Rozdział 19
Rozdział 19
Zjedzony Bliźniak
━━━
— Jesteś okropnie cicho. — Podczas jazdy, Emily spojrzała na krótkowłosą dziewczynę, która siedziała na miejscu pasażera.
Właśnie spędzili ostatnie godziny, szukając Coreya i Masona, ale nie mieli szczęścia ich znaleźć. Teraz jechali do domu, żeby przebrać się i odpocząć, zanim wrócą do domu Scotta, żeby wymyślić nowy plan. Malia przez całą drogę wierciła się niespokojnie na fotelu.
— Cóż, moja mama pojawiła się dziś wieczorem — powiedziała z wahaniem o tym, jak Corrine zagroziła stadu. — A teraz Stiles jest jej celem. Nie chciałam, żeby tak się stało. Przepraszam.
Wampirzyca rzuciła na nią okiem, zauważając, jak bardzo to wpłynęło na dziewczynę.
— To nie twoja wina, że twoja mama wybrała Stilesa jako cel. Będę miała na niego oko.
— Jesteś pewna? To znaczy, ostatnio nie rozmawiacie ze sobą... — mruknęła Malia, zauważając napięcie między parą.
Wyraz twarzy Emily lekko osłabł na jej słowa.
— Nie jestem do końca pewna, co mogę mu powiedzieć. Nie byłam najmilszą osobą, kiedy moje człowieczeństwo było wyłączone.
— Byłaś torturowana przez Potwornych Doktorów. — zaczęła Malia. — Masz każde prawo we wszechświecie być zdystansowana i jeśli nie czujesz się komfortowo przebywając przy nim, mogę zapewnić mu bezpieczeństwo. — powiedziała łagodnie kojotołaczka. — Nie musisz też pomagać Masonowi, jeśli nie chcesz. Nikt cię za to nie będzie winić.
— Chcę pomóc. Nie mogę dalej siedzieć bezczynnie i słuchać Eli, który bawi się w terapeutę i próbuje przekonać mnie do mówienia o swoich uczuciach. — sapnęła Emily. — Robiłam to przez ostatnie kilka dni, bo nie chciałam z wami rozmawiać, ale to już mnie męczy. To znaczy... Nie jestem gotowa na rozmowę ze Stilesem, ale to nie znaczy, że nie będę go chronić. Nadal dbam o niego i nie pozwolę, by ktokolwiek go skrzywdził. — dokończyła, trzymając wzrok twardo na drodze.
─────
Następnego dnia, po ustaleniu nowego planu znalezienia Masona, Emily dołączyła do Stilesa w drodze na posterunek szeryfa. Lydia zdecydowała się pojechać z nimi, aby porozmawiać z Parrishem.
— Lydia? — Emily zapytała cicho, powodując, że dziewczyna zatrzymała się przy niej.
Stiles obejrzał się za siebie, zauważając dziewczyny, które pozostały w tyle.
— Zaczekam w środku. — mruknął niezręcznie, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie mają sobie coś do powiedzenia. I tak musiał porozmawiać z tatą, więc wszedł szybko na posterunek.
— Co się stało? — zapytała delikatnie, wpatrując się z ciekawością w przyjaciółkę.
— Po prostu... Chciałam powiedzieć... — Emily zawahała się lekko przed powiedzeniem tego słowa. — Przepraszam. Za wszystko, co ci powiedziałam. Za sposób, w jaki to wszystko powiedziałam. Nie powinnam była tego mówić... — Wampirzyca czuła się okropnie przez swoje działania i chciała to jak najszybciej naprawić.
Lydia zauważyła, jak skruszona była jej przyjaciółka. Jej spojrzenie od razu złagodniało.
— Wiem, że nie chciałaś powiedzieć żadnej z tych rzeczy, ale miałaś rację. On i ja nie czekaliśmy zbyt długo na związek, ale nie żałuję. — Lydia powiedziała szczerze. — Biorąc pod uwagę, jak niebezpieczne jest nasze życie... Nie chcę pewnego dnia obudzić się, żałując, że nie wykorzystałam tej szansy. Nawet jeśli nasz związek się nie ułoży, przynajmniej będę wiedziała, że próbowałam.
— Więc nie jesteś na mnie zła za to, co powiedziałam o Allison? — zapytała Emily, wpatrując się w Lydię, zaskoczona jej wyznaniem.
Banshee uśmiechnęła się do niej delikatnie i potrząsnęła lekko głową.
— Oczywiście, że nie. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i wiesz co powiedzieć, żeby mnie zdenerwować. I zrobiłaś to. Ale wiem, dlaczego... Bo próbowałaś mnie od siebie odepchnąć. — Lydia zauważyła zaskoczenie na twarzy dziewczyny czystej krwi i zachichotała lekko. — Emily, jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Oczywiście, że zorientowałam się, co próbujesz zrobić. Zresztą Eli zadzwonił do mnie i powiedział o tym.
— Co za dupek. Obiecał, że nikomu nie powie. — Emily mruknęła pod nosem, przypominając sobie swoją pijaną spowiedź, która odbyła się kilka dni temu, gdy była zajęta użalaniem się nad sobą. — Proszę, nie mów nic Stilesowi. Planuję mu powiedzieć to sama, ale po tym, jak cały ten bałagan się zakończy.
— Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? — zapytała Lydia, a na jej twarzy było wymalowane zatroskanie.
Emily wypuściła powietrze i posłała truskawkowej blondynce spojrzenie mówiące, jak bardzo zdecydowana była. Nic nie zmieni jej zdania.
— Chodź. Powinniśmy wejść do środka. — Emily mruknęła, kierując się w stronę posterunku szeryfa.
─────
— Wciąż nie ma wiadomości od Scotta i Liama. — westchnął Stiles, gdy wrócił do biura ojca.
— Na pewno to dobry pomysł? — Lydia spojrzała na dwójkę przyjaciół z niepokojem.
— Uch, nie. Nikt nie uważa, że to dobry pomysł. — stwierdził szybko, zerkając na Emily, która stała obok Lydii.
— To znaczy, że ufacie Theo? — zapytał szeryf, wbijając niedowierzający wzrok w Stilesa.
— Nie. — syn poprawił ojca, wyglądając na niesamowicie zmęczonego. — Wykorzystujemy go.
Emily zamrugała parę razy, nie wierząc w to, co właśnie usłyszała.
— Wiesz, że prawdopodobnie to on nas wykorzystuje? — zauważyła, marszcząc brwi.
Stiles spojrzał na nią, zdziwiony, że postanowiła dołączyć do konwersacji.
— To nawet bardziej niż prawdopodobnie. Ale staramy się ukryć wszystkie miejsca, w których Mason mógłby się pojawić. Malia i Braeden są w domu Scotta. — odpowiedział, nie mogąc oderwać wzroku od Emily.
— Melissa jest w szpitalu. — poinformował Noah, a jego spojrzenie zatrzymało się na parze. Od razu zauważył dystans między nimi i zastanawiał się, czy wszystko jest w porządku.
— Hayden i Corey są w szkole. — Lydia powiedziała.
— Ktoś musi znaleźć Masona. — Emily westchnęła.
— Miejmy nadzieję, że znajdą Masona, a nie Bestię. — Banshee wypuściła głośno powietrze.
Nagle w biurze szeryfa rozniósł się dźwięk dzwoniącego telefonu Emily. Wyciągnęła go z kieszeni spodni, by zobaczyć, że to Malia próbuje się do niej dodzwonić.
— Muszę odebrać. — Emily szybko spojrzała na trójkę i wyszła z pomieszczenia. Nacisnęła na ekranie zielone kółeczko, od razu się odzywając. — Nic mu nie jest Malia, przestań się tak martwić.
— Jesteś pewna? — Kojotołaczka nie chciała, aby jej matka zabiła jednego z jej przyjaciół. — Wiesz, że jedno słowo i już jadę.
— Przebywanie w domu otoczonym popiołem górskim jest tym, co zapewni ci teraz bezpieczeństwo, a ja już powiedziałam, że poradzę sobie z ochroną Stilesa. — Emily westchnęła ciężko. — Przestań się o niego martwić i bądź czujna na wypadek, gdyby twoja matka złożyła ci kolejną wizytę. — powiedziała i rozłączyła się, zanim dziewczyna zdążyła się odezwać.
— Dlaczego Malia martwi się o mnie? —
Emily usłyszała za sobą głos i lekko podskoczyła, odwracając się, by spotkać się ze Stilesem który przyglądał się jej uważnie.
— Jej Malii zagroziła, że cię zabije. Powiedziałam, że będę cię pilnować. — wyznała. — Nie martw się o to. — dokończyła leniwie i usiadła ciężko na sofie. Stiles zajął miejsce obok niej.
— Jak mogę się nie martwić? Matka Malii jest zawodowym zabójcą i teraz chce mnie zabić. Mam prawo być zdenerwowany. A ty lub Malia powinniście mi o tym powiedzieć. — oburzył się i spojrzał zdeterminowany na Emily. — Wiesz co? Potrzebuję broni lub czegoś na wypadek, gdyby przyszła.
— Stiles, zamknij się na sekundę. — Dziewczyna warknęła, a jego oczy rozszerzyły się na jej ton. Następnie wampirzyca spojrzała na niego poważnie. — Wiem, że sprawy między nami są dziwne i musimy o tym później porozmawiać, ale wiedz, że zapewnię ci bezpieczeństwo, bez względu na wszystko. Więc nie martw się o mamę Malii, dobrze? — zapytała, a jej wzrok zdelikatniał, gdy spotkała spojrzenie Stilesa.
Chłopak patrzył na nią przez chwilę i westchnął, kiwając lekko głową.
— Okej. — westchnął i oparł się o oparcie. — Ale musisz mi obiecać, że nie narazisz się, aby mnie ochronić. Nie mogę znieść myśli, że będziesz ranna przeze mnie. Znowu.
— Stiles... — mruknęła cicho, gdy uświadomiła sobie, że chłopak wini się za to, co się stało z Doktorami. — Nie winię cię za to, co się stało. Po prostu czekali na okazję i wykorzystali ją, gdy tylko nadszedł odpowiedni czas.
— Ale powinienem był się domyślić, że coś jest nie tak. — Jego głos lekko się załamał, przypominając sobie łzy Emily, które wylała, gdy włączyła człowieczeństwo. — Nienawidzę tego, że mnie tam nie było, ale obiecuję, że nie pozwolę, aby coś ci się znowu stało.
Piwne oczy wampirzycy złagodniały na jego słowa i coś błysnęło w jej spojrzeniu. Coś, czego Stiles nie mógł rozszyfrować.
Dziewczyna już się nie odezwała, przez co siedzieli w milczeniu. Obydwoje mieli jeszcze wiele do powiedzenia, ale wiedzieli, że nie jest to odpowiedni czas i miejsce, aby zaczynać tę rozmowę.
─────
Lydia podeszła do pary i zauważyła, że Emily wpatruje się uważnie w Stilesa, który spał obok niej z otwartymi ustami. Wyraz twarzy dziewczyny, którą widziała paręnaście minut wcześniej, zamienił się teraz w smutek.
Banshee odchrząknęła głośno po wejściu do biura, od razu ujawniając swoją obecność. Stiles zerwał się z miejsca, siadając do pionu i rozglądnął się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na Lydii, która stała obok niego z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
— Co? Co się stało? Kto umarł? — Stiles wymruczał głośno, lecz dalej był zaspany.
— Nikt. — powiedziała Lydia. — Przynajmniej na razie.
— Wciąż próbujesz dowiedzieć się, dlaczego Mason jest Bestią? — zapytała lekko zmartwiona Emily.
— Wiem, dlaczego jest Bestią. — Trójka nastolatków obróciła głowy w stronę drzwi, przez które weszła Melissa. — Mason urodził się z zespołem podwójnej embolizacji.
— Masz na myśli resorpcję płodu? — Lydia zapytała wyraźnie zdziwiona. — Miał bliźniaka w macicy?
Melissa zwróciła swój wzrok ku Lydii.
— Co tłumaczy dwa zestawy DNA. — przytaknęła pani McCall.
Emily i Stiles wyglądali na niesamowicie zagubionych, wpatrując się w dwie kobiety.
— Czy ktoś mógłby to powiedzieć słowami, które mają nie więcej niż trzy sylaby? — zapytał zirytowany Stiles.
— Mason zjadł swojego bliźniaka. — Melissa powiedziała wprost.
— O Boże...
— Och chciałabym zjeść swoją bliźniaczkę... — Emily mruknęła ponuro, myśląc o tym, jak wiele jej problemów rozwiązałoby się, gdyby tak się stało.
Stiles spojrzał na nią z rozbawieniem, podczas gdy dwie kobiety zignorowały jej wypowiedź.
— Ale to na pewno to? — zapytał Stiles, powracając wzrokiem w stronę Melissy.
— Nie wiem. Dziwnie brzmi, więc uznałam, że to ważne. — Pielęgniarka westchnęła.
— To musi coś oznaczać. Musi... — Lydia powiedziała, a Melissa pokazała im zdjęcie Masona z USG.
Stiles szybko zasugerował, że powie i tym Deatonowi. Miał nadzieję, że weterynarz będzie miał coś, co może im pomóc.
Chłopak szybko opuścił posterunek szeryfa w towarzystwie Emily i udali się do kliniki weterynaryjnej. Melissa z kolei wróciła do szpitala, podczas gdy Lydia została na posterunku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro