Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Rozdział 10

Zagrożenia

━━━

Minęło kilka tygodni, a ich córka miała już miesiąc. Mogła teraz na chwilę podnieść głowę, leżąc na brzuchu. Stiles nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy o tym pomyślał i przez chwilę prawie zapomniał, gdzie jest.

— Tęsknię za moimi dziewczynami. —  wymamrotał z dąsaniem.

— Zdajesz sobie sprawę, że jesteśmy tutaj tylko dlatego, że był to prezent świąteczny Emily dla ciebie i to twoje marzenie? — przypomniał mu Eli. — Poza tym, jeśli ktoś miałby być zdenerwowany, to powinienem być ja. Byłbym znacznie szczęśliwszy spędzając dzień nago w łóżku z Allison.

Stiles zmarszczył nos.

— Wiesz, że się cieszę waszym szczęściem... Ale proszę, powstrzymajcie się od głośnych krzyków. Edith ma bardzo wrażliwy słuch. — Brunet narzekał, nie dodając, że on sam również słyszał wszystko, co robili za zamkniętymi drzwiami.

— Dobra. — Eli zgodził się, ale tylko dlatego, że polubił małe dziecko. — Swoją drogą, już jesteśmy.

Oczy Stilesa pojaśniały na widok budynku.

— Nie mogę uwierzyć, że dołączę na zajęcia do FBI.

Emily powiedziała mu, że jest wampir, którego przemieniła, który pracował w budynku i był w stanie zapewnić Stilesowi miejsce w klasie.
Ponieważ czuł się nieco nieswojo, jeśli chodzi o samotną podróż, praktycznie błagał Eli, aby mu towarzyszył. Nie chciał przypadkowo stracić kontroli i kogoś zabić. Na szczęście mężczyzna czystej krwi zdecydował się pójść z nim.

Dwa wampiry wysiadły z samochodu, a Stiles niezręcznie poprawił krawat. Eli przewrócił oczami, widząc zdezorientowany wyraz twarzy byłego człowieka.

— Co za kretyn.

Choć sam był ciekaw, jak takie zajęcia będą wyglądały, wątpił, że będzie to najbardziej ekscytująca rzecz, jaka spotkała go dotychczas w życiu.

─────

Kiedy chłopcy byli w Wirginii, dziewczyny postanowiły pojechać do miasta na zakupy. Emily czuła się jak wariatka, ​​odkąd była zamknięta w domu przez ostatnie kilka tygodni. Pomyślała też, że to da jej szansę kupienia nowych ubrań dla siebie i Edith. Cece i Allison zdecydowały się jej towarzyszyć, ponieważ również chciały coś dla siebie kupić.

Emily pchnęła wózek, w którym leżała jej córka. Edith cieszyła się na widok matki. Wampirzyca uśmiechnęła się delikatnie do córki, której piwno-zielone oczy obserwowały ją z zaciekawieniem.

— Chcecie kawę? — zapytała Cece, kiedy wyszły ze sklepu z ubraniami dla niemowląt. Na zewnątrz wciąż było zimno, a ostatnie kilka godzin spędzili na zakupach.

Emily znieruchomiała, zauważając mężczyznę obserwującego ich z daleka. Była pewna, że ​​widziała go w pobliżu pierwszego butiku, do którego weszli. Był też w sklepie jubilerskim, do którego weszły. Jej uchwyt na wózku zacieśnił się i udała, że ​​go nie zauważyła, patrząc na dziewczyny.

— Możecie zabrać ze sobą Edith? Muszę coś załatwić.

Allison rozpromieniła się, gdy ochoczo wzięła wózek, gruchając do małej dziewczynki. Z kolei Cece nie mogła oderwać wzroku od siostrzenicy, która zdawała się ukrywać niepokój. Jej oczy skierowały się w stronę mężczyzny, zanim spojrzała na siostrzenicę.

— Upewnij się, że nie zostawiasz żadnych śladów. — przypomniała, ale w jej głosie słychać było ciche syknięcie. Nie było skierowane do siostrzenicy, ale do mężczyzny, który ​​ich śledził.

Oczy Emily pociemniały.

— Nie martw się. Jeśli Edith zgłodnieje, w torbie jest dla niej dodatkowa butelka. — powiedziała i ruszyła w przeciwnym kierunku, wiedząc, że mężczyzna będzie za nią podążał.

─────

Stiles i Eli zostali oprowadzeni po budynku, a następnie wprowadzono ich do klasy, gdzie usiedli z innymi uczniami.

— Na oficjalnym logo FBI znajdziecie trzy słowa: Lojalność, odwaga, uczciwość. — Ciszę przerwał wykładowca. — To cechy, których oczekujemy od wszystkich naszych stażystów. Cechy, których wymagamy od was podczas miesięcy spędzonych z nami.

— Lojalność, odwaga, uczciwość. — Stiles powtarzał bezgłośnie.

— Dołączcie do agentów federalnych, gdy będziemy badać wszystko, od przestępstw umysłowych po terroryzm...

— Międzynarodowych i krajowych? — Chłopak nie mógł powstrzymać się od pytania.

Wykładowca spojrzał na niego.

— No tak, dokładnie. Jesteśmy również częścią grup zadaniowych do łapania porywaczy, morderców...

Eli westchnął, gdy Stiles ponownie przerwał mężczyźnie.

— Seryjnych?

— Tak, nawet seryjnych morderców.

Stiles zdał sobie sprawę, co robi i zarumienił się.

— Przepraszam, podniosę rękę następnym razem. Przepraszam. Świetny wykład. — Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był zdenerwowany. Wziął łyka z czarnej butelki ze stali nierdzewnej, która była wypełniona krwią.

— Podczas jednej z niedawnych obław nasz Zespół Reagowania Kryzysowego ścigał jednego z poszukiwanych w dziczy Północnej Karoliny.

Stiles natychmiast zaczął się dusić, kiedy zobaczył Dereka na ekranie. Eli stłumił śmiech, podczas gdy wykładowca spojrzał na niego, wyraźnie zirytowany.

— Czy jest jakiś problem... Młody człowieku?

— Nie. Przepraszam. Trochę się podekscytowałem. Nie ma problemu. — wymamrotał. — Ale mam małe pytanko, ten facet tam na ekranie, co się stało?

— Morderstwo.

Stiles ponownie podniósł rękę i powiedział:

— Czy... Przepraszam. Jakiego rodzaju morderstwo?

— Masowe.

Skinął głową, zacisnął usta i spojrzał na Eli, który wydawał się znudzony.

— Zdajesz sobie sprawę, że musimy znaleźć Dereka, zanim oni to zrobią, prawda? — syknął niskim tonem.

— Jak zamierzasz to zrobić? — Czystokrwisty uniósł brwi. — Poza tym kogo obchodzi ten idiota Derek. Zabił grupę ludzi. Powinieneś bardziej martwić się powrotem do swojej córki i Emily.

Były człowiek milczał. Będzie musiał zadzwonić do Emily i powiedzieć jej o Dereku, ale też nie mógł odejść, nie wiedząc więcej o tym, co zrobił. Nie wierzył, że Derek mógł popełnić masowe morderstwo. Musiał poznać fakty, zanim będzie odjedzie.

─────

Emily weszła do opuszczonego magazynu, wiedząc, że nikt nie usłyszy krzyków faceta, który ją prześladował. W środku były duże skrzynie, a wszystko było pokryte kurzem. Większość okien była popękana lub wybita.

Obróciła się, kiedy usłyszała szczęk pistoletu i złapała małą kulę z kołkiem, która została wystrzelona w jej kierunku.

— Za wolno. — syknęła, odrzucając go i uderzyła go w twarz.

Mężczyzna jęknął z bólu, ale nadal patrzył na nią.

— Teraz! — zawołał.

Wampirzyca zmarszczyła brwi i wtedy usłyszała bicie innych serc. Przez to, że była zajęta tylko jednym mężczyzną, nie udało jej się usłyszeć pozostałych w magazynie. Oddano wiele strzałów, których starała się unikać.

Zdała sobie sprawę, że było jeszcze sześciu innych ludzi. Szybko złapała mężczyznę, który za nią podążał, używając go jako tarczy. W jej skórze już było wbitych kilka kołków zaprawionych werbeną.

Po chwili upuściła zwłoki mężczyzny na ziemię.

To tyle, jeśli chodzi o sprawianie mu cierpienia, pomyślała z goryczą.

Ukryła się za jedną ze zniszczonych ścian, próbując usłyszeć, gdzie reszta się ukrywa. Wszyscy używali skrzyń jako tarczy. Usłyszała kroki zbliżające się do ciała, które upuściła.

— Słuchaj, dlaczego po prostu nie wyjdziesz? Nie ma sensu uciekać. Wiemy już, gdzie mieszkasz.

Emily zaczęła wyciągać kołki ze swojego ciała. Była pewna, że ​​to myśliwi. Jej oczy spoczęły na jednym z wielu kołków w jej dłoni i zobaczyły symbol. Należał do Argentów.

— Albo po prostu rzuć broń, a ja ci wyrwę serce. Szybko i bezboleśnie. — zaproponowała złośliwie.

— Myślisz, że się ciebie boimy? — Mężczyzna zadrwił. — Wiemy o tobie więcej niż myślisz. — Stał pośrodku magazynu na otwartej przestrzeni, jakby chciał jej pokazać, jak bardzo się nie boi.

— O tak? Jesteś nad wyraz pewny siebie. — odparła Emily.

— Cóż, wiemy, że jesteś czystej krwi. Jesteśmy również pewni, że małe dziecko, które było w wózku, jest twoje. — powiedział, powodując jej napięcie. — Wiemy, że tylko wampiry czystej krwi mogą się rozmnażać. Więc po twoim milczeniu zgaduję, że mamy rację. — śmiał się. — Cóż, dobrze wiedzieć. Kiedy cię zabijemy, zajmiemy się tą małą bestią i resztą krwiopijców, z którymi żyjesz.

Wściekłość wypełniła jej żyły i lekkomyślnie poszła za nim. Znów padły strzały. Różnica polegała na tym, że były to strzałki wypełnione werbeną.

Zanim zdążyła go dotknąć, jej ciało opadło na brudną podłogę i straciła przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro