Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2. Leave me alone.

Obudziły mnie pocałunki w szyję. Nie otwierałem oczu bo myślałem, że tomi się tylko wydaje. Dopóki nie poczułem, że ktoś siada na moim brzuchu. Zdziwiony otworzyłem powoli oczy. Myślałem, że mam zwidy.

-Co Ty robisz? - spytałem swojej dziewczyny.

-No ładnie mnie witasz kotku, też się cieszę, że Cię widzę - uśmiechnęła się słodko i zaczęła rozpinać swoją koszulę nocną.

-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie- odparłem chwytając ją za nadgarstki. Spojrzała na mnie zdziwiona.

-Michael.... - zaczęła uwodzicielskim głosem -No przecież wiem, że tego chcesz tak samo jak ja - chciała mnie pocałować, ale odwróciłem twarz w drugą stronę.

-Nie wcale, że nie chcę! -zepchnąłem ją z siebie i wstałem z łóżka.

-O co Ci chodzi do cholery?!- stanęła na przeciwko mnie.

-O co mi chodzi? Dlaczego wczoraj wróciłaś tak późno? Przepraszam nie tylko wczoraj to się dzieje już dwa miesiące!

-Ale co? Naprawdę nie rozumiem o co masz do mnie pretensje i nie krzycz na mnie!

-Olewasz mnie, to! - patrzyła na mnie jak na idiotę - Zachowujesz się jak by mnie tutaj kompletnie nie było, ignorujesz mnie. Wychodzisz z domu wcześnie rano i wracasz w nocy. Nie masz dla mnie w ogóle czasu.

-Oj Mickey przesadzasz jak zwykle -podeszła do mnie wolnym krokiem i położyła dłonie na moich ramionach - Przecież wiesz, że szykuję nową płytę, nakręcam teledysk, a to wym....-przerwałem jej.

-Ja też przygotowuję płytę do tego za pół roku mam trasę koncertową, a mimo to mam dla Ciebie czas - przysunęła się do mnie bliżej - Kochanie rozumiem Twoje zdenerwowanie, zaraz Ci to wszystko wynagrodzę - uśmiechnęła się chytrze i wpiła się w moje usta, a dłonią sunęła po moim torsie w dół.

-Nie mam ochoty - oderwałem się od niej.

-A ja tak - zaśmiała się i rozdarła swoją koszulę, zostawając w samej bieliźnie. Po czym zaczęła całować mnie po szyi.

-Nie! Powiedziałem Ci coś. Czy Ty musisz załatwiać wszystkie problemy przez łóżko?!

-O Boże! O co Ci znowu chodzi? Nie podobam Ci się już, że nie masz ochoty na seks? Kiedyś kochaliśmy się po trzy razy dziennie i jakoś Ci to nie przeszkadzało! A może masz kochankę co?- spojrzała na mnie wyczekująco.

-Co, jaką kochankę?- zaśmiałem się - O zdradę mógłbym posądzić Ciebie -podeszła do mnie szybkim krokiem.

-Uważasz, że Cię zdradzam ?!

-Tak, właśnie tak uw....... - nie dokończyłem, bo poczułem piekący ból na policzku. Spojrzałem na nią z wyrzutem, za to ona wyglądała jakby chciała to powtórzyć. Wściekły tym co przed chwilą zrobiła jak najszybciej wyszedłem z naszej sypialni. Poszedłem do pokoju gościnnego i ubrałem się jak najszybciej, nie chciałem jej w tej chwili oglądać, a tym bardziej rozmawiać. Nawet za mną nie poszła, nie przeprosiła. Nic! Było mi cholernie przykro z tego powodu jak i z tego, że oskarżyła mnie o zdradę.Jak mogła? Nigdy jej nie zdradziłem. Kocham ją i zrobiłbym dla niej wszystko. Ja w przeciwieństwie do niej mam powody żeby oskarżać ją o zdradę. Mijając salon zatrzymała mnie Jessica.

-Mike wychodzisz o tej porze?

-Tak jadę do studia - rzuciłem zakładając buty.

-To chociaż zjedz śniadanie.

-Nie dzięki, nie jestem głodny - uśmiechnąłem się sztucznie i pocałowałem ją w policzek żeby się nie złościła.

-To do cholery jasnej dla kogo ja gotuje w tym domu?! - krzyknęła za mną, ale mnie już nie było w domu. Udałem się do garażu, w którym zatrzymał mnie Lucas.

-O dzień dobry szefie. Gdzie jedziemy?

-Dzień dobry Luc. Ja jadę do studia, a Ty nie wiem gdzie chcesz jechać - odparłem pospiesznie i niezbyt uprzejmie. Wsiadłem do czarnego BMW i odpaliłem silnik. Wyjechałem z Neverlandu z piskiem opon. Zostawiając za sobą zdezorientowanego ochroniarza. Wiem, że nie powinienem jeździć sam, bo w końcu od tego mam ochroniarzy żeby mnie pilnowali i dbali o moje bezpieczeństwo, a szoferów od wożenia mnie. Za to im płacę. Tylko, że mam już tego dosyć, czuję się jak pies uwiązany na smyczy. Chciałbym być czasami traktowany jak zwykły, przeciętny człowiek, a nie jak super gwiazda. Dobrze, że do toalety jeszcze za mną nikt nie chodzi. Gdy jadę sam samochodem muszę naprawdę uważać żeby nikt mnie nie rozpoznał, bo to mogło by się dla mnie źle skończyć. Niestety taka jest cena sławy. Brak prywatności, a nawet śledzenie. Wszędzie gdzie jestem muszę uważać co mówię, co robię, a już tym bardziej w telewizji albo przy dziennikarzach. Chociaż to bez sensu, bo jak ja mówię prawdę to oni i tak wypisują bzdury na mój temat. Same kłamstwa, a ludzie w to niestety wierzą. W tej chwili byłem tak zdenerwowany wszystkim, że nie chciałem z nikim rozmawiać. Gdy stanąłem na czerwonym świetle zacząłem nucić jakąś melodię i wystukiwać palcami rytm o kierownicę. Po chwili w mojej głowie pojawiły się słowa.Szybko stanąłem na poboczu drogi i wyciągnąłem ze schowka czystą kartkę i długopis. W każdym aucie mam zapas kartek i długopisów jakby dopadła mnie wena albo spotkałbym swoich fanów. Po chwili zapisywałem tekst, a raczej urywki zdań, myśli i tak zaczęła powstawać piosenka.

Nie obchodzi mnie co mówisz ,kochanie
Nie wracaj więcej błagać
I tak mam to gdzieś
Raz po raz dawałem Ci wszystkie moje pieniądze
Nie masz już żadnej wymówki
Nie ma takiego szczytu, którego nie mógłbym zdobyć
Wszystko dzieje się po mojej myśli
Bo jest to czas,kiedy masz rację
I wiesz, że musisz walczyć
Kto się śmieje ostatni, kochanie, czy nie wiesz
To jest wybór,którego dokonaliśmy
I decyzja ta będzie podjęta
Kto się śmieje,kochanie
Więc po prostu zostawcie mnie w spokoju
Zostawcie mnie w spokoju
Zostawcie mnie w spokoju -Przestańcie!
Po prostu przestańcie mnie śledzić

-To jest to - powiedziałem do siebie uradowany tym, że właśnie napisałem nowy utwór. Przez tą chwilę nawet zapomniałem o kłótni z Mad. Jak najszybciej udałem się do studia żeby jeszcze dziś dopracować piosenkę,którą nazwałem Leave me alone. Może to nie będzie hit, ale na pewno znajdzie się na mojej jeszcze nie wydanej płycie Bad. Gdy już dotarłem na miejsce, zaparkowałem samochód i udałem się do ogromnego wieżowca.

-Dzień dobry - przywitałem się z Niną, która jest tu sekretarką.

-Dzień dobry panie Jackson - uśmiechnęła się do mnie serdecznie - Podać panu kawy?

-Nie dziękuję - odparłem i już miałem odejść, ale przypomniałem sobie coś i zawróciłem.

-Nino?

-Tak panie Jackson?

-Czy jest już Quincy Jones?-zapytałem z nadzieją. Spojrzała do jakiegoś zeszytu.

-Nie, pan Jones dzwonił i powiedział, że nie będzie go dzisiaj - znów się uśmiechnęła. Ma bardzo piękny uśmiech i w ogóle jest piękną kobietą. Boże o czym ja myślę? Przecież mam dziewczynę. Zamyśliłem się. Nawet nie wiem kiedy to pytanie wyszło z moich ust.

-Masz chłopaka? - dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co właśnie powiedziałem.

-Yyyyy....ja.... - zaczęła się jąkać, zarumieniła się i spuściła wzrok. Ale ze mnie idiota! Jak mogłem zapytać się czy ma chłopaka? Miałem ochotę podejść do ściany i walnąć w nią kilka razy głową. Musiałem to szybko odkręcić.

-Przepraszam, nie powinienem. To nie moja sprawa - spojrzałem niepewnie na dziewczynę, która chyba nie wiedziała co ma powiedzieć.

-Nic się nie stało - uśmiechnęła się nieśmiało - Wracając do pańskiego pytania nie, nie mam chłopaka.

-Zapamiętam...to znaczy....eeee....przepraszam, że przerwałem Ci w pracy. Muszę już iść. Miłego dnia - dodałem i jak najszybciej pokierowałem się do windy, nie czekając nawet na reakcję sekretarki. Co mi w ogóle odbiło? Nina pewnie teraz myśli, że jestem jakimś kobieciarzem. Przecież wszyscy w studio wiedzą, że jestem z Mad. Jak to do niej dojdzie...nie będzie zadowolona, chociaż w końcu nic takiego nie zrobiłem, ale ona jest strasznie zazdrosna. Gdy dojechałem windą na wskazane piętro, poszedłem do pokoju nagraniowego. Dzisiaj będę musiał popracować bez Quinc'ego . Fakt, że mam dwóch dźwiękowców, ale Q bardzo mi pomaga przy nagrywaniu i doradza, on ma najlepsze pomysły. Tak więc zabraliśmy się do roboty. Najpierw dopracowałem tekst, co chwilę coś skreślając lub dopisując. Później zajęliśmy się melodią, co zajęło najwięcej czasu. Jack i Sam musieli wracać już do domu, bo robiło się późno, a ja nie chciałem ich przytrzymywać całą noc. Zostałem sam. Usiadłem na chwilę i jeszcze raz spojrzałem na tekst. Czytałem go chyba z pięć razy. Oczy zaczęły mi się powoli zamykać, a literki rozmazywać. Nawet nie wiedząc kiedy zasnąłem oparty o konsolę mikserską.

******


Witajcie kochani!

Dodałam tak szybko kolejny rozdział, bo chcę żeby akcja się już trochę rozkręciła.Następny wrzucę prawdopodobnie w weekend :) od poniedziałku zacznie się szkoła więc wtedy postaram się żeby rozdział pojawiał się dwa razy w tygodniu, minimum raz. Mam do Was jedno pytanko. A mianowicie czy nie przeszkadzają Wam zdjęcia? Na swoim blogu jestem przyzwyczajona, że daję ich dużo więc nie mogłam się powstrzymać żeby i tutaj kilku nie wrzucić :) Oczywiście jeżeli Wam to przeszkadza piszcie mi w komentarzach. No i w ogóle jak podobał się dzisiejszy rozdział? :) Czekam na Wasze opinie.

Pozdrawiam <333



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro