Rozdział 2
Rozdział 2
Jeźdźcy Widmo
━━━
Emily wysiadła z samochodu i zaczęła iść do szkoły, gdzie Lydia zmusiła ją na spotkanie ze Stilesem.
Jej telefon nagle zaczął dzwonić i zobaczyła nieznany numer. Zmarszczyła brwi i odrzuciła połączenie. Poczucie winy za to, co ukrywała, wciąż zaprzątało jej umysł. Nikt nie wiedział, co ukrywa, oprócz Cece. Jako jedyna chciała, aby jej siostrzenica wyjawiła prawdę, ale nikt jej nie słuchał.
To chyba jedyna dobra rzecz w tym, że Emily nie jest już dziewczyną Stilesa. Nie musiała go okłamywać, że tajemnicza osoba dzwoni do niej o każdej porze dnia i nocy.
Jednak ta osoba chyba nie zrozumiała, że wampirzyca nie ma ochoty na rozmowę. Warknęła pod nosem, gdy ponownie odrzuciła połączenie.
— Cześć, dzięki, że jesteś.
Emily podniosła wzrok, widząc, że Stiles zbliża się do niej z paniką.
— Chodzi o tą bardzo długą wiadomość, którą wcześniej wysłałeś? O facecie na koniu? — wpatrywała się w niego bez emocji, wcale nie zdziwiona, że chciał dowiedzieć się, co się dzieje z tym Alexem.
— Tak!
— Serio myślisz, że jego rodzice zostali w jakiś sposób wymazani i uważasz, że Alex jest następny? — Emily westchnęła, idąc obok niego.
— Wciąż mam przeczucie, że już gdzieś wcześniej o tym słyszałem. — westchnął Stiles, zaciskając palce na książce.
Emily, poczuła ulgę, że nie było między nimi niezręcznie.
— Wiesz, nie musisz znać odpowiedzi od razu. Możesz spróbować skupić się na ostatnich miesiącach nauki, jaka nam pozostała.
Myśl o zbliżającym się zakończeniu, przypomniała jej, że do tego czasu chłopak będzie musiał podjąć decyzję. Jeżeli podejmie decyzję o pozostaniu człowiekiem, nie miała zamiaru patrzeć, jak Stiles się starzeje. Im był starszy, tym mniej lat mogli spędzić razem, a gdyby się przemienił... W końcu nie spędziłaby wieczności sama.
Emily kątem oka zauważyła zrozumienie na jego twarzy, gdy przyglądał się jej, zanim spojrzał w dół.
— Ale ten dzieciak... Ten dzieciak nie ma nikogo. Wiesz... Jest powód, dlaczego tak się stało. Musi być.
Emily spojrzała na obrazki w książce, którą czytał i domyśliła się, jak desperacko chciał to wszystko rozgryźć. Westchnęła i postanowiła zrobić to samo, co on.
— Chodź tutaj. — powiedziała po wydaniu ciężkiego westchnienia.
— Po co? — zapytał Stiles.
— Muszę ci coś pokazać. Lydia nuci coś przez cały dzień i prawdopodobnie dlatego zmusiła mnie, żebym się z tobą spotkała.
— Dobra.
Chłopak podszedł do dziewczyny, która położyła dłonie na jego twarzy, pokazując mu wspomnienie tego, co Lydia nuciła. Kiedy skończyła, opuściła ręce.
— Znasz tę piosenkę? — Była pewna, że jest to jedno z przeczuć Lydii, biorąc pod uwagę, że Banshee nie zauważyła, że nuci to cały dzień.
Stiles zmarszczył brwi, myśląc o tym i westchnął.
— Riders on the Storm?
Emily nie mogła powstrzymać się od spojrzenia na twarz chłopaka i nagle uświadomiła, jak blisko siebie byli.
— Co? — zapytała, zdając sobie sprawę, że coś powiedział.
— No to ta piosenka, Riders on the Storm.
Jej usta rozchyliły się w szoku.
— Otóż to. — powiedziała, patrząc na niego. Nie byłoby dobrze, gdyby działo się to w tym mieście.
— To, znaczy co? — Stiles wyglądał na zagubionego.
— Jeźdźcy Widmo. — wyjaśniła, przypominając sobie legendę, którą słyszała, gdy była jeszcze dzieckiem. — Dziki Łów. Przychodzą z burzą, jeżdżą konno i zabierają ludzi.
— Em, jesteś taka mądra, że mógłbym cię teraz pocałować! — wykrzyknął Stiles, nawet nie rejestrując tego, co powiedział.
— Nie całuj mnie. — Dziewczyna zarumieniła się.
— Dobra, dobra. — zawahał się, zanim pochylił się i szybko pocałował ją w policzek, tak że jego usta delikatnie musnęły kącik jej ust. Następnie uśmiechnął się, wyglądając na zadowolonego z siebie. — I tak to zrobiłem! — Szybko uciekł, nie dając jej dojść do słowa.
— Stiles, ty... — Emily sapnęła, kręcąc głową.
To był ich najbliższy kontakt przez ostatnie miesiące.
Stłumiła uśmiech, który groził pojawieniem się i poszła znaleźć swoją najlepszą przyjaciółkę. Nie miało sensu myśleć o czymś, co było tylko niewielką chwilą między nimi.
Nie pomyślałaby, że bezsensowny pocałunek w policzek, przywołał wszystkie ich wspólne chwile.
I na co jej to było?
─────
Stiles chciał uderzyć się za to, że się odważył na zrobienie takiej głupoty.
Jak mógł jej to zrobić?
Między nimi już wystarczająco było niezręcznie, a on i tak ją pocałował. Owszem, było to w policzek, ale fizyczny kontakt między nimi był tym, co ukazało, że wciąż mu zależy. Trzy miesiące i Stilesowi wciąż było ciężko nie złapać jej ręki, nie pocałować, ani nie przytulić.
Część pochłonęła go z podekscytowania, że pomogła mu zrozumieć, co się dzieje w Beacon Hills. I to podekscytowanie pozwoliło mu być wystarczająco odważnym, aby pocałować ją w policzek jako podziękowanie. Pocałunek, który pozwolił także, aby jego usta były blisko jej.
W ostatniej chwili udało mu się przekonać siebie, by nie całować jej warg a policzek. Był niebezpiecznie blisko zrobienia czegoś, co tylko mogło pogorszyć sprawę między nimi. Nie chciał zranić jej uczuć, zmuszając do myślenia, że dokonał wyboru tylko ze względu na nią. Nadal potrzebował więcej czasu.
Wszystkie jego myśli o Emily i nieśmiertelności nagle zatrzymały się, gdy zobaczył swojego najlepszego przyjaciela.
— Scott? Scott! Hej, hej! To się nazywa Dziki Łów! — Był cały zadyszany, gdy dobiegł do Scotta. — To mit. Tylko - o ironio - najwyraźniej jest prawdziwy. Jak każdy inny mit w tym mieście, który naprawdę powinien pozostać mitem.
— Facet na koniu? — Scott zamrugał szybko oczami.
— Tak, nazywają ich Jeźdźcami Widmo. — Stiles zmarszczył brwi, gdy coś przykuło jego uwagę. — Poczekaj chwilkę. Hej! To moja koszulka. — spojrzał z niedowierzaniem na ubranego nastolatka w jego drużynową koszulkę. — Skąd to masz?
— Trener dał mi na treningu. — powiedział nastolatek, wymijając go.
— Był trening? Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? — wymamrotał.
Scott odchrząknął, wracając do tego, o czym rozmawiali.
— Dlaczego Jeźdźcy Widmo chcieliby zabrać rodziców Alexa? — zapytał Scott.
Stiles otrząsnął się i postanowił, że jutro zapyta Finstocka o sprawę koszulki. Na razie musiał powiedzieć przyjacielowi wszystko, co wiedział.
— Bo to właśnie robią. Zabierają ludzi, okej? Biegają wokół, zbierając dusze, a gdy cię zabiorą, znikasz. Ale nie tylko ciebie, ale też całą pamięć o tobie.
— Tak, jak zabrali pokój Alexa... — Scott wpatrywał się w Stilesa ze strachem. — Czy to znaczy, że Alex jest następny?
─────
Emily ogarnęło przerażenie, gdy gorączkowo pędziła, szukając go.
Dopiero po rozmowie z przyjaciółką przypomniała sobie ważną informację z lekcji sprzed wielu lat. Jeśli ktoś zobaczy Dziki Łów, już istnieje prawdopodobieństwo, że zostanie zabrany.
Z wiadomości, którą Stiles jej przysłał, wiedziała, że widział faceta z pistoletem. Facet, który był Jeźdźcem.
Kiedy go zobaczyła, zalała ją ogromna ulga.
— Stiles! — zawołała i podbiegła do niego.
Chłopak odwrócił się, patrząc na nią w szoku.
— Em? Znasz mnie? Och, dzięki Bogu. Znasz mnie!
— Znam cię. — zapewniła go i złapała za ramiona. — Ale myślę, że wszyscy zapominają.
Ani Lydia, ani Malia, które widziała, nie pamiętały, kim był Stiles.
— Widzisz go? — Chłopak spojrzał na coś za nią.
— Widzę, co? — zmarszczyła brwi, odwracając się, by się rozejrzeć.
— Faceta na koniu.
— Stiles, jeśli ich widzisz... — Emily wypuściła przerażona powietrze.
— Wiem, zabiorą mnie. Więc musisz ode mnie uciec, dobrze?
— Nie zostawię cię! — warknęła, nie chcąc stać i patrzeć, jak Stiles znika.
Młody Stilinski uspokoił się, łapiąc ją za rękę.
— W porządku, chodź! Tędy! — zaczął prowadzić ją do swojego jeepa.
— Gdzie oni są? — zapytała, gdy biegli.
— Wszędzie. — Chłopak odpowiedział, panikując, gdy Jeźdźcy wyszli znikąd. — Chodź, chodź! Em, nie patrz na nich, dobrze? Nie próbuj niczego. Oni też cię zabiorą. Po prostu nie patrz na nich.
— Nie będę!
Emily pobiegła na drugą stronę jeepa i wsiadła. Patrzyła, jak Stiles wkłada kluczyki do stacyjki, ale nagle zatrzymał się. Nie uruchomił samochodu.
— Co robisz? Musisz uciekać! — denerwowała się Emily.
— To na nic. — Stiles uświadomił sobie, odwracając się, by na nią spojrzeć. — Em, zaraz mnie wymażą. Tak jak Alexa. Zapomnisz o mnie.
— Nie. Nie, nie zapomnę. Nie zapomnę. — zaprzeczała, kręcąc szybko głową. Jednak wiedziała, że się myli.
Już teraz coś zaczęło się dziać z jej wspomnieniami o chłopaku. Powoli zaczęły zanikać.
— Em, zapomnisz. — Stiles powiedział cicho, patrząc na nią z miłością. — Po prostu spróbuj znaleźć sposób, aby sobie przypomnieć, dobrze? Pamiętasz, jak byłaś pierwszą dziewczyną, z którą tańczyłem? Albo jak się w tobie podkochiwałem od trzeciej klasy? Lub jak spędziliśmy razem lato? Pamiętasz, jak uratowałaś mi życie? — położył swoją dłoń na jej, tak że ich bransoletki były widoczne dla obojga.
— Ty też uratowałeś mi życie. — powiedziała ze łzami, wiedząc, że zmienił ją na lepsze. Nie była tą samą dziewczyną co kiedyś. Była inna, lepsza i to dzięki niemu.
— Po prostu pamiętaj... — Jego głos był ochrypł od próby powstrzymania łez, gdy patrzył jej w piwne oczy. — Pamiętaj, że cię kocham.
Wampirzyca patrzyła, jak nagle Jeździec wyciąga go z samochodu i znika. Zbłąkana łza spłynęła jej po policzku, a po chwili spuściła wzrok i otarła ją.
Emily nagle zmarszczyła brwi i zaczęła rozglądać się po samochodzie, w którym wciąż była.
— Co, do cholery?
Bez wahania wysiadła i zamknęła drzwi. Następnie odeszła, nie pamiętając ludzkiego chłopaka, którego tak bardzo kochała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro