Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3. Naćpałaś się i przepraszam?


Obudziło mnie jakieś głośnie stukanie, a raczej walenie w drzwi.

-JA ŚPIĘ, NIE MA MNIE W DOMU!- wykrzyczałam i zakryłam uszy poduszkami, ale to nic niestety nie dało, bo dalej ktoś się dobijał.

-AAAGGGRRRRRRR!-wkurzona do granic możliwości poszłam otworzyć.

-No hej Vicki.- zadowolona nie wiadomo z czego Nina wparowała do środka.

-Czy Ty się dobrze czujesz?-zapytałam ledwo przytomna.

-Oczywiście wręcz świetnie, a Ty? -przymrużyła oczy- Wyglądasz strasznie.-zrobiła dziwną minę. 


-Kobieto,a jak mam wyglądać o 6 rano do cholery?!

-Czego się drzesz? Jak 6 rano ? Myślałam, że już o wiele później. Oj nie złość się już, bo zmarszczek dostaniesz.- zaśmiała się.

-Możesz mi powiedzieć co się takiego wydarzyło, że obudziłaś mnie o tej porze?-zignorowałam temat zmarszczek. Poszłyśmy do salonu.

-Nie uwierzysz!

-No już nie wierzę .-usiadłyśmy na kanapie.

-Ej no.

-Dobra gadaj szybko i wypad, bo chce mi się spać.

-Posłuchaj....-aż wstała podekscytowana i zaczęła chodzić po całym pokoju- Wczoraj siedzę sobie w pracy i nudzę się jak zwykle, a tu nagle wchodzi Michael i ......

-Czekaj,jaki Michael ?

-No jak to jaki? Michael Jackson.- spojrzała na mnie jak na idiotkę.Wywróciłam oczami. Nie zrobiło na mnie to kompletnego wrażenia,bo Nina codziennie spotyka sławne osoby w końcu pracuje w wytwórni muzycznej.

-No i ?

-Najpierw normalnie ze mną pogadał i zamyślił się na chwilę, a potem spytał się czy mam chłopaka. Kumasz?!- wyszczerzyła się głupio.Zmierzyłam ją wzrokiem. Podeszłam do niej i dotknęłam ręką jej czoła. Niby nie gorące, ale....

-Co Ty robisz?

-Sprawdzam czy nie masz gorączki, albo czy się nie naćpałaś.- no bo to chyba trochę dziwne, że akurat Michael Jackson pyta się zwykłej Niny Johnson czy ma chłopaka, a co go to obchodzi?

-Oszalałaś? Mówię serio, nie wierzysz mi?

-Szczerze?-pokiwała głową.

-Nie.Idę spać, a Ty wytrzeźwiej.-rzuciłam i udałam się do sypialni. Pobiegła za mną.

-Vicki, ale ja mówię prawdę .-zatrzymała mnie i popatrzyła mi prosto w oczy.

-No dobra załóżmy, że Ci wierzę. Co z tego, że Jackson zapytał czy masz chłopaka?

-No to chyba znaczy, że mu się podobam.- mówiła z wielkim bananem na twarzy.

-A może zapytał z ciekawości. Przecież mówiłaś, że jest z Madonną.

-A Ty jesteś po mojej stronie czy Madonny?- założyła ręce na biodra.

-Oczywiście,że po Twojej, ale...

-No właśnie to mnie wspieraj, a nie Madonną się przejmujesz.

-Tylko nie podnieć się za bardzo, bo Jackson się wystraszy i ucieknie.- wybuchłam śmiechem, otworzyłam drzwi do sypialni i położyłam się do łóżka.

-Ha ha ha ha ha.- zaśmiała się sarkastycznie i rzuciła we mnie poduszką. W ten sposób rozpoczęła się prawdziwa bitwa.

*****


W studio...

-Mike nie śpij, bo Cię okradną!-wrzasnął mi do ucha Quincy, aż spadłem z krzesła.

-Chcesz żebym zawału dostał?-spytałem podnosząc się z podłogi i rozmasowując obolały tyłek.

-Tymi lepiej powiedz czemu nocowałeś w studiu?

-Och zasiedziałem się po prostu, bo pracowałem nad nową piosenką.

-To teraz jedź lepiej do domu i wyśpij się, wrócisz za kilka godzin i zobaczymy te Twoje nowe dzieło.

-Ok, tu masz tekst.- podałem mu zapisaną kartkę.

-Zmykaj mały.

-Do później.

Postanowiłem,że wyjdę tylnym wyjściem. Głupio mi spojrzeć Ninie w oczy, po tym co wczoraj wygadywałem. Mam nadzieję, że nie wzięła moich słów do siebie i nie zrobiłem jej złudnych nadziei. Wsiadłem do auta i wyjąłem swój telefon. 30 nieodebranych połączeń, no ładnie. Janet – moja mała panikara, mama, Jessica, George.Spodziewałem się jeszcze jednej osoby na tej liście. Ruszyłem w stronę Neverlandu, w którym znalazłem się szybko. Całe szczęście, że jest wcześnie rano i nie ma o tej porze korków.Gdy tylko przekroczyłem próg domu na szyję rzuciła mi się...Jess? Serio? Nie wierzę, a gdzie jest Mad?

-Michael do cholery, gdzie Ty byłeś całą noc!- zaczęła na mnie krzyczeć.

-Byłem w studiu.- wyminąłem ją i zacząłem iść schodami.

-I tylko tyle? "Byłem w studiu"? Przecież ja już chciałam na policję dzwonić.-odwróciłem się.

-Serio?-zapytałem śmiejąc się z jej wyrazu twarzy.

-I co się głupio cieszysz?-wybuchłem śmiechem, a Jess zaraz pomnie.

-Ty durniu masz więcej tak nie robić, martwiłam się.

-Tak jest mamo.-zaśmiałem się i objąłem ją ramieniem- Przecież nic mi nie jest, żyję.

-Dobra,dobra nie wymądrzaj się już tylko migiem na śniadanie, ale już.-rozkazała.

-Nie przekona Cię argument, że...- spojrzała na mnie wzrokiem mordercy.

-Okey,no już idę .- poszedłem do kuchni ze spuszczoną głową niczym dziecko, któremu właśnie zabrano cukierka. Po zjedzonym śniadaniu, przepraszam wmuszonym wziąłem prysznic. Z ręcznikiem zawiązanym na biodrach wyszedłem z łazienki. Do sypialni weszła Mad.


Nasze spojrzenia się spotkały, ale ja szybko odwróciłem wzrok.Postanowiłem ją ignorować. Chciałem ją wyminąć, ale złapała mnie za rękę.

-Przepraszam Michael.- powiedziała wtulając się w mój tors. Stałem jednak niewzruszony. Widząc to odsunęła się.

-Nie chciałam tego powiedzieć naprawdę. Przepraszam, że Cię wtedy uderzyłam, poniosło mnie. To było pod wpływem emocji...ja.....-spojrzałem na nią, a jej oczy były zaszklone- Wybaczysz mi? Przecież wiesz, że bardzo Cię kocham.- pocałowała mnie w usta i już chciała się odsunąć, ale zacząłem odwzajemniać po czym przytuliłem ją mocno do siebie.

-Ja Ciebie też kocham. Pamiętaj o tym, nigdy nie mógłbym Cię zdradzić.

-Wiem przepraszam byłam głupia, że w ogóle o tym pomyślałam.-cmoknąłem ją w policzek.

-Idę się ubrać, poczekaj tutaj zaraz przyjdę.- pokiwała głową i usiadła na łóżku, a ja zniknąłem za drzwiami garderoby. Ubrałem granatową koszulę i czarne przykrótkie spodnie. Wróciłem do sypialni.


-Wiesz co kochanie, wpadłam na pomysł.- powiedziała do mnie moja ukochana przeglądając jakieś czasopismo. Położyłem się obok niej.

-Jaki?

-Wyjeżdżam dzisiaj dokończyć nagrywanie teledysku do Nowego Jorku na trzy dni,a jak wrócę czyli w piątek zrobię dla nas romantyczną kolację i spędzimy ten wieczór razem co Ty na to?- przytuliła się do mnie- Sam na sam.- dodała całując mnie namiętnie.

-Myślę,że to dobry pomysł.- uśmiechnąłem się na myśl spędzenia wspólnego wieczoru.

-Noto jesteśmy umówieni. Jakie masz plany na dziś?- zapytała bawiąc się moimi lokami.

-Właśnie chciałem jechać do studia, ale ....

-To świetnie! Pojedziemy razem. Czekam na dole.- zeszła z łóżka i wyszła. Westchnąłem głęboko, poleżałem chwilę i również zszedłem na dół. Nim się obejrzeliśmy byliśmy w studiu. Poszedłem od razu do Q, zabraliśmy się do roboty i znowu pracowaliśmy do późna.

*****

Witam kochani!

Rozdział krótki wiem, ale to niedługo się zmieni :D Zdarzą się tak długie notki, że będziecie mieli mnie dość xD Co sądzicie na temat nowej bohaterki? :) Czekam na szczere opinie :D

Pozdrawiam <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro