Rozdział 4
Rozdział 4
Stiles
━━━
— Tylko pamiętaj... Pamiętaj, że cię kocham.
Emily z trudem łapała oddech, gdy wstała i zaczęła rozglądać się po ciemnym pokoju. Jej oczy powędrowały w dół, na śpiącego obok niej Mateo i nie była pewna, dlaczego poczuła ucisk w klatce piersiowej. To było tak, jakby spodziewała się, że ktoś inny będzie przy niej. Następnie położyła się i wpatrywała się w sufit.
Po tym, jak opuścili klinikę weterynaryjną, wróciła do domu, ale nie powiedziała Mateo o tym, że z ich świadomości został wymazany jakiś mężczyzna imieniem Stiles.
Mężczyzna, którego prawdopodobnie kochała.
To była przerażająca myśl, biorąc pod uwagę fakt, że kochała mężczyznę leżącego obok niej. Ale nie potrafiła wyjaśnić pustki, którą poczuła po usłyszeniu imienia wykazanego mężczyzny. Była pewna, że gdzieś przedtem słyszała o nim, ale nie pamiętała gdzie.
— Co jest? — zapytał Mateo ze zmęczeniem, odwracając głowę w stronę dziewczyny.
— Miałam koszmar.
— O czym? — zapytał cicho, patrząc na nią.
— Nie pamiętam... — Nie mogła sobie przypomnieć, kim była osobą w jej śnie. Pamiętała tylko jego słowa.
Czy mogło to dotyczyć Stilesa?
Wilkołak odwrócił się na bok, by lepiej spojrzeć na dziewczynę. Delikatnie złapał ją za rękę.
— Nie powiedziałaś mi, co chciał Scott. Czuję, że trzymasz wszystko z dala ode mnie. Obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy szczerzy. — przypomniał, pociągając ją w swoją stronę, zahaczając ich małe palce o siebie.
Wampirzyca drgnęła, odrywając rękę i posłała mu przepraszające spojrzenie.
— Przepraszam, nie wiem, dlaczego to zrobiłam. — mruknęła. Z jakiegoś powodu ten gest sprawił, że poczuła się źle.
— W porządku. — powiedział cicho, a dziewczyna przeoczyła błysk gniewu, który przeszył jego spojrzenie, gdy położył się na plecach. — Powinniśmy pójść spać.
— Dobrze. — wyszeptała, odsuwając poczucie winy za okłamywanie go i nieudzielanie odpowiedzi, których chciał.
————
— Wszystko w porządku? — Lydia zapytała brunetkę idącą w kierunku biblioteki, aby spotkała się ze Scottem.
— Czuję wewnętrzny konflikt w tej sprawie. — przyznała Emily, wzdychając. — Naprawdę uważam, że ta osoba, znaczy Stiles, była dla mnie ważna... Wiem, że kocham Mateo, ale gdy jestem z nim, nie wiem, po prostu czuje...
— Czujesz?
— Czuję się źle. Jakby nie był osobą, którą powinnam kochać i nie wiem dlaczego. — wyznała, zwracając się w stronę przyjaciółki. — Jestem przerażona, że Stiles jest tego powodem. Jak to możliwe, że kochałam Mateo od dziesięcioleci, a teraz nagle nie jest dobrze?
Lydia patrzyła na nią, uśmiechając się smutno.
— Ludzie cały czas tracą miłość. Myślałam, że zawsze będę kochała Jacksona, ale potem wpadłam na Scotta. Nie planowałam tego, ale tak się stało i jestem z tego powodu szczęśliwa. Myślę, że kimkolwiek był Stiles, pojawił się w twoim życiu, gdy go potrzebowałaś.
— Nie wiem. Nadal czuję się winna. — Emily wymamrotała. Bardzo kochała Mateo, ale było w tym coś innego. Naprawdę nie umiała tego wyrazić słowami.
Weszli do biblioteki, w której Scott wyłapał ich wzrokiem.
— Tutaj. — Gestem kazał im usiąść przy stole, który stał w kącie. Następnie wskazał na swojego laptopa. — Tak się dzieje, gdy szukam Stilesa.
— Stile, struktura lub otwór, który pozwala ludziom, ale nie zwierzętom, wspinać się przez płot. — Lydia przeczytała to, co było na ekranie i zadrwiła. — Tak, jakoś nie sądzę, że tego szukamy.
— Może Malia coś znalazła? — Scott zapytał cicho.
— Nie. Od rana robi makijaż. — Emily wypuściła powietrze i spojrzała na ekran. — Jest coś jeszcze przydatnego?
— Nie. — potrząsnął głową. — Myślałem, że może będzie profil w mediach społecznościowych, ale nic nie ma.
Nagle usłyszeli znajome wycie należące do Malii, na co Emily jęknęła.
— Nie jest dobrze.
— Myślę, że test nie poszedł dobrze. — powiedziała Lydia, kiedy wstali.
Scott zaprowadził ich Malii, która schowała się w magazynie w piwnicy.
— Malia. W porządku. Jesteś bezpieczna. — Scott spojrzał na kojota ze świecącymi niebieskimi oczami.
Warknęła w odpowiedzi.
— Nie skrzywdzę cię.
Znowu na niego warknęła.
— Myślę, że się uspokaja.
— Może powinieneś warknąć? — zasugerował Noah, zerkając ostrożnie na kojota, gdy znów usłyszał warknięcie. — Scott, jesteś alfą. Czy nie możesz uczynić jej trochę łagodniejszą?
— Myślę, że to nie jest problem. — powiedziała Emily, spoglądając na Malię, która wciąż była wrogo do nich nastawiona. — Jesteśmy... To jej terytorium.
— Może musimy stąd wyjść? — zasugerowała Lydia niskim głosem.
— Tak, chodźmy. — Scott zgodził się, gdy stanęli za półkami i zniknęli z pola widzenia kojotołaczki.
— Malia przychodziła tutaj, aby przetrwać pełnie. Potem zaczęliśmy korzystać z domku nad jeziorem. — Lydia wymamrotała cicho, aby nie narażać się kojotołaczce.
— A powiedziałaś, że dzikie zwierzę dostało się do domku. — Matka Lydii spojrzała na nią zaskoczona.
— Po prostu ciesz się, że nie wiesz wszystkich rzeczy.
Warczenie ustało. Wszyscy odwrócili się, by zobaczyć Malię, zupełnie nagą.
— Wszystko w porządku. Nic mi nie jest.
Mężczyźni odwrócili wzrok, a pani Martin podeszła do dziewczyny, podając jej ubrania.
— Macie pojęcie, co spowodowało, że się przemieniła? — Noah spojrzał na stojącą przed nim trójkę nastolatków.
— Jest pod dużą presją. Szkoła, jej życie po ukończeniu szkoły. I jeszcze jej matka. — Emily westchnęła, gdy Lydia wyjaśniła.
— To nie powinno powodować przemiany.
— Można to połączyć ze Stilesem? — Scott spojrzał na nich.
— Trudno powiedzieć, bo nie wiemy, co to jest "Stiles" — przypomniała Emily.
— To "on" — powiedział nagle szeryf, na co Scott zamrugał.
— Kto?
— Stiles. — Noah powiedział, niepewny skąd znają to słowo. Z ich min, mógł tylko wywnioskować, że było to ważne. — To pseudonim rodzinny. Nigdy go nie użyłem, ale mój ojciec tak.
————
Szeryf zaprosił stado do swojego domu, aby udzielić im dalszych informacji. Siedzieli w jego salonie, gdy żona podała mu pudełko.
— Dziękuję, kochanie. — Kobieta uśmiechnęła się, a następnie usiadła obok męża. — Był inżynierem w armii. Zakończył wojnę, wysadzając most. Ale co to ma wspólnego z Dzikim Łowem?
— Uważamy, że ktoś został wymazany. — Scott powiedział, mając nadzieję, że szeryf ma odpowiedzi, których potrzebują.
— Wiesz, kto? — dopytał Noah.
— Och no tak średnio... Jeźdźcy Widmo wymazali nasze wspomnienia.
— Cóż, to wiele wyjaśnia. — Szeryf westchnął.
— Znaleźliśmy wskazówkę. W zasadzie to znalazła ją Lydia. — powiedziała Emily, zerkając na swoją najlepszą przyjaciółkę. — Słowo "Stiles".
— I dlatego chcecie porozmawiać z Eliasem?— zapytała Claudia, a Emily spojrzała na kobietę, zauważając jej lekkie wiercenie, które próbowała ukryć.
— Mhm, może nam pomóc to rozgryźć. Może wie, kogo szukamy.
— Czy to jest ktoś w waszym wieku?
— Tak. Ja... Myślę, że był moim przyjacielem. — mruknął Scott. — Może był moim najlepszym przyjacielem.
— Gwarantuję, mój ojciec nie może wam pomóc. — Noah zmarszczył brwi.
— Nie moglibyśmy spróbować? — Alfa posłał mu błagalne spojrzenie.
— Scott, on mieszka w domu opieki. Nie miał gości od lat. — Noah czuł się źle, ale nie chciał, aby byli blisko jego ojca.
Lydia odwróciła wzrok, zauważając przechodzącą starszą kobietę.
— Czy mogę skorzystać z łazienki?
Claudia skinęła głową. Emily spojrzała na przyjaciółkę, obserwując, jak odchodzi. Zdała sobie sprawę, że odezwał się jej instynkt Banshee. Spojrzała na pozostałych w pokoju, którzy skupili się na naleganiach Scooby'ego na spotkanie z Eliasem. Wampirzyca w tym czasie uważnie słuchała przyjaciółki, która z kimś rozmawiała.
— Zaufaj mi, nie chcesz z nim rozmawiać. — powiedział Noah, powoli zaczynając się frustrować.
— Tylko kilka minut... — Scott błagał. Musieli dowiedzieć się, kim był Stiles.
— Scott, mój ojciec nie może wam pomóc.
— Tylko kilka pytań. Pięć minut.
Emily spojrzała na szeryfa i wiedziała, że zaraz pęknie. Było oczywiste, że nie pozwoli im spotkać się z ojcem. Nie mogła też nie zwrócić uwagi na to, jak Claudia wzdrygnęła się na wspomnienie Stilesa.
— Wiesz, co? — warknął Noah, tracąc cierpliwość. — Znajdź inny sposób.
— Ale co, jeśli to jedyny sposób? — Scott wyglądał na zdenerwowanego.
— Scott, masz odpowiedź. — Claudia interweniowała.
— Szeryfie, proszę...
Żona szeryfa obdarzyła go upomnieniem.
— Scott — Szeryf westchnął, a jego żona obdarzyła go karcącym spojrzeniem. — Odpowiedź brzmi nie.
— W porządku. — mruknął, kiwając głową dziewczynom, które poszły za nim przez drzwi. Z wyjątkiem Emily, która nie mogła powstrzymać się od spojrzenia na Claudię, zanim poszła za parą na zewnątrz.
Gdy w końcu wyszli, zatrzymali się przy samochodzie Emily.
— Nie odpuścisz, prawda? — zapytała Lydia swojego chłopaka.
— Nie. — powiedział, wsiadając do samochodu.
Lydia spojrzała na Emily, która wzruszyła ramionami.
— Właściwie to się z nim zgadzam, ale prawdopodobnie powinniśmy poinformować Malię. Wciąż jest w szkole.
Banshee patrzyła, jak jej najlepsza przyjaciółka zasiada za kierownicą. Wypuściła powietrze, wiedząc, że jeśli szeryf się dowie, to będą mieli poważne problemy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro