Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Rozdział 2

Podpis

━━━

— Gotowa na pierwszy i ostatni dzień szkoły? — Eli drażnił się z brunetką, która przewróciła oczami, gdy wyciągnęła z lodówki worek krwi.

Mężczyzna oparł się o blat kuchenny, spoglądając na Emily, gdy otworzyła swój posiłek i zaczęła pić.

— Więc jak minęło lato?

— Było wspaniale. — odpowiedziała, kończąc i wyrzuciła zużytą torebkę. — Niesamowicie. Co jest nieco niepokojące, biorąc pod uwagę całe zło, które się tu zdarza. Zwłaszcza po ostatniej nocy.

— Co się stało? — zmarszczył brwi.

Emily zacisnęła usta, przypominając sobie sytuację z zeszłej nocy.

— Cóż, Scooby został zaatakowany przez wilkołaka ze świecącymi pazurami. W dodatku był tam też inny chłopak, który znał go z czwartej klasy.

— Świecące pazury i podejrzany nowy chłopak? — zamrugał z podejrzliwą miną — Niech zgadnę, twój człowiek poszedł porozmawiać z tatą i dlatego go tu nie ma?

— Tak. — Emily przewróciła oczami. — Wyszedł wcześnie porozmawiać z tatą w nadziei, że dowie się coś o tym Theo Raekenie.

— Cóż, pamiętaj, że jeśli kiedykolwiek zmęczysz się tym, że nie zadowala cię, zawsze możesz przyjść do mojego pokoju. — powiedział sugestywnie, przechodząc obok niej.

— Nigdy się tak nie stanie. Malia! Musimy iść! — zawołała kojotołaczkę, która zbiegła po schodach i obie wsiadły do samochodu wampirzycy i pojechały do szkoły.

────

W chwili, gdy dotarli do szkoły, Malia szybko uciekła, mówiąc, że musi się jeszcze pouczyć przed lekcją, mimo że to był ich pierwszy dzień.

Emily spojrzała na ukochanego niebieskiego jeepa swojego chłopaka i zobaczyła, jak wysiada z samochodu z niezadowolonym wyrazem twarzy.
Po cichu się zakradła, sprawiając, że podskoczył na jej nagłą obecność, a następnie pocałował ją w policzek.

— Hej. — przywitała się.

— Hej. — odwrócił się, chwytając plecak i zamykając drzwi.

— Myślę, że nie poszło dobrze. — Doszła do wniosku, wiedząc, że jego tata prawdopodobnie wahał się, by sprawdzić nowego chłopaka.

— Tata kazał Parrishowi sprawdzić jego przeszłość. Wszystko, co znalazł, to mandat za przekroczenie prędkości. — powiedział, kiedy zaczęli wchodzić po schodach szkoły. — Który podpisał ojciec Theo osiem lat temu.

— Co znaczy? — Emily spojrzała na niego dociekliwie.

— Kto się spieszy? — zapytał, trzymając pasy plecaka. — Ludzie, którzy próbują od czegoś uciec.

— Ile masz mandatów? — zapytała podejrzliwie.

— Zero.

— Dobra, przeformułuję to. — westchnęła. — Ile byś miał, gdyby twój tata cię nie ułaskawił?

Stiles zamrugał kilka razy, próbując je zliczyć i westchnął.

— Siedemnaście. — zobaczył jej wyraz twarzy i zmrużył oczy. — Nie rób mi osądu. Prawdopodobnie miałabyś więcej ode mnie, gdybyś nie była w stanie zmusić ludzi.

— Masz mnie. — mruknęła i zobaczyła podejrzane spojrzenie swojego chłopaka, wiedząc, że prawdopodobnie wciąż myślał o Theo. — Już rozumiem, dlaczego czujesz się zagrożony... — zacisnęła usta, wyobrażając sobie nowego chłopaka. — Jest serio przystojny, buźkę też ma ładną. W dodatku wiele dziewczyn dziś będzie mdlało na jego widok. Jest też wilkołakiem, co oznacza, że jest silny. Zdecydowanie powinieneś czuć się zagrożony.

Stiles zmrużył oczy z zazdrości.

— Dziękuję za informację. — mruknął, wymachując rękami. — Teraz jestem bardziej niż wcześniej!

Emily przygryzła wargę, by powstrzymać się od uśmiechu.

— Chcesz, żebym go torturowała? Bo mogę to zrobić. Nie byłoby zbyt trudno zmusić go do złamania lub oderwania sobie tego i owego... — Jej oczy zaiskrzyły się na myśl o torturowaniu kogoś.

— Nie, nie chcę, żebyś go torturowała. — Stiles westchnął, potrząsając głową, na co Emily westchnęła rozczarowana.

— Jesteś pewien? Ani trochę?

— Nie, Em. — posłał jej rozbawione spojrzenie. — Bez względu na to, jak bardzo chcę informacji o tym chłopaku, nie będziesz go torturować. — powiedział. — Poza tym mam plan. Są kroki, aby zrobić to dobrze.

— Jakie kroki?

— Sprawdzamy fakty, szpiegujemy i... I łapiemy go na gorącym uczynku.

Emily zerknęła za siebie, gdy zauważyli, że Theo wysiadł z samochodu i pomachał im. Dziewczyna spojrzała na swojego chłopaka, który wyglądał, jakby próbował nie patrzeć na nowego znajomego.

— Dlaczego jesteś taki podejrzliwy w stosunku do niego?

— Ponieważ pamiętam Theo z czwartej klasy... — zmarszczył brwi. — To nie Theo.

────

— No proszę!

Emily wydęła wargi, wpatrując się w kojotołaczkę przed sobą i zerknęła na ukochany samochód.

— No, ale... — Emily ciągnęła niepewna, czy chce pozwolić niedoświadczonej dziewczynie prowadzić swój samochód.

— Obiecuję, że go nie rozbiję! — Malia założyła dłonie na piersi.

Wampirzyca westchnęła i wyciągnęła klucze.

— W porządku.

Malia uśmiechnęła się szeroko i przytuliła ją mocno, biorąc klucze, a następnie zajmując miejsce kierowcy. Emily zamknęła oczy.

— Będę tego żałować. — wyszeptała i usiadła na miejscu pasażera. — W porządku, uruchom go. — Kojotołaczka zrobiła to i zapięła pasy. — Jeśli to konieczne, dostosuj lusterka, a kiedy będziesz gotowa, możesz rozpocząć jazdę.

— W porządku. — mruknęła, postępując zgodnie z instrukcją i wpatrywała się przed siebie, po czym przestawiła biegi i położyła ręce na kierownicy.

Nacisnęła pedał gazu, a samochód ruszył trochę za szybko, zanim nacisnęła pedał hamulca i samochód zatrzymał się tuż przed uderzeniem w drzewo.

Malia spojrzała na wampirzycę i posłała jej zakłopotany uśmiech.

— Ups.

— Mogłabym zacząć krzyczeć, ale nie chce mi się. — Emily powiedziała z ulgą, że kojotołaczka nie uderzyła samochodem w drzewo. — Ale myślę, że będziesz potrzebować nauczyciela, który cię nauczy, jak nikogo nie zabić.

— Okej... — Malia wydęła wargi. — Ale kogo?

Oczy Emily skierowały się na znajomego mężczyznę, który stał przy niebieskim samochodzie z kolejką nowych uczniów chcących się zapisać na lekcje jazdy.

Uśmiechnęła się.

Yukimura.

────

Po poproszeniu byłego nauczyciela historii o udzielenie lekcji Malii obie poszły na zajęcia, a po nich spotkały się z przyjaciółmi w bibliotece, w której zgodzili się wspólnie uczyć.

Chociaż w rzeczywistości wyglądało to tak, że Emily przeglądała czasopismo, a Scooby i jego dziewczyna się uczyli. Malia zastanawiała się nad problemami matematycznymi, które Lydia jej zadała jako forma ćwiczenia. Stiles, którego dopiero teraz podszedł do stołu, przy którym siedzieli. Scott patrzył, jak jego najlepszy przyjaciel stawia przed nimi dwa arkusze papieru.

— Więc znalazłeś coś?

— Kolejny podpis. — powiedział Stiles, wyglądając na dumnego z siebie, że coś znalazł. — To jest podpis taty Theo na mandacie za przekroczenie prędkości sprzed ośmiu lat. A to, podpis na formularzu przeniesienia do Beacon Hills High School sprzed kilku dni.

— Jak dostałeś jego formularz przeniesienia? — Scott spojrzał na przyjaciela. — Nie włamałeś się do sekretariatu, prawda?

— Nie, nie włamałem się do sekretariatu — Stiles zrobił urażoną minę.

Wszyscy spojrzeli na niego z minami, że i tak mu nie wierzą, oprócz Emily, która w dalszym ciągu zajmowała się magazynem.

— Okej, mogłem się włamać do sekretariatu.

— Użyłeś hasła, prawda? — powiedziała wprost Malia, na co alfa zmarszczył brwi.

— Co?

— Zmusiłam personel by na jedno hasło dali Stilesowi, to, czego będzie potrzebował. — powiedziała Emily, przewracając następną stronę. — Powiedziałam o tym Malii i Lydii, ponieważ wiesz, że omijanie lekcji wydaje się czymś, co nie wygląda dobrze na świadectwie i w papierach. — spojrzała na niego. — To dlatego nie powtórzyłeś roku.

— Czy możemy po prostu skupić się na podpisach? — zapytał Stiles, przerywając ich wymianę zdań i ignorując wyraz zdziwienia na twarzy Scotta i Kiry. — Są inne.

— Są trochę inne.

— Są zupełnie inne! — zaczął się frustrować. — Spójrzcie na to. Doskonały przykład kryminalisty.

— Więc teraz Theo nie jest Theo, a jego rodzice nie są jego rodzicami?

— Ktoś nie jest kimś! — wykrzyknął Stiles. — A kiedy się tego dowiem, kim naprawdę jest ten ktoś, to będzie miał poważne kłopoty.

— Ale nikt nie zrobił nic złego... — Scott powiedział cicho.

— Jeszcze. — zadrwił Stiles. — Jeśli rodzice Theo są psychicznymi zabójcami, to oczywiście nie powinniśmy mu ufać, prawda?

— Moi rodzice to Peter i Pustynna Wilczyca. — Malia spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.

Stiles spojrzał na swoją dziewczynę, by uzyskać pomoc, ale rzuciła mu lekceważące spojrzenie.

— Ja też nie mam kolorowej przeszłości i nie chce mi się nigdzie iść. — próbowała przypomnieć mu, jak zabiła ojca, który zabił jej matkę i Mateo, nie wspominając już o tym, że zabiła własną siostrę.

— Okej... — westchnął Stiles — W porządku. Wiecie co? Sam to rozwiążę. Nie potrzebuję cię, ciebie ani ciebie. — Wskazał na nich, zanim spojrzał na swoją dziewczynę, która uniosła brew, jakby wyzywając go do powiedzenia jej czegoś. Posłał jej mały uśmiech, po czym pocałował ją w usta. — Widzimy się później. — Zanim odszedł, krzyknął: — Nie potrzebuję nikogo!

────

— Naprawdę to powiedział?

Stiles zamruczał, gdy Emily przeczesywała palcami jego włosy, a jego głowa leżała na jej brzuchu.

— Tak, to znaczy, widziałaś go w moich wspomnieniach, prawda? To było dziwne. — mruknął, czując się odrobinę winny, że śledził Theo, który zostawiał kwiatek swojej zmarłej siostrze. — Powiedział naprawdę dziwne rzeczy.

To było podejrzane, jak Theo zakładał, że tak naprawdę uda mu się być częścią ich stada.

Emily spojrzała na chłopaka z góry i chciała przywołać małą sprzeczkę z najlepszym przyjacielem, ale pomyślała, że ​​nie będzie chciał o tym rozmawiać.

— Więc szczeniak wpadł w dziurę? — zapytała, zmieniając temat.

Stiles przycisnął twarz do jej brzucha, aby stłumić chichot.

— Tak. Byłem szczerze zaskoczony, że to nie ja w nią wpadłem. — mruknął, ciesząc się, że dziewczyna nadal bawi się jego włosami.

Emily zachichotała.

— Jesteś strasznie niezdarny. — droczyła się.

Stiles uniósł głowę i zawisł nad dziewczyną, obrzucając ją urażonym spojrzeniem.

— Nie cały czas.

— Mogłabym dać ci listę sytuacji, ale... — Jej spojrzenie pociemniało z pożądania. — Wolałabym raczej zerwać z ciebie tę bluzę. Nie sądziłam, że możesz wyglądać seksownie w bluzie z kapturem — zadumała się.

— Naprawdę myślisz, że wyglądam w tym seksownie? — Jego brązowe oczy wpatrywały się w nią z rozbawieniem.

— Przestańmy o tym mówić. — usiadła, opierając się na kolanach, kiedy zsunęła koszulkę, zostając w czarnym koronkowym staniku, który ledwie coś zasłaniał, a następnie połączyła ich usta.

Stiles odsunął się, by ściągnąć bluzę, zanim ponownie ją pocałował.

Tej nocy dali się ponieść żądzy. Przestało mieć znaczenie to, że za kilka godzin musieli wstać do szkoły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro