Rozdział 3
Rozdział 3
Donovan
━━━
Noah patrzył na siebie w lustrze, które Emily dla niego trzymała, przeczesując włosy dłonią.
— Och, powinienem był się ostrzyc...
Stiles podszedł do swojej dziewczyny, która odstawiła lustro.
— Cóż, w twoim wieku powinieneś być szczęśliwy, że wciąż masz coś do strzyżenia.
— Myślę, że wygląda Pan świetnie. — Scott powiedział, stojąc za parą, a Emily skinęła głową w potwierdzeniu.
— Nie mogę uwierzyć, że zgadzam się z Scoobym, ale ma rację. Wyglądasz przystojnie.
Noah uśmiechnął się z wdzięcznością do dwójki nadprzyrodzonych.
— Cóż, dziękuję, synu i córce, których powinienem mieć. — żartował, wiedząc, że obrazi to jego syna, który rzeczywiście wyglądał na obrażonego. Szeryf nagle poczuł, że ten pomysł był zły i że nie powinien wychodzić — Och, co ja do cholery robię. To okropny pomysł.
Stiles, który wiedział, jak bardzo jego tata kochał swoją żonę pomimo wszystkich lat jej nieobecności, miał świadomość, że w końcu nadszedł czas, aby jego tata ruszył dalej. A jeśli oznaczałoby to obserwowanie, jak spotyka się z innymi kobietami, to nie miał nic przeciwko. Dopóki ten był szczęśliwy. Wiedział, że jego mama chciałaby tego.
— Tato, to jedna randka, tak? — poprawił krawat ojca. — Beacon Hills nie zapadnie się, kiedy będziesz na randce kobietą — zatrzymał się, spoglądając na tatę, gdy się cofnął. — Lub mężczyzną...
— To kobieta, Stiles. — Noah nie mógł powstrzymać uśmiechu na myśl o kobiecie, z którą jechał na randkę. — Bardzo piękna kobieta.
— Nawiasem mówiąc, co to za piękna kobieta? — Jego syn zmrużył oczy.
— Nie twój interes. — Noah spojrzał na pozostałą dwójkę w pokoju, która również wyglądała na zaciekawioną. — Ani wasz.
— Chcę wiedzieć... — Stiles mruknął pod nosem i zwrócił się do swojej dziewczyny. — Zrób to.
Emily zamrugała, powoli rozumiejąc, o co mu chodzi i szturchnęła Noah w policzek. Mężczyzna był zaskoczony jej działaniem.
— Emily! — odetchnął ze śmiechem, przypominając sobie fakt, o którym opowiedział mu jego syn.
Oczy dziewczyny zalśniły wesołością i zaskoczeniem.
— Och, to naprawdę interesujące... — powiedziała przebiegle. — Więc to ona jest tą piękną nieznajomą.
— Kto to jest, Em? — Stiles wyglądał na niecierpliwego, a Scott przechylił głowę, również chcąc się dowiedzieć.
— To ktoś, kogo znamy, prawda?
— Jeśli się uda, możesz się nazywać przyrodnim bratem Lydii. — zastanawiała się, czy jej najlepsza przyjaciółka ma pojęcie o tym, co się dzieje.
Stiles zamrugał kilka razy, zanim jego oczy rozszerzyły się.
— Co?! — pisnął i natychmiast spojrzał na ojca, który wyglądał na zdenerwowanego. — Idziesz na randkę z mamą Lydii?!
Scott spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela ze szczęką opadającą w szoku.
— Wow.
— Zajęło ci to trochę czasu, aby ją zdobyć... — Emily rzuciła szeryfowi zdezorientowane spojrzenie, na co westchnął.
— Dziękuję, Emily, ale to tylko jedna randka. — przerwał, pozwalając umysłowi błądzić. — Ale masz rację. Jeśli posunie się to tak daleko, oznacza to, że ty i Lydia będziecie bratowymi, kiedy ty i Stiles weźmiecie ślub.
To sprawiło, że jej twarz zbladła, a Stilesa policzki przybrały odcień głębokiej czerwieni.
— Tato! Co ty mówisz?! — Nie widział przebłysku dyskomfortu w oczach Emily, ale Scott to zauważył i zmarszczył brwi na ten widok.
— Cóż, bo to prawda, prawda? — zapytał, spoglądając na parę przed sobą. — Jesteście aż za bardzo poważni. Przecież nie mówię, że to się teraz stanie, ale za kilka lat? W końcu musicie o tym porozmawiać.
Szeryf wiedział, jak bardzo jego syn kochał Emily i jak ona kocha jego syna.
Trudno mu było wyobrażać sobie, że kiedykolwiek się rozejdą.
— Stilinski! — krzyknął nieznajomy głos, przerywając ich rozmowę.
Noah zmarszczył brwi na ów dźwięk. Wyszedł z biura, a za nim pozostała trójka. Emily starała się zapomnieć o rozmowie i wpatrywała się w młodzieńca rzucającego się w uścisku zastępców, którzy go powstrzymywali.
— Kto to jest? — zapytała Stilesa, który stał obok niej.
— Donovan. — powiedział z jadem.
— Zabiję cię! — Młody człowiek warknął ze złością, wpatrując się w szeryfa z furią w oczach.
Noah wypuścił powietrze.
— Donovan, jeśli uważasz, że mnie to przestraszy, pamiętaj, że zostało to dobrze udokumentowane. — odwrócił wzrok. — Wyprowadźcie więźnia.
Donovan spojrzał na niego z nienawiścią.
— Nie żałuję, że rzuciłem cegłą w twoje okno. Jestem zły i wierz mi jak cię znajdę, wezmę nóż i będę cię nim dźgał, dopóki nie umrzesz — powiedział groźnie, chociaż mężczyzna nie zareagował.
Emily spojrzała na szeryfa z napięciem, zastanawiając się, czy powinna się pozbyć tego chłopaka. Wtedy nie stanowiłby żadnego zagrożenia. Ostatnią rzeczą, jakiej chciała, było to, żeby przyszedł po Stilinskiego. Nawet jeśli miał zostać zamknięty, nie była pewna, czy chce tak ryzykować.
Stiles klasnął powoli.
— Wow, to było niesamowite. To było świetne. Zrobisz jeszcze raz? Tym razem spróbuj jak Christopher Walken. Chociaż, będziesz miał dużo czasu, żeby nad tym popracować. W więzieniu. — uśmiechnął się, szydząc z młodego człowieka.
Donovan warknął, po czym rzucił się w ich kierunku, ale policjanci złapali go. Emily i Scott wystąpili na wypadek, gdyby udało mu się przedostać.
— Zabierzcie go stąd! — Noah zawołał surowym tonem.
— Gdzie i co niby jest udokumentowane?— Scott spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela.
Stiles patrzył, jak zabierają Donovana.
— Chodzi o test, który zdajesz, kiedy starasz się o stanowisko policjanta.
— Ten chłopak chciał być gliną? — Brwi alfy uniosły się z zaskoczenia.
Stiles pokiwał głową.
— Przynajmniej teraz ma pełne doświadczenie w studiowaniu prawa. — Brunet skrzywił się, gdy Emily uderzyła go w ramię i obdarzył ją zaskoczonym spojrzeniem.
— Miałeś szczęście, że tu byliśmy, bo inaczej byłbyś ranny. — powiedziała surowo.
Młody Stilinski zacisnął usta, wiedząc, że miała rację, ale zmrużył oczy, gdy dostrzegł błysk pożądania w jej spojrzeniu.
— To cię podnieciło, prawda? — wyszeptał, przyciągając ją do siebie.
— A możesz mnie winić? Podobało mi się, że teraz tak się zachowujesz. — Dziewczyna przygryzła dolną wargę, patrząc na niego.
— Nie, nie, nie. — Scott odsunął ich, rzucając surowe spojrzenie — To się nie dzieje. — spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela. — Ty i ja mamy spędzić czas, podczas gdy dziewczyny pomogą Malii ćwiczyć prowadzenie samochodu. — posłał spojrzenie Emily, która przewróciła oczami.
— W porządku, Scooby, ale tak czy inaczej, Stiles i ja skończymy dziś wieczorem nago w łóżku. — powiedziała, po czym pocałowała swojego chłopaka w usta. — Widzimy się później.
Stiles patrzył, jak odchodzi, a jego oczy zatrzymały się na jej pośladkach, za co został uderzony przez przyjaciela. Jego twarz lekko zabarwiła się na różowo i podążył za Scottem, żeby mogli spędzić wolny czas.
─────
Emily wpatrywała się w zdjęcie, które przysłał jej Stiles i zastanawiała się, czy powinni powiedzieć Malii. Oboje obiecali, że pomogą jej znaleźć matkę, ale bardzo trudno było ją wyśledzić.
Chociaż wydaje się, że Braeden była w stanie znaleźć coś, co skłoniło ją do pytania, czy znalezienie Pustynnej Wilczycy było dobrym pomysłem. Nie wiedzieli, jaką jest osobą, ani nie wiedzieli, czy stanowi zagrożenie dla Malii.
— Okej, myślę, że to miejsce powinno być wystarczająco bezpieczne. Jest z dala od pieszych. — Emily odłożyła telefon i podniosła wzrok, gdy Malia i Lydia zamieniły się miejscami. — Dlaczego to ja siedzę z tyłu z lisicą?
— Ponieważ byłaś ostatnią osobą, którą wzięliśmy. — Lydia zażartowała, wpatrując się w paznokcie. — Poza tym powiedziałaś, że nie chcesz tłumaczyć Malii, jak prowadzić.
Emily skrzyżowała ręce na piersi i oparła się na siedzeniu.
— Niemal rozbiła moje dziecko, więc wybacz, że nie jestem zbyt chętna, by wsiąść z nią do samochodu. Poza tym nie jestem najlepszym nauczycielem.
— Nie jestem aż takim złym kierowcą. — Malia wydęła wargi.
— Prawie dwukrotnie przejechałaś uczniów w szkole, odkąd pan Yukimura zgodził się cię uczyć. — Wampirzyca przypomniała jej.
— Cóż, przynajmniej nikt tu nie chodzi, więc powinna czuć się dobrze. — powiedziała optymistycznie Kira.
— No tak, a w razie potrzeby, po prostu kupię jej kolejny samochód. — odparła Emily.
Nagle przypomniała sobie, iż ów samochód nie był jej pomysłem. To pan Tate nalegał, aby dać córce na urodziny coś, co ostatecznie zakończyło się tym samochodem, w którym siedzieli.
— Nie rozbiłabym się. — Malia powiedziała zdecydowanie.
— W porządku. — powiedziała Lydia, patrząc na dziewczynę. Już otwierała usta, ale wtrąciła się Kira.
— Ręce na kierownicy, na godzinie drugiej i dziesiątej.
— Właściwie zalecana pozycja to dziewiąta i trzecia. — powiedziała mądrze truskawkowa blondynka. — Gdy położy dłonie, tak jak powiedziałaś, poduszka powietrzna może złamać jej kciuki.
— Uleczyłyby się. — Kojotołaczka mrugnęła, marszcząc lekko brwi.
— Oszczędzaj swoją siłę. — Banshee lekko przechyliła głowę. — I staraj się nie rozbić nowego samochodu.
Malia uruchomiła pojazd i zaczęła powoli jechać.
— W porządku. — powiedziała cicho Kira. — Po prostu się skup. Dobrze, dobrze, dobrze.
Malia najwyraźniej nie doceniała dodatkowego komentarza Kitsune i odezwała się niskim, tępym tonem:
— Proszę, zamknij się.
— Nie ma problemu. — mruknęła dziewczyna, rumieniąc się lekko, gdy powróciła na swoje miejsce.
Brwi Emily uniosły się ze zdziwienia, gdy Malia zaczęła powoli skręcać na polną stronę drogi.
— Skręć, Malia. — powiedziała, obserwując dziewczynę poruszającą kierownicą w niewłaściwy sposób.
— Jesteśmy poza drogą... — Lydia wypuściła powietrze.
— Malia...
Kojotołaczka była bardziej skupiona na dźwiękach wydawanych przez samochód i to ją denerwowało.
— Co to jest? Co to za dźwięk?
— Samochód mówi ci, żebyś nie wyjechała w drzewo. — Emily uśmiechnęła się lekko.
— Obróć kierownicę, Malia! — Wrzask Banshee wystarczył, aby dziewczyna skręciła i znalazł się z powrotem na drodze — I staraj się pozostać na drodze.
Nagle Malia zawróciła na środku drogi, a Kira wydęła wargi.
— Okej, jasne. Uch, to się nazywa zawracanie.
— Powiedziałaś: Obróć kierownicę. — Krótkowłosa brunetka zmarszczyła brwi.
— Może powinnaś trochę mocniej nacisnąć na gaz...? — zasugerowała Lydia, a kiedy dziewczyna postąpiła zgodnie z sugestią, samochód rzucił się do przodu, powodując, że wręcz wbiły się w miejsca.
— Nie, nie, nie, powoli, powoli. Jedź.
— Ktoś chce mi powiedzieć, dokąd idziemy?
— Szkoła. Możemy skończyć ćwiczeniem parkowania. — zasugerowała Lydia. — Skręć w lewo.
Kira szybko zauważyła, że zmierzają w złym kierunku.
— Lydia, jedziemy do centrum.
— Co? — Truskawkowa blondynka zamrugała.
Emily zrobiła poważną minę, zaczynając myśleć, że to jej wewnętrzny głos ich pokierował.
— Jeśli chcemy jechać do szkoły, powinniśmy zawrócić, prawda? — zapytała ostrożnie Kira.
— Nie. — Dziewczyna ukryła swój niespokojny wyraz twarzy, postanawiając poddać się uczuciu. — Jedź.
— Jesteś pewna? — Malia zerknęła na nią.
— Tak. — powiedziała cicho Lydia. — Jesteśmy prawie na miejscu.
Nie minęło dużo czasu, zanim dojechały. Na środku uliczki stała furgonetka do transportu więźniów, ze śladami zadrapań i krwi, ale ich uwagę zwróciły ciała na ziemi.
Emily ledwo słyszała tętno dwóch ciał, ale ten w garniturze zdecydowanie już nie żył.
— Zadzwońcie na pogotowie. — powiedziała, zastanawiając się, czy może Stiles miał rację, nie ufając Theo.
Był jedynym wilkołakiem, którego nie znali, a to wyglądało jak dzieło czegoś z pazurami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro