Rozdział 9
Rozdział 9
Szczelina
━━━
Następnego dnia, Emily postanowiła porozmawiać z szeryfem i powiedzieć mu prawdę o Claudii.
Gdy dotarła do domu, nie usłyszała kobiety w środku i wiedziała, że to była jej szansa, aby wejść i szczerze porozmawiać z mężczyzną. Drzwi były otwarte, więc weszła do środka i podążyła za jego biciem serca.
Znalazła leżącą na ziemi tapetę i zobaczyła szeryfa w pustym pokoju. To było dokładnie to samo miejsce, o którym wspominała jej Lydia.
Po chwili Noah ją zauważył.
— Lydia wiedziała o tym, prawda? — zobaczył jak dziewczyna kiwa głową i westchnął. — Ten pokój był na planach. Był tutaj, gdy się wprowadziliśmy, osiemnaście lat temu. — Przerwał na chwilę, by zobaczyć, jak dziewczyna wchodzi do pokoju, przesuwając dłonią po ścianie, rozglądając się uważnie. — Emily? Coś nie tak? — zapytał, gdy zobaczył jak zdjęła rękę ze ściany, a wszystkie rzeczy, które widziała, po prostu zniknęły.
— Nie. — mruknęła cicho.
— Nie rozumiem, skąd ty lub Lydia wiedziałyście, że to tutaj jest. Jeśli chcecie przedyskutować możliwość, że mam syna... — przerwał, pewny że chciał poznać prawdę. — To słucham.
I tak mu powiedziała. Od początku do ich wizyty w Canaan.
─────
Noah patrzył na Emily z niedowierzaniem. Wszystko, co mu powiedziała miało sens, ale wydawało się tak bardzo niemożliwe.
— Poczekaj chwilę. Więc ta kobieta - Lenore - wyczarowała swojego zmarłego syna?
— Została jako jedyna. Musiała czymś wypełnić pustkę. — odpowiedziała wampirzyca. — Więc wybrała syna.
— I widziałaś tego dzieciaka?
— Wszyscy wiedzieliśmy. Był taki prawdziwy... — przypomniała sobie dzieciaka, który zachowywał się jak prawdziwy, ale po poznaniu prawdy miało sens, dlaczego wydzielał dziwną aurę wokół siebie. — Ale...
— Ale, co?
— Lenore była tam, kiedy wszyscy zostali zabrani. Widziała, jak to się dzieje. Ale nie chciała w to wierzyć. Chciała wierzyć w swojego syna...
— Co próbujesz powiedzieć? Myślisz, że Claudia nie jest prawdziwa?
— Mateo nie był... — przyznala, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. — Kiedy poznałam prawdę, zniknął i pojawiło się to. — uniosła nadgarstek, by pokazać szeryfowi bransoletkę.
— Myślisz, że wymyśliłem sobie zmarłą żonę? — Mężczyzna spojrzał na nią, wciąż nie wierząc.
— Boisz się go sobie przypomnieć. Tak jak ja. — Dziewczyna posłała mu smutne spojrzenie.
— Claudia jest kobietą z krwi i kości. Jest prawdziwa. Wszystko inne jest po prostu... — wyjąkał.
— To tylko czysta spekulacja. — odparła Emily.
Nie musiała ponownie dotykać ścian, żeby znów zobaczyć wszystkie rzeczy znajdujące w pokoju. Zobaczyła kij do lacrosse i koszulkę treningową, którą podniosła. Czuła słaby zapach męskich perfum, co przyniosło jej pewien komfort.
— Nic nie widzisz? — zapytała szeryfa, patrząc, aby dowiedzieć się, czy mężczyzna widzi to, co ona.
— Widzę zaniepokojoną i przede wszystkim zagubioną młodą kobietę. — odparł, nic nie widząc. Jedyne co mógł dostrzec, to dziwne ruchy dziewczyny, jakby coś podnosiła.
— Boisz się go sobie przypomnieć, bo boisz się, jakie to może nieść konsekwencje.
— Dlaczego tak bardzo chcesz żebym go sobie przypomniał?
— Ponieważ go kochałeś. — odparła, przypominając siebie, że Stiles był jego synem. Była szansa, że to zadziała, więc zdecydowała się wyznać prawdę.
Rzuciła drużynową koszulkę lacrosse w stronę mężczyzny, który ją złapał. Noah poczuł ucisk w żołądku, gdy spojrzał na koszulkę w swoich dłoniach.
Była prawdziwa.
Gdy podniósł wzrok, zobaczył, że Emily już nie ma.
To od niego zależało, czy przypomni sobie i zrozumie, że Claudia umarła lata temu.
─────
Kolejnego dnia Emily udała się na posterunek szeryfa, gdzie przebywali Lydia, Peter, Scooby, Liam i Malia. Gdy tam dotarła, powiedzieli jej o tym, co robili cały wczorajszy dzień. Przedstawili również plan, w jaki sposób zamierzają wydostać Stilesa.
— Ugryziesz Stilesa? — Emily wpatrywała się w Scooby'ego z niedowierzaniem.
— Aby przeprowadzić go przez szczelinę. — powiedział Scott, zerkając na dziewczynę. — To jedyny sposób. Chyba że ty go przemienisz?
Dziewczyna westchnęła niepewna co powiedzieć. Decyzja o przemianie Stilesa w wilkołaka lub wampira powinna zależeć od niego samego. Nie była nawet pewna, czy kiedykolwiek rozmawiała o tym z chłopakiem.
— Czekaj, bo czegoś nie rozumiem. Planujesz przemienić wszystkich na dworcu? — zapytał Peter z niedowierzaniem.
— Po powrocie Stiles będzie w stanie pomóc nam opracować lepszy plan. — powiedział alfa.
— Jest w tym dobry. — dodała Malia. Przyjechała nie tylko aby pomóc uratować przyjaciela, ale także aby odwrócić uwagę od powrotu Theo. Nadal była zła i zraniona jego działaniami.
— Więc plan polega na tym, żeby Stiles wymyślił plan. — Peter spojrzał na córkę i z powrotem na alfę.
— Możesz się zamknąć? — Kojotołaczka syknęła na ojca.
— Malia, rozejrzyj się. Jesteśmy jedynymi, którzy pozostali w Beacon Hills. Jeśli nas zabiorą, tylko Lydia pozostanie i to sama na zawsze.
— Dlatego jestem jedyną osobą, która tam wchodzi. Liam i Hayden zostaną z Masonem. — Scott ponownie zabrał głos. — Tak długo, jak ktoś zostanie w Beacon Hills, Dziki Łów nie może się ruszyć.
— Podoba mi się twój plan, Scott. Naprawdę, szczególnie ta część dotycząca przemiany Stilesa. Ale to nie zadziała. — odezwał się starszy Hale.
— Skąd wiesz?
— Czysta logika i, przede wszystkim, doświadczenie życiowe. Co, jeśli Stilesa tam nie ma? Co, jeśli nie będzie już Beacon Hills, gdzie mógłbyś wrócić?
— Masz lepszy plan? — Beta wpatrywał się w mężczyznę.
— Tak, nazwałem go "ucieczka gdzie pieprz rośnie". — powiedział i spojrzał na córkę. — To co, za pięć minut przy samochodzie?
— Obiecałeś, że nam pomożesz. Nadal musimy znaleźć wyrwę. — Malia podeszła do Petera, który słysząc to zadrwił.
— Nie obiecałem, że pomogę ci popełnić samobójstwo.
— Jeśli nie chcesz pomóc, sami sobie poradzimy. — Emily odezwała się, pewna że nie zrezygnuje ze znalezienia Stilesa. Miała nadzieję, że szeryfowi coś udało się przypomnieć.
— Scott, przyznaję, że masz talent do pokonania przeciwności losu. — westchnął Peter. — Ale to? Nikogo nie uratujesz. Ale możesz uratować siebie. Jeśli masz zdrowe zmysły, to uciekniesz.
Gdy mężczyzna wyszedł, stado postanowiło poszukać szczeliny w lesie, w którym znaleźli Petera.
─────
Przez chwilę myśleli, że szczelina może być nad nimi, ale szybko zdali sobie sprawę, że jest poniżej.
Tak więc postanowili zejść do tuneli. Planowali się rozdzielić, ale Malia wpadła na niewidzialną ścianę, która odrzuciła ją z powrotem. Zdecydowali się nie dotykać tego, zwłaszcza gdy zobaczyli ślady po oparzeniach, które Malia miała, ale na szczęście powoli zaczęła się leczyć.
Znaleźli stalowy pręt, który ponownie Malia próbowała wbić w szczelinę. Emily westchnęła, obserwując jak kojotołaczka upuszcza lekko stopiony pręt.
— Musi być inny sposób... — westchnęła wampirzyca.
— Musimy tylko pomyśleć. — dodała Lydia, wpatrując się w szczelinę.
— Pomyśleć? — powtórzyła Malia.
— Tak. — Scott spojrzał na stopiony przedmiot. — Pomyślmy, jak przejść przez nadprzyrodzoną szczelinę, która topi stal.
— Nie powiedziałam, że to będzie łatwe. — Banshee skomentowała.
— Ale to nie musi być takie trudne... — Odwrócili się, żeby zobaczyć pana Douglasa.
— Przyszedł za naszym zapachem. — Scott spojrzał na niego gniewnie.
— Wasza desperacja była tak mocno wyczuwalna, że aż się nudziłem idąc za wami. Zero rozrywki. — powiedział złośliwym tonem. — Wszyscy znajdujemy się w trudnym położeniu. Wy jesteście zdesperowani, aby dostać się do środka i uratować wszystkich, mając nadzieję na znalezienie sposobu na powstrzymanie armii umarłych. Wszyscy chcemy tego samego.
— Ma rację. — Malia patrzyła na niego ostrożnie.
— I mam mu uwierzyć, że nikogo nie zabije? — mruknęła Emily, nie ufając mężczyźnie.
— Teraz liczy się tylko przejście przez szczelinę. — Lydia wpatrywała się w mężczyznę. — Więc przykro mi, ale nie masz szczęścia. Szczelina pali wszystko, co próbuje przez nią przejść.
— Być może nie wszystko. — mężczyzna uśmiechnął się złośliwie. Usłyszeli niskie warczenie, a wyraz twarzy Lydii osłabł na widok Jordana. — Jeśli Piekielny Ogar lubuje się w ogniu, sam może otworzyć szczelinę.
— Że też zawsze musimy się mierzyć z dupkami. — Malia przypomniała stadu. — Nie jestem przekonana do jego pomocy.
— Dlaczego wszystko widzicie w czarno-białych kolorach? Kiedy ostatnio w historii miało miejsce coś takiego? — Douglas odparł nonszalancko.
— Podczas drugiej wojny światowej. — powiedział Liam, patrząc na mężczyznę zmęczony przybiegnięciem, by ich znaleźć. — Jest nazistą. On chce Dziki Łów dla siebie. Chce własnej, nadprzyrodzonej armii.
— Teraz zdecydowanie nie przepuścimy cię przez tę szczelinę, padalcu. — powiedziała Emily, nagle odczuwając jeszcze więcej niesmaku do tego mężczyzny.
— Ty czegoś nie pozwolisz mi? — zaszydził nazista. — Rozumiem. Nadal uważasz, że masz coś do powiedzenia w tej sprawie. — zaczął wymachiwać batem, który zabrał Jeźdźcowi Widmo, w ich kierunku.
Scott ryknął, a następnie wraz z resztą stada, odskoczyli aby uniknąć uderzenia biczem. Parrish podszedł do szczeliny i próbował ją otworzyć gołymi rękami, podczas gdy Douglas trzymał ich na dystans batem.
Gdy Parrishowi się udało, przeszli sami, pozostawiając stado. Jednak Scott i przyjaciele nie pozostało na długi sami, ponieważ zza rogu wyszli dwaj Jeźdźcy.
Alfa poprosił Emily, aby poszła z Lydią i Liamem, ponieważ ufał jej, że będzie w stanie odeprzeć jednego z Jeźdźców, w razie potrzeby. Sam został z Malią, aby pokonać tą dwójkę.
Emily zamarła wraz z Lydią i Liamem, gdy zobaczyli jednego z Jeźdźców stojącego przed nimi z wycelowaną w ich kierunku bronią. Była pewna, że uda jej się uniknąć kuli, ale nie Lydii i, prawdopodobnie, nie Liamowi.
Jeździec zatrzymał się nagle, cofając broń. Uświadomili sobie, że boi się Lydii, więc zarówno Liam, jak i Emily stanęli za nią, gdy przechodzili obok Jeźdźca Widmo.
─────
Wszyscy stali zgromadzeni w kuchni McCalla i patrzyli na alfę z litością. Wyglądało na to, że jego matka została zabrana wraz z Chrisem. Ale Scott wydawał się zaprzeczać temu, wciąż dzwoniąc na telefon swojej matki. Lydia zatrzymała go i delikatnie złapała za rękę, zapewniając pewien psychiczny komfort.
— Co teraz zrobimy? — zapytał Liam, czując, że musieli zrobić coś więcej. Jego dziewczyna i najlepszy przyjaciel również zostali zabrani.
— Nie możemy się przed nimi ukryć. — Malia westchnęła.
— A co z Lydią? — Beta spojrzał na Banshee. — Jeździec się jej bał.
— To nie był strach. — powiedziała, zerkając na swojego chłopaka, który wciąż wyglądał na smutnego. — To był... Podziw? Oddanie czci?
— Nie ważne... — Scott powiedział cicho. — Szczelina zniknęła. Jesteśmy jedynymi, którzy zostali w Beacon Hills.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi kuchennych. Emily poczuła, że narasta w niej nadzieja, gdy zobaczyła szeryfa.
Noah spojrzał na stado, czując się okropnie, że im nie uwierzył. Ale postanowił im zaufać. Trudno było rozstać się z Claudią, ale wiedział, że miłość jego życia zmarła lata temu.
— Mam syna. — zaczął. — Nazywa się Mieczysław Stilinski. Ale wszyscy wołamy go Stiles. — spojrzał na Emily z wdzięcznością za to, że się nie poddała. — Pamiętam... — przeniósł wzrok na resztę. — Kiedy Stiles był małym dzieckiem, nie potrafił wymówić swojego imienia. Nie jestem pewien, dlaczego. Ale, najbliższe, co mógł powiedzieć, to „mischief". Matka nazywała go tak, dopóki... — przerwał, wzdychając. — Pamiętam, kiedy Stiles pierwszy raz dostał jeepa. Należał do jego matki, chciała, żeby go miał. Podczas pierwszej przejażdżki, wjechał prosto do rowu. Tego dnia dałam mu pierwszą rolkę taśmy izolacyjnej. Zawsze potrafił wpaść w kłopoty, ale miał dobre serce... — Noah ponownie przerwał i rozejrzał się po twarzach zebranego w kuchni stada. Następnie wziął głęboki wdech i zdecydował się kontynuować. — Jesteśmy tu, ponieważ mój przygłupi syn postanowił zaciągnąć Scotta - swojego najlepszego przyjaciela - do lasu, aby poszukać martwego ciała.
— Jak pan sobie przypomniał?— Scott wpatrywał się w szeryfa. Chciał pamiętać Stilesa, osobę, która była jego najlepszym przyjacielem, która najwyraźniej była z nim tej nocy, gdy został ugryziony.
— Zaczęło się od koszulki. — odparł szeryf, patrząc na Emily z wdzięcznością. — Potem znalazłem czerwony sznurek na jego tablicy. W końcu cały pokój wrócił, a zarazem wszystkie wspomnienia. Potem wydarzyło się coś dziwnego...
— Co takiego? — Emily zmarszczyła brwi.
— Myślałem, że go widziałem. To tak, jakby coś otworzyło się na środku pokoju. Na chwilę, a potem zniknęło.
— Szczelina... — Malia zmarszczyła brwi. — Myślałam, że była tylko jedna. Widzieliśmy, jak znika.
— Przypomnienie sobie Stilesa stworzyło nową szczelinę. — Lydia zdała sobie sprawę.
Emily spojrzała na pozostałych, czując optymizm, że wkrótce odzyskają zaginionego chłopaka.
— Jeśli szeryf to potrafi... — Jej oczy przesunęły się na bransoletę. — Może my też?
— Ale ta szczelina się zamknęła. — Malia wskazała, mimo że była szczęśliwa, że Emily ponownie wydawała się spokojniejsza i pełna nadziei.
— Więc otworzymy ją ponownie. — Scott powiedział, wyglądając na zdeterminowanego.
— W jaki sposób? — dopytał beta.
— Przypominając sobie Stilesa. — powiedział, spoglądając na przyjaciół. — Musimy pamiętać wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro