Rozdział 3. Naćpałaś się i przepraszam?
Obudziło mnie jakieś głośnie stukanie, a raczej walenie w drzwi.
-JA ŚPIĘ, NIE MA MNIE W DOMU!- wykrzyczałam i zakryłam uszy poduszkami, ale to nic niestety nie dało, bo dalej ktoś się dobijał.
-AAAGGGRRRRRRR!-wkurzona do granic możliwości poszłam otworzyć.
-No hej Vicki.- zadowolona nie wiadomo z czego Nina wparowała do środka.
-Czy Ty się dobrze czujesz?-zapytałam ledwo przytomna.
-Oczywiście wręcz świetnie, a Ty? -przymrużyła oczy- Wyglądasz strasznie.-zrobiła dziwną minę.
-Kobieto,a jak mam wyglądać o 6 rano do cholery?!
-Czego się drzesz? Jak 6 rano ? Myślałam, że już o wiele później. Oj nie złość się już, bo zmarszczek dostaniesz.- zaśmiała się.
-Możesz mi powiedzieć co się takiego wydarzyło, że obudziłaś mnie o tej porze?-zignorowałam temat zmarszczek. Poszłyśmy do salonu.
-Nie uwierzysz!
-No już nie wierzę .-usiadłyśmy na kanapie.
-Ej no.
-Dobra gadaj szybko i wypad, bo chce mi się spać.
-Posłuchaj....-aż wstała podekscytowana i zaczęła chodzić po całym pokoju- Wczoraj siedzę sobie w pracy i nudzę się jak zwykle, a tu nagle wchodzi Michael i ......
-Czekaj,jaki Michael ?
-No jak to jaki? Michael Jackson.- spojrzała na mnie jak na idiotkę.Wywróciłam oczami. Nie zrobiło na mnie to kompletnego wrażenia,bo Nina codziennie spotyka sławne osoby w końcu pracuje w wytwórni muzycznej.
-No i ?
-Najpierw normalnie ze mną pogadał i zamyślił się na chwilę, a potem spytał się czy mam chłopaka. Kumasz?!- wyszczerzyła się głupio.Zmierzyłam ją wzrokiem. Podeszłam do niej i dotknęłam ręką jej czoła. Niby nie gorące, ale....
-Co Ty robisz?
-Sprawdzam czy nie masz gorączki, albo czy się nie naćpałaś.- no bo to chyba trochę dziwne, że akurat Michael Jackson pyta się zwykłej Niny Johnson czy ma chłopaka, a co go to obchodzi?
-Oszalałaś? Mówię serio, nie wierzysz mi?
-Szczerze?-pokiwała głową.
-Nie.Idę spać, a Ty wytrzeźwiej.-rzuciłam i udałam się do sypialni. Pobiegła za mną.
-Vicki, ale ja mówię prawdę .-zatrzymała mnie i popatrzyła mi prosto w oczy.
-No dobra załóżmy, że Ci wierzę. Co z tego, że Jackson zapytał czy masz chłopaka?
-No to chyba znaczy, że mu się podobam.- mówiła z wielkim bananem na twarzy.
-A może zapytał z ciekawości. Przecież mówiłaś, że jest z Madonną.
-A Ty jesteś po mojej stronie czy Madonny?- założyła ręce na biodra.
-Oczywiście,że po Twojej, ale...
-No właśnie to mnie wspieraj, a nie Madonną się przejmujesz.
-Tylko nie podnieć się za bardzo, bo Jackson się wystraszy i ucieknie.- wybuchłam śmiechem, otworzyłam drzwi do sypialni i położyłam się do łóżka.
-Ha ha ha ha ha.- zaśmiała się sarkastycznie i rzuciła we mnie poduszką. W ten sposób rozpoczęła się prawdziwa bitwa.
*****
W studio...
-Mike nie śpij, bo Cię okradną!-wrzasnął mi do ucha Quincy, aż spadłem z krzesła.
-Chcesz żebym zawału dostał?-spytałem podnosząc się z podłogi i rozmasowując obolały tyłek.
-Tymi lepiej powiedz czemu nocowałeś w studiu?
-Och zasiedziałem się po prostu, bo pracowałem nad nową piosenką.
-To teraz jedź lepiej do domu i wyśpij się, wrócisz za kilka godzin i zobaczymy te Twoje nowe dzieło.
-Ok, tu masz tekst.- podałem mu zapisaną kartkę.
-Zmykaj mały.
-Do później.
Postanowiłem,że wyjdę tylnym wyjściem. Głupio mi spojrzeć Ninie w oczy, po tym co wczoraj wygadywałem. Mam nadzieję, że nie wzięła moich słów do siebie i nie zrobiłem jej złudnych nadziei. Wsiadłem do auta i wyjąłem swój telefon. 30 nieodebranych połączeń, no ładnie. Janet – moja mała panikara, mama, Jessica, George.Spodziewałem się jeszcze jednej osoby na tej liście. Ruszyłem w stronę Neverlandu, w którym znalazłem się szybko. Całe szczęście, że jest wcześnie rano i nie ma o tej porze korków.Gdy tylko przekroczyłem próg domu na szyję rzuciła mi się...Jess? Serio? Nie wierzę, a gdzie jest Mad?
-Michael do cholery, gdzie Ty byłeś całą noc!- zaczęła na mnie krzyczeć.
-Byłem w studiu.- wyminąłem ją i zacząłem iść schodami.
-I tylko tyle? "Byłem w studiu"? Przecież ja już chciałam na policję dzwonić.-odwróciłem się.
-Serio?-zapytałem śmiejąc się z jej wyrazu twarzy.
-I co się głupio cieszysz?-wybuchłem śmiechem, a Jess zaraz pomnie.
-Ty durniu masz więcej tak nie robić, martwiłam się.
-Tak jest mamo.-zaśmiałem się i objąłem ją ramieniem- Przecież nic mi nie jest, żyję.
-Dobra,dobra nie wymądrzaj się już tylko migiem na śniadanie, ale już.-rozkazała.
-Nie przekona Cię argument, że...- spojrzała na mnie wzrokiem mordercy.
-Okey,no już idę .- poszedłem do kuchni ze spuszczoną głową niczym dziecko, któremu właśnie zabrano cukierka. Po zjedzonym śniadaniu, przepraszam wmuszonym wziąłem prysznic. Z ręcznikiem zawiązanym na biodrach wyszedłem z łazienki. Do sypialni weszła Mad.
Nasze spojrzenia się spotkały, ale ja szybko odwróciłem wzrok.Postanowiłem ją ignorować. Chciałem ją wyminąć, ale złapała mnie za rękę.
-Przepraszam Michael.- powiedziała wtulając się w mój tors. Stałem jednak niewzruszony. Widząc to odsunęła się.
-Nie chciałam tego powiedzieć naprawdę. Przepraszam, że Cię wtedy uderzyłam, poniosło mnie. To było pod wpływem emocji...ja.....-spojrzałem na nią, a jej oczy były zaszklone- Wybaczysz mi? Przecież wiesz, że bardzo Cię kocham.- pocałowała mnie w usta i już chciała się odsunąć, ale zacząłem odwzajemniać po czym przytuliłem ją mocno do siebie.
-Ja Ciebie też kocham. Pamiętaj o tym, nigdy nie mógłbym Cię zdradzić.
-Wiem przepraszam byłam głupia, że w ogóle o tym pomyślałam.-cmoknąłem ją w policzek.
-Idę się ubrać, poczekaj tutaj zaraz przyjdę.- pokiwała głową i usiadła na łóżku, a ja zniknąłem za drzwiami garderoby. Ubrałem granatową koszulę i czarne przykrótkie spodnie. Wróciłem do sypialni.
-Wiesz co kochanie, wpadłam na pomysł.- powiedziała do mnie moja ukochana przeglądając jakieś czasopismo. Położyłem się obok niej.
-Jaki?
-Wyjeżdżam dzisiaj dokończyć nagrywanie teledysku do Nowego Jorku na trzy dni,a jak wrócę czyli w piątek zrobię dla nas romantyczną kolację i spędzimy ten wieczór razem co Ty na to?- przytuliła się do mnie- Sam na sam.- dodała całując mnie namiętnie.
-Myślę,że to dobry pomysł.- uśmiechnąłem się na myśl spędzenia wspólnego wieczoru.
-Noto jesteśmy umówieni. Jakie masz plany na dziś?- zapytała bawiąc się moimi lokami.
-Właśnie chciałem jechać do studia, ale ....
-To świetnie! Pojedziemy razem. Czekam na dole.- zeszła z łóżka i wyszła. Westchnąłem głęboko, poleżałem chwilę i również zszedłem na dół. Nim się obejrzeliśmy byliśmy w studiu. Poszedłem od razu do Q, zabraliśmy się do roboty i znowu pracowaliśmy do późna.
*****
Witam kochani!
Rozdział krótki wiem, ale to niedługo się zmieni :D Zdarzą się tak długie notki, że będziecie mieli mnie dość xD Co sądzicie na temat nowej bohaterki? :) Czekam na szczere opinie :D
Pozdrawiam <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro