Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Rozdział 18

Dystans 

━━━

Liam spojrzał na starszych członków stada, gdy siedzieli zgromadzeni w bibliotece.

— Mason powiedział, że nie chodzi tylko o transmisję częstotliwości. To musiał być naprawdę silny sygnał.

— I to powoduje, że Bestia się przemienia? — zapytała Lydia, wpatrując się w betę.

Stiles zmarszczył brwi. Jego brązowe oczy spojrzały w kierunku Emily, która siedziała cicho obok Lydii. Minęło kilka dni, odkąd wróciła jej ludzkość. Jednak wszyscy zwrócili swoją uwagę na Bestię, która obecnie biegała po miasteczku, zabijając ludzi.

— Nie. Nie sądzę, że o to chodzi. — Scott zabrał głos. Jego wzrok spoczywał na Lydii. — Zeszłej nocy Argent powiedział, że robi się mądrzejsza. Co, jeśli Potworni Doktorzy próbują przyspieszyć rozwój Bestii? Ważną częścią jest to, że zmienia się w wilkołaka.

— Jak Peter. — Lydia mruknęła, a Scott spojrzał na nią.

— Właśnie. Kiedy Peter był alfą, stawał się silniejszy z każdą pełnią. W końcu oparzenia się zagoiły i wrócił do normy.

— Więc Potworni Doktorzy nie chcą czekać na pełnię? — Liam cicho zapytał.

— Chcą, aby Bestia była silna tak szybko, jak to możliwe.

— Z powodu Parrisha.

— Więc jeśli tak się stanie dziś wieczorem, co zrobimy? — Stiles wyciągnął zdjęcie. — Mamy tylko jedną wskazówkę. To pochodzi ze szpitala. Ten, kto czai się w Bestii, ma rozmiar butów czterdzieści nieokreślonej marki.

— Nieokreślonej? — Lydia zmarszczyła brwi.

— To częściowy wydruk. — wyjaśnił. — Zasadniczo to wszystko, co mogliśmy uzyskać, biorąc pod uwagę cały ogień, krew i... Rzeź.

— Ile jest butów w rozmiarze czterdzieści? — zapytał Scott.

— Tylko jedne, z krwią Parrisha na podeszwie.

— Więc próbujemy odwołać mecz? — dopytał Liam.

— Nie, nie, zagramy, ale będziemy musieli się modlić, żeby nie zamieniło się to w przesiąkniętą krwią masakrę. — powiedział sarkastycznie Stiles.

— Okej, ale, um... Czy nie stracimy szansy na złapanie tego czegoś? — Liam wyjaśnił nerwowo.

— Nie wiemy, czy tak się stanie. Może to być zwykły mecz lacrosse. — powiedziała Lydia, próbując brzmieć optymistycznie. Jej spojrzenie padło na przyjaciółkę, która milczała. Tak naprawdę przyjechała tylko z powodu błagań Lydii. — To możliwe, prawda?

Stiles skinął głową, ale jego twarz pokazała, że ​​nie był tak optymistyczny, jak ona.

— To absolutnie możliwe.

— Więc odwołujemy mecz?

— Musimy. — Stiles potwierdził, a wszyscy wstali.

Chłopak spojrzał na Emily, która unikając jego wzroku szybko odeszła. Ze smutkiem wpatrywał się w jej wycofującą się postać.

W ciągu ostatnich kilku dni, odkąd odzyskała ludzkość, unikała kontaktu z nim. Nie miało znaczenia, ile razy próbował do niej napisać lub zadzwonić, ona go ignorowała. Chciał jej jakoś pomóc. Zawsze dbał o to, aby siedzieć obok niej w klasie lub odwieść ją do domu swoim jeepem.

Musiał się upewnić, że jest bezpieczna. Nie mógł jej wcześniej ochronić i nie zamierzał ponownie zawieść.

─────

— Mason, znasz swoją rolę?

Wspomniany chłopak skinął głową.

— Corey i ja włamujemy się do autobusu Devenford i sprawdzamy ich buty.

— Ja niszczę furgonetki telewizyjne. — powiedziała Malia.

— Tuż przed gwizdkiem trener przegrywa grę. — Stiles kontynuował.

— A reszta z nas szuka rozmiaru czterdzieści z zakrwawioną podeszwą. — Emily mruknęła, choć nie chciała tu być, to potrzebowała odwrócenia uwagi. Aktywnie unikała wzroku Stilesa, odwracając głowę od niego.

— A tak z ciekawości... — Malia nerwowo zerknęła między nich. — Co, jeśli to nie zadziała? Co, jeśli będziemy musieli stawić temu czoła? Nie chcę przywoływać złych wspomnień, ale Scott wciąż goi się po tym, co zrobił mu Theo.

— Nie, już nie. — Stiles wyrzucił z siebie, a jego oczy powędrowały w stronę przyjaciela.

— Ma rację. — Scott potwierdził, podnosząc koszulę, aby pokazać, że jego rana zniknęła. — Stało się to w nocy, kiedy Emily odzyskała ludzkość. Uzdrowiłem się. Kiedy znów byliśmy razem, kiedy znów byliśmy stadem. Bestia nie ma stada. Nie tak jak my. — powiedział, wyglądając na pewnego siebie. — Możemy to zrobić. Nikt dziś nie umrze.

─────

Emily stała przy trybunach, czekając, aż wszyscy usiądą, aby mogła spróbować dowiedzieć się, kto ma krew na butach. Jej piwne oczy powędrowały w stronę Finstocka, który odmówił rezygnacji z gry i westchnęła.

Gra się rozpoczęła i wszyscy zajęli miejsca. Powoli skupiała się na zapachach, idąc za trybunami.

Spojrzała na boisko i uniosła brew, zaskoczona nagłym agresywnym zachowaniem Kiry, która grała na boisku. Właśnie takie zachowanie spowodowało, że nagle wyrzucili ją po tym, jak uderzyła kijem Bretta w twarz.

Emily napotkała spojrzenie Scotta i krótko skinęła mu głową, zanim ruszyła za Kirą. Po cichu podążała za kipiącą ze złości Kitsune, która weszła do szkoły. Nagle zatrzymała się na korytarzu i odwróciła się w stronę Emily. Kitsune spojrzała na nią gniewnie, mówiąc coś po japońsku.

— Nie mam pojęcia, co właśnie powiedziałaś. — przyznała wampirzyca.

— Czego chcesz krwiopijco? — Kitsune wycedziła, a jej akcent był dziwny.

— Cóż to oczywiste, że jesteś lisem. Kira jest zbyt uprzejma, by powiedzieć coś tak niegrzecznego. — Emily zamyśliła się i ledwo wzdrygnęła, gdy lisica uderzyła ją kijem w twarz. Wytarła kącik ust, by usunąć odrobinę krwi. — Ale to było niepotrzebne. — powiedziała tuż przed atakiem Kitsune.

Emily zdawała się wyładowywać swój gniew na Kitsune, która nagle wydawała się o wiele silniejsza niż gdyby to była zwyczajna Kira.

Obie znalazły się w szatni, uderzając się nawzajem złamanym kijem do lacrosse. Ale ponieważ Kitsune była przyzwyczajona do władania mieczem, miała przewagę. Dźgnęła Emily w brzuch, gdy obie wpadły z powrotem na korytarz. Wtedy pojawił się Scott, który usłyszał walkę z boiska i przyszedł ich zatrzymać.

— Kira, przestań! — ostrzegł swoją byłą dziewczynę, następnie spojrzała na Emily, która odrzuciła kij do lacrosse. — Wszystko w porządku?

— Jest okej. — mruknęła, wciąż wkurzona, że ​​Kitsune zdołała ją skrzywdzić. — Lis ją kontroluje.

Kitsune zaatakowała ich ponownie. Scott ryknął na uzbrojoną - tym razem - w miecz dziewczynę, której oczy nie były już ciemne. Kira spojrzał na nich przerażona.

— Co ja zrobiłam? — wyszeptała ze łzami w oczach. — Zaatakowałam cię. Tak mi przykro.

— W porządku. — Emily machnęła ręką na przeprosiny, spoglądając na koszulkę. — Jestem zła, że nie mogłam ci oddać.

Kira spojrzała na nich i zobaczyła spojrzenie, którym nią obdarzyli.

— Co? — odparła, po czym skierowała się w stronę drzwi, by wyjść.

— Czekaj! — Scott powiedział nagle, marszcząc brwi, starając się skoncentrować.

Potem usłyszeli krzyki i ryk. Szybko zamknął drzwi i cała trójka przycisnęła się do ściany, słysząc ciężkie kroki Bestii przebiegającej obok pomieszczenia, w którym się znajdowali.

— Czy to...? — Kira ciągnęła drżącym głosem. Nie spodziewała się, że Bestia będzie aż tak wielka.

Jak mieli pokonać takie stworzenie?

Dopiero chwilę później, gdy wybiegli z pomieszczenia, poznali tożsamość Bestii. To był najlepszy przyjaciel Liama - Mason.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro