Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Rozdział 7

Jego Głos

━━━

Im dłużej Emily wpatrywała się w jeepa, tym bardziej była pewna, że ​​go rozpoznaje. Skrzyżowała ramiona na piersi, marszcząc brwi i zastanawiając się, skąd mogła to wiedzieć. Mogłaby spróbować go dotknąć i mieć nadzieję, że odzyska wspomnienie...

Czystokrwista westchnęła, opuściła ręce i zbliżyła się do maski jeepa. Była połowiczna szansa, że to zadziała. Wyciągnęła rękę, by go dotknąć i cofnęła się, gdy nagły przeszywający dźwięk dobiegał z wnętrza samochodu.

Warknęła pod nosem i okrążyła jeepa, żeby zajrzeć do środka aż zobaczyła radio na siedzeniu. Spojrzała w bok, słysząc zbliżające się ciężkie kroki i zobaczyła, że ​​to Malia, Scooby i Lydia.

— Chyba też to słyszeliście. — mruknęła.

— Otwórz. — Lydia zasugerowała.

Emily nie marnowała ani chwili i otworzyła samochód, wyłamując zamek w drzwiach. Wsiedli do środka, sprawdzając, czy jest coś, co powiedziałoby im coś istotnego.

Radio nagle przestało wydawać dźwięki.

— Dlaczego nie działa? — zapytała Emily i próbowała włączyć urządzenie, ale szum nie wrócił.

— To nie ma znaczenia. — powiedziała Malia.

Emily przewróciła oczami i spojrzała na Scotta, który siedział z Lydią na tylnych siedzeniach. Alfa zmarszczył nos, wyglądając na zmieszanego.

— Złapałeś zapach? — zapytała go Lydia.

— Tak. Uch... Nasz... Mój, twój, całej naszej czwórki

— Mój też? — powtórzyła Malia z niedowierzaniem. — Nigdy wcześniej nie byłam w tym samochodzie.

— Ja też nie. — Scott dodał.

— Inaczej nie byłoby tu naszych zapachów. Po prostu tego nie pamiętamy.  — Emily zmarszczyła brwi, również wyczuwając ich zapachy w jeepie.

Pamiętasz, jak byłaś pierwszą dziewczyną, z którą tańczyłem? Albo jak się w tobie podkochiwałem od trzeciej klasy? Lub jak spędziliśmy razem lato? Pamiętasz, jak uratowałaś mi życie?

To był znowu ten głos. Ten sam ze snu.

— Myślałam, że już z tym skończyliśmy. — Malia spojrzał na Emily.

— Emily, Parrish sprawdził numer rejestracyjny. — Lydia przesłała zastępcy zdjęcie kilka minut temu, ale nic nie znalazł. — Nie ma właściciela.

— Jeep sam tu nie przyjechał. — Emily przypomniała, denerwując się i znów usłyszała ten głos.

Tylko pamiętaj... Pamiętaj, że cię kocham.

Lydia i Scott wymienili spojrzenia, a Malia zmrużyła na oczy.

— Po czyjej jesteś stronie? — zażądała wampirzyca.

— Po żadnej. — Scott mruknął lekko jąkając się i pochylając aby usiąść obok swojej dziewczyny, która przewróciła oczami.

— On nie jest prawdziwy. Zaufaj mi. — odezwała się kojotołaczka.

— W życiu straciłam zbyt wiele ludzi. To długa lista i nie mam ochoty nikogo więcej dodawać. — westchnęła Emily. — Nie, jeśli go odzyskamy. — powiedziała wiedząc, że Stiles był prawdziwy.

Sprawdziła schowek, wyjęła papier i uśmiechnęła się szeroko.

— Pochodzi z dziewięćdziesiątego szóstego roku. I nie ma imienia.

— Ale jest adres. — Lydia wtrąciła. — 129, Woodbine Lane.

— Znam ten adres... — powiedziała Emily, biorąc gazetę od Scotta i wysiadając z samochodu. — Porozmawiam z nimi. — odeszła, zanim zdążyli coś powiedzieć.

————

Emily siedziała naprzeciw Stilinskich, którzy patrzyli z niedowierzaniem na gazetę.

— Nie wiem, co ci powiedzieć. Nie widziałam tego jeepa... Prawie osiemnaście lat. — Claudia wyjąkała niepewnie.

— Tutaj jest twoje imię. — wskazała czystokrwista, ignorując brzęczenie telefonu.

— Ale został skradziony.

— W tamtych czasach był to nic nie warty śmieć. — westchnął Noah.

— Może ktoś go tam podrzucił? — Claudia zaproponowała, starając się nie wyglądać na zdenerwowaną.

— Czy jest jakiś sposób na prześledzenie historii jeepa po jego kradzieży? — zapytała Emily z nadzieją.

— Nie. — Noah powiedział.

— Może są odciski palców?

— Emily, czy chodzi o Stilesa? — Claudia posłała jej łagodne spojrzenie. — Kochanie, nie sądzisz, że dzieci zaszły za daleko?

— Przepraszam. Masz rację. — Emily uświadomiła sobie, że tym sposobem nigdzie z nie dojdzie.

— Hej, wszystko w porządku?

— Nie... Tak. — mruknęła, czując się sfrustrowana, gdy wszyscy wątpili, że Stiles jest prawdziwy. — Po prostu już pójdę. — Wstała i wyszła, zostawiając spanikowaną Claudię na temat jeepa i Noah, który czuł się źle przez rezygnację dziewczyny.

————

Emily wróciła do domu i poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, gdy weszła do salonu. Nie rozumiała, dlaczego nikt nie mógł uwierzyć, że istniała możliwość, iż ktoś, kogo znali został wymazany. Stiles musiał być prawdziwy, po prostu to wiedziała. Nie było mowy, żeby ​​głos w jeepie nie był prawdziwy.

Spojrzała na kanapę i dotknęła jej, mając nadzieję, że zobaczy coś przydatnego. Kiedy zrobiła to w jeepie, było to przypadkowe, ale teraz - celowe.

Przełknęła ślinę, gdy zobaczyła dwie postacie leżące na kanapie. Widziała, że ​​to ona, ale nie mogła dostrzec postaci, z którą leżała. Myślała, że będzie to Mateo, ale kiedy postać przemówiła, wiedziała, że ​​głos należał do tego, którego usłyszała w samochodzie.

— Coś nie tak? — zapytał głos mężczyzny.

— Co sprawiło, że zakochałeś się we mnie w trzeciej klasie? — zapytała nagle z ciekawością.

— Po śmierci mojej mamy, zawsze miałem ataki paniki lub płakałem. Scott zwykle był przy mnie, ale pewnego dnia musiał porozmawiać z nauczycielem, przez co musiałem iść sam na przerwę. Czułem się tak niezręcznie i nie na miejscu... Wszyscy się uśmiechali, a ja byłem zły, bo mojej mamy nie było. Ale potem usiadłaś obok mnie i powiedziałaś, żebym przestał płakać, bo nie ważne jak było to do dupy, przynajmniej wciąż miałem tatę. Powiedziałaś mi, że wszystko będzie w porządku, a któregoś dnia myśl o mojej mamie nie będzie aż tak boleć. Pewnego dnia, będzie lepiej. — przerwał, wzdychając ciężko. — I tak się stało. Tata i ja nie byliśmy tak blisko, aż do śmierci mamy. Oboje troszczymy się o siebie. To co powiedziałaś, uświadomiło mi, że tylko dlatego, że straciłem mamę, nie byłem sam.

— Pamiętam... — szepnęła mu w pierś. — Lydia wskazała na ciebie, powiedziała, kim jesteś i że twoja mama zmarła w szpitalu, bo była chora. Pamiętam, że straciłam mamę w podobnym wieku i nikt mnie nie pocieszył. Mój tata mnie nienawidził, a siostra za każdym razem musiała się ze mnie naśmiewać. Gdy cię zobaczyłam, to spojrzenie... Nie mogłam się powstrzymać od rozmowy z tobą.

— Cóż, cieszę się, że to zrobiłaś. Uświadomiłem sobie, że nie byłaś tak podła, jak się przedstawiłaś. Tego dnia... Zakochałem się w tobie.

Emily sapnęła, odsuwając się od kanapy. Czuła, jak szybko biło jej serce, gdy poszła do kuchni. Opadła na podłogę, opierając się o blat.

To był Stiles.

Po prostu wiedziała, że ​​to on. I był prawdziwy.

Sposób, w jaki leżeli razem i rozmowa, którą prowadzili, był zbyt intymny, na przyjaciół. Poczucie, jakie przyniosła jej ta wizja, zaczynało dowodzić, że może naprawdę kochała Stilesa, a on kochał ją.

Żałowała, że ​​nie widziała jego twarzy, nie pamiętała wszystkiego. Musiała wiedzieć więcej, ale pewna myśl ją przeraziła, gdy w jej głowie pojawił się obraz Mateo. Jej pierwsza miłość. Mężczyzna, z którym jest od dziesięcioleci.

Wzrok miała zamazane łzami, czując wyrzuty sumienia z powodu tego wspomnienia i pragnienia, aby dowiedzieć się więcej o Stilesie.

Ale to, co sprawiło, że poczuła się naprawdę winna, to kochające spojrzenie, które miała w tej wizji. Było oczywiste, że była zakochana w Stilesie, a sposób, w jaki mówił, dowodził, że on w niej także. 

Nie mogła się powstrzymać przed szlochem.

————

Lydia zadzwoniła do Emily, aby powiedzieć jej, że facet od holowania wrócił po jeepa.

Banshee i Scott zobaczyli Emily wysiadającą z samochodu. Szybko zauważyli lekkie zaczerwienienie jej oczu.

Płakała.

— Już ci zapłaciliśmy. — Czystokrwista powiedziała mężczyźnie. — Dałam ci pieniądze.

— Tak i odpuściłem. Teraz go zabieram. — zadrwił.

— Ile? — zapytała zdenerwowana Emily.

— Nie chodzi o to, ile. — powiedział mężczyzna. — Mam robotę do wykonania, złotko. To nie zależy ode mnie. — zwrócił uwagę na Scotta, który stał przed samochodem. — Nie zmuszaj mnie, żebym coś ci zrobił, dzieciaku. Odholuję ten staroć.

Emily zauważyła gniewny wzrok Scotta, a następnie usłyszała zgrzyt odpadającego metalu.

— Um... — Wszyscy spojrzeli na Malię, która stała za holownikiem i podniosła jego część. — Twoj samochód się zepsuł. — powiedziała kojotołaczka, wyglądając na dumną z siebie.

— Dość. — Emily podeszła do mężczyzny i spojrzała mu w oczy. — Weź swój pieprzony samochód i odjedź stąd. Nigdy nie odholujesz tego jeepa. Teraz jedź. — rozkazała, a mężczyzna zrobił, tak jak go zmusiła.

Cała trójka patrzyła, jak wampirzyca wsiada do jeepa, marszcząc brwi. Lydia poszła za nią, zajmując miejsce pasażera.

— Wszystko w porządku?

Emily westchnęła ciężko, wpatrując się w swoje kolana.

— Widziałam dzisiaj wspomnienie. Wspomnienie z mężczyzną, którym jestem pewna, jest Stiles. Nie widziałam jego twarzy, ale słyszałam jego głos. Słyszałam go, gdy byliśmy tu wcześniej.

— Co powiedział?

— Powiedział o tym, dlaczego mnie pokochał. Powiedział także... — Nie była w stanie dokończyć, bo nagle w powietrzu zabrzmiał głośny, ale i przerażający ryk, który przerwał ich rozmowę.

Przyjaciółki wymieniły krótkie spojrzenia i wybiegły z samochodu w stronę Malii i Scotta, którzy podsłuchiwali ich rozmowę.

— Co do cholery?

— Słyszałaś to?

— Myślę, że całe Beacon Hills to słyszało. — Emily spojrzała na dwa wilki, wierząc, że mogą wiedzieć kto ryczał. — Kto to?

— Myślisz, że to ktoś, kogo znamy? —Malia zmarszczyła brwi.

— Być może... To ktoś ze stada Satomi? — zasugerował Scott.

Około dziesięć minut później alfa wyszedł z lasu. Im był bliżej dziewczyn, tym bladziej wyglądał.

— Co się stało? Gdzie jest Malia? — zapytała Lydia, sprawdzając, czy nie ma ran.

— Została z nim. Poparzył się naprawdę mocno. — powiedział jąkając się. — To był Peter Hale.

Dwie dziewczyny zostały nagle zalane wspomnieniami o mężczyźnie.

— Ugryzł mnie na balu zimowym... — sapnęła zaskoczona Lydia, że ​​go zapomniała.

— Zgadza się. Jest także ojcem Malii. — Emily wypuściła powietrze i spojrzała na nich. — Mówiłam. Skoro zapomnieliśmy o Peterze, to jest możliwe...

— Że zapomnieliśmy Stilesa. — Scott dokończył, trzymając klucze, które miał przy sobie Peter. — Myślę, że to klucze do tego jeepa. — Podał je dziewczynie i cała trójka wróciła do samochodu, żeby to sprawdzić.

Emily westchnęła cicho, zanim włożyła kluczyk do stacyjki.

— Okej, tylko nie zalewaj... — wyszeptała pod nosem.

— Nie zalewaj. — Scott również powiedział, wyglądając na zaskoczonego tymi słowami.

— Czy wy w ogóle wiecie, co to znaczy? — Lydia uniosła brew.

— Nie całkiem. — Oboje odpowiedzieli.

Emily przekręciła kluczyk i włączyły się światła jeepa. Radio również, wydając z siebie głośny szum. Scott zaczął obniżać głośność, gdy odezwał się pewien głos.

Halo?

— Czekaj, czekaj, czekaj. — Emily natychmiast powstrzymała alfę. 

Halo? Czy ktoś tam jest? Czy ktoś mnie słyszy? — Głos znów się odezwał.

Czystokrwista chwyciła krótkofalówkę dołączoną do radia i nacisnęła przycisk.

— Stiles? To naprawdę ty?

Em? — Stiles zatrzymał się, po drugiej stronie, w małym pokoju, starając się powstrzymać od łez. Ulżyło mu, że Peter dał im klucze, które mu zabrał.

— O mój Boże, Stiles — Scott odetchnął, rozpoznając głos. Lydia również wyglądała na zaskoczoną, że z nim rozmawiają. — Słyszymy cię.

— Pamiętacie mnie? — poczuł podniecenie, że go pamiętali lub przynajmniej miał taką nadzieję.

— Stiles, czy to... Czy to ty? — zapytała Emily, wciąż trzęsąc się z faktu, że naprawdę z nim rozmawiali. — Czy to naprawdę ty?

Tak. Posłuchaj mnie... — zaczął, a jego oczy zatrzymały się na bransoletce owiniętej wokół nadgarstka. — Em, pamiętasz ostatnią rzecz, którą ci powiedziałem?

Emily wiedziała teraz na pewno, że słowa, które słyszała, były jego ostatnimi słowami, zanim został zabrany. Pamięć o nich siedzących w jeepie nie była wyraźna, ale pamiętała wypowiedziane słowa.

— Powiedziałeś... Powiedziałeś "pamiętaj, że cię kocham". — wyszeptała drżącym głosem.

Po drugiej stronie, Stiles zamilkł. Uczucie nadziei rozkwitło mu w piersi. Nadal mogli go uratować, ale wiedział, że to jeszcze nie był ten moment.

— Wszystko w porządku? Gdzie jesteś? — zapytał Scott, martwiąc się nagłą ciszą. — Przyjdziemy po ciebie.

Nie, nie, nie. Nie możecie. — powiedział. — Nie możecie mnie znaleźć.

— Stiles, o czym... O czym ty mówisz? — Emily pokręciła głową. Musieli go odzyskać. — Po prostu powiedz nam gdzie jesteś, a my przyjedziemy i...

Nie to teraz jest najważniejsze. Canaan, dobrze? — powiedział im. — Musicie znaleźć Canaan.

Chłopak nie czekał na odpowiedź i rozłączył się, mimo że chciał z nimi rozmawiać. Nie mógł ryzykować, że ktoś go przyłapie.

Radio ucichło, a przyjaciele wciąż wołali imię chłopaka, ale nie odpowiedział. Jedynym sposobem, w jaki mogli teraz pomóc, było odnalezienie Canaan i mieć nadzieję, że znajdą odpowiedzi, których potrzebują, aby odzyskać Stilesa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro