Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Rozdział 10

Potworni Doktorzy 

━━━

Eli szybko wysiadł z samochodu, gdy tylko zobaczył znajomy, rozbity czarny pojazd. Natychmiast zaczął rozglądać się za przyjaciółką.

— Emily?

Nie widział po niej śladu, dopóki nie nadepnął na coś. Spojrzał w dół, by zobaczyć jej telefon leżący na ziemi.
Podniósł go i rozejrzał się. To oczywiste, że nie zostawiłaby tak telefonu na ziemi.

Był pewien, że po drugiej stronie, przed przerwanym połączeniem usłyszał, jak została ogłuszona.

Przepadła. A raczej została zabrana.

─────

Emily otworzyła oczy i jęknęła, dostosowując się do oświetlenia w pomieszczeniu. Jej piwne oczy zeskanowały pokój, w którym była. Z niesmakiem przyznała, że jest brudny i dziwnie pachniał. Kiedy próbowała usiąść, zdała sobie sprawę, że została przywiązana do prowizorycznego siedzenia lub po prostu stołu.

Jej usta również były zakryte.

Oddech Emily powoli stawał się coraz cięższy. Panika osiągnęła apogeum, gdy nad nią zaczęli pojawiać się Potworni Doktorzy.

— Obudziła się?

Oczy dziewczyny rozszerzyły się, gdy zobaczyła skalpel w dłoni jednego z Doktorów. Podniósł jej koszulkę, zanim zrobił nacięcie. Zacisnęła szczękę na ból pochodzący z rany. Choć już po chwili czuła, że ​​zaczyna się leczyć. Ale potem znów ją przecięli, jakby sprawdzali, jak szybko się uzdrawiała.

Jej serce zaczęło bić szybciej, gdy pojawił się inny Doktor, ale ten trzymał kroplówkę z numerem cztery. Wzdrygnęła się, gdy wbili igłę w jej ramię. Patrzyła, jak krew zaczyna wlewać się do torby.

Pobierali jej krew.

Wyglądało na to, że zamierzają użyć jej do wytworzenia kolejnej Chimery... Z jej krwią.

Oczy Emily rozszerzyły się, gdy zobaczyła trzeciego Potwornego Doktora, który podniósł piłę i zaczął iść w jej kierunku.

Zaczęła drżeć, krzyczeć, ale pasek zakrywający jej usta, uniemożliwiał jej to.

─────

— Stary, właśnie wróciłem od mechanika! — wykrzyknął Stiles, rozmawiając przez telefon.

Po przebudzeniu Scott zadzwonił do niego, w sprawie zabrania Liama ​​i Hayden. Wraz z Malią i Masonem poszli przeszukać tunele, aby sprawdzić, czy uda im się kogoś znaleźć. Lydia i Theo pozostali, aby pilnować Coreya. Stiles wykorzystał okazję, by pojechać do szpitala, aby ostrzec ojca, żeby pozwolił zabrać komuś te ciała.

— Jeśli zbiornik paliwa nie pękł, to jak zaczął się pożar? Spontanicznie się zapalił? To twoja odpowiedź? Żartujesz?— Nagle rozłączył się i spojrzał na ojca, który patrzył na niego surowo.

— Co ty tutaj robisz?

— Tato, musisz pozwolić zabrać ciało. — powiedział, rozłączając się, gdy szedł obok ojca. — Zaufaj mi.

— Wykonuję swoją pracę, Stiles.

— Tak, byłeś bardzo zajęty aresztowaniem ludzi, o których wiesz, że są niewinni. — mruknął, odnosząc się do Kiry, którą oskarżono o zamordowanie kogoś.

Sprawdził telefon i zobaczył, że Eli do niego dzwoni, ale zignorował go.

— Idź do domu. — powiedział surowo Noah, gdy wszedł do windy. — Już. To nie podlega dyskusji. — Stiles wszedł do windy za ojcem, zanim drzwi zdążyły się zamknąć. — To było do przewidzenia... Wiesz, Clark wspominała coś o... Kartach do biblioteki. Wszyscy macie dostęp po godzinach?

Brunet skinął głową.

— Tak. Pokazałbym ci moją, ale zgubiłem ją kilka tygodni temu. — skłamał i znów spojrzał na swój telefon.

Noah spojrzał na syna, który najwyraźniej na niego nie patrzył i postanowił nie wykłócać się o jego odpowiedź.

─────

— Cholerny Stilinski! — Eli wymamrotał gniewnie pod nosem, gdy trzasnął telefonem o blat.

Malia nie odebrała, a teraz wydawało się, że chłopak Emily go ignoruje.

Pomyślał, że może oboje będą mieli jakieś wskazówki, kto lub co zabrałoby jego przyjaciółkę. Zadzwonił już do Lydii, ale nie widziała Emily od wczoraj, a ponieważ nie chciał jej martwić, skłamał, mówiąc, że myślał, że może go po prostu ignoruje.

Dopóki Banshee nie odczuwała żadnych oznak zbliżającej się śmierci, nie miał co panikować.

─────

Był już następny dzień i Eli wciąż nie znalazł Emily.

Rozejrzał się po lesie, myśląc, że może tam była, ale nie mógł nawet wyśledzić jej zapachu.

Po prostu zniknęła.

Gdy wrócił do domu, wszedł do salonu i jego wzrok padł na książkę, którą mu dała. Nie wspomniała, że ​​ma jakieś wspomnienia. Przełknął ciężko, zastanawiając się, czy ją zabrali i postanowili coś zrobić.

Wciągnął powietrze i ponownie wyszedł. Wiedział, że musi jej wciąż szukać.

Musiał ją znaleźć.

─────

Już po kilku godzinach, Emily zrezygnowała z krzyczenia, zdając sobie sprawę, że nie ma to sensu, ponieważ nikt jej nie usłyszy.

Potworni Doktorzy ciągle ją rozcinali, mając nadzieję, że może dowiedzą się więcej o jej rodzaju. Nadal mieli plan ożywienia Bestii z Gevaudan, ale to nie znaczyło, że nie mogli dowiedzieć się czegoś więcej o wampirach czystej krwi.

Głos Emily był ochrypły od krzyków. Ledwo mogła mieć otwarte oczy, a jej świadomość przychodziła i odchodziła.
Ból był zbyt wielki i zbyt męczący. Pobrali od niej mnóstwo krwi i wciąż kontynuowali na niej testy.

Jej myśli były wszędzie, byle nie w tamtym pomieszczeniu.

Możesz to przetrwać, Emily.

Jej piwne oczy powoli powędrowały na postać za oprawcami. Minęło trochę czasu, zanim zorientowała się, kto to jest.

— Mateo... — Cicho wyszeptała jego imię.

Doktorzy nie zwracali na nią uwagi, gdy patrzyła w bok.

— Czy ja umieram?

Nie możesz umrzeć, pamiętaj o tym. — przypomniał miękkim tonem.

Gdyby nie była torturowana i głodna, pomyślałaby, że jest prawdziwy. Ale nie był. Chociaż mimo to jego widok przyniósł jej pewien komfort.

Oblizała suche wargi, skomląc, kiedy poczuła, jak ręce Doktorów ocierają się wokół jej wnętrzności. Przynajmniej tak myślała. Nie mogła już dłużej na to patrzeć.

— To boli...

Wiem.— Jego oczy były pełne troski, gdy stał teraz obok niej. — Ale możesz powstrzymać ból.

Od razu wiedziała, o co mu chodzi.

— Nie mogę tego zrobić. — Lekko pokręciła głową, kaszląc i czując smak krwi w ustach. — W końcu muszą przestać, prawda?

Zmarły patrzył na nią, z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Mogli już dawno i jestem pewien, że nie będą mieli problemu z poddaniem cię dalszym badaniom. — powiedział gorzko, gdy z obrzydzeniem spoglądał na Doktorów. Jego rysy złagodniały, kiedy przeniósł spojrzenie na Emily. — Lepiej, jeśli teraz to wyłączysz. Nie będziesz już dłużej musiała cierpieć.

Emily popatrzyła na niego i nagle krzyknęła z bólu. Nie wyglądało na to, że Potworni Doktorzy przestaną.

Zamknęła lśniące od łez oczy, dokonując wyboru.

─────

Emily obudziła się na ziemi i szybko zdała sobie sprawę, że jest blisko miejsca, skąd zabrali ją Potworni Doktorzy. Wstała, patrząc w dół na krew, która pokrywała jej ciało po testach, które na niej robili. Na szczęście dla niej nic jej nie wstrzyknęli.

Powoli zbliżała się do miejsca, w którym powinien być jej samochód. Zatrzymała się w połowie kroku, gdy zobaczyła, jak Eli mamrocze gniewnie pod nosem, gdy rozglądał się i węszył dookoła.

Pochyliła głowę, marszcząc brwi.

— Eli?! — W jej głosie zabrzmiał krzyk i płacz.

Mężczyzna poderwał głowę w jej kierunku, a jego brązowe oczy rozszerzyły się na jej widok. Była pokryta zaschniętą krwią, która, jak zauważył, należała do niej. Następnie zwrócił uwagę na jej wygląd - rozczochrane włosy i słaba sylwetka sprawiały, że wyglądała na wyczerpaną.

Natychmiast podbiegł do niej i wziął ją w ramiona, nie zauważając, jak napięła się na ten gest, gdy wzdychał z ulgą.

— Nic ci nie jest, Emily? Oszaleję przez ciebie. — wyszeptał, trzymając ją mocno, po czym cofnął się, by na nią spojrzeć. Uśmiechnął się. — Może zabiorę cię do domu, żebyś mogła się posilić i wziąć prysznic?

— Byłoby świetnie. — powiedziała, uśmiechając się ze zmęczeniem, zanim opadła w jego ramiona, mdlejąc.

Mężczyzna nie tracił czasu. Podniósł Emily i zabrał ją do samochodu, aby odwieźć do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro