóle traktował? Takiego to tylko za jaja i na latarnie.- śmiał się jak opętany.
-Nie wiem co w tym filmie jest fajnego. Może tekst typu : „Ja się nie kocham. Ja rżnę i to ostro."- udawałam głos Christiana Grey'a- Iz czego się cieszysz?- założyłam ręce na klatce piersiowej.
-Z Ciebie.- walnął prosto z mostu.
-No dzięki wiesz.- poszłam obrażona do kuchni. Ja tu o poważnych rzeczach, a on ma ze mnie ubaw po pachy. Co ja powiedziałam śmiesznego? Poczułam jak przytula się do moich pleców. Wiedziałam, że przyjdzie. Jeśli myśli, że walnie mi swój hollywoodzki uśmiech i po sprawie to się grubo myli.
-Vicki jesteś zła?- mruknął.
-Tak.- powiedziałam niewzruszona.
-Oj przestań to tylko film.
-Ja kto tylko?
-E tam mnie się...
-...tak wiem Tobie się bardzo podobał. Widziałam, siedziałeś jak zaczarowany.
-Jak nie przestaniesz się złościć porozmawiamy inaczej.- powiedział z udawaną powagą w głosie.
-Pffff, najpierw musisz mnie złapać.- wytknęłam mu język. Wyminęłam go i pobiegłam na górę.
-Osz Ty! Jak Cię złapie będziesz błagać o litość!- pobiegł za mną.
-Zobaczymy.- zaczęłam się śmiać. Kiedy byłam już na pierwszym piętrze poczułam jak łapie mnie w pasie.
-Mam Cię!- zaśmiał się szyderczo po czym zawiesił mnie sobie na ramieniu tak, że głową zwisałam w dół.
-Michael durniu puszczaj!- zaczęłam pięściami na razie lekko walić o jego plecy.
-Nie wierć się tak, bo dostaniesz w tyłek.- przestałam, a on otworzył z kopa pierwsze lepsze drzwi, które okazały się pokojem gościnnym.
-Grzeczna dziewczynka.- położył mnie na łóżku.
-I co teraz?- pochylił się nade mną z tym swoim chytrym uśmieszkiem.
-Wiesz chyba mój telefon dzwoni...- palnęłam pierwsze co mi przyszło do głowy.
-Tak?Ja nic nie słyszę.- nie dał się nabrać, muszę wymyślić coś innego. Przybliżył się i zaczął bez skrupułów mnie torturować. Miałam straszne łaskotki i darłam się na cały dom.
-Mi..mimi...prze...stań..hahahaha...błagam no..hahahaha...- zaczęłam się wiercić, wierzgać nogami i śmiać się jak opętana.
-No..weź....zrobię wszystko!- wydyszałam. Przestał i złapał mnie za nadgarstki, które ułożył nad moją głową.
-Nie będziesz więcej strzelać fochów?
-Przysięgam.
-Na pewno?- zmrużył oczy.
-Tak!
-Masz szczęście następnym razem będzie gorsza kara, o wiele.- puścił moje ręce.
-No wreszcie. Odwdzięczę Ci się zobaczysz.
-Taaa na pewno.- prychnął pod nosem- Nie dasz mi rady.
-Nie wierzysz?
-Nie.
-Założę Ci kajdanki i...
-...masz kajdanki?- na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
-Nie mam, ale mogę mieć.- no przecież nie powiem mu, że trzymam kajdanki w domu i to w dodatku takie różowe z piórkami, które się u mnie znalazły przez Ninę. Z rozmyśleń o tamtej imprezie wyrwał mnie głos Michaela.
-Będę się już zbierać. Zasiedziałem się trochę. Jutro pewnie musisz iść do pracy, a ja tu tak przesiaduję.
-Mike przestań, jak dla mnie możesz jeszcze zostać.
-Wiesz nie mogę za bardzo. Mam w domu dziecko i muszę...
-...masz dzieci?- spytałam przerażona podnosząc się do pozycji siedzącej. Zaśmiał się.
-Ja dzieci? Nie no co Ty. Mój przyjaciel Macaulay Culkin jest u mnie na parę dni.- odetchnęłam z ulgą.
-Culkin...Culkin coś mi to mówi.
-Oglądałaś może Kevin sam w domu?
-No pewnie, kto tego nie oglądał?
-Mac właśnie grał Kevina.
-Aaaa to ten mały, słodki chłopiec?- uśmiechnęłam się.
-Już nie taki mały, a tym bardziej słodki. Niezłe z niego ziółko. Swoją drogą Mac chętnie by Cię poznał.
-Proponujesz mi kolejne spotkanie?- spuściłam wzrok.
-Tak proponuję.- podniósł mój podbródek.
-Nie będę Wam przeszkadzać?- spytałam niepewnie.
-Oczywiście, że nie. Będzie nam bardzo miło, jeśli tym razem Ty mnie odwiedzisz.
-Skoro tak mówisz.
-Super, przyjadę po Ciebie do pracy.
-Nie rób sobie kłopotu mogę przyjechać sama.
-To nie kłopot, sama przyjemność.
-Okej w takim razie bądź o 15:00.- wstaliśmy.
-Postaram się nie spóźnić.
-Odprowadzę Cię.- zeszliśmy na dół.
-Więc...
-...więc do jutra.- stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.Wyszedł, a ja ogarnęłam salon. Kiedy już wszystko posprzątałam udałam się do łazienki w celu wzięcia długiej gorącej kąpieli. Ubrana w piżamę z Myszką Miki położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Uniemożliwiała mi to jedna osoba, która siedziała mi w głowie. Michael...Pierwszy raz tak długo nie mogłam zasnąć. Nigdy nie miałam kłopotów z bezsennością. Około trzeciej nad ranem w końcu udałam się się do krainy snów.
*****
Witajcie kochani! :D
Jak tam rozdział się podobał? Dzisiaj "trochę" pogadam. Chciałabym zobaczyć Wasze miny kiedy przeczytaliście tytuł rozdziału i pewnie takie myśli "Co ją posrało? Michael i Grey?!". No jak widać żadnych ekscesów nie było xDD Ja nie lubię tego filmu (no kiedyś nienawidziłam xD) więc i tak teraz jest lepiej. Ani książki ani filmu. Mówię ogólnie, a tak naprawdę nie przypadł mi do gustu główny bohater. Ja byłam w szoku oglądając go, nie sądziłam, że można tak traktować kobietę. Książki przeczytałam chyba tylko 10 stron o ile dobrze pamiętam. Moim zdaniem tam wszystko seksem ocieka aż do znudzenia (Daria Twój tekst - świetnie to ujęłaś...wybacz, ale jego też sobie ukradnę xD). Może kiedyś będę w stanie przeczytać całą tą książkę. Pojawiła się nowa postać - Sebastian. Żałuję, że nie dałam rozdziału na samym początku ze wszystkimi bohaterami (jak będziecie chcieli to napiszcie w komach) Sebastian to znajomy ze studiów Victorii, który nie raz próbował się z nią umówić, ale ona zawsze mu odmawiała (nie jej typ xD) ale niektórzy faceci nie rozumieją słowa "nie" więc często do niej wydzwania - co w sumie można już nazwać prześladowaniem.
Nie będę już Wam więcej truć, bo pewnie macie dość mojego gadania (i nie tylko Wy xD). Liczę na szczere komentarze i gwiazdeczki. Proszę też osoby, które czytają, a nie komentują, żeby napisały chociaż dwa słowa, co myślą, jak oceniają moje opowiadanie, co się podoba, a co nie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo to motywuje. Bo jeśli nie ma komentarzy automatycznie nie ma opowiadania, mówię poważnie, a nie dlatego aby Was zmusić do skomentowania.
Do nexta! Pozdrawiam <333
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro