Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03

– To jak, co wybrałeś? – zapytał Hanamaki beztroskim tonem.

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ładny, lecz niestety, chłopak razem z tysiącami innych uczniów musiał go spędzić w szkole, na zajęciach.

Aczkolwiek uczęszczał do klasy o profilu artystycznym, więc zbytnio nie narzekał.

– Hm? – mruknął nieprzytomnie Issei, odchodząc i biorąc trochę gliny. Wszyscy w klasie zaczęli robić swoje rzeźby już tydzień temu, podczas gdy on dopiero się za to zabierał.

,,Co za leń".

– Co będziesz robił? – powtórzył cierpliwie Takahiro, kończąc trzecią łapkę swojego glinianego kota.

– Nie wiem w sumie, może jakiś kwiat? – zastanowił się Mattsukawa, wracając do ławki i kładąc na niej swój kawał, zaraz po tym stając za kolegą. – Ej, zróbmy to tak jak w tych wszystkich filmach.

– Co mamy zrobić? – Hanamaki wywrócił nieco oczami, z powrotem spoglądając na zrobioną przez siebie kocią łapę. Zesztywniał momentalnie, kiedy para rąk dotknęła jego ramion, a zaraz po tym przesunęła się na dłonie. Poczuł zdradliwe ciepło na policzkach. – Co ty...

– Robimy razem rzeźbę, tak jak w filmach – wymruczał Issei, opierając swój podbródek na ramieniu Takahiro. – Romantyczne w cholerę – parsknął z leniwym uśmiechem.

– Mattsun! – zawył cicho, próbując strącić z siebie bruneta. – Przestań bawić się moimi gejowskimi uczuciami!

Mattsukawa zaśmiał się jedynie, wracając na swoją stronę stołu. Wziął z woreczka świeżą glinę i zaczął ją ugniatać. – Patrz jaki piękny kwiatek – oznajmił z dumą w głosie. W tej samej chwili, do klasy wszedł Oikawa.

– Ughh, widzieliście może Iwa-chana? – I to była pierwsza rzecz o jaką zapytał.

– Ktoś tu się spóźnia – odparł ironicznie Issei.

– Cicho bądź, odpowiedz po prostu na pytanie – zaskomlał nowoprzybyły, obchodząc ławkę swoich kolegów w rytm niemrawego powłóczenia nogami z widocznie nadąsaną miną.

– W sumie to widziałem go w holu jakiś czas temu – powiedział rozbawiony Mattsukawa.

– Serio? – wychrypiał Tooru, natychmiast się prostując.

– Ho, a co ty taki podnieciony? – zauważył Hanamaki, przylepiając łapę do swojego glinianego kota. Teraz nadszedł czas na zrobienie ogona.

– Miałem dzisiaj u niego nocować, ale nie chce tego potwierdzić~ – zaczął wyraźnie nieszczęśliwy Oikawa. – I obraża mnie przez caaały dzień – zawył, przygryzając swoją dolną wargę.

– Dobra, dobra, skończ już – mruknął Takahiro, lekko popychając wyższego chłopaka. – Przez ciebie robię się zazdrosny – prychnął sarkastycznie. 

– Wiesz – zaczął Issei. – Jak chcesz, to też mogę cię powyzywać – zaproponował ze śmiechem.

– Mattsun! – zawołał błagalnie Hanamaki.

Odkąd się poznali, ich relacja wyglądała właśnie w ten sposób. Codzienne flirty z niegroźnymi docinkami były już ich chlebem powszednim, jednak różowowłosy nastolatek sam nie wiedział czy to wszystko było na poważnie, czy też nie. Przerażała go myśl, że chyba powoli zaczynał zakochiwać się w Matsukawie.

***

W końcu rozległ się ostatni dzwonek, będący wyzwoleniem dla uczniów, którzy czuli się jakby właśnie wyszli z piekła

Hanamaki szedł szybciej niż zazwyczaj, chcąc złapać Oikawę. – Więc? – zaczął.

– Więc co?

– Będziesz spał u Iwaizumiego? – zapytał zaciekawiony Takahiro, spoglądając na swojego kolegę, który tylko pokiwał głową. – I to beze mnie? – dorzucił rozbawiony.

– Będziemy tam tylko we dwóch, więc wiesz, heheh~

– Okej, oszczędź szczegółów.

– Tak myślałem – powiedział ze śmiechem Tooru, lekko klepiąc chłopaka po plecach.

– Czekaj, czyli nareszcie zamierzasz coś zrobić w związku z Iwaizumim? – Hanamaki wyszczerzył zęby w uśmiechu, szturchając nastolatka, kiedy weszli na szkolny parking.

– Nareszcie? – powtórzył Oikawa.

– To wy nie jesteście... – Takahiro uniósł ręce i zrobił jakiś bliżej nieokreślony gest. – No, ten-tego?

– Cóż, ja... – zaczął Tooru, przejeżdżając sobie dłonią po karku. – To skomplikowane – westchnął w końcu.

– Mmm, rozumiem... Dat boi, o shit waddup? – odpowiedział rozbawiony Hanamaki, doskonale wiedząc jak jego kolega zareaguje.

– Co jest kurde. Makki, przysięgam, jeśli to znowu ten cholerny mem...

Chłopak natychmiast uniósł ręce w obronnym geście.

– Hm, co, jakie memy, o czym ty mówisz? – skłamał z chytrym uśmiechem na twarzy.

– Shittykawa! – Do ich uszu dobiegł głos Iwaizumiego. Odwrócili się w stronę, z której dobiegał i zobaczyli bruneta siedzącego w samochodzie. Nastolatkowie byli tak roztargnieni, że nawet nie zauważyli, kiedy Hajime ich wyprzedził, opuszczając szybę. – Gdzie ty idziesz?

– Ups! – niemalże zaświergotał Oikawa, uśmiechając się szeroko. – Muszę już lecieć, Makki! Do zobaczenia w poniedziałek na uczelni! – zawołał, podbiegając do auta. Gdy tylko siadł na miejscu pasażera, Iwaizumi odjechał.

Gdy Takahiro teraz o tym pomyślał, to przez to całe zamieszanie z Oikawą zupełnie zapomniał, że jego przyjaciel, Asahi, miał go podwieźć. Mama Hanamakiego często się spóźniała, więc chłopak potrzebował podwózki niemal codziennie, którą zresztą do tej pory załatwiał mu jego przyjaciel.

– Zawsze mogę się przejść – mruknął. Nawet jeśli droga powrotna do krótkich nie należała, to raczej nie miał innego wyboru. Jeśli wróciłby z powrotem na uczelnię, Asahiego i tak już by pewnie tam nie było.

Nie minęło nawet kilka minut, gdy jego samotny spacer ze słuchawkami w uszach został zakłócony przez samochód, który zatrzymał się obok niego. Lekko podskoczył, a zaraz po tym spojrzał na małe, granatowe auto z przyciemnianymi szybami. Zamarł, ale zaraz po tym kierowca opuścił szybę i chłopakowi ukazała się znajoma twarz z chytrym uśmiechem.

Mattsukawa coś powiedział, jednak Takahiro przez słuchawki nic nie usłyszał.

– Co mówiłeś? – odezwał się łagodnym głosem.

– Zapytałem czy nie potrzebujesz podwózki, frajerze – odpowiedział, nawet nie udając, że to miało być pytanie.

Dobrze wiedział, że Makki nie odrzuci jego propozycji.

I w sumie miał rację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro