Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5. cz.2 Bo tak kończą się kłamstwa...a prawda jest bolesna.


Od godziny bawiłyśmy się w klubie. Nina i Alex się pogodziły, z czego się cieszyłam. Może to nie była jakaś wielka kłótnia, ale nie lubię takich sytuacji. Jesteśmy w końcu jak siostry. Ach zapomniałam wspomnieć, że najlepiej z nas bawi się Nina - zawsze była duszą towarzystwa. Poderwała jakiegoś Włocha i nie odstępuje go na krok. On też wygląda na bardzo zainteresowanego moją przyjaciółką. Wydaję się całkiem w porządku. Może będzie nawet z tego coś więcej niż kolejna przygoda na jedną noc.

******

Nie spodziewałem się, że zastanę taką scenę. Stanąłem w progu inie mogłem się ruszyć. Jakbym był wmurowany w ziemię. Czułem się sparaliżowany tym co zobaczyłem. Poczułem złość, smutek, żal, rozgoryczenie, zawiść...

Do oczu napłynęły mi łzy, a w klatce piersiowej poczułem bolesne ukłucie. Jak ona mogła?! Na łóżku leżał jakiś koleś, a na nim MOJA dziewczyna i to w samej bieliźnie! Obmacywał ją wszędzie, z czego ona była wyraźnie zadowolona, bo cały czas się uśmiechała. Przepraszam to nie był jakiś koleś, przyjrzałem się dobrze. No nie...jego się nie spodziewałem.

-Jermaine?!-krzyknąłem najgłośniej jak się dało. Wystraszeni odwrócili się w moją stronę. Mój brat zepchnął z siebie Mad, która od razu do mnie podbiegła.

-On chciał mnie zgwałcić.

-Ona rzuciła się na mnie.- powiedzieli w tym samym czasie. Patrzyłem na nich jak na idiotów.

-Nie jestem głupi! Stałem tu przez pięć minut i nie widziałem, żebyś jakoś specjalnie się broniła.- Mad zaczęła udawać, że płacze.

-Mike...ale to nie tak....ja Ci wszystko wytłumaczę..

-Zabiję Cię!- spojrzałem złowrogo na Jermaine'a i rzuciłem się na nie go z pięściami. Zaczęliśmy się szarpać, a moja BYŁA już dziewczyna próbowała nas rozdzielić co marnie jej szło. Uderzyłem go z pięści dwa razy, przez co upadł na podłogę, ale wcale nie było mi lepiej. Chciałem stamtąd jak najszybciej wyjść. Mad próbowała mnie jeszcze zatrzymać, ale odepchnąłem ją.

-Nie chcę Cię znać!- to były ostatnie słowa jakie do niej powiedziałem. Po czym wybiegłem z domu. Wsiadłem do Rolls Royce'a i z piskiem opon ruszyłem do centrum. Jechałem 230 km/h i złamałem chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe. Byłem tak wściekły, że chętnie bym zawrócił i sprałbym go tak, że już by nie wstał. Jak mogła mnie zdradzić i to jeszcze z moim rodzonym bratem? Było jej źle ze mną? Nie rozumiem tego. Przecież ja ją tak kochałem. Byłem ślepy i głupi,skoro dopiero teraz zauważyłem, że mnie oszukuje. To na pewno nie był pierwszy raz. Jessica, Janet, moi rodzice wszyscy mieli rację,a ja nie chciałem ich słuchać. Byłem zaślepiony fałszywą miłością. Jak mogła patrzeć mi prosto w oczy i mówić, że mnie kocha? Nigdy im tego nie wybaczę. Mam nadzieję, że znikną z mojego życia raz na zawsze. Nikt nigdy mnie tak nie zranił, ale nie będę płakać z tego powodu. Skoro od dawna nam się nie układało ciągłe kłótnie, pretensje, sceny zazdrości...Widocznie tak musiało być. Każda miłość trawa tyle na ile zasługuje. Mimo, że w środku czułem się okropnie to nie chciałem tego pokazywać, chciałem być silny. Zatrzymałem się pod klubem „Hades". W tej chwili jednego czego chciałem to upić się do nieprzytomności i zapomnieć....zapomnieć o wszystkim. Nie przebierałem się. Mam to gdzieś czy ktoś mnie rozpozna czy nie. Jestem normalnym człowiekiem i też mam prawo jak każdy pójść do baru. Mimo dziwnych spojrzeń i zamieszania, wszedłem do środka i usiadłem przy barze.

-Setkę poproszę.- zwróciłem się do barmana, spojrzał na mnie zdziwiony,a ja spuściłem wzrok.- Będzie się pan teraz tak patrzył? Czy Michael Jackson nie może napić się wódki?- rzuciłem zirytowany.

-Przepraszam pana.- zmieszał się i podał mi pełny kieliszek.
*******
Nina przyprowadziła tego swojego Włocha do naszego stolika. Muszę przyznać, że jest fajnym facetem, miło się z nim rozmawia. Chyba zapomniała już o Jacksonie, na moje szczęście, bo dalej by mi o nim dniami i nocami nadawała jaki to on seksowny nie jest. Na samą myśl o tym wywróciłam oczami.

-Idę po drinka, chcecie coś?-zapytałam moich towarzyszów, którzy byli tak pochłonięci rozmową, że mnie nawet nie zauważyli. No trudno, nie to nie. Poszłam w stronę baru. Z kolejnym drinkiem szłam do naszego stolika. Nagle ktoś na mnie wpadł, a mój kolorowy drink oblał całą sukienkę.

-Jak łazisz kretynie?!- wydarłam się na jakiegoś faceta. Dotknęłam plamy na sukience.

-Ja...yyyy... nie chciałem...- jąkał się.

-Nie chciałeś?! Jak ja teraz wyglądam?!

-Przepraszam, naprawdę nie zauważyłem pani...-zaczął delikatnym już spokojniejszym głosem. Zaraz, zaraz skądś znam ten głos. Podniosłam powoli głowę. O szlak! Nie wierzę, Michael Jackson wylał na mnie drinka. Byłam trochę zdziwiona, że to akurat on, ale nie dałam tego po sobie poznać. No tak sławny, bogaty to myśli, że jak się głupio uśmiechnie to po sprawie. W ogóle co taka gwiazdeczka robi w zwykłym klubie?

-Może odkupię pani tego drinka?- spytał skruszony.

-Obejdzie się.- fuknęłam naburmuszona i chciałam odejść, ale przytrzymał mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego zdziwiona.

-Zaczekaj, przecież Cię przeprosiłem nie musisz...

-Spadaj na drzewo.- wyrwałam mu się i poszłam do łazienki zostawiając tego idiotę za sobą.

Cholera...nowa sukienka i nadaję się tylko do kosza. Super po prostu! Zaczęłam namoczoną chusteczką wycierać plamę, ale to i tak nic nie dało. Najwyżej założę na siebie kurtkę i nic nie będzie widać. Wracając zauważyłam Jacksona siedzącego przy barze. A gdyby tak podejść i przeprosić? Poczułam wyrzuty sumienia. W końcu nic takiego mi nie zrobił...Ale ja zawsze działam pod wpływem emocji i jak jeszcze zobaczyłam, że to ON... Trochę za ostro go potraktowałam, ale to była moja ulubiona sukienka chyba miałam prawo się zdenerwować?
Dobra pójdę do niego, przeproszę i wrócę do dziewczyn. Wzięłam głęboki wdech, spokojnie przecież to tylko MJ. Nikt wielki. Podeszłam do baru i usiadłam na wysokim krześle.

-Gorący wulkan po proszę.-zwróciłam się do barmana.

-Ciężki dzień co?- rzuciłam do Jacksona wskazując na kieliszek wódki, który trzymał. Spojrzał na mnie zdziwiony.

-Taaak i to bardzo. -powiedział i chlustem opróżnił kieliszek i kiwnął do barmana, który posłusznie mu polał. Po czym podał mi drinka.

-Może zaczniemy od początku?Jestem Victoria.-wyciągnęłam w jego kierunku dłoń, którą od razu uścisnął.

-Michael.-uśmiechnął się. Miał piękny uśmiech...

-Tak wiem, poznałam Cię od razu. 

-Serio?Myślałem, że nie.-powiedział zdziwiony.

-Czemu?

-Wiesz nie jestem przyzwyczajony do takiego normalnego traktowania, zwykle wszyscy się na mnie rzucają.-powiedział jakby mówił o czymś na porządku dziennym. Zaśmiałam się, zaczynam go lubić.

-A pro po traktowania, chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie.

-Nic się nie stało, a ja chciałem przeprosić za Twoją sukienkę.

-Wypierze się. -skłamałam i machnęłam ręką. Mimo, że był zabawny wydawało mi się, że coś jest nie tak, a ten uśmiech jest udawany. Postanowiłam o to zapytać. Upiłam trochę drinka.

-Coś się stało, że siedzisz tak tu sam i topisz smutki w alkoholu?-spytałam w końcu.

-Wszystko okej oprócz tego, że dziewczyna zdradziła mnie z moim bratem -podkreślił słowo''moim''. Zakrztusiłam się drinkiem.

-Naprawdę z bratem?-spytałam nie dowierzając, pokiwał głową.

-Przykro mi.

-A mnie nie -widać było, że skłamał.- Już od dawna nam się nie układało.- wlepił wzrok w ścianę.

-Widocznie nie była Ciebie warta. Ale żeby z własnym bratem? Suka...musisz przyznać.

-Ale suka?-powtórzył i spojrzał na mnie uśmiechając się głupkowato, zaśmiałam się.

-To zabrzmiało jakbyś pierwszy raz w życiu przeklinał.

-No w sumie to....-przerwałam mu.

-Boże chłopie gdzieś Ty się wychował?

-W Gary.-wybuchnęliśmy śmiechem. Nim się obejrzeliśmy minęły nam dwie godziny na rozmowie i śmianiu się z byle czego. Muszę przyznać, że z Michaela nie jest taki idiota za jakiego go uważałam. Pozory mylą...W międzyczasie wypiłam pięć drinków przez co trochę szumiało mi w głowie, a mój rozmówca był już nieźle wstawiony.

-Wiesz Mike może zadzwonię po kogoś żeby po Ciebie przyjechał? Ledwo siedzisz.- zaproponowałam widząc jego stan. Pokręcił przecząco głową.

-Nie, nie trzeba jestem samochodem. Dam sobie radę...- próbował wstać z krzesła, prawie się przy tym przewracając. W ostatniej chwili go przytrzymałam.

-Taa właśnie widzę.- mruknęłam. Boże jaki on ciężki! Jakoś doczłapałam się z nim do jego auta, który wcześniej mi opisał z wyglądu. Posadziłam go na masce i usiadłam obok niego, zaczęłam przeszukiwać jego marynarkę. W końcu znalazłam telefon, a Michael tak się zachwiał, że wylądował głową w moim biuście i zaczął się chichrać. No co on sobie jaja ze mnie robi? Chyba mu się spodobało, bo położył rękę na moim kolanie.

-Ejjjj nie rozpędzaj się tak.- rzuciłam roześmiana. Sama byłam pijana więc nie za bardzo przeszkadzało mi, że ktoś mnie obmacuje, a zwłaszcza Michael Jackson. Próbowałam się od niego odkleić, bo miałam ograniczoną możliwość ruchu. Mogłam ewentualnie pomachać rękami lub nogami. Poddałam się w końcu. A niech sobie tak siedzi skoro mu tak wygodnie nie? Wyszukałam w kontaktach numer do Janet, siostry tego kochasia. Skąd wiedziałam, że to jego siostra? Mając w domu rodzinnym wiernego fana MJ'a nie sposób tego nie wiedzieć. Wykręciłam numer.

-Halo Michael?- usłyszałam przejęty, kobiecy głos.

-Nie tu nie Michael. Dobry wieczór pani ja nazywam się Victoria Lancaster i jestem znajomą Michaela.

-Miło mi Janet Jackson coś się stało, wszystko z nim w porządku?

-Właśnie nie. Pani brat jest kompletnie pijany, a w dodatku samochodem. Czy mogłaby pani po niego przyjechać?

-Oczywiście.- wytłumaczyłam Janet pod jakim klubem jesteśmy i w którym miejscu stoi samochód Michaela. Obiecała, że przyjedzie najszybciej jak się tylko da. Spojrzałam na mojego towarzysza, który zasnął wtulony we mnie.

-Oj Michael,Michael...- pokręciłam głową i pogłaskałam go po włosach.Janet przyjechała 15 minut później ze swoim chłopakiem.Zapakowali Michaela do samochodu. Oczywiście przeprosiła za kłopot i podziękowała, po czym odjechali. Miła z niej dziewczyna, gdy zobaczyła w jakiej pozycji śpi jej brat roześmiała się. No nic wrócę do klubu, dziewczyny pewnie się o mnie martwią. Usiadłam przy naszym stoliku, a Alex, Nina i Stefano spojrzeli na mnie wyczekująco uśmiechając się przy tym chytrze. 

-No co?-zapytałam wreszcie.

-Jak tam Twój kochanek?- usłyszałam wścibski głos Niny, szturchnęła mnie lekko.

-Co? Widzieliście nas?- pokiwali głowami.

-My tylko...

-Było coś więcej czy tylko to co widzieliśmy na zewnątrz?- Nina poruszyła zabawnie brwiami, na co reszta się zaśmiała.

-Pogięło Cię? Nie jestem taka i on zresztą też.- powiedziałam oburzona.

-Taaa jasne to co to było na parkingu? Przyjacielskie macanko?- spytała Alex.

-Już widzę te jutrzejsze nagłówki gazet „Michael Jackson uprawia dziki seks na samochodzie!"- Nina trzęsła się jak by miała atak padaczki, jak to usłyszałam oplułam się sokiem.

-Totalnie Ci na mózg padło?! Jaki seks?!- krzyknęłam tak głośno, że wszyscy w klubie ucichli i popatrzyli się na nas. Wstałam gwałtownie i wzięłam swoją torebkę.

-Czekam na was przy samochodzie.-syknęłam i udałam się do wyjścia. Nie minęło pięć minut,a wszyscy siedzieli w aucie, Stefano też. Za kierownicą usiadła Alex, która nie piła, a z tyłu ta głupia małpa ze swoim Włochem. Najpierw odwieźliśmy Ninę i jej nowego chłopaka, którzy postanowili rozpocząć już "grę wstępną" na tylnym siedzeniu. Alex odstawiła mój samochód do garażu i poszła do siebie, bo nie mieszkała daleko. 

-Wreszcie w domu. -powiedziałam ściągając niewygodne szpilki. Poszłam na górę wziąć szybki prysznic i jak najszybciej położyłam się do łóżka. Sama się dziwiłam, że miałam jeszcze siłę się umyć, bo byłam padnięta. Chwilę rozmyślałam o wydarzeniach z dzisiejszego dnia, o spotkaniu Michaela, o jego uśmiechu, oczach...w końcu zasnęłam z delikatnym uśmiecham na twarzy.

******

No witam kochani! :D

Mam trochę pytań do Was, bo jestem ciekawa co myślicie o tym rozdziale:) Zdrada Madonny była do przewidzenia, ale czy spodziewaliście się, że zrobi to z bratem Michaela?

Mam nadzieję, że Was zaskoczyłam :) Zachowaniem Vicki chciałam pokazać jak można zmienić o kimś zdanie w pięć minut xD Nie mówię, że ona nie lubiła Michaela przez jakieś tam plotki w gazetach. Bardziej chodziło mi o to jak przez ciągłe „nadawanie"o kimś można go do tej osoby zrazić i tak było w tym przypadku :)Jak podobało Wam się pierwsze spotkanie Vicki i MJ? :D Zapomniałabym...jak znajdziecie błędy w stylu „nie ma odstępu między jednym a drugi wyrazem" to nie moja wina xD Nie wiem dlaczego, ale właśnie po publikacji tak mi się robi, co mnie irytuje delikatnie mówiąc, bo wygląda to jakbym nie umiała pisać po polsku xD I wgl jak wasze ogólne wrażenie po tym rozdziale? :) Aha i wyklinanie Madonny mile widziane xD

Komentarze są dla mnie bardzo ważne, motywują i ogromnie mnie cieszą dlatego proszę WSZYSTKICH którzy czytają i podoba im się ta historia o zostawienie po sobie śladu. Nawet głupie trzy wyrazy dla mnie znaczą wiele.

Pozdrawiam i do nexta! <3





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro